Dziś już wiemy, że najlepszą metodą na ograniczenie plastikowych śmieci w naszych miastach, lasach i na plażach jest po prostu ograniczenie produkcji oraz zużycia plastikowych produktów jednorazowego użytku. Taki cel na najbliższe lata założyła sobie Unia Europejska.
Od przyszłego roku chce zakazać używania 10 jednorazowych plastikowych przedmiotów, m.in. słomek do drinków, sztućców czy talerzyków z tworzywa sztucznego, plastikowych patyczków do uszu, mieszadełek i kubków na kawę. Wycofane mają także być jednorazowe pudełka na jedzenie na wynos. Wszystkie te przedmioty stanowią pokaźny procent odpadów, które zatruwają życie w morzach i oceanach. Wyrzucane przez fale na brzeg lądują na plażach w kurortach na rajskich wyspach i w przybrzeżnych parkach narodowych (m.in. na słynnych wyspach Galapagos).
Komisja Europejska zachęca, aby w miejsce jednorazowych przedmiotów przyzwyczajać się do noszenia opakowań i sztućców wielokrotnego użytku albo używać biodegradowalnych (np. wykonanych z otrąb albo drewna).
O tym, że Polacy potrafią zanieść plastikowe śmieci nawet w trudno dostępne miejsca, niech świadczą wyniki akcji "Czyste Tatry". Jej uczestnicy znoszą co roku ze szczytów gór (czasem nawet powyżej 2 tys. m n.p.m.!) odpady, które wcześniej zostawili turyści. Tylko w tegorocznej edycji "Czystych Tatr" zebrali prawie 470 kg śmieci z górskich szlaków.
Debata nad ograniczeniem kultury "disposable", czyli jednorazowego użytku, trwa w krajach azjatyckich i Stanach Zjednoczonych. Dyskutują o tym na świecie także uczestnicy i organizatorzy kilkudniowych festiwali muzycznych.
Małe plastikowe opakowania z żelami, mydłem i odżywkami do włosów zaczęły usuwać ze swojej oferty sieci hotelarskie. Niedawno okazało się także, że funkcjonować bez małych pudełek na żywność potrafią linie lotnicze, a w każdym razie trwają próby ich ograniczenia.
Pozostaje jednak pytanie, co zrobić z masą plastiku, a mówimy o milionach ton, który już wyrzuciliśmy do mórz i oceanów albo do lasów. Dodajmy do tego sprzęt rybacki, którego elementy wykonane z tworzyw sztucznych znaleźć można na wybrzeżach praktycznie pod wszystkimi szerokościami geograficznymi (sieci, liny, bojki).
Domy z plastiku
Przykład: rok temu odpady na mroźnym archipelagu Svalbard zbierali członkowie polskiej ekspedycji Sørkapp Marine Litter Cleanup. Polacy na norweskiej wyspie znaleźli m.in. butelkę po płynie do mycia naczyń Ludwik i opakowanie po serku Philadelphia. Łącznie na 15 km kamienistych plaż w parku narodowym sprzątnęli 3,7 tony śmieci!
Z plastikowych odpadów robi się już przedmioty codziennego użytku. Firma Gova Plast najpierw tnie plastikowe pudełka (np. po szamponach) na kawałki, potem mieli je i płucze, a następnie z tworzywa sztucznego robi panele podłogowe, ławki parkowe, stoły piknikowe czy donice na kwiaty.
Podobnie działa inicjatywa Precious Plastic, która przekonuje, że plastiki z gospodarstw domowych można zamienić na przedmioty, których codziennie używamy w domach. Można je także zamienić na materiały budowlane, z których domy buduje się np. w Ameryce Łacińskiej (przykłady takich projektów znaleźć można m.in. na stronie internetowej inicjatywy Conceptos Plasticos).
Jeszcze inne rozwiązanie dla plastikowych śmieci znalazła firma Clariter.
- Clariter wytwarza trzy grupy produktów: rozpuszczalniki, oleje i woski - mówi "Wyborczej" Daria Frączak, menedżer ds. badań i rozwoju w Clariter. - Na rynku recyklingu chemicznego wyróżnia je to, że są one bardzo czyste, bezbarwne (w przypadku oleju) albo białe (wosk). Nasze artykuły stanowią alternatywę dla produktów przemysłu petrochemicznego, inaczej mówiąc rozpuszczalników, olejów i wosków ropopochodnych, czyli wytworzonych z surowców nieodnawialnych. „Działamy komplementarnie z tradycyjnymi recyklerami, bo wykorzystujemy „gorszy” surowiec. Nie konkurujemy z nimi, a wręcz przeciwnie, współpracujemy, bo od nich dostajemy te tworzywa, których nie mogą sami wykorzystać.
