Śpieszmy się kochać pracowników Facebooka, tak szybko odchodzą... A właściwie nie odchodzą, tylko są zwalniani. Ikona mediów społecznościowych na świecie, Facebook zwany od niedawna Meta, ogłosił największe zwolnienia w swojej historii, 11 tysięcy osób, czyli 13 procent pracowników. I w wielu komentarzach odczuwam swoistą schadenfreude: "No, w końcu noga się powinęła Zuckerbergowi, temu amoralnemu miliarderowi z Kalifornii". A ja się nie cieszę.
Facebookiem zajmuję się, odkąd on istnieje, zawodowo i społecznie. Jestem założycielem/administratorem/moderatorem/redaktorem ponad 20 różnych grup i stron FB, członkiem jeszcze większej liczby. Od początku traktuję to medium jak nóż kuchenny — można nim pokroić chleb, można nim zabić. W tym kontekście zwolnienia tak dużej liczby pracowników wcale mnie nie cieszą. FB od początku ma egzystencjalny problem ze sobą — hejt. Z hejtu żyje (klikalność, reklamy, handlowanie danymi o użytkownikach), z drugiej strony hejt go zabija — ludzie, a coraz częściej rządy i organizacje mają hejtu dość, podobnie jak wielu użytkowników lub potencjalnych użytkowników. Nigdy nie wierzyłem w samoregulację takich mediów jak FB, bo wymaganie od FB, żeby zapanował nad hejtem, który jest immanentnym motorem jego działalności, to jak wymaganie od skorpiona, żeby przestał żądlić. Jednak FB coś z hejtem robił, bo musiał (chciał?), a teraz będzie mu trudniej.
Ciągle jesteśmy poirytowani, w mediach, w których pracowałem i w organizacji społecznej, w której działam, jak trudno jest uzyskać jakąkolwiek reakcję oficjalnego przedstawicielstwa FB na naruszenia nie tylko regulaminów samego FB, ale i prawa czy netykiety. Od lat na przykład nie możemy uzyskać prawa kontroli nad kluczowymi grupami FB naszej organizacji, założonymi kiedyś przez osobę, która — zdaniem naszego zarządu — obecnie nie powinna mieć tych uprawnień. Odbijamy się od ściany. A ilu z czytelników "Wyborczej" otrzymało automatyczną odpowiedź z FB na swoją skargę, że FB nie może się nią zająć, bo z powodu pandemii ma ograniczone zasoby ludzkie? Ilu użytkowników FB zdaje sobie sprawę, że moderatorami polskiego FB są nie tylko Polacy, ale też mieszkańcy egzotycznych krajów, którzy Polski ani polskiego języka w ogóle mnie znają, a posiłkują się automatycznymi tłumaczami? Teraz, po zwolnieniach w FB, może być tylko gorzej.
W najbliższych latach nie wyobrażam sobie internetu bez Facebooka, ze wszystkimi — negatywnymi i pozytywnymi — tego konsekwencjami. Informacja o masowych zwolnieniach w tej korporacji wcale mnie nie cieszy.
Ziemowit Nowak
Od 2011 r. rzecznik prasowy Wodociągów Kieleckich, wcześniej przez 20 lat redaktor i dziennikarz, w tym 18 lat w "Gazecie Wyborczej"
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze