Z Tajwanu do Chin jest bliżej niż z Poznania do Wrocławia. Na kontynencie pracuje blisko milion Tajwańczyków i często odwiedzają oni ojczyznę, zwłaszcza na początku roku z okazji świąt. Do tego w ubiegłym roku wyspę odwiedziło 2,7 mln turystów z Chin.
Podczas gdy w Chinach jest już 80 tys. zachorowań i ponad 3 tys. zgonów na koronawirusa, na Tajwanie do czwartku doliczono się 48 przypadków, w tym jednego śmiertelnego. I to wcale nie dlatego, jak próbują sugerować produkowane w ChRL fake newsy, że rząd ukrywa prawdę.
Tajwan radzi sobie lepiej niż stawiana ostatnio za przykład Korea Południowa, gdzie władze próbują chwytać do butelki dżina, któremu wcześniej pozwoliły zakazić ponad 5 tys. Koreańczyków. Nawet Holandia, mająca populację porównywalną z Tajwanem, ma pięć razy więcej chorych. Nie mówiąc o Włoszech, jedynym kraju europejskim który – o ironio – ze strachu przed wirusem na początku lutego zawiesił połączenia lotnicze z Tajpej.
Jak to się udało? Dodajmy, że Tajwan osiągnął to właściwie samotnie, bo z powodu sprzeciwu Chin nie jest członkiem ONZ ani WHO.
Na początek powiedzmy o jednym czynniku, który dawał Tajwanowi na starcie przewagę nad np. Polską. Nie chodzi o uwarunkowania kulturowe, bo pod wieloma względami Tajwańczykom bliżej do Europejczyków niż do Chińczyków z kontynentu. Ani polityczne – Tajwan jest liberalną demokracją w stylu zachodnim.
Przewagę dało mu bolesne doświadczenie. W latach 2002-03 również wykluta w Chinach epidemia SARS zabiła 73 Tajwańczyków. Ówczesny rząd od razu zaczął się przygotowywać do kolejnej. I gdy pojawił się nowy koronawirus, Tajwańczycy mieli gotowe procedury, trzeba je było tylko adaptować do konkretnej sytuacji.
Powołano Narodowe Centrum Dowodzenia Epidemiologicznego koordynujące działania wszystkich ministerstw, agencji rządowych i władz lokalnych. Centrum działa 24 godziny na dobę. Zatrudnia „epidemiologów śledczych” (wynagradzanych lepiej niż minister), którzy potrafią ocenić ryzyko, jakie niesie każdy przypadek, i wyśledzić jego kontakty. Analitycy przetwarzają spływające dane, opracowuje się tam komunikaty medialne, są miejsca do pracy dla dziennikarzy i do spania.
Już 31 grudnia, kiedy Pekin poinformował Światową Organizacja Zdrowia o dziwnej chorobie w Wuhanie, tajwańskie służby epidemiologiczne zaczęły w samolotach badać pasażerów przybywających z tego miasta. 5 stycznia rozpoczęto poszukiwania wszystkich ludzi, którzy się z nimi zetknęli.
W tym czasie jeszcze nie było testu na nowego koronawirusa, ale osoby z podejrzanymi symptomami poddawano kwarantannie domowej, nadzorowanej przez lekarzy. Szpitale miały obowiązek informować centrum dowodzenia o każdym przypadku. Pomimo napiętych relacji z Chinami do Wuhanu pojechali tajwańscy epidemiolodzy, aby z bliska zapoznać się z sytuacją.
Wszystko to działo się, zanim jeszcze 21 stycznia na Tajwanie wytropiono pierwszego chorego. Pięć dni później Tajpej skasowało loty z Wuhanu. Na wyspę z Chin mogą wjeżdżać właściwie tylko Tajwańczycy.
Pół tysiąca ewakuowanych dwoma samolotami z Wuhanu skierowano na odosobnienie w izolowanych ośrodkach, daleko od skupisk ludzkich. Pozostałych przybyszy czeka obowiązkowa 14-dniowa kwarantanna domowa. Na lotnisku żadnych rodzinnych powitań, należy zamówić specjalną taksówkę, która zawiezie ich do domu – w maseczce, rękawicach i przy otwartych oknach. Auto jest każdorazowo dezynfekowane na koszt państwa. Pasażer płaci za kurs normalną taryfę, ale nawet jeśli jedzie daleko, to wciąż tylko dwukrotność ceny biletu kolejowego.
