Każdy z nas lubi, gdy jego praca jest doceniana. W moim przypadku to chwile, gdy widzę, że artykuł "Wyborczej" chętnie czytają prenumeratorzy. Ostatnio było takich sytuacji wiele. Dziś z dumą ogłaszamy, że jest Was już z nami 190 tysięcy.
Jeśli jeszcze nie masz prenumeraty, najwyższy czas dołączyć. Zrób to teraz >>
Wszystkim prenumeratorom bardzo serdecznie dziękujemy, bo dzięki Waszym pieniądzom nie musimy, tak jak wiele darmowych mediów, wybierać tematów odpowiadających gustom reklamodawców. Dla nas najważniejsze są potrzeby czytelników i na ich podstawie kształtujemy plany redakcyjne.
Mamy przy tym wielkie szczęście, bo nasi prenumeratorzy bardzo cenią jakościowe dziennikarstwo. Chętnie czytacie reportaże, dziennikarstwo śledcze oraz wywiady ze specjalistami. W zeszłym tygodniu bardzo popularne były np. artykuł Piotra Cieślińskiego o udanej teleportacji bramki logicznej oraz analiza Adriany Rozwadowskiej o niewolniczej pracy dzieci.
Kolejne sprzedane prenumeraty to dla nas dowód na to, że ludzi podzielających nasz system wartości jest wiele. Widzimy duże zaangażowanie naszych prenumeratorów w tematy związane z obroną demokracji, środowiska naturalnego i prawami człowieka. Obiecuję Wam, że będziemy tych spraw pilnować.
Od początku tego roku prowadzimy projekt "Wyborcza na zielono". - Tematy związane z kryzysem klimatycznym i zanieczyszczeniem środowiska są częścią misji naszej gazety - mówi szef tego projektu Michał Olszewski. Przygotowany przez lokalne redakcje "Wyborczej" "Raport o wodzie" jest częścią tej opowieści. - Od Białegostoku po Wrocław i od Rzeszowa po Szczecin pojawia się podobny zakres tematów: wyprostowane rzeki, woda znikająca ze studni, osuszone mokradła. Szczególnie polecam artykuł z łódzkiego wydania "Wyborczej" pokazujący, jak centralna Polska zmienia się w pustynię. Kilka dni po jego publikacji ze Skierniewic przyszła informacja o racjonowaniu wody – przypomina Olszewski.
Wiemy, że katastrofa klimatyczna to dla Was ważny temat. Widzimy to choćby po zainteresowaniu wywiadem Tomasza Kwaśniewskiego z prof. Szymonem Malinowskim “35 stopni w cieniu. Na razie jest super, nie? Ale niebawem wyginiemy”.
Reportaże, wywiady i artykuły śledcze powstają w bardzo różny sposób i z różnych pobudek. Poprosiłam dziennikarzy i redaktorów artykułów najchętniej czytanych przez prenumeratorów o opisanie swojego warsztatu oraz wpływu tej konkretnej pracy na rzeczywistość.
„Żadna przemoc nie jest prywatna. Bo jest prawdziwym skandalem” - mówiła Rosati. Ten wywiad czytała cała Polska. Czytali go ludzie, którzy nigdy wcześniej nie zajrzeli do „Gazety Wyborczej” czy „Wysokich Obcasów”.
- Spotkanie Rosati ze Środą to spotkanie dwóch światów. To dowód na to, że „Wysokie Obcasy” wspierają wszystkie kobiety: o różnym statusie, różnym położeniu, z różnych sfer społecznych - mówi Monika Tutak-Goll, zastępczyni redaktorki naczelnej "Wysokich Obcasów".
Po publikacji wywiadu powstały kolejne artykuły, felietony i komentarze wspierające bohaterkę (np. wywiad z Sonią Bohosiewicz), przychodziły podziękowania od artystów. Rozmowy o samodzielnym macierzyństwie, przemocy (fizycznej, ekonomicznej) i relacji władzy powstają cały czas. Temat do tej pory jest szeroko komentowany.
