To ja ponad rok temu w tłumie kobiet walczyłam o legalne prawo do aborcji, to ja krzyczałam, że chcę mieć wybór. Wszystko wydawało się takie proste. Do czasu...
W końcu udało się! Są dwie kreski na teście, jestem w ciąży, decydujemy się na nią z mężem pomimo tragicznej sytuacji w kraju. Może któreś z naszych dzieci powalczy i zmieni sytuację w tym chorym państwie. Zostanie ministrem oświaty, premierem, prezydentem... Pierwsze USG, słyszę bicie serca,uśmiecham się, ale widzę nietęgą minę lekarza, już wiem, że coś jest nie tak. Słyszę rozpoznanie: ciąża w bliźnie po cięciu cesarskim. Nie jest dobrze. Lekarz tłumaczy spokojnie, ciepłym głosem, jakie niesie zagrożenia taka ciąża dla mojego zdrowia i życia. Mogę spróbować utrzymać ciążę, ale tego nie poleca, choć, jak mówi, zdarzają się kobiety o radykalnych poglądach, które nie przerwą ciąży.
Po argumencie lekarza, że w domu czeka na mnie dwójka dzieci, już wiem, jaką decyzję podejmę. Łzy przesłaniają mi obraz, nie takich wiadomości się spodziewałam. Na ekranie widziałam małego człowieka, bicie serca, a nie zlepek komórek. Choć jestem za legalną aborcją, decyzja jest trudna i bardzo bolesna. Lekarz trzyma za rękę, wspiera i obiecuje, że będzie dobrze.
To był piątek, po przepłakanym całym weekendzie, w poniedziałek jestem już w szpitalu, wszystko szybko i sprawnie się odbywa dzięki mojemu lekarzowi. Wiem, że jestem w dobrych rękach, czuję się zaopiekowana. Czekam na zabieg ratujący moje życie.
czytaj także:
Federa o odmowie aborcji: Lekarze bali się o siebie. Czemu nie o pacjentkę?
Piszę, do Was żebyście wiedziały, że istnieją lekarze, dla których zdrowie i życie kobiet to priorytet w ich pracy. I będą o nie walczyć za wszelką cenę, miałam szczęście w nieszczęściu na takiego trafić.
Trzymajcie kciuki, żeby poszło szybko i sprawnie, święta chciałabym spędzić już ze swoją rodziną.
Małgorzata
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Trzeba być skończonym ch**em, żeby lekką ręką ferować wyroki w takich sytuacjach.
Panią pozdrawiam i wirtualnie podaję rękę, jeśli można.
Wszystkiego dobrego.
Mamy prawo żyć dla siebie. Mamy prawo żyć, tak po prostu. Nie musimy tego usprawiedliwiać swoją użytecznością jako niańki, sprzątaczki i przyszłe inkubatory.
Spróbuję wytłumaczyć spokojnie... Jeśli kobieta gotowa jest / waha się czy ryzykować swoim życiem, żeby może spróbować donosić zagrożoną ciążę - dla dobra rozwijającego się płodu - to powinna również wziąć pod uwagę inne życia za które jest odpowiedzialna (dzieci czekające w domu). Decyzja należy (powinna przynajmniej) do niej. I o to chodzi w tym argumencie, a nie że "Pani życie i tak się nie liczy, proszę sobie wybrać co jest ważniejsze: czy ciąża czy obecne dzieci."
Ale przedtem ile jeszcze będzie nieszczęść i śmierci ,których można by spokojnie uniknąć w normalnym kraju dobrze wyedukowanych iświadomych obywateli.
Nie wiem czy zapłacą. Obawiam się tracycyjnej grubej kreski, nikomu włos z głowy nie spadnie. A szkoda, bo w sumie kilka tysięcy osób powinno wylądować w więzieniach - członkowie (nomen omen) PiS, szkodliwi figuranci powciskani do różnych instytucji, zomowcy, milicjanci, żołnierze, straż graniczna, oraz wszelkiej maści urzędasy.