We wtorek późnym wieczorem budynek litewskiej ambasady w Mińsku został obrzucony dwoma koktajlami Mołotowa. Ogień został szybko ugaszony przez strażników. Nikt nie doznał obrażeń.
- Jesteśmy przekonani, że to złośliwe chuligaństwo. Organy śledcze powinny niezwłocznie zbadać tę sprawę, a winni zostać ukarani - komentował incydent rzecznik białoruskiego MSZ.
Wilno jednak potraktowało sprawę o wiele bardziej poważnie. - Jak to wygląda? Co przypomina? Co to było, jeśli nie atak terrorystyczny? - nie krył oburzenia minister spraw zagranicznych Litwy Audronius Ažubalis. Polityk przypomniał, że zgodnie z konwencją wiedeńską teren ambasady stanowi terytorium Litwy. Białorusi przekazano już formalną notę protestacyjną. W czwartek - jak podaje agencja BNS - do litewskiego MSZ został wezwany ambasador Białorusi w Wilnie.
Premier Andrius Kubilius apeluje, by poczekać na rezultaty dochodzenia "kompetentnych organów na Litwie i Białorusi". Zgodnie z oświadczeniem litewskiej prokuratury śledztwo prowadzą organy Białorusi i nie ma podstaw, by Wilno wszczynało osobne dochodzenie.
Obrzucenie koktajlami Mołotowa to nie pierwszy atak na ambasadę Litwy w Mińsku. W przeszłości budynek obrzucano farbą, a także zostawiano imitację ładunku wybuchowego.
Materia³ promocyjny partnera
Materia³ promocyjny partnera
Materia³ promocyjny partnera
Wszystkie komentarze