Jedną z kluczowych postaci, które po białoruskiej stronie zarabiają na przemycie uchodźców, jest - jak ustalili dziennikarze Fronstory.pl - 60-letni Majid Al-Qaysi, człowiek blisko związany z białoruskim rządem, biznesmen, konsul honorowy Białorusi w Bagdadzie, piewca Łukaszenki i znajomy ministrów reżimu. Oficjalnie Al-Qaysi jest współwłaścicielem bądź zarządcą sieci firm turystycznych – oferuje gościom z Bliskiego Wschodu wypoczynek w stolicy Białorusi, zwiedzanie muzeów i udział w polowaniach.
To jawna strona jego biznesów.
Wycieczka na polowanie i opłaty za trofea
Dziennikarze Frontstory.pl poszli śladem 16 kartek papieru znalezionych przez jedną z grup pomocowych na szlaku przemytników w Puszczy Białowieskiej. Ustalili, że w przedsięwzięciu, którym kieruje Al-Qaysi, chodzi o przerzut migrantów na Zachód. Usługi turystyczne to w rzeczywistości przykrywka do przemycania ludzi. Dziennikarze zbadali schemat przepływu pieniędzy w tym biznesie – tak, by mogły trafić z kieszeni migrantów, przez pośredników, na konta białoruskich państwowych przedsiębiorstw, dotarli także do ofiar Al-Qaysiego.
Przekazane dziennikarzom Frontstory dokumenty zawierały umowę między arabskim pośrednikiem a białoruskim biurem Al-Qaysiego, mającym zorganizować 58 gościom z Bliskiego Wschodu pobyt w stolicy Białorusi i wyjazd na polowania w ośrodkach należących do Grodzieńskiej Fabryki Tytoniu "Neman. To przedsiębiorstwo objęte sankcjami USA, znajduje się pod specjalną kuratelą Aleksandra Łukaszenki.
Do umowy załączony był cennik uczestnictwa w polowaniu. Formuła opłat za trofea - pobieranych od rzekomych turystów - uwiarygadnia transfer praktycznie każdej sumy między prywatną firmą turystyczną a białoruskim przedsiębiorstwem państwowym.
Migranci na Białorusi Maxim Guchek / AP
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że cały program wycieczki to fikcja. Jej uczestnicy niedługo po przybyciu do Mińska zostali przetransportowani wprost na polsko-białoruską granicę.
Od początku nie było mowy o turystyce
Konsul i biznesmen Al-Qaysi działa także jako agent linii lotniczych kursujących między Bliskim Wschodem a Mińskiem. Na podstawie dokumentów udało się potwierdzić, że to jedna z nich, syryjska Cham Wings, zrealizowała grupową rezerwację na lot z Bejrutu dla uczestników rzekomego polowania.
Od września samoloty Cham Wings wykonały co najmniej 29 lotów z Damaszku do Mińska. Najwięcej – dwa tygodnie przed eskalacją kryzysu na granicy, zakończoną zamieszkami na przejściu w Kuźnicy.
Dziennikarze Frontstory dotarli do osób, których nazwiska znajdowały się w znalezionych dokumentach podróży. To syryjscy uchodźcy próbujący opuścić pogrążony w kryzysie Liban. Potwierdzili oni, że w wyprawie na Białoruś od początku nie było mowy o turystyce. Jak mówi jeden z Syryjczyków, który został ranny podczas nielegalnego przekraczania granicy: „Zapłaciłem pośrednikowi, żeby mnie przywiózł na Białoruś, przerzucił do Polski i dalej do Europy Zachodniej".
Całość dziennikarskiego śledztwa >>TUTAJ.
Migranci na Białorusi Oksana Manchuk / AP
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
A to zwykli turyści ...
Owszem, ale takie sprawy załatwia przyzwoita dyplomacja. A blokada granicy nie wyklucza pomocy humanitarnej
A ci zaopiekowani chłopcy i dziewczęta następnie dziękują nam za udzielenie pomocy robiąc rozpierduchy w ośrodkach dla migrantów.
Też byś nie chciał siedzieć w pierdlu bez wyroku i bez żarcia