Dziennikarze "Wyborczej" od dawna prześwietlali nieprawidłowości przy uwłaszczeniu się ludzi PiS na majątku skarbu państwa. PiS robił wszystko, by przekonać, że partia i Jarosław Kaczyński nie mają nic wspólnego ze spółką Srebrna, która w latach 90. przejęła nieruchomości uzyskane przez Kaczyńskiego i jego ludzi. Za pisanie o związkach Srebrnej z Kaczyńskim grożono nam procesami.
Przełom nastąpił, gdy jesienią 2018 r. zgłosił się do mnie Gerald Birgfellner, biznesmen z Austrii, prywatnie członek rodziny Kaczyńskiego. Już samo to, że ktoś z najbliższego kręgu prezesa chce rozmawiać z "Wyborczą", było niezwykłe. A opowiedziana przez niego historia 14-miesięcznej pracy przy projekcie dwóch wież i jego osobistych, bardzo intensywnych kontaktów z Kaczyńskim początkowo wydawała mi się fantastyczna i nieprawdopodobna. Jednak Birgfellner dostarczył dowody - dokumenty i nagrania rozmów z prezesem PiS. Razem Iwoną Szpalą zrozumieliśmy, że mamy w rękach ważny dowód. Kreowany przez Kaczyńskiego i jego otoczenie wizerunek polityka nieprzywiązującego żadnej wagi do spraw materialnych okazał się fikcją stworzoną na użytek wyborców.
Sam Birgfellner wahał się kilka miesięcy, czy upublicznić swoje nagrania. Miał opory ze względów rodzinnych. Wiedział, że będzie obiektem ataków. Zdecydował się w styczniu 2019 r. Nasze publikacje na temat taśm Kaczyńskiego i afery spółki Srebrna pokazały jedne z najbardziej ukrywanych tajemnic obecnej władzy.
To już zawsze będzie jeden z moich najważniejszych tekstów. O jego bohaterce, więzionej, gwałconej, głodzonej przez męża Ewie, dowiedziałam się w lutym 2017. Informator, który wtedy do mnie napisał, stwierdził krótko: „Jeśli to nie zostanie opisane, nigdy nie poznamy winnych zaniedbań”. Bo prokuratura dwukrotnie jej nie uwierzyła. Historia tak mną poruszyła, że do pracy nad reportażem wróciłam po dwóch miesiącach. Prowadziłam intensywny research, zabiegałam o zaufanie Ewy: przyjeżdżałam, dzwoniłam, pisałam listy. Ten tekst musiał powstać, ale nie chciałam go pisać bez jej zgody.
Reportaż „Dom zły” ukazał się w czerwcu. Dwa dni po jego publikacji sąd skazał Mariusza S. – byłego już męża Ewy – na 25 lat więzienia (potem wyrok podtrzymał sąd apelacyjny), a ja zaczęłam pracę nad drugą częścią. Już wtedy wiedziałam, że osobami, które także schodziły do piwnicy, by gwałcić, musieli być bracia i kuzyn. W marcu 2018 r. wszyscy trzej zostali zatrzymani, trwa ich proces. Stało się to po ponad siedmiu latach od ucieczki Ewy.
Po publikacji reportażu „Dom zły” otrzymałam dziesiątki listów, czytelnicy wsparli Ewę i jej córki kwotą niemal 50 tys. zł, a minister Zbigniew Ziobro wszczął śledztwo w sprawie prokuratorskich zaniedbań. I to jedyne, co wciąż nie ma swojego finału.
- Uciekłam w nocy z synkiem z Norwegii, bo bałam się, że Barnevernet mi go odbierze - usłyszałam w słuchawce. Ale czy to możliwe, że w XXI w. urzędnik może zabrać dwulatka prosto z przedszkola do obcej rodziny, która nie mówi w jego języku? I to dlatego, że malec ma początki próchnicy? Chciałam wiedzieć więcej.
