Roboty piszące artykuły czy czytelnicy płacący za treści w sieci? Podczas European Start-Up Days w Katowicach przedstawiciele największych grup medialnych w Polsce dyskutowali nad przyszłością mediów w cyfrowej erze.

Nad tym, jak będzie wyglądać świat mediów za rok, dwa czy pięć, na co dzień zastanawiają się ludzie w redakcjach w całej Polsce. Nic dziwnego, że panel dyskusyjny na ten temat zgromadził niemal setkę osób w jednej z sal katowickiego Spodka, gdzie trwają European Start-Up Days - impreza towarzysząca przy Europejskim Kongresie Gospodarczym.

Do rozmowy zostali zaproszeni przedstawiciele największych grup medialnych w naszym kraju. Niemal każda z nich testuje nieco inny model biznesowy.

Tylko czym w ogóle jest transformacja cyfrowa? Przecież każdy tytuł prasowy czy kanał telewizyjny jest obecny w sieci. Dlatego właśnie tak brzmiało pierwsze pytanie, które zadał prowadzący panel Vadim Makarenko, wydawca serwisów poświęconych danym i technologiom w „Gazecie Wyborczej".

Po pierwsze, internet

Maciej Maciejowski, członek zarządu TVN, zauważył, że każda kolejna rewolucja to dla telewizji rywalizacja na zupełnie nowych polach. Przyjął metaforykę sportową: kiedyś na boisku grały tylko stacje telewizyjne, później wszedł internet i boisko się poszerzyło.

- A dziś mamy do czynienia w zasadzie z całą wioską olimpijską. Są gracze tacy jak Netflix czy Amazon, których na tym telewizyjnym boisku kiedyś nie było. Ba, my już nie konkurujemy z Polsatem czy TVP, bo największa konkurencja jest na rynku globalnym. To konkurencja o reklamy z Google'em i Facebookiem - mówił Maciejowski.

Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku grupy Polska Press, która wydaje 20 dzienników regionalnych - m.in. „Głos Wielkopolski", „Echo Dnia", „Dziennik Bałtycki” czy „Kurier Lubelski". Magdalena Chudzikiewicz, członkini zarządu Polski Press odpowiedzialna za lokalne dzienniki, przyznała wprost, że dla tej firmy transformacja cyfrowa była dramatyczną zmianą. Ludzie zaczęli masowo odchodzić od dzienników prasowych, a to właśnie na nich swój biznes opiera Polska Press.

- Głównym założeniem było zatrzymanie czytelników lub przerzucenie ich do internetu. I tu przyznaję, że nie do końca nam się to udało. Ale z dużym sukcesem pozyskujemy nowych czytelników internetowych przez dostarczanie im nowych produktów, które mają mało wspólnego z tradycyjną prasą - mówiła Chudzikiewicz. Przyznała też, że od 2016 r. cała firma kieruje się zasadą „digital first". Dobry materiał już nie czeka wydanie papierowe, lecz od razu pojawia się w sieci.

W związku z tym wielu dziennikarzy musiało nauczyć się obsługi nowych narzędzi, m.in. CMS-a, czyli systemu zarządzania treściami i budowania serwisów internetowych. Autorzy musieli się nauczyć także zasad SEO czy zarządzania mediami społecznościowymi. Teraz są rozliczani z tego, jak się ich materiały „czytają” w sieci.

Danuta Breguła, dyrektorka strategii internetowej i rozwoju biznesowego w „Gazecie Wyboczej”, stwierdziła, że jej redakcja ma jeszcze strategię - „subscriber first". - Nas interesuje nie tylko to, co czytają czytelnicy w ogóle, ale przede wszystkim to, co czytają ci, którzy gotowi są nam płacić za prenumeratę cyfrową. Inwestujemy w długotrwałą relację z czytelnikiem, który staje się naszym klientem i wobec którego mamy konkretne zobowiązania. O takie osoby chcemy i musimy dbać najbardziej - powiedziała.

Dlatego kierownicy zespołów w „Wyborczej” mają wyznaczane cele związane z prenumeratami, a od poszczególnych dziennikarzy wymaga się, by potrafili korzystać z narzędzi analitycznych i takich, które wzbogacają artykuły o interesujące multimedia.

Ta strategia się sprawdza - „Gazeta Wyborcza” ma obecnie 133 tys. subskrybentów, a wzrost zainteresowania widać szczególnie w oddziałach lokalnych. Drugim silnym elementem wzrostów „Wyborczej” jest cykl „Wyborcza Classic", w którym na nowo publikowane są najlepsze artykuły w 29-letniej historii dziennika.

Głową w mur, czyli w Google'a i Facebooka

Breguła wspomniała też o technologiach i tym samym otworzyła nowy kierunek całej dyskusji: – Wydawców bardzo trapi brak na rynku pracy osób o wysokich kompetencjach programistycznych czy projektowych. To dla nich coś nowego, bo muszą konkurować choćby z firmami z innych branż, które są na dużo dalszym etapie cyfryzacji.

Tomasz Jażdżyński, prezes Gremi Media, wydawcy m.in. „Rzeczpospolitej” i „Parkietu”, zwrócił uwagę, że od 20 lat media błędnie podchodziły do rozwoju technologii. Po pierwsze, gdy internet zaczynał się upowszechniać, redakcje uznały, że będą swoje treści publikowały w sieci za darmo. Po drugie, gdy internet stawał się coraz popularniejszy, redakcje zaczęły wyścig na kliki i zasięgi, co skończyło się zderzeniem ze ścianą, czyli Facebookiem i Googlem. - Dziś trwa kolejna rewolucja, czyli odbiór treści za pomocą urządzeń mobilnych. Za rok może być jeszcze kolejna, czyli asystenci głosowi, którzy doprowadzą do tego, że media będą inaczej konsumowane. Każda nowa technologia doprowadza do tego, że media muszą konkurować z jeszcze większą liczbą firm - powiedział szef Gremi Media. Według niego wszyscy powinni iść w stronę modelu subskrypcyjnego. Płacisz - dostajesz wysokiej jakości treści.

