Szanowna Redakcjo mojej "Gazety Wyborczej"
Mój pobyt z Państwem datuję od pierwszego numeru z roku 1989 z regularną kontynuacją do dzisiaj. Zatem uznałem, że mogę pozwolić sobie na stosowną reakcję. Reakcję, spowodowaną przeświadczeniem, iż jako Wasz czytelnik, mam dość.
Jestem świeżo po lekturze ostatniego felietonu pani Elizy Michalik i przyznam się, że chyba wypełniła się moja czara irytacji. Przypomnę, iż felieton ten (nie pierwszy pani Elizy na Państwa łamach i nie pierwszy poruszający temat) dotyczy silnego wsparcia autorki dla powszechnego używania wulgaryzmów w przestrzeni publicznej. Mało tego, w dosyć irytujący i protekcjonalny sposób, określa w nim swój stosunek do osób odnoszących się negatywnie to tego typu maniery komunikacyjnej.
Nie chcę tutaj wdawać się w czytelniczą polemikę z autorką. Nie taki jest sens mojego listu do Państwa. Rzecz, którą pragnę krótko poruszyć, jest w moim odczuciu silniej związana z otaczającą nas obecnie rzeczywistością. Rzeczywistością pełną swobodnie już usankcjonowanych wulgaryzmów, potocznych sformułowań, niekulturalnych odniesień i reakcji a wreszcie, wszędobylskiego hejtu.
Jesteśmy w trudnym czasie, gdy kraj nasz jest rządzony przez nieudacznych pretendentów kopiowania relacji politycznych z czasów rządów realnego socjalizmu.
Państwa misją jest przede wszystkim reagowanie na przejawy prostactwa politycznego rządzących, prostactwa w kreowaniu nowej kultury organizacyjnej naszego kraju, elementów relacji ludycznych w stosunku do obywateli, którzy ośmielają się nie zgadzać na takie scenariusze.
I co Państwo wytaczają przeciw tej masie bitumicznej władzy? Artykuły usprawiedliwiające przyjmowanie takich samych postaw zachowawczych w komunikacjach werbalnych władzy ze społeczeństwem tego kraju.
Doskonale pamiętam czas przed i po wprowadzeniu stanu wojennego. Pamiętam manewr propagandowy ówczesnych mediów, polegający na ustawicznej emisji nagranych (dodatkowo też zmanipulowanych) rozmów Lecha Wałęsy ze swoim bratem. Pamiętacie Państwo ten materiał? Ja owszem. Jego istotą nie był przekaz zakulisowych rozgrywek przewodniczącego NSZZ Solidarność ani przedstawienie jakiś grzeszków, które pojawiły się w prywatnej, rodzinnej rozmowie. Cel był inny. Celem było przedstawienie Lecha Wałęsy jako osoby niewykształconej, wulgarnej, używającej często w rozmowie prywatnej słowa „k……a". Miało to się kłócić z wizerunkiem prostego ale konkretnego i nieustępliwego przewodniczącego związku, który wie doskonale, że władza ludowa (nazwa zobowiązuje) jest sprawowana prostacko, obcesowo i bez pardonu. Należało zdyskredytować Lecha Wałęsę w oczach przede wszystkim inteligencji, osób wykształconych, których słownictwo pozbawione wulgaryzmów jako uzupełnienia swoich myśli, zdało się widzieć w przewodniczącym ówczesnej "Solidarności" człowieka ze środowiska robotniczego, człowieka prostego ale nie prostaka. Jak sobie Państwo wyobrażacie wyniki wolnych wyborów 1989, gdyby w retoryce strony solidarnościowej, roiło się od: „ wy…….ć , jesteśmy wku…..ni" etc.? Chodziło właśnie o to aby odróżnić siebie od całej rzeszy popierających ustrój socjalistyczny, którzy od zawsze byli kojarzeni z niską świadomością społeczną, prymitywizmem i wspomnianym prostactwem a tylko dla swoich małych radości (patrz. benefitów partyjnych) stali murem za „ludową sprawiedliwością".
