Czasy nie są normalne. Wspólna lista KO, PL2050, Lewicy, PSL i obywatelskich organizacji prodemokratycznych to jedyna szansa na zdobycie przez dzisiejszą opozycję demokratyczną konstytucyjnej większości 307 mandatów, czyli możliwość uporania się z problemem Trybunału Przyłębskiej - uzyskania realnych instrumentów rządzenia i naprawy państwa
Czytaj również: Będzie nas dziesięć milionów. Apel o wspólną listę wyborczą. Ty też możesz się podpisać, wejdź na wspolnalista.online.
- Wspólna lista wyborcza KO, PL2050, Lewicy i PSL nie jest wartością samą w sobie. W normalnych czasach – a za takie można uznać ćwierćwiecze od wyborów prezydenckich w 1990 r. do wyborów parlamentarnych w 2015 r. – wspólną listę łączącą partie różniące się w wymiarze progresywizmu vs konserwatyzmu światopoglądowego czy w wymiarze liberalizmu vs etatyzmu społeczno-gospodarczego można by uznać wręcz za „anty-wartość".
- Ale czasy nie są normalne. Dokonana przez PiS dewastacja państwa i jego instytucji, praktyka sprawowania władzy przez PiS wbrew porządkowi konstytucyjnemu, wywołany przez PiS konflikt z Unią Europejską i związana z tym marginalizacja naszej pozycji w strukturach europejskich sprawiają, że za podstawowy cel, jaki powinien przyświecać całej dzisiejszej opozycji demokratycznej, należy uznać odsunięcie PiS od władzy i uzyskanie skutecznych instrumentów do przeprowadzenia w możliwie krótkim czasie procesu naprawy państwa, jego instytucji i polityki.
- Ten proces naprawy to między innymi zgodny z Konstytucją kształt KRS, uniezależnienie prokuratury od władzy wykonawczej, niezależność sądów i niezawisłość sędziów, całkowicie wolny od wpływów rządowych czy partyjnych Trybunał Konstytucyjny, reforma mediów publicznych, wzmocnienie samorządów i pozycji organizacji pozarządowych, zielone światło dla zielonej energii, jednoznacznie prozachodnia orientacja polityki zagranicznej oraz odbudowa silnej i partnerskiej pozycji Polski w UE.
- Śledząc składane publicznie deklaracje, można przyjąć, że tak sformułowany cel podzielają zarówno partie polityczne: Koalicja Obywatelska, Polska 2050, Lewica czy PSL, jak i powstałe w reakcji na antydemokratyczne rządy PiS organizacje obywatelskie: Komitet Obrony Demokracji, Obywatele RP czy Akcja Demokracja.
- Chodzi nam wszystkim o wyborcze zwycięstwo – ale nie pozorne, lecz rzeczywiste, dające realne instrumenty rządzenia. Każdy krok w procesie naprawczym, jaki zainicjuje dzisiejsza opozycja, gdy powoła rząd, będzie wymagał przyjęcia właściwej ustawy, a każdą taką ustawę będzie mógł zawetować prezydent Duda. Ale nawet gdyby dzisiejsza opozycja zdobyła łącznie 3/5 mandatów (276) i mogła weto prezydenta odrzucić, to PiS dysponuje jeszcze silniejszym narzędziem obrony swoich interesów – Trybunałem Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej. Stąd tak ważne, by dzisiejszej opozycji udało się odnieść rzeczywiste zwycięstwo, a to oznacza zdobycie przynajmniej 307 mandatów – a tym samym uzyskanie możliwości, by w drodze nowelizacji Konstytucji zbudować Trybunał Konstytucyjny na nowo.
- Obecne sondaże wskazują, iż stosunek łącznego poparcia dla KO, PL2050, Lewicy i PSL do łącznego poparcia dla PiS i Konfederacji to mniej więcej 59 proc. do 41 proc. Przy takim poparciu opozycja demokratyczna, startując w wyborach na czterech listach, może liczyć łącznie na 262 mandaty. Gdyby opozycji udało się do wyborczego października 2023 r. zwiększyć poparcie u wyborców do 63 proc. (przy 37 proc. łącznego poparcia dla PiS i Konfederacji) – a trend, jaki obserwujemy od jesieni ubiegłego roku, wskazuje, że jest to realne – to start na czterech listach dałby jej 286 mandatów. To przygniatająca przewaga, ale wciąż za mało, by uporać się z problemem TK Julii Przyłębskiej. Gdyby jednak przy takim 63-procentowym poparciu (w stosunku do poparcia dla PiS i Konfederacji) opozycja stworzyła wspólną listę, to zdobyłaby aż 308 mandatów.
