Ktoś, kto stworzył system pozyskiwania danych z elektronicznych urządzeń mobilnych, by uzyskać skuteczne narzędzie w walce z terrorystami, nazwał ten system Pegasus. Termin zaczerpnął z mitologii starożytnej.
Genialny wynalazca i dysponent systemu szpiegowania nie był i nie jest głupi ani tym bardziej ślepy. Sprzedając bardzo skomplikowany system operacyjny, zaszył weń pewną bardzo wysublimowaną możliwość śledzenia, do czego i jak jest używana ta broń w walce z niegodziwością, bo samo określenie tego, co kto rozumie pod tym pojęciem, stało się w dzisiejszych czasach i pewnie zawsze było kwestią moralnie względną. Łatwo założyć, że dając małpie brzytew, użyje jej ona nie tylko do obrony przed lwem, ale także do zdobywania i otwierania bananów. A więc kto stanowi target Pegasusa?
Potencjalny użytkownik Pegasusa to ktoś zaślepiony wielką władzą, posiadający spore pieniądze (np. państwowe ) - bo system jest bardzo kosztowny, a klient skłonny do łamania norm prawnych. Jeśli zdecyduje się operować nim w świecie zachodnim, zapewne będzie chciał to ukryć, bo już sam fakt posiadania systemu, dającego możliwość nie tylko śledzenia każdego ruchu człowieka, ale także moc implementacji obcych treści w urządzenie osobistego użytku, czyni jego użycie w państwach demokratycznych nielegalnym. Oczywiste jest więc, że do tego, by się takim instrumentarium posługiwać, należy być niezwykle wstrzemięźliwym i ostrożnym, bo może on się okazać bronią obosieczną. Wróćmy jednak do mitologii.
Jedna z mitologicznych opowieści mówi jak to Bellerofont odnalazł Pegaza w świątyni Ateny. W nocy bogini ofiarowała Bellerofontowi złotą uzdę. Dzięki niej Pegaz dał się okiełznać herosowi. Na jego grzbiecie Bellerofont pokonał Chimerę, ale gdy później zaślepiony pychą próbował dolecieć na szczyt Olimpu, Zeus raził go piorunem. Tak skończyły się jego sukcesy, dokończył życia opuszczony przez wszystkich.
Zeus trzymał Pegaza w swojej niebiańskiej stajni na Olimpie, skrzydlaty koń przynosił mu grzmoty i błyskawice. Pegaz był niezawodny. Służył Zeusowi wiernie, ale w przeciwieństwie do bogów był śmiertelny. Za swoją wierną służbę u boku Zeusa został uhonorowany własną konstelacją, a ostatniego dnia swojego życia, kiedy to Zeus przemienił go w konstelację, jego jedno, małe piórko spadło na ziemię. I stało się wraz z odległą, ale widoczną z Ziemi konstelacją ośmiu dużych gwiazd - realnym, ziemskim dowodem jego istnienia.
Brawo Panie Kaczyński, Kamiński, Wąsik… sięgnęliście gwiazd, ale piórko was zdradziło!
Czytelniczka
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Oho, dotknięty do żywego. Czyżby pod tym przewrotnym nickiem krył się sam Kaczyński, potajemnie prenumerujący GW? :-)
Nie mam znajomych wśród pisowskiej hołoty
Ja też.
Aleś mnie ubawił..dochowane procedury prawne.. hihihihihi..pis i prawo..kuźwa, zajady mi popękały przez ciebie naiwniaku..
Aleś mnie ubawił, "procedury prawa" w państwie PiS!! Uśmiałem się jak norka!!
Z wyrazami obrzydzenia
Czytelnik
To przestań się tak podpisywać, wiecznie zielony tumanie, skoroś taki obrońca polskiego języka..
"Brzytew " też prawidłowo, choć nieco archaiczne.
Czytelniczka nie musi uzupełniać wykształcenia jeśli chodzi o brzytwę: obie formy są prawidłowe. Wystarczyło spojrzeć do słownika!