List Otwarty do Szymona Hołowni
Szanowny Panie,
kilka lat temu przy wigilijnym stole, gdy rozmowa zeszła na politykę, zacytowałam Pańską opinię na temat Kościoła katolickiego. Moja kuzynka, osoba głęboko wierząca i dobrze znająca publicystykę katolicką, odnosiła wówczas talerze do kuchni. Po moich słowach zatrzymała się w drodze, odwróciła do mnie i powiedziała: „Ach, to Hołownia!" i machnęła ręką, uśmiechając się przy tym przyjaźnie, ale z pewnym pobłażaniem. Nie miałam pojęcia, co znaczył ten gest i pobłażliwy uśmiech, a ponieważ temat się zmienił, nie dociekałam. Wszystko wyjaśniło mi się samo, gdy kilka lat później usłyszałam, że kandyduje Pan na prezydenta kraju.
Wówczas zrozumiałam, co moja kuzynka jednym gestem, uśmiechem i wyrazem pobłażania starała się przekazać osobie, która Hołownię znała tylko z kilku publikacji w czasopismach katolickich. Uśmiech oznaczał uznanie dla pańskiego dorobku jako publicysty, działacza charytatywnego i katolickiego, pobłażanie brało się z akceptacji Pańskich zalet mimo narcystycznych inklinacji. A machnięcie ręką mówiło „nie brać do głowy, nie brać na poważnie".
Nigdy nie zgłębiałam, czy moja kuzynka miała rację, bo Pańska oferta polityczna i Pańska kandydatura nie były w kręgu moich zainteresowań. Nauczona strasznym doświadczeniem Donalda Trumpa wybranego na prezydenta Stanów Zjednoczonych (gdzie mieszkam) oddałabym na Pana głos jedynie w wyborach na wójta. Nie miał Pan ani politycznego doświadczenia, ani praktyki w zarządzaniu. Cudownym dzieciom polityki, charyzmatycznym czarownikom rzeczywistości i kwiecistym mówcom losy krajów oddają jedynie młode demokracje lub demokracje na zakręcie. Niemniej z dużym szacunkiem przyglądałam się Pana talentowi w budowaniu ruchu politycznego wokół siebie. Było to błyskotliwe i obiecujące, choć niegwarantujące niczego. Takie piękno i czar niczym solidnym niepodbudowane zwykle szybko przemijają w zmarszczkach szarej rzeczywistości rządzenia, a czasem nawet wykoślawiają się autorytarnie w środkowoamerykańskim stylu Maduro i Cháveza, o Trumpie nie wspominając.
Nie był Pan więc moim politycznym kandydatem, ale potrafiłam docenić parcie, determinację i pracowitość.
Rozumiałam jednocześnie, dlaczego ludzie deprecjonowali Pana zarzutami o narcyzm, „kościółkowatość" i czarusiostwo słowne. To wszystko jest nieistotne teraz. Zbudował Pan z niczego ruch, tysiące ludzi widzą w Panu lidera, eksperci współpracują z Panem, stworzył Pan program i alternatywną wizję Polski, która podoba się kilku milionom Polaków. Nieważne, czy jest to trwałe i długofalowe osiągnięcie. Na dziś jest to bardzo dużo i należy się Panu szacunek.
Teraz przed Panem stoi okazja i polityczna szansa, jaka zdarza się w polityce rzadko. Jest to szansa większa niż wygranie wyborów prezydenckich. Dziś ma Pan szansę zostać mężem stanu i przejść do historii jako polityk formatu co najmniej Piłsudskiego. Jest Pan młodym człowiekiem, który ma unikalny moment na to, by przejąć stery i stać się budowniczym jednego Bloku Demokratycznego . Może Pan z łatwością wysunąć się w tej roli przed Tuska. Ma Pan talent i wie, jak wykorzystać młode media społecznościowe, metody marketingowe, nowoczesne techniki zarządzania komunikacją i zasobami ludzkimi oraz swoją charyzmę, by zbudować blok zjednoczonej opozycji. Ludzie, którzy dziś oskarżają Pana o gwiazdorstwo i rozbijanie opozycji, pokochaliby Pana, bo czynem zaprzeczyłby Pan wszystkim pomówieniom.