Poddani kwarantannie są monitorowani za pomocą telefonu komórkowego ze specjalną aplikacją. Za naruszenie przepisów epidemiologicznych grożą dotkliwe kary. Jednego Tajwańczyka ukarano grzywną 300 tys. dol. tajwańskich (38 tys. zł) za to, że podczas kontroli granicznej ukrywał symptomy choroby, a potem poszedł do dyskoteki nawet bez maseczki.
Ale rząd tajwański oferuje nie tylko kij. Zamknięci w kwarantannie mogą się ubiegać o zasiłek w wysokości 1000 dol. tajwańskich (127 zł) dziennie, mogą też liczyć na pomoc władz lokalnych np. przy zakupach. Nie są w żaden sposób stygmatyzowani – przeciwnie, uważa się ich za bohaterów poświęcających się dla dobra narodu. Dlatego takie ograniczenia wolności nie spotykają się na Tajwanie ze sprzeciwem. Nawet w mediach społecznościowych trudno znaleźć komentarz krytyczny.
Jej twarzą jest właściwie jedna osoba: minister zdrowia Chen Shih-chung, który na codziennych konferencjach prasowych podaje szczegółowe i wyczerpujące informacje.
Właściwie starczy śledzić stronę ministerstwa na Facebooku. Każde nowe zachorowanie jest opisane według tego samego wzoru na przyjaznych dla oka kolorowych formularzach, np.: „W kraju zdiagnozowano nowy, 48. przypadek. Jest to kobieta ok. 30. roku życia, z północy. W dniach 28.02-8.03 samodzielnie podróżowała do Wielkiej Brytanii, gdzie spotykała się z miejscowymi znajomymi. Nasze centrum lokalizuje osoby, które miały z nią kontakt”.
Zwykle podawana jest liczba kontaktów każdego chorego (zazwyczaj idąca w setki), które udało się odnaleźć, liczba przebadanych oraz wynik testów. Natomiast nie są ujawniane dane osobowe chorych, nawet miasto ich pochodzenia ani to, w jakim szpitalu leżą – inaczej niż w Korei, gdzie rządowa aplikacja pozwala wyśledzić zakażonych, co prowadzi do stygmatyzacji. Chyba że ktoś ucieknie z kwarantanny – wtedy jego tożsamość zostanie ujawniona.
Umiejętnie informując, rząd zapobiega panice. – Uważamy, że strach da się opanować tylko wtedy, kiedy informacje są przejrzyste, a ludzie dysponują wiedzą medyczną – mówi rzeczniczka rządu Kolas Yotaka.
Akcję edukacyjną wspomagają humorystyczne memy z psami, które np. zawstydzają towarzysza, który oznajmia, że zgromadził na zapas dużą ilość alkoholu.
Same akcje propagandowe pewnie by nie wystarczyły w obliczu niedoboru maseczek i płynów do dezynfekcji. Tajwan szybko podjął decyzję o ich reglamentacji i zakazie eksportu.
Z pomocą armii otworzono nowe linie produkcyjne w fabrykach. W moim bloku zawisło ogłoszenie, że w komisariacie policji można pobrać płyn do dezynfekcji.
Polacy byliby zdziwieni, jak bezgranicznie Tajwańczycy ufają swojej służbie zdrowia. Mają ku temu podstawy. 99 proc. ludzi ma państwowe ubezpieczenie, więc nie boją się pójść do szpitala, zaś system medyczny jest bardzo wysoko klasyfikowany w światowych rankingach. Testy na koronawirusa i utrzymanie podczas kwarantanny są bezpłatne. Na Tajwanie jest 1100 izolatek z podciśnieniem, a np. w pięciokrotnie ludniejszej Japonii – 1870.
Jeśli ktoś podejrzewa u siebie wirusa, nikt go nie „wyśle na Berdyczów”, jak w Polsce. Tajwańczyk dzwoni na infolinię i dowiaduje się, gdzie ma się zgłosić na badanie – oczywiście w maseczce i nie wolno mu użyć transportu publicznego.
Dodajmy, że tajwańscy naukowcy właśnie opracowali test na koronawirusa, który daje wynik w 10 minut.