Od roku 1989 przeszliśmy naprawdę długą drogę aby zbliżyć nasze społeczeństwo do kultury organizacyjnej Zachodu. Udało się wejść do zachodnich struktur NATO, udało się wejść do zachodniej grupy krajów, skupionych wokół Unii Europejskiej. Wreszcie, wydawało się, że przesunęliśmy na Zachód postawy obywatelskie, formy komunikacji społecznej, sposoby komunikacji werbalnej. Niestety, rok 2015 pokazał nam, że nadzieje były płonne. Coraz mocniej dryfujemy na Wschód. Mówi się powszechnie, że dotyczy to sposobu sprawowania władzy.
Otóż, nie tylko – Mili Państwo. Dotyczy to również tego, jak się zachowujemy i jak się wysławiamy. Dlaczego wiedząc, że najbardziej wulgarne sformułowania w języku polskim są niejako kopią tożsamych określeń z języka rosyjskiego, niszczymy naszą pro zachodnią orientację? Dlaczego właśnie w taki sposób?
Jak obiecałem, nie chcę polemizować z argumentacją pani Elizy Michalik. Proszę jedynie abyście Państwo nie próbowali namawiać nas, na obniżenie percepcji intelektualnej. Mają Państwo poza sobą proces wykształcenia na poziomie wyższym. Pamiętacie swoich wykładowców – profesorów na uczelniach aby w ramach „ większej ekspresji", okraszali Oni swoje wykłady wszelkiej maści „ k….mi"? Nie – uznalibyście siebie za oszukanych, gdyż nie taki był cel przechodząc mury Alma Mater, prawda?
Drodzy,
regularnie od paru lat daje się zauważyć przemycane w artykułach, recenzjach, reportażach lub komentarzach "Gazety Wyborczej" wulgaryzmy Czasem jako cytaty, czasem (o zgrozo) jako podtytuły artykułów.
To jest zły kierunek. Nie tak komunikowały się z czytelnikami Geremek, Kuroń, Michnik, Modzelewski, Stasiński, Łuczywo. Nie tak. Zresztą, wulgaryzmy wypowiedziane w przestrzeń publiczną sprawiają, że druga strona widzi skrócenie dystansu a co za tym idzie, ośmiela to do hejtu osoby, dla których język wulgarny jest chlebem powszednim i stosowanym jako składnia wypowiedzi, kierowanej do innych osób. Jedno prowokuje drugie.
Pokażmy Im wszystkim, że jesteśmy lepsi, mądrzejsi i bardziej taktowni bo to oznacza, że nasze postępowanie jest przemyślane i konsekwentnie zostanie wprowadzone. Darujmy sobie optykę postrzegania świata podobnej do przekonań kulturowych pani Elizy Michalik (i paru jeszcze osób, znanych z łamów Gazety Wyborczej, których po prostu nie można czytać).
Z pozdrowieniami trzymającymi kciuki za wynik starcia z Agorą,
Wasz czytelnik od 1989,
Jarek Michałowski - Poznań
Czekamy na Wasze opinie, komentarze, piszcie: listy@wyborcza.pl
Śródtytuły pochodzą od redakcji
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Ależ się bardzo mylisz - od jakiegoś czasu dajesz "błogosławieństwo" chamom! Zawsze mogą mówić; a Wyborczej jest więcej chamów niż w innych. Moich Rodziców nigdy nie słyszałam aby przeklinali, a nasi różni sąsiedzi i znajomi darzyli ich szacunkiem. I ja kontynuowałam tę tradycję. Osobiście jestem z tego dumna.
A swoją drogą, czy Ty rzeczywiście myślisz, że "tłuszcza" czytuje Wyborczą?
Ponadto jest istotne, kto używa wulgaryzmów i dlaczego.
A tutaj link do oślizłego Fogla. Ostrzegam jednak, że to jest strata czasu i naprawdę zbiera na wymioty.
www.youtube.com/watch?v=Z_S-TcjfT9o
Widocznie chamstwo już wlazło do każdego kąta naszego kraju - słychać to szambo wszędzie, na wsiach, w miastach i miasteczkach. W każdym tramwaju, autobusie, sklepie.
Na chamstwo, było zezwolenie od 30 lat.