Rankiem 7 grudnia tego roku uniemożliwiono w Niemczech planowany prawicowy zamach stanu. Przeprowadzone z dużym rozmachem policyjne rewizje i aresztowania objęły przywódców spisku wywodzącego się z nurtu Reichsbürgerbewegung, to jest zwolenników ideologii odtworzenia części struktur politycznych i społecznych Rzeszy wilhelmińskiej, ale za to z dużą domieszką „nowoczesnej" ideologii prawicowo-populistycznej. Na czele ruchu stał 71-letni książę Henryk XIII Reuss i usunięty z armii pułkownik jednostek specjalnych Rüdiger von P. Nie miałoby sensu relacjonowanie toczącego się śledztwa, które niewątpliwie odsłoni wiele tajemnic ruchu Reichsbürgerów.
Tak się składa – czego prasa światowa nie zauważyła – iż dokładnie 52 lata temu, bo w nocy z 7 na 8 grudnia 1970 roku, doszło we Włoszech do próby zamachu stanu, której przewodził również arystokrata, osławiony zabijaka faszystowski, książę Valerio Junio Borghese i któremu pomagał również pułkownik wojsk specjalnych, niejaki Saccucci. Ten tzw. golpe Borghese został przerwany – choć zamachowcy opanowali już zbrojownie ministerstwa spraw wewnętrznych – tajemniczym telefonem o 1.49 w nocy, po którym książę Borghese nakazał swoim zwolennikom natychmiastowe opuszczenie centrum Rzymu i rozproszenie się, sam zaś następnym rankiem uciekł samolotem do jeszcze frankistowskiej Hiszpanii. Do dzisiaj nie wiadomo, kto był owym tajemniczym interlokutorem prawicowego księcia. Najbardziej do przekonania trafia hipoteza, iż był to zaalarmowany wydarzeniami ambasador amerykański. Jak widać, nie tylko w PiS-owskiej Polsce Amerykanie odgrywali czy też odgrywają niekiedy rolę moderującą w stosunku do skrajnej prawicy.
Ważne jest co innego: we Włoszech ścisły krąg wokół Borghesego składał się z będących na służbie wojskowych – w tym kilku generałów - i pracowników wywiadu wojskowego i policyjnego, agencje bezpieczeństwa wewnętrznego broniące państwa były w dużej mierze spenetrowane przez skrajną prawicę. W obecnych Niemczech czołówka spisku, w tym trzech wojskowych i jeden komisarz policji, była już usunięta ze służby państwowej i dobrze znana agencjom bezpieczeństwa państwa.
Warto o tej lekcji pamiętać i w Polsce, gdzie konstytucyjny, demokratyczny i politycznie neutralny charakter służb wywiadowczych i policyjnych uległ pod rządami PiS niebezpiecznemu osłabieniu. Obyśmy kiedyś po rodzimym "golpe" nie obudzili się z ręką w nocniku. Nie zawsze bowiem można liczyć na przytomność umysłu ambasadora USA.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
... do czasu, aż będą starali się uniemożliwić nam odzyskanie kraju po sfałszowanych bądź nieuznanych wyborach.
w punkt