Jechałam pociągiem „Przemyślanin" na trasie Ustka – Poznań. Do Poznania podróż trwa 11 godzin. Za mało wagonów, ludzie śpią na podłodze. Całą noc były włączone światła, a jeśli ktoś jednak zasnął, to budziły go komunikaty przed każdą stacją z prośbą o zabranie bagażu, bezpieczne opuszczenie pociągu oraz chyba w formie drwiny podziękowanie za wybór Intercity.
Zero kuszetek, a wystarczyłoby powiększyć skład. I tak miałam szczęście, bo siedziałam.
Podróżowałam podczas długiego weekendu, sądzę, że można było przewidzieć większy ruch w pociągach, zwłaszcza przy drożejącej benzynie, która sprawia, że ludzie wybierają pociąg.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Tych kuszetek, których było zero?
A dlaczego PKP sprzedaje bilety bez miejscówek? Zwłaszcza, że jednocześnie ogłasza, iż nabycie miejscówki jest obowiązkowe?
W niektórych pociągach jest obowiązkowe, w innych nie jest.
Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że takie jest prawo - to wynika z zasad udzielania subwencji.
Natomiast jakby nie sprzedali biletu z powodu braku miejsc to by był płacz, że Pani została w Ustce, bo nie miała jak dojechać. I to też trzeba zrozumieć, że są miejsca w Polsce, gdzie nie ma 20 połączeń na dobę do wyboru.
bzdura. zawsze mowia ze rezerwacja obowiazkowa a i tak w pociagu sprzedaja bilety ludziom ktorzy potem wiszą ci cały dzień nad głową
To znaczy, że nie jechałeś_aś w pociągu z obowiązkową rezerwacją miejsc. Jeśli chodzi o składy z elektrycznych zespołów trakcyjnych (EZT) to brak rezerwacji jest traktowany jak brak biletu (w praktyce nie kupisz takiego biletu w kasie).
tyko w pociagu. pomijam juz ze wystarczy dac w lape konduktorowi
doskonale wiesz, że od lat te pekapowskie błazny nie zrobiły niczego dla poprawy jakości swojej żałosnej obsługi klientów
Jak ktoś pitoli, że "wystarczyłoby dać więcej wagonów" to wybitnie nie ogarnia, że istnieją inne pociągi niż ten którym jechał i nie ma magicznego składu dodatkowego tysiąca wagonów czekających na pik długoweekendowy, a dostawienie wagonu do pociągu jadącego przez cały kraj jest trochę bardziej skomplikowaną kwestią niż dodatkowe krzesło w ogródku knajpianym.
Jechałeś kiedyś pociągiem w kraju cywilizowanym? Zachęcam. Być może wtedy ogarniesz, że to nie kupa ludzi jest problemem, ale nieco inna...
Dołączenie kilku wagonów nie jest żadnym problemem dla przewoźników, którzy "ogarniają". I owszem - istnieją "magiczne" dodatkowe wagony, jeśli się ja kupi i trzyma w odwodzie, na wypadek, kiedy ludzie kupią więcej biletów. I tak, to "trochę bardziej skomplikowane", ale wykonalne. Życzę trochę więcej pogody ducha.
No tak, któż by się mógł w Intercity spodziewać, że będzie długi weekend! Zwłaszcza z okazji Bożego Ciała, które z natury rzeczy przypada w czwartek....
Korzystałeś(aś) kiedyś z pociągów w Niemczech lub Beneluksie? Spróbuj. Tam dodanie wagonu do składu, kiedy obłożenie jest większe, nie jest problemem.
U nas też dodają.
Ale zdajesz sobie sprawę, Ze w tych krajach są znacznie droższe bilety, stąd wyższy standard?
Zdaje sobie Pani sprawę jaki byłby koszt kupienia setek wagonów, które miałyby stać i czekać na okazjonalne wykorzystanie?
A jaki jest koszt pożyczania od lat 300 wagonów i lokomotyw od Czechów.? Ich kolej ma taki zapas wagonów ze może nam 300 pożyczyć.
My mamy taki niedobór, że zamiast kupic/remontować musimy pożyczać.
w pkp każde działania jest z założenia niewykonalne dokładnie w taki sam sposób jak wyłączenie w wiosenny upalny dzień ogrzewania wagonu
Tu trzeba postawić sprawę jasno - PKP IC dysponuje taką ilością składów jakie ma. Można dyskutować czy dobrze trafiają w konkretne relacje czy nie, ale w długi weekend wypuszczają wszystko co mają.
Tu są zaniedbania na poziomie wieloletniego niedoinwestowania kolei. Jeśli przez lata nie było kupowania składów to nic dziwnego, że teraz np. nie ma kuszetek.
od lat za to dysponują indolencją co do planowania i nadmiarem dyrektorów pierdzistołków
Jechaliśmy trasą Ustka Poznań 12 godzin, z powodu awarii trakcji, w maju 2022 r.
Pociągi to nie jest przeżytek. Wbrew pozorom komfort podrózy w DOBRYM pociągu jest większy (toaleta, możliwośc przejścia się, co ma znaczenie zdrowotne, brak narażenia na chorobę lokomocyjną - oczywiścię nie dla wszystkich to ważne, ale dla wielu osób tak). Plus pociąg to nadal nie "kilka" autobusów.
Plus spalanie paliwa kopalnego. Pociąg zasilany prądem z elektrowni OZE lub atomowej chyba jest bardziej eko? (piszę "chyba" bo nie jestem znawczynią tematu)
A potem te "kilka autobusów" (a w skali całego kraju kilkaset) zrobi piękne korki, blokując wjazd do tych "dowolnych miejsc", które dziwnym trafem znajdują się nie w pustym polu w środku niczego, tylko w centrum miast.
U nas pociągi są na węgiel.
>Wbrew pozorom komfort podrózy w DOBRYM pociągu jest większy (toaleta
I potem jadę sobie takim pendolino z Warszawy do Gdańska i wszystkie toalety, do których dotarłam, są wypełnione moczem dosłownie po brzegi, bo zapchał się wspaniały obieg zamknięty. Wysiadam na dworcu zwijając się z bólu brzucha i biegnę do (oczywiście płatnej) toalety.
KOMFORT.
Jadąc samochodem podjeżdżam na MOP i mam dostęp do toalety, kiedy chcę i nie martwię się, że się zapchała czy co.