Do Szymona Hołowni
LIST OTWARTY
Szanowny Panie Szymonie,
dość pozorów. Pora na prawdę. Panu deklarującemu się jako chrześcijanin winny być bliskie, ba, kategorycznie obowiązujące słowa Mistrza: „Niech mowa wasza będzie: tak, tak; nie, nie".
Korespondowaliśmy publicznie, nie tak znowu dawno, zatem nie może Pan o tym nie pamiętać. Świadkami i – za sprawą komentarzy – także uczestnikami tej naszej dyskusji była rzesza ludzi. Nie może Pan nie znać opinii tych ludzi. Opinii większości i narodu. Tej większości niezainfekowanej złowrogą, unurzaną w permanentnym kłamstwie ideologią PIS-u. Nie może Pan nie pamiętać komentarzy – a więc głosów ludzi żywo uczestniczących w tej dyskusji. Pan wówczas tłumaczył, daruje Pan, zupełnie nieprzekonująco, wyższość jakoby kilku list wyborczych opozycji nad jedną. Cóż, przecież, na miły Bóg, Pan doskonale wie, że nie ma Pan racji.
List Stanisława Brejdyganta do Szymona Hołowni z ubiegłego roku i odpowiedź polityka
Największy mąż stanu mego życia – powtarzam tę opinię po raz któryś i nic nie wskazuje, bym miał ją zmienić – Winston Churchill, powiedział o nas, Polakach, jakoś tak: „Wspaniali w potrzebie [w zagrożeniu, w sytuacji bliskiego niebezpieczeństwa, na wojnie] i nikczemni w pokoju [czyli normalnym życiu]". Czyż tak nie jest?
Na pewno Pan się zgodzi, że najczęstsze pytanie rodaka to :"Dlaczego to on, a nie ja". I z tym, że większość Polaków łatwiej zniesie własną porażkę niż sukces sąsiada, też Pan się, jak sądzę, zgodzi. Otóż rzecz w tym, aby cechy te nie tyczyły się przywódców naszej, dziś, opozycji oddanej sprawie ratowania ojczyzny.
Cóż, skoro Pan jest, chcę wierzyć, nie tylko deklaratywnie głęboko przeżywającym swą wiarę chrześcijaninem, to apeluję do Pana, bo do Pana piszę, ale mój apel dotyczy wszystkich przywódców opozycji: trochę pokory!... Zachowajcie siły do gorących dyskusji, sporów, co tam, walk polemicznych, w przyszłym, oby demokratycznym (już dawno u nas jako takim nieistniejącym) parlamencie. Bowiem dziś jest JEDNO WIELKIE WSPÓLNE ZADANIE: odtruć kraj. Bo ojczyzna umrze. Znajduje się ona w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
A zatem najbardziej oczekiwaną cechą u przywódców dzisiejszych partii opozycyjnych – czyli tych, którzy chcą, co tam, mają obowiązek, by ją ratować – powinna być wielkoduszność.
O poczuciu odpowiedzialności już nie mówię, to oczywiste. Powtórzę zatem: piękna cecha świadcząca o prawdziwym człowieczeństwie: wielkoduszność. Zdolność poskromienia własnych, zrozumiałych zresztą, ale mogących być przyczyną tragicznej w skutkach klęski wyborczej, ambicji. Ewentualnie mizernej wygranej, która będzie w gruncie rzeczy znaczyła klęskę. Bowiem tylko wielka wygrana, umożliwiająca ubezwłasnowolnienie prezydenta – sługi swej partii – pozwoli na rozpoczęcie mozolnego, nieprawdopodobnie trudnego procesu najpierw ratowania z upadku, a potem podnoszenia z ruiny kraju, który ostatnio stał się – wzorem republik bananowych – polem niepohamowanych igrzysk korupcyjnych.
Przecież na rządzenie po ewentualnym zwycięstwie wyborczym nad PIS-em potrzeba będzie niebywałej siły i jedności (oczywiście w wielości), no i – znów – wielkoduszności. Bo jeśli nie będziecie absolutnie doskonali w swej robocie, to „oni" po czterech latach wrócą. I to będzie już, dosłownie, pogrzeb.
