Piszę ten list ad vocem artykułu " Panicznie boję się, że stracimy dom ". Otóż ja, 45-latka z mężem i dwójką dorastających dzieci, od dwóch lat panicznie boję się, że stracę marzenie o własnym domu, bo każdego dnia widzę, jak topnieją odkładane przez nas pieniądze na własne wymarzone M.
Od 15 lat odkładamy z mężem oszczędności, bo chcemy kupić mieszkanie bez kredytu. Od kilku lat panika (ostatnio również leki psychotropowe) towarzyszy mi każdego dnia, gdy czytam o rosnących cenach mieszkań i widzę topniejącą wartość naszych oszczędności z powodu inflacji. Ale nikt nie mówi o programach i tarczach zabezpieczających osoby takie ja my. Które postanowiły nie brać kredytów, a jedynym naszym przewinieniem było to, że chcieliśmy oszczędzać i odłożyć potrzebną kwotę.
Plan był prosty: regularnie trzymamy dyscyplinę finansową, odkładamy pieniądze po to, by się nie zadłużać w banku. 10 lat temu obliczyliśmy, że tak postępując, w końcu kupimy coś za własne, a nie pożyczone. Koniec z wynajmem mieszkania. Pójdziemy na swoje, nie musząc brać kredytu. To miał właśnie być ten czas.
Jednak nie jest. Bo inflacja, bo polityka umożliwiająca deweloperom windowanie cen, a tym samym nakręcająca się spirala wzrostu cen mieszkań, również z drugiej ręki. I polityczne myślenie wyłącznie o zabezpieczeniu kredytobiorców.
A co z zabezpieczeniem ludzi takich jak ja? Dlaczego nikt nie myśli o tym, jak bardzo tracą osoby, które oszczędzają, nie chcąc brać kredytów? Dlaczego rząd ani nikt z polityków nie podnosi tego problemu? Gdzie program wsparcia dla tych, którzy wiedzieli, że nie stać ich na kredyt, i chcieli sami dojść do własności?
Maryna
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Na partię rządzącą nie zagłosujesz więc ich nie interesujesz.
10 lat? W ekonomii to wieczność.
Na emeryturę zbiera się 40-50 lat więc to kilka "ekonomicznych wieczności". I są kraje, w których to działa.
Tyle, że nawet Donald chce zrobić dobrze kredytobiorcom hipotecznym ,a o oszczędzajacych nic nie wspomniał