Sankcje Wimbledonu
All England Club Lawn Tennis and Croquet Club, wielce zasłużona organizacja dla światowego sportu z ponad 150-letnią tradycją, podjęła bezprecedensową decyzję o niedopuszczeniu do Wimbledonu tenisistów ze względu na narodowość .
Prawnicy klubu musieli się dobrze napracować nad długawym, ekwilibrystycznym logicznie i językowo uzasadnieniem, by w końcu wypocić m.in. taki majstersztyk (tłumaczenie mozolne, ale moje): "Dostrzegając, że poszczególni rosyjscy i białoruscy gracze mogą się nie zgadzać z działaniami swoich Rządów [z dużej litery w oryginale, M.S] oraz że nie mają kontroli nad tą sytuacją [...] dalszy udział graczy narodowości rosyjskiej i białoruskiej w 'events' przedstawia ryzyko wzmocnienia tych reżimów, podczas gdy ma miejsce bezprecedensowy międzynarodowy wysiłek, by je izolować i sankcjonować za ich działania".
Organizacje rządzące światowym tenisem, WTA i ATP, skomentowały to krytycznie, acz oględnie. Sławy - z Martiną Navratilową na czele - bardziej dosadnie. Cóż, Wimbledon to ikona i wielki biznes, a także marzenie każdego tenisisty.
Mnie chodzi o inny aspekt decyzji. Rozumiem i zgadzam się z wszelkimi sankcjami za barbarzyństwo przypominające mi niszczenie Warszawy w 1939 i 1944, odebraniem międzynarodowych imprez, z wykluczeniem Rosji z międzynarodowych rozgrywek w dyscyplinach drużynowych, od piłki nożnej po siatkówkę i hokej, oraz hojnie sponsorowanych przez państwo, na przykład gimnastyki, lekkoatletyki, biatlonu czy podnoszenia ciężarów. W tych drugich, wiadomo, jest dużo medali do zdobycia na olimpiadach, mistrzostwach świata lub Europy, a tabela medalowa nie tylko w systemach autorytarnych jest powodem do dumy narodowej.
Ale tenis to inna bajka. W znakomitej większości te rosyjskie talenty tenisowe przebijają się na poziom światowy nie dzięki państwu, ale poświęceniu i ciężkiej pracy rodziców, często na obczyźnie. Od Florydy (Szarapowa) po Hiszpanię (Safin) i okolice. Będąc czasem na bakier z Moskwą. Nie ma wśród rodziców żadnych oligarchów.
Dlaczego, na przykład, taka Ludmiła Samsonowa, urodzona na przyjaznym niewątpliwie ziemnemu tenisowi półwyspie Kola, nie może nawet bez żadnej flagi zagrać w Wimbledonie? Polscy kibice tenisa poznali ją bliżej po niedawnym finale z Igą Światek w Stuttgarcie. Przecież w pierwszym roku życia znalazła się z rodzicami w Turynie, a w drodze do kariery pomógł jej klub z San Remo. Jeszcze do 2018 roku grała w reprezentacji Włoch.
A po elitarnym, prywatnym i co by nie powiedzieć snobistycznym All England Lawn Tennis and Croquet Club pod patronatem księżnej Cambridge można by się spodziewać raczej bardziej dopracowanego podejścia do grupki sportowców, a nie zglajchszaltowanej odpowiedzialności za narodowość. W dwa dni po agresji rodowity moskwiczanin Andriej Rublow, po świetnym półfinale, notabene z naszym Hubertem Hurkaczem, w Dubaju na obiektywie telewizyjnej kamery zamiast zwyczajowego autografu napisał „No war please".
Marcin Sar
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
W rosyjskiej TV, mówią o prześladowaniu rosjan w UK.
Putin ogłasza plan obrony ludności rosyjskojęzycznej i denazyfikację Wielkiej Brytanii.
Także nie, nie należy wpuszczać rosjan nigdzie. Bardzo dobra decyzja organizatorów.
Wszystkich tych tenisistów stać na przeniesienie rodzin do Włoch, USA, Niemiec, Francji itd., zresztą część tam żyje. Po co im paszport kraju, na czele którego stoi zbrodniarz?
Einstein mógł porzucić hitlerowskie Niemcy to oni nie mogą ?
ps. Jedynie Rublev coś tam napisał przeciw wojnie i Kasatkina - o innych nie słyszałem. Kostyiuk (UA) pisała, że nikt z rosyjskich tenisistów nie rozmawia z nią o wojnie jak gdyby nigdy nic (nie mówiąc o współczuciu itp), Słyszałem natomiast o rechocie rosyjskich tenisistów (podczas turniejów niższej rangi) z zawodniczek o pochodzeniu ukraińskim.
Nigdy nie miałem takiego wstrętu do tenisa i fanów tenisa co teraz.