O planach rozbiórki pomnika autorstwa Dunikowskiego w Olsztynie
Już trzy publikacje w "GW" (Profesor uczy prezesa IPN historii, 24.10.2022; Władze Olsztyna chcą, żeby prezes się douczył, 29.11.2022; Olsztyn. Wojewoda nakazuje rozbiórkę pomnika autorstwa Dunikowskiego, 26.01.2023) poświęcone zostały bezmyślnej i przeprowadzonej ze skandaliczną dezynwolturą administracyjnej decyzji PIS-u w sprawie rozbiórki pomnika autorstwa Dunikowskiego w Olsztynie. Zwalnia mnie to z relacjonowania raz jeszcze powszechnie znanych faktów. Ponieważ jako historyk sztuki opublikowałem onegdaj pierwszy w ogóle przegląd analityczny pomników o charakterze politycznym (Public Monuments, Londyn–Chicago 1997), to jest książkę, która uchodzi do tej pory – przepraszam za ten ewidentny brak skromności – za opracowanie klasyczne, pozwalam sobie na kategoryczne stwierdzenie: rozbiórka pomnika Dunikowskiego byłaby czynem barbarzyńskim. Jako obywatel zgadzam się wprawdzie w pełni z odrzuceniem całej kategorii pomników „wdzięczności Armii Radzieckiej", lecz dyrektywa ta nie może być realizowana w sposób mechaniczny. Zwłaszcza gdy głównym ekspertem i na poły decydentem w tej sprawie ma być osławiony historyk dr Karol Nawrocki, prezes IPN-u.
Polska nie jest niestety krajem słynącym ze szczególnego poziomu artystycznego swoich pomników. Dwa najlepsze pod względem artystycznym dzieła XX wieku, "Mickiewicz" Zbigniewa Pronaszki (1923) i "Droga" Oskara Hansena (1958) pozostały albo na etapie makiety (Pronaszko) albo też w ogóle (Hansen) nie zostały wykonane.
O poziomie artystycznym rozlicznych pomników Jana Pawła II czy Lecha Kaczyńskiego najlepiej zamilczeć. Na tym tle pomniki Dunikowskiego są dziełami wybitnymi i stwierdzenie to odnosi się też do dzieł powstałych w okresie socrealistycznym.
Stylistyka socrealizmu zresztą tylko w niewielkim stopniu odcisnęła się na wielkim artyście i dotyczy to również powstałego w latach 1950-1954 pomnika olsztyńskiego, w którego reliefach wyraźne są echa zachodnioeuropejskich pomników wojennych lat 1918-1939. Zaś jeżeli chodzi o figurę, to stojący żołnierz radziecki nie ma broni i, co ważniejsze, nie ma wokół siebie przestrzeni triumfalnej cechującej typowe pomniki radzieckie tego czasu. Zaś gest wzniesionej ręki, a zwłaszcza charakterystyczny słabo ociosany klin kamienny, który musi on podpierać głową, stanowią wyraźne echa "Jeńców" Michała Anioła, znanych oczywiście doskonale Dunikowskiemu. Figura odwołuje się tym samym do funkcji wspierania właściwej atlasom czy też tzw. telamonom (z tymi ostatnimi łączy je streficzny układ kamiennych ciosów figury), narzucając podskórne asocjacje w rodzaju służebności czy zniewolenia wobec systemu.
Wymowa treściowa pomnika olsztyńskiego jest zatem cokolwiek ambiwalentna, co dostrzegają też co inteligentniejsi komentatorzy prawicy ("Pomnik wdzięczności Armii Czerwonej to kod ośmieszający sowieckich żołnierzy", wPolityce.pl, 14.10.2014). A tam gdzie Dunikowski naprawdę podjął idiom socrealistyczny, czyli w legendarnym projekcie pomnika Józefa Stalina (1953/1954), to zrobił to w sposób tak genialnie przewrotny, iż wywołał panikę wśród towarzyszy rządzących krajem. Makietę gipsową „Stalina jako azjatyckiego stupajki" utajniono i upchnięto w magazynie.
Pomnik olsztyński, który utracił już dzięki upływowi historii i zmianom kontekstu znamiona „pomnika wdzięczności", jest akceptowany przez społeczność lokalną, co jest bardzo ważnym argumentem. Jest on też po prostu wybitnym artystycznie świadkiem swojego czasu i zasługuje bezwzględnie na ochronę konserwatorską. Najlepszym wyjściem byłoby sugerowane przez wybitnego historyka, prof. Roberta Trabę, rozwiązanie „południowotyrolskie" zastosowane w Bolzano, czyli opatrzenie kontrowersyjnego dzieła czymś w rodzaju dydaktycznej izby pamięci, która ukazałaby historię jego powstania i fascynujące meandry jego recepcji.
Prof. dr hab. Sergiusz Michalski
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
w punkt
Wojny z pomnikami ciąg dalszy .
Ci "walczący " ze wszystkim co po PRL niech nie zapominają, że ich pomnikowe dzieła piskultury może spotkać to samo?
Również w Wiedniu, niedaleko Belwederu.
Przed Talibami i różnymi ortodoksami pozostałości po poprzednikach niszczyli już starożytni/Egipt/ a chwilę później po niszczycielach komuchy wszelkiej maści i koloru. Niszczyli bo nie styl komuszy, bo nie oni stworzyli . Obecna władza tylko powiela te haniebne zwyczaje.
chyba tak.....
zgazdzam sie generalnie co do agresji miernot w rodzaju Nawrockiego,
mialbym jednak opory przed zaliczeniem do tej grupy pomnika rzeszowskiego,
gigantomanskiego i bardzo sredniego artystycznie, który nieslychanie
duzo kosztowal i nigdy nie mial szerszej spolecznej akceptacji....
Po latach pomnik został zaakceptowany; broni się, zwłaszcza na tle tego co stawia się wszędzie.. Niewielu pamięta ile kosztował, a obecnie stanowi emblemat Rzeszowa. Młode pokolenie widzi go jeszcze po swojemu. Jest OK.
porównac wielkiego Mirka Chojeckiego z tym malutkim wojewoda
olsztynskim Chojeckim - to miara upadku kraju