Krytycznie oceniamy propozycje programowe największych partii parlamentarnych. Zdecydowana większość promowanych rozwiązań to nieprzygotowane buble prawne, których wdrożenie nie rozwiązałoby żadnego ważnego problemu społecznego, a zaszkodziłoby finansom publicznym. Niestety w ten populistyczny nurt wpisują się zarówno działania rządu, jak i parlamentarnej opozycji.
Szczegółowo jałowo brzmią propozycje dotyczące rynku mieszkaniowego. Licytacja PiS z PO na to, kto bardziej obniży raty kredytów, to drogie i mało skuteczne pomysły, których wdrożenie byłoby znacznym wsparciem dla banków i deweloperów, a naraziłoby finanse polityczne na olbrzymie koszty. Rząd przyzwyczaił nas do nieodpowiedzialnych i nieprzeliczonych propozycji, dlatego w tym kontekście zdumiewa propozycja Donalda Tuska, by wprowadzić kredyty mieszkaniowe 0 proc. i obciążyć finanse publiczne, czyli obywateli, spłatą dużej części rat kredytu dla osób do 45 lat, które zechcą kupić sobie mieszkanie.
Równie nieodpowiedzialny jest pomysł Polskiego Stronnictwa Ludowego, by wprowadzić dobrowolność składek emerytalno-rentowych dla przedsiębiorców. To niszczenie systemu emerytalnego, a za powstałą w ten sposób lukę w funduszu ubezpieczeń społecznych musieliby zapłacić pracownicy płacący składki. Jeszcze mniej rozsądne, a wręcz okrutne pomysły przedstawia Konfederacja, która mówi o likwidacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i publicznej ochrony zdrowia. To rozwiązania nie tylko niemądre, ale też niekonstytucyjne i bardzo szkodliwe, ponieważ odejście od państwowego systemu świadczeń emerytalnych i publicznej ochrony zdrowia doprowadziłoby do radykalnego ograniczenia dostępu do świadczeń medycznych, a zarazem skokowo zwiększyłoby ubóstwo wśród seniorów. W tym kontekście najtańsza, choć również nierozsądna, jest inicjatywa ustawodawcza Lewicy, która chce wprowadzenia renty wdowiej. To rozwiązanie faworyzuje osoby żyjące w małżeństwach, dyskryminuje ludzi samotnych i żyjących w związkach niesformalizowanych, a z małżeństwa czyni opłacalny biznes, którego nie należy zrywać. Lewica chce też budować setki tysięcy mieszkań socjalnych i komunalnych, nie wskazując żadnych źródeł finansowania tego rozwiązania. Ten problem dotyczy zresztą wszystkich dużych partii. Przedstawiają bardzo kosztowne, niedopracowane pomysły, na dodatek nie wskazując źródła ich finansowania.
Największym brakiem propozycji programowych przedstawianych przez partie parlamentarne jest jednak brak jakiegokolwiek zainteresowania rynkiem pracy. Ani władza, ani opozycja nie mają żadnych rozwiązań dotyczących pracowników, choć to właśnie szybki wzrost płac i aktywności zawodowej pozwoliłby na większą dostępność mieszkań i wyższe świadczenia emerytalne.
Dlatego naszym zdaniem priorytetem państwa powinno być stymulowanie wzrostu płac, w tym podniesienie wynagrodzeń w sferze budżetowej o co najmniej 30 proc. Inny nasz postulat to wprowadzenie 2,5 razy wyższych wynagrodzeń za każdą pracę w niedzielę, co byłoby godną rekompensatą za utratę przez pracownika dnia ustawowego wolnego od pracy. Postulujemy również wprowadzenie prawa pracownika do bycia offline, czyli odłączenia się od służbowej komórki i maila po zakończeniu godzin pracy. Domagamy się też wprowadzenia wysokich odsetek (0,5 proc. zaległej kwoty dziennie) za niepłacenie wynagrodzeń na czas. Wydaje się to oczywiste, biorąc pod uwagę fakt, że wypłata wynagrodzenia jest podstawowym obowiązkiem pracodawcy.
Istotne w tym kontekście jest też zwiększenie stabilności zatrudnienia poprzez konsekwentne przestrzeganie art. 22 kodeksu pracy, zgodnie z którym gdy jest określone miejsce pracy, czas pracy i podległość służbowa, to musi być zawarta umowa na etat. Niestety obecnie wielu pracodawców, w tym prezesów spółek skarbu państwa, łamie prawo na tym obszarze.
Innym ważnym kierunkiem zmian powinno być umocnienie związków zawodowych, w tym konsekwentne przestrzeganie art. 1 ustawy o związkach zawodowych, zgodnie z którym związki zawodowe są niezależne w swojej działalności od pracodawców i państwa. Niestety również tutaj państwo daje zły przykład, bo między innymi prezes ZUS brutalnie ingeruje w funkcjonowanie zakładowych związków zawodowych. Co gorsza, ostatnie pomysły rządu dotyczące zmian w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych idą w kierunku radykalnego ograniczenia prawa do strajku i zastraszenia niezależnych związków zawodowych.
Wreszcie apelujemy do władz i opozycji, by rozpocząć pracę nad upowszechnieniem w Polsce branżowych układów zbiorowych. Układy zbiorowe w większości krajów Unii Europejskiej stanowią podstawę funkcjonowania rynku pracy i szczegółowo regulują kwestie związane z wysokością płac, nadgodzin, awansów czy czasu pracy. W Polsce układy zbiorowe praktycznie nie istnieją, co sprawia, że pracownicy negocjują warunki pracy na poziomie zakładów pracy, gdzie są stroną zdecydowanie słabszą.
Konkludując, apelujemy do wszystkich partii parlamentarnych, by odeszły od populistycznej licytacji na rozdawanie pieniędzy ze środków publicznych i podjęły działania na rzecz poprawy warunków pracy, która stanowi główne źródło wartości i podstawę rozwoju społeczeństwa.
Piotr Szumlewicz, przewodniczący związku zawodowego Związkowa Alternatywa
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ciekawy materiał, ale dla mnie jest coś dziwnego wpowszechnym używaniu terminu "rynek pracy" ludzie to przecież nie "widget'y" i nie produkuje się ich więcej gdy jest popyt.