Dziś mija 41. dzień inwazji Rosji na Ukrainę. Z doświadczenia dziennikarskiego wiem, że zainteresowanie jedną kwestią, choćby najboleśniejszą i najbardziej zatrważającą, po tak długim czasie spada.
Spada z dwóch przyczyn: pierwszą są pośpiech i chaos, w jakim żyjemy, więc wciąż łakniemy nowinek; drugą jest awersja do tych strasznych doniesień o ludobójstwie, masakrach popełnianych przez Rosjan na ukraińskiej ludności cywilnej, o zbrodniach wojennych.
W tle, niejako za plecami agresji dokonywanej przez Putina na naszego wschodniego sąsiada, toczy się nadal nieprzerwanie dewastacja naszego ustroju i naszego życia publicznego przez PiS.
Partia rządząca korzysta z faktu, że naszą uwagę przykuwają uchodźcy, a także los Ukraińców w ich ojczyźnie. Dzięki temu mogą bezkarnie pacyfikować naszą praworządność i wprowadzać swoje porządki.
Oczywiście, ja to wszystko śledzę z wielką uwagą, podobnie jak wszyscy z opozycji ulicznej, ale musicie mi darować - nie jestem w stanie o niczym innym pisać, gdy dzieje się rzeź u naszych braci Ukraińców.
Tym bardziej nad tym ubolewam, że kwiecień jest miesiącem z natury rzeczy pięknym. Rozpoczyna prawdziwą wiosnę. Ja mam urodziny 13 kwietnia, 15 kwietnia rozpoczyna się święto Pesach, znane w obrządku greckim jako Pascha (24 kwietnia), a u nas - Wielkanoc (17 kwietnia).
Nie sposób świętować jednakże, gdy nieopodal trwa tragedia, gdy Ukraina spływa niewinną krwią. Wesołość byłaby perwersją. W tym roku nie będzie boskiej ofiary, a Chrystus nie zmartwychwstanie, dopóki Bóg zezwala na ów piekielny triumf Putina i krwawą jatkę. Na eksterminację.
Kwiecień jest również miesiącem martyrologii żydowskiej. 19 kwietnia obchodzić będziemy 79. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim i tak, jak chciał Marek Edelman, przyozdobimy klapy marynarek w symboliczne, sześciokątne żonkile.
Ludzkość niczego się nie nauczyła od tamtych czasów. Zawołanie: "Nigdy więcej!" brzmi niczym tani żart.
Naturalnie, to kwestia skali masowych mordów, lecz czym w swych intencjach różni się Putin od Hitlera? Jak bardzo Europa go dotąd hołubiła? Jak gorliwie przymykała oczy na jego dotychczasowe poczynania, wrogie ludzkości?!
W kontekście inwazji pisowcy uprawiają swoją śliską politykę ze sporym sprytem. Moje środowisko to dostrzega i demaskuje, jakkolwiek jest nas garstka. Większość nie widzi nic. Nie kojarzy zdarzeń i słów, nie pamięta sojuszy Kaczyńskiego z Orbanem i Le Penówną, nie potrafi identyfikować związków przyczynowo-skutkowych.
Najwyższa pora, byśmy się pogodzili z faktem, iż jesteśmy mniejszością, a racje mniejszości są zagłuszane przez złośliwą propagandę rządzących.
Chwała Ukrainie!
Przemysław Wiszniewski
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Reszta głosujących, to ci, którzy ten stół obsługują.
Przyjaciel Orbana jest de facto - przyjacielem PISu