Współczuję wszystkim ofiarom wojny.
Tym rozszarpanym kulami żołnierzom broniącym do upadłego swojej ojczyzny i tym bezbronnym w zbombardowanych domach, szkołach i szpitalach.
Tym bestialsko rozstrzelanym, poniżonym, gwałconym oraz tym, którym własna słabość i strach nie pozwalają walczyć i przełykają wciąż gorycz wstydu i porażki.
Tym wreszcie, którzy przeżyli i cierpią po stracie, a szczególnie takim, którzy spóźnili się o sekundę z okrzykiem "Uważaj!", którzy zbyt wolno biegli, by zasłonić swoją matkę własną piersią, którzy nie donieśli na czas dziecka do szpitala, opadłszy z sił, którzy tak jak Stella Müller-Madej zamilkli na lata, gdy po przeżytym piekle musieli patrzeć na brutalną egzekucję swego oprawcy.
Bo Stella wtedy przeraziła się tym, że ten świat jest tylko taki i że nie ma innego. Że jest pełen śmierci i odwetu, zbrodni i morderstw, żądania krwi za oddaną krew - pełen zemsty.
I nienawiści.
I nie ma innego.
Współczuję wszystkim ofiarom wojen.
Tym wplecionym w machinę zbrodni, której nie rozumieją i nie umieją się jej przeciwstawić, tym za słabym, za głupim, za mądrym, zbyt zmęczonym, tym, którzy chcą za wszelką cenę przeżyć, tym, którzy się poddają, tym, którzy muszą żyć z piętnem zadanej śmierci, tym z okaleczonymi ciałami i duszami, tym, którzy nigdy już nie zasną, bo zawinili, bo byli obojętni, bo stchórzyli, bo stracili, bo zyskali, bo zabili, i wreszcie: bo nigdy nie zapomną.
Współczuję wszystkim ofiarom wojen.
Temu wątłemu 16-latkowi w zbyt obszernym, oblanym moczem mundurze Wehrmachtu i rumianemu krasnoarmiejcowi, który z triumfem i w skupieniu krótką serią rozbryznął jego mózg na ścianie podczas egzekucji w ostatnim dniu wojny w Sanoku.
Augustowi Landmesserowi, który jako jedyny z tłumu nie podniósł ręki w hitlerowskim pozdrowieniu, przeklinając tym przyszłość swoją i swej żydowskiej ukochanej - matki ich dzieci.
I milczącej przez 10 lat Stelli, a także 600 tys. z Bełżca i milionom z innych miejsc - w sumie: 60 milionom.
Kim jesteśmy, by cokolwiek uprawniało nas do oceny? Do wartościowania bólu, straty i reakcji w ekstremalnych czasach?
Ileż trzeba mieć w sobie pychy, żeby kategorycznie rozstrzygać i miażdżyć czyjekolwiek życie, które bezładnie błąka się po krawędzi piekła. Życie, o którym nie mamy pojęcia.
Nienawiść jest potworem, który usypiając rozum, przenika w najciemniejsze zakamarki ludzkich dusz i myśli. Raz zaszczepiona utrwala się, panoszy i nie pozwala nam się z niej uwolnić.
Dziś szczególnie nie możemy dopuścić, by trafiła do krwiobiegu naszych najważniejszych wartości.
I bardzo dbać, żeby nigdy do nas nie trafiła.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Nie sądzę, żebyśmy byli w mniejszości globalnie. Po prostu źli ludzie mają większą siłę przebicia, bezwzględność, manipulację, media, wpływy. Ciężko z tym walczyć, bo dobro często jest ciche i pokorne. A tłumy nie są ?bezrozumne?. Są po prostu często doskonale zmanipulowane albo w desperacji. Jednak naprawdę wierzę, że ?ludzi dobrej woli jest więcej?, bo gdyby tak nie było ludzkość wyginęłaby już dawno temu.