Robert Lewandowski kończy swą 12-letnią przygodę z Bundesligą, w której przeżył dwa mariaże. Pierwszy trwał cztery lata - z Borussią, a drugi osiem - z Bayernem. Co prawda rozwód z bawarskim klubem był gorzki, ale chyba w obu związkach miała miejsce miłość z wzajemnością, i o tym należy pamiętać najbardziej. Lista osiągnięć Roberta w Bundeslidze, trofeów i rekordów jest tak długa, że czytanie jej wręcz nuży. Najbardziej utkwiły mi w pamięci cztery bramki, które Robert z drużyną Borussii strzelił drużynie królewskiej z Hiszpanii, i pięć, które w 15 minut posłał do siatki walecznych wilków, ale przecież innych powodów do zachwytu było co niemiara. Spośród strzelonych w Bundeslidze 447 bramek (103 w Dortmundzie i 344 w Monachium) jest mnóstwo najwyższej klasy i urody. YouTube przypomina o nich na okrągło. Bez wątpienia Robert Lewandowski był w Bundeslidze i w życiu sportowym Niemiec postacią wybitną i - mam nadzieję - przede wszystkim o tym, a nie o niesnaskach związanych z odejściem z Bayernu będą pamiętać niemieccy sympatycy sportu, a Robert, rozgrywając w przyszłości mecze w Dortmundzie i Monachium, gestem dłoni będzie pokazywał kibicom, że kawałek jego serca wciąż należy do nich.
Ale Robert Lewandowski był także polskim piłkarzem. W Polsce się urodził i wychował. I tu debiutował w drużynach z Pruszkowa, Warszawy i Poznania. No i wciąż gra w polskiej reprezentacji narodowej, będąc jej kapitanem i największą gwiazdą. Jako Polak jestem Robertowi bardzo wdzięczny za wzruszenia, jakich nam dostarcza, grając w biało-czerwonej koszulce.
To połączenie polsko-niemieckie wyraża się w czymś jeszcze. Polska telewizja publiczna pokazuje tylko jeden mecz Ligi Mistrzów w tygodniu. W polskich domach w ostatniej dekadzie najczęściej gościły FC Barcelona Leo Messiego i Real Madryt Cristiano Ronaldo, ale i też Borussia Dortmund i Bayern Monachium Roberta Lewandowskiego. A przecież razem z Lewandowskim w Borussii grał jeszcze Piszczek i Grosicki. Dzięki temu wielu polskich kibiców stało się fanami obu niemieckich drużyn. To był bardzo ważny element polsko-niemieckiego zbliżenia, nie tylko na płaszczyźnie sportowej.
Ostatnio, nawet w ostatnich dniach, wielu nieodpowiedzialnych polskich polityków wygaduje wierutne bzdury na temat relacji Polski i Niemiec. Nie słuchajmy ich. Słuchajmy za to i patrzmy na Roberta Lewandowskiego, który dla dobrych relacji pomiędzy Polakami i Niemcami zrobił więcej niż wszyscy politycy razem wzięci.
Wojciech Patyna
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Nie wzrusza mnie kopanie w piłkę, niech wygrywa lepszy, nie musi to być Polak. Tacy jak on dostają więcej niż ktokolwiek inny, też zasłużony> Tak, chodzi o pieniądze - nieprzystające do niczego. Ale nie tylko - zaszczyty, chwała, status świętej krowy.
Muzycy, malarze, pisarze - mało kto doczeka się podziwu i szaczunku mierzonego również w pieniądzach. Już nie mówię o lekarzach czy nauczycielach.
Drażni mnie to tak samo, jak mierzenie patriotyzmu "przelaną krwią" - wolę, by miernikiem była troska o sąsiada, o dbałość o otoczenie, uczciwość na codzień.
Choć chce kupić tylko jedno dla siebie, a Oni kupują po kilka "w celach inwestycyjnych".
Wiem, wiem, trzeba było się kształcić na piłkarza, nie urzędnika, nauczyciela, pielęgniarkę czy elektryka...
na tzw piłkarza nie trzeba sie kształcic. te od piłki to proste chamy i analfabeci którym udaje sie strzelić gola czasami.
p. Robert jest wielki.
Krytykom radził bym, żeby byli mistrzami (niekoniecznie arcymistrzami), każdy w swoim fachu:
Kafelki ułożone, że mucha nie siada,
celna diagnoza choroby już od "pierwszego strzału", itd.