To, o czym od dawna wiedziano, choć było skrywane, wylało się w mediach. Wojtyła tolerował pedofilskie zachowania kleru, a co gorsza, uprawiał proceder przenoszenia na kolejne parafie, gdzie oczywiście dochodziło do recydywy. Co by obrońcy świętości powiedzieli na to, gdyby w ramach kary złodziei przenosić do innego powiatu?
Prawica natychmiast przystąpiła do obrony świętości, pospiesznie wyświęconej, która się u nas rozniosła w monstrualny kult powszechny, wyrażany wysypem pomników w każdej niemal miejscowości. Pośpiech prawdzie nie służy. Czy prawda jest jakąś wartością dla bezbrzeżnej wiary? Prawdopodobnie niewielką. Świadomość, że obrona Kościoła była systemowa, a jej częścią była też ochrona kościelnych grzeszników przed służbami Peerelu, też docierała z oporami. W kraju rządzonym kłamstwem i prowokacjami istniało dla niej częściowe usprawiedliwienie, które jednak nie usprawiedliwia krzywdy ofiar. Tymczasem system się zmienił kilkadziesiąt lat temu, a modus operandi katolicyzmu przetrwał nienaruszony, choć w większości katolickich krajów doszło do dotkliwych rozliczeń. Złudne jest przekonanie, że ta fala nie naruszy zaufania do instytucji Kościoła. Zmiany, i to gwałtowne, już się dokonują. Opór, wypieranie prawdy już się na nic nie zdadzą. Wprawdzie nikt jeszcze otwarcie nie powiedział, że bardzo bliskie kontakty Wojtyły ze znanym z pedofilskich skłonności kardynałem, wspólne zagraniczne wojaże po Europie w ciemnych latach czterdziestych, są okolicznością obciążającą w świetle tego, że sam Wojtyła chronił seksualnych drapieżców swoimi decyzjami, bo działania, które podejmował, trudno nazwać nawet zaniechaniami.
Trzeba sobie powiedzieć jasno: Watykan w wielu krajach systemowo nie chciał rozwiązać problemu pedofilii, kary były łagodniejsze niż za drobne przestępstwa pospolite, a ofiary nie doczekały się ani potępienia sprawców, ani zadośćuczynienia. Odpowiedzią była i jest jeszcze zmowa milczenia. Są sprawy, które wołają o pomstę do nieba z pominięciem Kościoła. Można wysnuć uprawniony wniosek, że w tym stanie rzeczy szeregi Kościoła dawały bezpieczne schronienie pedofilskim drapieżcom.
Badanie prawdy przez dziennikarzy i historyków trudno uznać za atak na katolicyzm. Chyba że sam Kościół uzna się za organizację mafijną, działającą poza prawem i wyznającą zasadę omerty. Czym nazwać jednak państwo, które przystępuje do systemowej obrony skażonego Kościoła? Obronę świętości postulują ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno żądali ekstradycji Polańskiego, na którym od ponad pół wieku ciąży surowy wyrok amerykańskiego sądu, choć ten sporą część odsiedział, a jego ofiara wybaczyła mu po latach.
Świętości papieża nikt nie ma zamiaru atakować, bo przecież nikt nie ośmieli się nazwać świętością pomagania pedofilom. Nawet życie uświęconego ma swój wymiar świecki, który podlega historycznej ocenie. Nie jest usprawiedliwieniem, że postępowanie to było rutyną zalecaną przez Watykan. Wykonywanie rozkazów i zaleceń przełożonych nie zwalnia od indywidualnej odpowiedzialności.
Nie jestem członkiem tej wspólnoty. Dla mnie Polański jest wspaniałym reżyserem, ale świętym nie jest, jego życie ma ciemną, obciążającą kartę. Karol Wojtyła wielce się zasłużył demokracji i był akuszerem wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, ale w jego życiu są też fakty, które powinny ujrzeć światło i podlegać rzetelnej ocenie. Nobles oblige. Świętość też obliguje do nieskazitelności.
Jerzy Niemczuk, pisarz, scenarzysta
,
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
"czym jest nasze państwo dla kościoła"
Żywicielem pasożyta. Jak każde.
chodzi o kościół skażony, czy może ,,zarażony"
No chyba nie każde żywi.
Nie jest biskupem ani nawet księdzem.
Dziwne, że w jego przypadku nie dyskredytują ofiary za "nieuporządkowane życie", jak to mówił pewien klecha, podważając świadectwo ofiar.
ale smród chyba pozostał.
wyznanie ? Szatan, Belzebub
I pomyśleć, ze są takie matoły, które głoszą wszem i wobec, jak to się Polska laicyzuje!
Każdy nieswój jest wrogiem, gdy zabraknie jednych - znajdą drugich.
Nie ma mowy o fair play, tu się nie bierze jeńców.
nie zapominajmy że to społeczeństwo oddało w ich ,,lepkie" ręce władzę.
Takie same ręce ma i nasz kościół, zanurzone w ,,lepkiej" smole.
Obu rzeczy nie można traktować racjonalnie, chyba że to my jesteśmy
tym absurdem.
Marie von Ebner-Eschenbach.
Moral idealny - brawo!