Czytelnicy wpłacili pół miliona na dzieci Wasyla, 200 tys. dla nauczycieli, 250 tys. na Wielką Orkiestrę i 66 tys. na zagrożone gatunki.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

W święta dajmy sobie czas na dobrą lekturę. Przedstawiamy Wam najlepsze, najważniejsze, najbardziej poruszające teksty, jakie w mijającym roku publikowaliśmy w „Gazecie Wyborczej”. Dołącz do grona prenumeratorów i ciesz się dobrą lekturą. 

Miniony tydzień w świecie dziennikarskim obfitował w gale, podczas których nagradzano najlepsze materiały dziennikarskie ubiegłego roku. Najważniejsze laury przypadły braciom Sekielskim za film „Tylko nie mów nikomu”, co było absolutnie zasłużone i do przewidzenia.

Jednak także „Wyborcza” ma się czym pochwalić. Nasze teksty były nominowane we wszystkich prestiżowych konkursach. Ale to nie nagrody dają dziennikarzowi największą satysfakcję zawodową, tylko poczucie sprawczości. Poczucie, że swoim tekstem zmienia rzeczywistość.

W dzisiejszych czasach o taką sprawczość jest szczególnie trudno. Mało jest spraw, które poruszają wszystkich. Nie brakuje za to chętnych, którzy w każdym artykule doszukują się motywów politycznych.

Przykłady spraw, w których powinien nastąpić wybuch, ale nie nastąpił, można mnożyć. Przytoczę więc tylko dwa, które szczególnie zapadły mi w pamięć. Pierwszy to „farma trolli”. Za poprzedniej władzy istnienie takiego tworu w Ministerstwie Sprawiedliwości byłoby nie do pomyślenia, a gdyby nawet jakimś cudem zaistniał, to po ujawnieniu tego faktu swoje stanowiska straciłoby wiele osób, z ministrem sprawiedliwości na czele. W państwie PiS - mimo świetnych tekstów Onetu i „Wyborczej” - rozliczenie „farmy trolli” nie nastąpiło. Wprawdzie zwolniono wiceministra Łukasza Piebiaka, ale sędziom zaangażowanym w hejt nie spadł włos z głowy. Postępowanie dyscyplinarne ma natomiast sędzia Krystian Markiewicz, główna ofiara ataku „kasty”.

Siła dziennikarzy

Inny przykład to cykl tekstów Ewy Ivanovej w „Gazecie Wyborczej” „Szubienica człowieka Ziobry”, w którym ujawniła, że Jakub Kalus - jeden z uczestników manifestacji narodowców, podczas której „wieszano” europosłów - pracował na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości. Na pikiecie trzymał szubienicę ze zdjęciem Michała Boniego. Z kolei jako asystent sędziego w Katowicach udzielał porad prawnych organizatorom słynnych „urodzin Hitlera”. Tu także nie było trzęsienia ziemi, które w państwie prawa powinno nastąpić. Śledztwo w sprawie pikiety umorzono, a Kalus ściga teraz dziennikarzy „Wyborczej”. Uważa, że go nękają.

W takiej sytuacji dziennikarz może mieć poczucie, że nie ma żadnej sprawiedliwości, a już tym bardziej sprawczości. Ale czy tak rzeczywiście jest? Czy sprawczością nie jest w tym przypadku wsparcie okazane ofiarom nagonki?

Dziennikarz ma tę siłę, że nie tylko sam wspiera poszkodowanych, ale potrafi również zaangażować setki, a nawet tysiące Czytelników. Widzimy, że w komentarzach pod naszymi tekstami wspieracie nie tylko uczciwych sędziów i prokuratorów, ale też zwykłych ludzi, którzy doświadczyli niesprawiedliwości.

Opublikowany w „Dużym Formacie” reportaż o firmie Amica i samobójstwie byłej pracownicy, która mogła paść ofiarą mobbingu, również Was poruszył. Ilona Pujanek powiesiła się trzy lata temu. Prokuratura uznała, że zrobiła to z powodów osobistych, i zamknęła sprawę. Udowodniliśmy jednak, że pominięto zeznania pracowników, którzy mówili o złym traktowaniu Ilony przez mistrza zmianowego. Po reportażu sprawą zainteresowała się Prokuratura Krajowa. Dokonano analizy akt i wznowiono śledztwo. Nic nie zwróci życia Ilonie, ale dla osób walczących o prawdę reportaż i późniejsze reakcje Czytelników były i nadal są nieocenionym wsparciem.

Z kolei Bożena Aksamit, nasza zmarła w tym roku koleżanka z „Dużego Formatu”, dostała nagrodę Grand Press za reportaż „Sekret Świętej Brygidy” o księdzu Henryku Jankowskim. Wiele osób przez lata słyszało o pedofilskich skłonnościach Jankowskiego, ale dopiero po reportażu Bożeny nikt nie będzie mógł powiedzieć, że to plotki. Poruszyło was to tak bardzo, że w Gdańsku obaliliście pomnik prałata.

Wasze wsparcie ma moc

Inny przykład to sprawa Wasyla Czorneja, który przyjechał do Polski z Ukrainy, żeby zarobić na utrzymanie trojga dzieci. Zasłabł w zakładzie produkującym trumny. Jego szefowa, zamiast wezwać pomoc, wywiozła go do lasu. Mężczyzna zmarł. Po cyklu artykułów „Wasyl porzucony na śmierć” konsul honorowy Ukrainy Witold Horowski ogłosił zbiórkę dla dzieci Wasyla. Udało się zebrać ponad pół miliona złotych. Dzięki temu przez następnych kilkanaście lat dzieci zmarłego Ukraińca będą otrzymywać comiesięczną pomoc, a kiedy pójdą na studia, także stypendium.

Zaangażowaliście się również w wiele innych akcji. Kupując prenumeraty, przekazaliście ponad 66 tys. zł na ratowanie zagrożonych gatunków, wpłaciliście 250 tys. zł na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i 200 tys. na fundusz dla strajkujących nauczycieli.

Cieszymy się, że nasza praca wciąż porusza Wasze serca. Dzięki Wam czujemy, że nawet w tych niełatwych czasach mamy sprawczość, na której nam zależy. I jakkolwiek patetycznie by to zabrzmiało, razem możemy zmieniać świat.

Daj sobie czas na czytanie. Dołącz do grona prenumeratorów!

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Ok, tylko wolałbym, żeby reklam było mniej skoro place abonament.
    @Bip
    pewnie dzięki tym reklamom płacisz mniejszy abonament
    już oceniałe(a)ś
    1
    0