Proszę pamiętać: przez ponad sto trzydzieści lat nie było Polski na mapie. Dziś jest. Istnieje. I jeśli PIS będzie rządził lub jeśli w przyszłości, nie daj Boże, „coś" podobnego obejmie rządy, kraj nasz z nazwy nie przestanie istnieć. Niestety, wtedy jedynie z nazwy. Radzę pamiętać o opinii Churchilla i potraktować stan obecny jako „kraj w potrzebie" będący w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Chodzi o dalsze istnienie Polski. Nie tylko na mapie. Nie tylko w sercach i umysłach. Ale w rzeczywistości. Chodzi o istnienie w wolności, pośród innych wolnych narodów. W godnie współżyjącej rodzinie. W Europie zrzeszonej w Unii.
Stanisław Brejdygant
Ur. w 1936 r., aktor, reżyser, scenarzysta, pisarz i dramaturg
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Jeśli młody człowiek ryzykuje iż do końca życia będzie uosobieniem hańby i głupoty to proszę bardzo.
Obawiam się, Panie Stanisławie, że to rzucanie strączkowymi o powierzchnię pionową.
Donald Tusk już machnął ręką. Ile można?
Mnie Sz.H. w niczym nie przekonuje mimo wielkich zdolności oratorskich, ale i Castro je miał, gadał czasem do ludu i 8 godzin zachłystując się własnymi słowami.
I przyznam się też, że i PO nie jest "moją" partią, ale rozumiem, że nie mogę oczekiwać czegoś, co będzie mi pasowało w 100%, bo tego nie ma. Taka partia nie powstała.
Co innego spędza mi sen z powiek - lenistwo tych, którzy nie chodzą na wybory. "Mnie polityka nie interesuje" - ględzą, ale jakby nie rozumieją że polityka interesuje się nimi - ich pieniędzmi, ich własnością itd.
Smuci, a właściwie już wkurza ten nonszalancki rozkwit ciemnogrodu namaszczonego przez naczelnika. Czy Pan wie, że wyznawcy pis nadal mówią "PiS DAJE"?!
Siedzimy w tej Czarnej, Kisielewskiej doopie, z coraz mniejszą wiarą w lepsze jutro. Wielu już nawet kupiło paprotkę i telewizor.
Wybory będą sfałszowane, Hołownia już się przytula z Kamyszem marząc o nadal katolickiej Polsce, lekceważąc D'Hondta.
Źle to widzę...
Serdecznie. M.
I nie chce tego zrozumieć Hołownia bredząc o tych co to nie pójdą na wybory na jedną listę. A co z tymi którzy w końcu pójdą głosować tylko dlatego że będą widzieć sens uczestnictwa gdy wielka koalicja idzie razem.
To jest do zagospodarowania dziesiątki procent wyborców jeśli da się im nadzieję na zmiany poprzez wystawienie wspólnego bloku.
Myślę że teraz odgrywa się ten spektakl czy Kamysz wraz z Hołownią zachowają przyzwoitość , czy też odejdą z odium hańby.
Kamysz i Hołownia chcą tylko stołków i posadek, dobro kraju im zwisa.
Czy moglabyś przestać podpisywać się jako ?żona willego?? Zupełnie nieistotne jest kto pisze komentarz, bo nie osoba a jedynie treść ma znaczenie i wydźwięk.
Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że na czele naszego kraju mógłby stać człowiek, lekarz, który wprost deklaruje, że nie pomógłby niepełnosprawnej umysłowo, zgwałconej kobiecie, bo ma sumienie. Katolickie sumienie. To nie to samo, co sumienie po prostu przyzwoitego człowieka.
Ciągle epatują programami, a rozmowy o nich bez pewności pokonania pisowców sensu nie mają. Nawet po zwycięstwie ( słabym) Duda im te programy zastopuje.
Pięknie może być...