- Przeciwnicy wspólnej listy argumentują, że odrębne poparcia dla KO, PL2050, Lewicy i PSL nie sumują się w poparcie dla ich wspólnej listy. To prawda, że kilka procent wyborców partyjnych odmawia głosowania na wspólną listę. Ale tę stratę równoważą dwa inne czynniki: po pierwsze, jest to bonus w postaci dodatkowych popierających wspólną listę wyborców niepartyjnych, a po drugie, jest to ujawniona w czerwcowym badaniu Kantara dla „Wyborczej" kilkuprocentowa demobilizacja wyborców prawicy w sytuacji, gdy opozycja demokratyczna decyduje się na wspólny start.
- Powtórzmy – wspólna lista nie stanowi samoistnej wartości. To jedynie (i aż) najskuteczniejsze na dzisiejsze czasy przedsięwzięcie o charakterze taktyczno-organizacyjnym. Wspólna lista KO, PL2050, Lewicy, PSL i obywatelskich organizacji prodemokratycznych jest bowiem jedynym rozwiązaniem dającym szansę na zdobycie przez dzisiejszą opozycję demokratyczną konstytucyjnej większości 307 mandatów, a tym samym – poprzez możliwość uporania się z problemem TK Julii Przyłębskiej – uzyskania realnych instrumentów rządzenia i naprawy państwa.
---
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Wszystkie komentarze
politycy jak zwykle myślą tylko o sobie i własnych interesach ...
dobro kraju to dla nich sprawa drugo jesli nie trzecioplanowa
Uważam że podwazanie slusznosci jednej listy to dzialanie agenturalne podchodzace pod zdrade stanu.
Powiem bez kozery, zbrodnia przeciwko ludzkości! Kto da więcej?
Sprowadzenie do absurdu nic wam nie da. Przytomni rozumieją w czym rzecz.
Politykom, którzy nie chcą wspólnej listy na pohybel.
Natomiast znaczna ich większość (również i w obecnej opozycji) to tylko męty,
które myślą tylko o prywacie i zawładnięciu majątkiem państwowym dla siebie.
Tak jak i przed wojna , tak i dzisiaj mamy wyjatkowy smietnik pchający się do władzy.
Plankton opozycyjny jest zdeterminowany iść osobno bo w ten sposób więcej mogą "ugrać". Jak nie uda się potem stworzyć demokratycznego rządu - "no to trudno". Paradoksalnie to jest dla nich jeszcze bardziej intratna sytuacja. Jest szansa, że populiści też będą się między sobą kłócić - a co za tym idzie będą "łowić" wśród posłów demokratycznych.
Włączając teorie spiskowe, możliwe że obecnie rządzący też już jakieś "pakiety wsparcia" planktonowi zaoferowały, żeby tylko na siłę znajdowali jakieś bzdurne wymówki przeciwko jednej liście. Przecież oni doskonale wiedzą, że 1 lista demokratów vs 2 listy populistów oznacza ich "pozamiatanie".
Apel o zjednoczenie jest słuszny, ale myślę że należy też zacząć nawoływać do głosowania na najsilniejszego przedstawiciela demokratów i modlić się o cud.
plankton więcej ugra?? Albo w ogóle nie dostaną się do sejmu albo ugrają kilka mandatów. Z drugiej strony jeśli to istotnie plankton to jaki jest sens ubiegania się o ich poparcie dla idei koalicji wyborczej? To oni powinni o to prosić.
Pis. Chce się rzy...
A teraz kłótnicy nie chcą skorzystać z tego doświadczenia
Razem wciąż osobno.
tez uwazam, ze karierowicz z razem trzeba sie pozbyc, ale to juz wlasciwie sie udalo i z razem nic nie zostalo. mozna zandberga zostawic jak ladnie bedzie calowal pierscien wuja i nie bedzie za bardzo podskakiwal. ;)
Problem polega na tym, że liderzy PSL, Lewicy i Polski 2050 mają inne priorytety niż ratowanie Polski. Niewykluczone, że niektórzy widzą się w koalicji z osłabioną prawicą i kończącym karierę Kaczyńskim, bo bardziej boją się silnego Tuska, który ma największe kwalifikacje na premiera. Niezależnie od jego wad. Nobody's perfect.
Jedynym sposobem ratowania Polski jest to co proponują Machowski i Święcicki .
Oby nie byly to priorytety pisane cyliryca. Bo tym razem moze im sie to nie opłacić.
takie wybory są wbrew wymogom konstytucji nieproporcjonalne, a więc nie powinny istnieć w takiej formie