Opowieść Izy brzmiała jak niezły thriller, ale często wyciskała łzy. Były w niej emocje: nadzieja na lepsze życie za granicą, radość z wyczekiwanego dziecka, rodzinne szczęście. A potem rosnący strach o dziecko - w końcu tak silny, że rodzina w ciągu kilku godzin zmieniła życiowe plany. Historię Izy zderzyłam z informacjami o Barnevernet z norweskiego Urzędu ds. Dzieci, Młodzieży i Rodziny (Bufdir). Zrozumiałam jej decyzję, nie miałam wątpliwości: o Barnevernet trzeba napisać. Nie żeby straszyć, lecz by uczulić na to, w jaki sposób mogą działać norwescy urzędnicy i co może zwracać ich uwagę.
Chyba się udało.
***
Zapraszamy do dołączenia do grona 190 tys. prenumeratorów Wyborcza.pl. Daj sobie dostęp do świetnych tekstów o ważnych sprawach >>
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Dlaczego szanuję "gazetę"? Bo zawsze, ale to zawsze i nigdy inaczej, czytam u nich pod artykułami, że "podejmowaliśmy próby kontaktu z opisaną osoba - nie chciała z nami rozmawiać, i/lub zamieścimy stanowisko w kolejnym wydaniu". Tego nie ma w po tamtej stronie. Prawica wali kijem bejsbolowym, po czym z miną niewiniątka kwituje "jeśli bez winy, to ma się czego obawiać?" "my nie komuniści, nie musimy udowadniać uczciwości".
Prawica ilekroć za coś się bierze, bez oszukiwania, okradania sobie nie radzi. Widać to po "gazecie polskiej" której redaktor opływa w luksusy, ale pracownikom nie płaci, bo po co? Szyderstwo Karnowskich nie zna granic. Wobec "gazety" jedyne co napiszą w tonie radosnym,to to, że spada im sprzedaż i "daj Boże ogłoszą upadek". Nigdy na łamach "gazety" nie przeczytałem tego typu złośliwości, nigdy nie widziałem insynuacji wobec konkurencji, czy propagandy podobnej do stosowanej przez obecne władze RP. Owszem, takowa istnieje, ale na łamach prawicowych i jest dostosowana pod gusta ich czytelników .... którzy powoli mają dosyć, bo jak długo można dawać kredyt zaufania?
Dziękuję "gazecie" za jej format, uczciwość i rzetelność - to wystarcza, bym ufał i był stałym prenumeratorem.
minus za ostatnie zdanie. Ja powrocilem do prenumeraty na czas wyborow, ale przekonalem sie, ze nie warto. Dzisiejszy artykul o Nowaku, czy zrezygnowanie z felietonow Tohmana, bo ten osmielil sie skrytykowac Kurskiego. Dno.
Faktycznie z tym artykułem o Nowaku, to lekkie przegięcie. No ale w porównaniu do drugiej strony...
Bez pieniędzy z reklam państwowych firm i dotacji z budżetu , bez tępej propagandy udało się stworzyć tak ogromną jak na Polskie warunki społeczność czytelników.
Komentowanie jednak dostarcza chyba więcej emocji, niż te symetryzujące i odwracające rzeczywistość komentowane artykuły. Liczba trolli, wrzucających swoje najbardziej absurdalne komentarze jest po prostu nie do zniesienia - zróbcie coś z tym, proszę.
Przed Wami i nami najtrudniejsze i bardzo wymagające miesiące kampanii przed jesiennymi wyborami.
Nie dajmy więc zwieźć się na manowce i nie podsycajmy niechęci do opozycji.
Spróbujmy wszyscy pomóc się zjednoczyć opozycji i wystartować w jednym bloku wyborczym.
I nie żądajmy precyzyjnych odpowiedzi natychmiast, gdy z planów opozycji wynika troszkę odleglejszy termin.
Co do symetryzmu zgadzam się częściowo - faktycznie czasami się pojawia, ale na szczęście nie dominuje. Nie idźcie tą drogą, bo psujecie własną robotę!
Co do tolerowania radziecko-pisowskiego trollingu przez GW - święta prawda. Przeraża mnie to i nie rozumiem, szczerze mówiąc. Strasznie krótkowzroczne w aspekcie tego, ze PiS wygrał z opozycją i utrzymuje władzę dzięki nieuczciwej socjotechnice.