Walka z koronawirusem na Tajwanie nie jest polityczna, mimo że na co dzień, tak jak u nas, obie największe partie ostro skaczą sobie do oczu. Pomaga to, że wybory odbyły się tutaj dosłownie w przeddzień epidemii i emocje polityczne wygasły. Opozycja, atakując rząd, strzeliłaby sobie w stopę; uwielbienie dla ministra zdrowia ociera się o kult jednostki. Podobnie ceniona jest minister cyfryzacji Audrey Tang, za sprawą której Tajwan ma coraz to nowe aplikacje ułatwiające walkę z epidemią – np. reglamentowane maseczki można teraz zamówić przez internet albo telefon, zamiast narażać się na zakażenie w aptece.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Mogło pójść na szpitale, ale kto by się tam martwił na zapas. Wystarczy modlitwa.
zapewne suweren też to łyknie, że to kara Boska za LGBT i inne zarazy z Brukseli
zapewne suweren też to łyknie, że wrogi wirus najechał nas z Niemiec, a nie z Italii gdzie tysiące Polaków spędziło zimowe ferie..
zapewne suweren też to łyknie, że nikt by sobie lepiej z tym lepiej nie poradził niż "dobra zmiana"
zapewne suweren zagłosuje na...
Miało nie być politycznie... 7 punkt już złamałeś.
Skoro bylo tak zle czemu PiS nic nie zrobil aby ten Stan poprawic? Bo kasa idzie na do prywatnych kieszeni pisiakow, na kosciol i rydzyka, na tvp aby prowadzila kampanie wyborcze pisowi i oczerniala kazda opozycje itd. Lekarstw na debilizm tez nie ma , wlasciwie na nic nie ma juz lekarstw. Szpitale upadaja jeden za drugim, a w tvp ciagle wini sie za wszystko tuska. Nawet za wirusa obwinia sie opozycje. Taktyki pisu sa tak niskie, ze samorzadom teraz w czasach epidemii nie daja pomocy finansowej jezeli zarzad jest opozycjny , a na wizji obwiniaja oposycje za zle gospodarowanie i ze dlatego tak zle z ich sluzba zdrowiA. Nie przekonam cie , bo z psychologii wiadomo, ze wyznawcom jakies religii w tym przypadku pisowskiej, jest najtrudnie przyznac sie prized samym soba , ze ich guru to oszust, klamca, zlodziej. Przyznanie sie do uwielbienia zlodzieja, klamcy , manipulanta jest tak bolacym doswiadczeniem, ze latwiej jest dalej uwielbiac, niz przyznac sie przed soba, ze sie dalo tak zmanipulowac. Tyle na ten temat
To nie polityka a ekonomia.
A co ma z tym wspólnego PKP. Zlikwidować pociągi. Doucz się, zanim napiszesz.
Masz całkowitą rację. Uważam, że ci najbardziej zaangażowani typu hierarchia KK, Kluby Gazety Polskiej czy Ordo Iuris powinni świecić przykładem i pokazać jak wirusa można pozbyć się li i wyłącznie modlitwą. Panie i panowie - czas start!
dobre :?)
brawo!
Przebrali się w ornaty i ogonami na mszę dzwonią. To jest ten sam mechanizm wyparcia (mamy prawo robić, co się nam podoba i nikomu nic do tego) i szerzenia chorób w społeczeństwie - zarówno w przypadku antyszczepionkowców i religijnych oszołomów (Terlikowski, epidiaskop et consortes).
Czekają na szczepionki
Szczepionki to bzdura
Jestem i nigdy nie pozwolę zaszczepić ani mojej rodziny ani moich bliskich przeciwko koronawirusowi. Choćby GIS gonił na czołgu. Ty się szczep skoro wierzysz, że Cię to uchroni przed śmiercią. Najlepiej każdego roku i na miliard istniejących patogenow które mogą Cię zabić.
ePiSkopat / PiSkupi / Z KURII SYNY
z cala pewnoscia nic ciekawego,,,,
Pewnie kombinuje z Jędraszewskim jaki kolor przypisać zarazie.
np. moczenie nóg za niewielką opłatą w termach toruńskich
sra w pory bo on juz w tej grupie wiekowej zagrozonej.
Zbiera na respirator. Kolejne wielkie "dzieło".
Respirator dla niego oczywiście! Tylko prywatnie.
Ten belzebub złodziejski kombinuje jak by tu kasę zbić na idiotach
dla siebie
siedzi w kombinezonie razem z kotem i ochroną trochę mają ciasno
Boi sie ukoronowania. Jest w grupie ryzyka
Codziennie mu robią dwa testy : o 11-tej, gdy wstaje i 22-ej, gdy "stróże opuszczają domostwo..
Za wysoki progi dla cwaniaków wszelkiej maści.
Profesjonalnie zarządzane państwo w XXI wieku. Wolska nadal w XIX.
Mentalnie to przed Oswieceniem, wiec nie szalałbym z tym XIX wiekiem.