I dodaje: - Benzyna ekstrakcyjna służy do czyszczenia powierzchni, a wosk parafinowy do wytwarzania świec używanych w pomieszczaniach. Dodatkowo współpracujemy między innymi z francuską firmą, która po przetestowaniu produktów Clariter, nie zmieniając swoich receptur, zastąpiła nimi te z przemysłu petrochemicznego. Wytworzono z nich pasty do butów, pasty polerskie do karoserii, środki do impregnacji i czyszczenia skóry, drewna i tapicerki, a nawet wosk do desek surfingowych oraz olej do smarowania kopyt końskich.
Ekspertka z Clariter zaznacza równocześnie, że oprócz najprostszych, „domowych” zastosowań produktów jeszcze więcej możliwości niesie za sobą przemysł. Potencjalnie możliwe jest nawet osiągnięcie w przyszłości parametrów czystości wymaganych przez amerykańską agencję rządową FDA (ang. Food and Drug Administration) i wejście na rynek kosmetyczny.
Skąd Clariter czerpie plastik do przetwórstwa? - Wykorzystujemy odpady pochodzenia komunalnego, bo tam zużywanych jest najwięcej opakowań - wyjaśnia Grzegorz Lada, dyrektor ds. rozwoju z Clariter. - Czyste i jednorodne odpady z tworzyw sztucznych, w tym butelki po napojach PET, powinny oczywiście zostać ponownie przetworzone na ten sam materiał. Jest jednak spora grupa opakowań zmieszanych i zabrudzonych, które my możemy wykorzystać, np. opakowania wielomateriałowe, wykonane z kilku rodzajów plastiku. One nadają się właśnie do recyklingu chemicznego.
Na liście produktów, które mogą zostać przetworzone, są także jednorazowe foliówki, baniaki po olejach silnikowych i płynie do spryskiwaczy czy butelki po chemii gospodarczej. Clariter szacuje, że do przetworzenia ich metodą nadaje się około 60 proc. odpadów z tworzyw sztucznych obecnych w strumieniu śmieci komunalnych.
Frączak odpowiada w firmie za procesy chemiczne. Wspomina o kolejnych testach przeprowadzanych przez firmę: - Tyle się mówi o słynnych wyspach plastiku na oceanach. Prawda jest taka, że są to dryfujące połacie małych kawałeczków plastiku, których nie da się wyłowić, powstałych z rozpadu śmieci. Większe, które można zebrać, degradują przez ciągłą ekspozycję na światło, słoną wodę i tarcie. Jeśli nie chcemy ich spalić, to możemy je przetworzyć chemicznie. Podejmowaliśmy już takie próby w Clariter, przetwarzaliśmy z powodzeniem liny okrętowe i sieci rybackie wyciągnięte z oceanu - wymienia.
Clariter zainteresowany jest także folią rolniczą po tzw. kiszonce. Chodzi o folię, w którą rolnicy na polach zawijają siano w bale.
Patent firmy Clariter powstał w 2002 roku, jego autorem był zmarły 10 lat temu chemik Andrzej Maria Bylicki, prof. z Instytutu Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk. Od tamtej pory badania trwają, a firma zdobyła już sześć rodzin patentów przyznanych w kilku krajach, m.in. w USA, Izraelu oraz kilku państwach Unii Europejskiej. Clariter ma dziś dwie instalacje: badawczą w Gliwicach oraz większą, demonstracyjną w Republice Południowej Afryki. Docelowy zakład produkcyjny ma powstać w najbliższych latach w Polsce.
W Polsce zużycie siatek foliowych spadło po wprowadzeniu tzw. opłaty recyklingowej. Od ponad roku, biorąc foliówkę w markecie, musimy za nią de facto zapłacić. Nadal opłatą nie objęto zrywek na pieczywo, owoce, warzywa, mięso i wędliny.
Rzadko zdarza nam się świadomie zjeść coś z plastiku, ale wiemy, że on jest wszędzie - mówi Stanisław Łubieński, autor 'Książki o śmieciach' Fot. Shutterstock
System kaucyjny w szufladzie
Kolejnym krokiem zmierzającym do ograniczenia odpadów mogło być wprowadzenie systemu kaucyjnego w Polsce. Takie systemy zwrotu butelek zarówno szklanych, jak i plastikowych mają nasi sąsiedzi - Niemcy czy Litwini - oraz wiele innych państwa Unii Europejskiej. Z badań opinii publicznej wynika, że wprowadzenia takiego systemu chce większość Polaków. Na razie polski rząd plany te schował do szuflady.