Młody Hołownia prowadzący do zwycięstwa zjednoczony Blok Demokratyczny 2023 i jedną listę, to jest Pańska buława w plecaku. Dla wymęczonych latami rządów prawicy Rodaków stanie się Pan wybawicielem i politykiem największego formatu, bo ludzie kochają zgodę, bo zgoda buduje. I uwielbiają tych, co budują dla zgody większą wartość niż oni sami, nawet wbrew swoim partykularnym interesom. Tak się tworzy legendy polityczne. Tak się przechodzi do historii.
Postanowiłam o tym do Pana napisać, bo propozycja jest poważna, a Pan nie ma nic do stracenia. Ma Pan szansę wykluć się z kokonu własnego ugrupowania motylem, który wziął na siebie zjednoczenie opozycji. Tego się nie zapomina.
Proszę, by zastanowił się Pan nad tym. Nie ma Pan nic do stracenia, a Polska ma wszystko na szali.
Pozdrawiam Pana z szacunkiem
Jolanta Sacewicz
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Hołownia nie ma najmniejszej szansy zostać mężem stanu. Owszem miał taką szansę przed II rundą wyborów prezydenckich ale z niej zrezygnował przedkładając własną urażoną dumę ponad bezpośrednie, otwarte, niedwuznaczne poparcie Trzaskowskiego. Szanse tegoż na wygraną z Dudą wzrosłyby niepomiernie, a wtedy, mając pełne wsparcie w prezydencie Polski Rafale, nie dałby się przegonić w poparciu żadnej partii, ani opozycyjnej ani obecnie rządzącej.
Natomiast Hołownia zachował jeszcze szanse na istotny udział w polityce jeśli porzuci fochy i wesprze KO w budowie zjednoczonej opozycji. W przeciwnym razie będzie się tylko ścigał z Lewicą o ostatnie miejsce na pudle.
oj, oj, oj, dał Pan pokaz jak dużo można napisać, o niczym.,bez sięgania o wiedzę, bez obserwacji pracy w latach poprzednich i obecnyej pracy Pana Hołowni.
Dokładnie. Och , jak bardzo to boli, że w ogóle trzeba się liczyć z kimś innym i to z tym irytującym Hołownią, który jakoś nie chce, zgodnie z przewidywaniami/życzeniem odpłynąć w niebyt?
Przez parę lat nie potrafił, to teraz będzie umiał?
...., ale jest Tusk, a on ma w życiorysie likwidowanie konkurentów politycznych nawet z tej samej półki......
Dzisiejszy Tusk nie jest Tuskiem sprzed 10 czy 15 lat. To gość dużego formatu, który wie, jaki jest cel i jaka może być cena porażki. Przede wszystkim Tuska nie stać, by być twarzą strony, która przerżnie taką szansę na odsunięcie PiSu od żłoba. Na to, żeby nie być tym razem numerem jeden, może sobie pozwolić.
Tusk chce doprowadzić do wspólnych list, a Hołownia się miga. To teraz Hołownia będzie się starał o to samo? Zaproponuje wspólną listę Tuskowi? Gdzie tu logika?
Logika działa w matematyce, a my mówimy o polityce, czyli o gierkach i ambicyjkach. Ważne jest kto proponuje. Tusk się nie będzie migał (mam nadzieję).
Chłopczyk stanu. W krótkich spodenkach.
I chyba nie wie, że Tysk już zaproponował Hołowni wspólną listę, a Szymek pokręcił nosem. No ale do Hameryki daleko i słabo stamtąd widać i słychać.
Hołownia nie jest i w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie. Nie ten format.
Ot, i cala diagnoza problemu. W 1 zdaniu.
Dopoki kazdy Napoleon Narodowy (NN) bedzie chcial sie przed kogos WYSUAC, dopoty bedziemy babrac sie w goooofnie piSS.
Czego tu Czikago NIE rozumie?
Trafna diagnoza. Za dużo tych kandydatów do "wysuwania się". Vide Tygrysek.