Pełna racja jeśli chodzi o praktyczny brak sprzątania forów Wyborczej z widocznych botów/trolli. Dopłacę w prenumeraturze za dodatkowy etat takiego sprzątacza.
I tak, obecnie Wyborcza, jak i pozostałe nieliczne wolne media są na jednym wózku z opozycją, czyli KE, więc trzeba pomóc w jego pchaniu.
Szczególnie, że ich nicki są rozpoznawalne i doskonale wszystkim znane.
Jedyną metodą, żeby ich nie "podnosić" na szczyt komentarzy, jest nie dawanie łapki w dół, nawet jeśli nas bardzo irytują.
A może GW mogłaby zamieścić taki oto komunikat przed okienkiem do komentowania.
"Jeśli nie zgadzasz się z komentarzem (szczególnie trolla), to nie zaznaczaj łapki w dół".
Lepiej zastosować mechanizm, który nie będzie sortować postów wg ogólnej liczby ocen, tylko w kolejności od najwyżej do najniżej punktowanych.
Czyli postulujesz by forum stało się miejscem gdzie wszyscy będą się klepać po plecach, pocieszać w biedzie i razem przeklinać na wszystkich mających inne zdanie.
Tak to ma działać psiapsiółko?
Nie wydaje ci się że można mieć inne zdanie od twojego? A nazywając wszystkich niezgadzających się z tobą trollami sama wystawiasz sobie świadectwo, spróbuj odnieść się kiedyś merytorycznie do opinii innych, jak cię czytam to ograniczasz się tylko do przytakiwania innym podobnie do ciebie myślącym.
Spróbuj podyskutować na argumenty z takim trollem w twoim pojęciu.
Forum jest miejscem do wymiany poglądów, nawet bardo różnych.
Forum nie powinno być miejscem do wklejania pod różnymi artykułami tych samych (bardzo często bełkotliwych) sloganów, które nic nie wnoszą do dyskusji. I takie działanie nazywam trollingiem.
Szkoda, że czytasz moje komentarze dosyć nieuważnie, gdyż dosyć często dyskutuję z myślącymi inaczej, a nie tylko popieram myślących podobnie jak ja.
Bogactwo ci imponuje...szkida że 1600netto ekspedytora albo magazyniera tak cię nie fascynowała...
Seba, nie rób z siebie publicznie idioty, wystarczą nam Zandberg i Horała:)))
Seba, to imię zobowiązuje ....
Podobnie jak Brajan i Dżessika:)))
Prasa codzienna musi informować, "dostarczać" wiadomości. Wy to, wg mnie, robicie rzetelnie.
Opinie dziennikarzy i reporterów Gazety "przemawiają" do mojej wyobraźni.
Zdarza się, że z pewnymi opiniami nie zgadzam się.
Chodzi jednak o to, aby pobudzać do myślenia, a nie schlebiać...
Ważny też jest język przekazu, bez agresji, zacietrzewienia i nienawiści.
Podstawą wyrobienia sobie własnej opinii na temat zdarzenia (zjawiska), jest prawdziwa, rzetelna, solidna informacja.
Dziękuję też za to, że nie jesteście "organem partyjnym".
Jestem przekonana, że Gazetę Wyborczą czytają wszyscy, choć niektórzy nie przyznają się do tego.
No właśnie. Twój post jest tego dowodem.
2 mln to więcej niż Wall Street Journal czy Washington Post. Już 170 tysięcy dawało nam 15. miejsce na świecie. Jesteśmy dumni z tego wyniku.
To tez jest mozliwe
Szczere gratulacje! Pytanie jednak, czy 190 tys. w skali ok. 30 mln potencjalnych czytelnikow, w sytuacji braku innych powaznych portali oferujacych nie tylko newsy, ale i publicystyke, to duzo? Chce wierzyc, ze jedno konto sluzy calej rodzinie i liczba czytelnikow jest znaczaco wyzsza od liczby prenumeratorow.
30 milionów to lekka przesada jednak, chyba nie każde dziecko w drugiej klasie mamy brać pod uwagę jako potencjalnego czytelnika.