Namiastką próby walki z plastikiem było ustawienie w polskich miastach "śmieciomatów" (albo inaczej recyklomatów), które po oddaniu do nich plastikowych albo szklanych butelek czy aluminiowych puszek po napojach wypłacały kwity z punktami do wykorzystania na miejskie usługi albo zniżki do miejskich instytucji kultury.
Jesienią tego roku trzy śmieciomaty stanęły w Krakowie. Projekt realizowany jest z pieniędzy z budżetu obywatelskiego, co też pokazuje, że sami mieszkańcy chcą korzystać z takich urządzeń. Za wrzucone butelki i puszki będzie można dostać punkty na pobraną wcześniej aplikację Eco Portfel, a za te punkty zdobyć ekogadżety, które rozdawał będzie urząd miasta.
Recyklomaty z programem lojalnościowym działają także w Warszawie. Mieszkańcy stolicy najczęściej za punkty odbierali zniżki na kawę, wejściówki do kina oraz spektakle teatralne. Obecnie w stolicy stoi już dziesięć recyklomatów. Łącznie od lipca 2019 roku do końca sierpnia 2020 roku (dane stołecznego ratusza) warszawiacy przynieśli do maszyn:
- 292,5 tys. butelek PET,
- 81,7 tys. aluminiowych puszek,
- 92 tys. szklanych butelek.
Łączna masa tych opadów to 42,2 tony. System ma już 20,5 tys. użytkowników. Przeprowadził prawie 55 tys. transakcji. Więcej o warszawskich recyklomatach można przeczytać TUTAJ.
Polskie miasta robią co mogą, aby zachęcić mieszkańców do segregowania. Czasem jest to marchewka w postaci śmieciomatu, ale częściej stosują kij w postaci wysokich stawek opłat za wywóz odpadów nieposegregowanych. W kilku miastach w tym roku na ten temat rozgorzały potężne awantury.
Jak zgnieść butelkę
Żeby odpady nie walały się po ulicach i aby móc je ponownie wykorzystać, musimy coraz sprawniej je segregować, czego zresztą wymaga od nas Unia Europejska, dlatego segregowanie odbywać się powinno nie tylko w domach jednorodzinnych i blokach, ale także w przestrzeni publicznej.
Na Zachodzie (np. w miastach szwajcarskich), ale także w krajach rozwijających się (np. w ekwadorskim Quito) zaobserwować można systemy podziemnych zbiorników do segregowania odpadów. Są również takie w wersji w połowie schowanej pod ziemią, a w połowie wystające na powierzchni. Firmą, która takie oferuje, jest Elkoplast. 59 takich kontenerów niedawno zainstalowała w 12 lokalizacjach w czeskim Ołomuńcu. Innym produktem, który pomaga radzić sobie z odpadami, w ofercie tej firmy są kontenery z prasą, które zgniatają np. plastikowe butelki albo makulaturę. Takie urządzenia zainstalowano m.in. w rumuńskim mieście Kluż-Napoka. Dzięki funkcji zgniatania kosze można opróżniać rzadziej. Inteligentny kosz na śmieci powiadomi także miejskiego operatora odpowiedzialnego za zbieranie odpadów o tym, w jakim stopniu został już napełniony.
W Szwecji i Danii, gdzie odnoszenie puszek i butelek do sklepu jest rzeczą naturalną i od lat sprawnie działają systemy kaucyjne, władze miast i tak wprowadziły w miejscach publicznych (parki, promenady czy plaże) kosze na śmieci z półeczką albo tubą właśnie na takie opakowania z surowców wtórnych. To z nich zbierają opakowania potem osoby będące w kryzysie bezdomności i wymieniają na kilka koron w marketach. Dzięki temu rozwiązaniu puszki i butelki nie lądują w koszu i nie zajmują w nim tak dużo miejsca. Skandynawskie kosze na śmieci nie przepełniają się w związku z tym tak szybko.
Czy wiesz, że segregacja śmieci jest teraz obowiązkowa? W środę i w czwartek w "Wyborczej" praktyczne dodatki "300 trudnych śmieci". Co zrobić z kosmetykami, termosem, starym telefonem, doniczkami, gruzem? Gdzie je wyrzucić?