Roboty zamiast dziennikarzy

Kij w mrowisko włożył Tomasz Machała, szef pionu informacyjnego w Wirtualnej Polsce. - Myślę, że za pięć lat będziemy sobie mówili: „Kurczę, w 2018 r. powinniśmy byli wydawać nawet pięć razy więcej na technologie, niż wydawaliśmy". Bo to nie tyle dziennikarze, co technologie robią różnicę. Widać to choćby po płacach - owszem, pensje dziennikarzy rosną, ale jeszcze szybciej rosną pensje w branży IT. Myślę, że pisanie artykułów przez roboty będzie się rozwijało – stwierdził.

W WP roboty piszą już niektóre teksty - te o wynikach giełdowych i sportowych, raportach spółek czy o prognozach pogody. Również w Gazeta.pl część tekstów o wynikach trzecioligowych rozgrywek pisana jest przez roboty.

Zdanie o „robo-journalismie” wzburzyło pozostałych prelegentów. Magdalena Chudzikiewicz przyznała, że firma próbowała tworzyć w ten sposób treści w serwisie Nasze Miasto, co by ło błędem. Dziś Polska Press zdecydowała się jeszcze bardziej rozwijać zespoły dziennikarskie.

Joanna Bekker, dyrektor ds. rozwoju biznesu w Polityce Insight, wprost powiedziała, że w jej zespole nigdy nie będzie miejsca dla robotów, które pisałyby artykuły czy analizy polityczno-gospodarcze. - Bazujemy na zespole, nie da się zautomatyzować analizy informacji i wyciągania wniosków. Znamy osobiście większość naszych abonentów, spotykamy się zarówno z nimi, jak i kojarzymy ich ze sobą - dodała.

Zaś Danuta Breguła z „Gazety Wyborczej” przytoczyła liczby: subskrybent „Wyborczej” jest wart 160 razy więcej niż anonimowy użytkownik. Dlatego podstawą są treści wysokiej jakości i najwyższej klasy dziennikarze.

Tomasz Machałą nie miał na myśli powierzenia robotom tak zaawansowanych gatunków, jak analizy gospodarcze czy polityczne.

Dyskusję na ten temat spuentował Tomasz Jażdżyński z Gremi Media: - Gdy słyszę o „robo-journalism", to zapewniam, że jeśli coś takiego będzie możliwe, to Facebook i Google zrobią to same, zrobią to lepiej i zrobią to po polsku. I polskie wydawnictwa nie będą się liczyć. Apeluję: nie próbujmy opierać przewagi konkurencyjnej na technologii, bo czasy, gdy polskie portale robiły technologicznie to samo co amerykańskie, skończyły się ok. 2006 r. Dziś nad przeciętnym projektem technologicznym, nad którym w Polsce pracuje 50 informatyków, w Stanach pracuje 100 doktorów po MIT.

Dyskusja odbyła się w trakcie trzeciej edycji European Start-Up Days w Spodku, która właśnie się zakończyła. Kolejna – w maju przyszłego roku.

Więcej
    Komentarze
    Czy robot zastąpi dziennikarza? Tych z TVP na pewno.
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    Co do GW, to coraz tu mniej dobrego dziennikarstwa, a do tego oprawa informatyczna tego wszystkiego jest żałosna. Dbanie o prenumatora "po taniości" musi skończyć się źle. Jeżeli na stronie GW przez prawie 2 tygodnie wśród najważniejszych wiadomości gospodarczych wisi artykulik o kłopotach z zakupem kabla antenowego w Lubelskim markecie elektronicznym, za to brak choćby notki o naprawdę ważnych ruchach wielkich firm, jak choćby rezygnacja Forda ze sprzedaży samochodów osobowych w USA, to taki serwis informacyjny splunięcia nie jest wart, o prenumeracie nie mówiąc. Z kolei na darmowej stronce gazeta.pl króluje tak żenująca amatorszczyzna, że mimo większej obfitości treści nie ma sensu ich zgłębiać. Za dużo błędów, o pogłębionych analizach opisywanych zjawisk nie wspominając.

    Zagrożeniem dla GW jest brak treści. Dla gazeta.pl zagrożeniem jest zalew bełkotu na poziomie gazetki szkolnej i nieprzyzwoita upierdliwość reklam, na czele z automatycznie otwierającymi się filmikami. Prestiżu portalu nie podnosi też nachalna kryptoreklama. Dziennikarzy Agory nie zastąpią roboty, zastąpią ich prawdziwi dziennikarze innych mediów.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Patrząc na poziom dzisiejszego dziennikarstwa, to w przypadku niektórych dziennikarz, zastąpienie ich robotami pozostałoby niezauważone - lub odebrane jako pozytywna zmiana...
    Szkoda, że czasy kiedy dziennikarz oprócz umiejętności pisania znał się jeszcze na czymś innym minęły. Mamy dzisiaj wielu piszących, którzy ewidentnie nie mają pojęcia o tematyce w której się wypowiadają...
    już oceniałe(a)ś
    4
    0