Dodatki '300 trudnych śmieci' Gazeta Wyborcza
Praktyczne dodatki o segregacji 30 września i 1 października w "Wyborczej".
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Serio? Ekogadżety, czyli kolejne śmieci, którymi ktoś się pobawi raz albo dwa. Nawet jeżeli drewniane czy papierowe, to czy naprawdę potrzebne?
Śmieci na ulicach polskich miast czy w polskich lasach są nie dlatego, że produkujemy plastik - lecz dlatego, że jakiś "syfiarz" te śmieci tam wyrzucił. Tego "syfiarza" wykształciło nasze, polskie, społeczeństwo!
Swego czasu byłem na wycieczce w górach w Norwegii - kilka godzin marszu, po drodze minąłem ledwie garstkę osób. Przy jakimś punkcie widokowym drewniany stoliczek, ławeczka do odpoczynku, a pod nimi, rozbite na kamieniach szklane butelki z nalepkami piwa pewnej znanej polskiej marki.
Według tej samej, antyplastikowej logiki - należy zakazać produkcji szklanych butelek, czy zakazać wstępu Polakom do lasów?
Mylisz się, Gęstość zaludnienia w Polsce i Norwegii powoduje, że o wiele rzadziej w Norwegii napotkasz śmieci w lesie. Owszem masz dużo racji co do mentalności obu krajów. Ale dlatego to my w Polsce powinniśmy śmiecenie u siebie jak najbardziej ograniczyć.
w parku w Antwerpii rozsiane "malpki" po polskiej wodce
gestosc zaludnienia contra nawyk smiecenia ? "Smiecenie ograniczyc" ?
Oczywiście racja. Wciąż się zastanawiam, dlaczego autorzy tych wszystkich proekologicznych artykułów NIGDY jeszcze nie zaproponowali, żeby do katalogu katolickich grzechów kościół wprowadził grzech śmiertelny "zaśmiecanie środowiska". Albo chociaż zaapelowali do księży, by ci wezwali parafian w kazaniach do niezaśmiecania okolicznych lasów.
Nie wierzą w zainteresowanie czy w skuteczność?
Maksymalne utrudnianie zwykłym szaraczkom życia przez wprowadzanie super upierdliwych zasad segregacji śmieci pod groźbą nie wiem jakich kar nie jest najlepszym rozwiązaniem. Olbrzymia większość ich kłopotów wynika z podawania im towarów w takich opakowaniach, na co nie mają najmniejszego wpływu. Większość wolałaby inne mniej kłopotliwe w recyklingu towary. Ale to z nich robi się winowajców, chociaż są ofiarami systemu.
Właśnie wyrzuciłem śmieci, osobno szkło, osobno plastikowe butelki i osobno tzw. towary mieszane. Co ciekawe moja spółdzielnia mieszkaniowa wprowadziła takie zasady prawie 10 lat wcześniej zanim została objęta ustawą. Tak, że ja nie mam i nie miałem żadnych problemów ze zmianą przyzwyczajeń, robiłem to co wcześniej.
PS. Papieru nie wyrzucałem bo go prawie nie gromadzę od kilkunastu lat ery komputerowej.
Od 20 lat 95% gromadzonego przeze mnie papieru stanowią ulotki reklamowe. Mamy kosz pod skrzynkami pocztowymi i mieszkańcy od razu wyrzucają tam te ulotki nie czytając. Dlatego nie mamy makulatury papierowej.
Zmieniłem zdanie co do opodatkowania opakowań plastikowych. Należy je po pół na pół nałożyć na ich producentów i ich klientów. Bo nałożenie podatku na producentów zmusi ich do szukania alternatyw, a ich klienci, czyli sprzedający towary w opakowaniach będą mieli wybór.
Za komuny wyrzucało się kilka razy mniej śmieci. Papier i butelki szklane (innych nie było) odkładało się na wymianę. Zostawały głównie śmieci tzw. bio. Nie było problemu z nadmiarem tzw. opakowań bo wtedy w sklepie potrafiono nawet śledzia zawinąć w gazetę, którą potem sprzedało się na makulaturę. Dzisiaj to już śmieć klasyfikujący się do tzw. mieszanych.
theguardian.com/commentisfree/2020/sep/15/most-plastic-will-never-be-recycled-and-the-manufacturers-couldnt-care-less
W praktyce dziś tak. Ale, jeśli odpowiedzialność przerzucisz na producentów, to i tak jej skutki poniosą konsumenci. W postaci wyższych cen i mniejszą wygodą przy zakupach. Zapytaj konsumentów czy są gotowi tak się poświęcić.