Grupa mieszkańców Białowieży, leżącej w strefie stanu wyjątkowego, kierując się konstytucjonalną i chrześcijańską zasadą o nadrzędnej wartości życia ludzkiego, powołuje do działania Białowieską Akcję Humanitarną.
Jesteśmy ludźmi o różnych poglądach politycznych, ateistami i wierzącymi, wykonujemy różne zawody, mamy swoje rodziny, są wśród nas osoby bardzo młode i także seniorzy doświadczeni życiowo, ale
łączy nas głębokie przekonanie, że udzielanie pomocy humanitarnej ludziom w skrajnie trudnej sytuacji życiowej jest naszym prawem i obowiązkiem obywatelskim.
Mieszkając w strefie stanu wyjątkowego, nie możemy liczyć na pomoc z zewnątrz, nie mamy wsparcia medycznego ani medialnego. Zostaliśmy zostawieni zupełnie sami z sytuacją przerastającą wszelkie nasze wyobrażenia. Mimo wszystko chcemy nieść pomoc potrzebującym.
Pogarszają się warunki atmosferyczne, temperatura spada, dociera do nas coraz więcej informacji o ofiarach śmiertelnych. My znamy ten las lepiej niż służby mundurowe zjeżdżające tu z całej Polski i wiemy, że nie da się w nim przetrwać.
Skazywanie ludzi na śmierć z zimna i głodu poprzez nieudzielenie pomocy ma znamiona czynu karalnego, jest nieludzkie i niedopuszczalne.
Nie będziemy biernymi obserwatorami!
Nie chcemy zbierać trupów z naszych lasów!
Jesteśmy otwarci na współpracę z władzami samorządowymi, służbami mundurowymi, zakładami pracy, organizacjami i osobami prywatnymi. listy@wyborcza.pl Oczekujemy, że nasza działalność, jako zgodna z obowiązującym prawem, nie będzie utrudniana ani szykanowana.
Udzielenie pomocy humanitarnej rozumianej jako zabezpieczenie podstawowych potrzeb życiowych w żaden sposób nie narusza zasad obowiązujących w strefie stanu wyjątkowego.
Wydarzenia ostatnich tygodni zmieniły nasze życie, wielu straciło możliwość pracy zarobkowej i nie wiadomo kiedy ją odzyska. Presja psychiczna, codzienne funkcjonowanie w klimacie „wojny", dramatyczne wybory moralne, przed którymi stajemy, czynią nas również ofiarami tej sytuacji. To, czego teraz doświadczamy, zostanie w nas i nie minie z wyjazdem wojska. Dlatego w trosce o ludzi w potrzebie, w trosce o nas, mieszkańców, także w trosce o przyszłość naszej miejscowości, musimy działać wspólnie.
Zapraszamy do współpracy wszystkich, którzy podzielają nasze stanowisko.
Białowieska Akcja Humanitarna
Po kilku dniach powstał także list otwarty do prezydenta RP i prezesa Rady Ministrów, w sprawie kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej, który publikujemy poniżej.
List Otwarty do Prezydenta RP i Premiera Rady Ministrów
Na granicy mamy do czynienia z kryzysem humanitarnym. Dlatego część mieszkańców strefy stanu wyjątkowego w regionie Puszczy Białowieskiej wystosowała list otwarty do Prezydenta i Premiera Rady Ministrów RP o następującej treści:
Szanowny Panie Prezydencie, Szanowny Panie Premierze,
My, mieszkańcy regionu Puszczy Białowieskiej, żyjący w strefie objętej stanem wyjątkowym, zwracamy się z prośbą o pilne rozwiązanie kryzysu humanitarnego, rozwijającego się na polsko-białoruskim pograniczu na skalę nie obserwowaną w Polsce od dziesięcioleci.
Nie kwestionujemy potrzeby obecności wojska i innych służb na terenie pogranicza, gdyż inicjowany przez białoruski reżim napływ ludzi nielegalnie przekraczających granicę z pewnością wymaga adekwatnych i stanowczych działań. Rozumiemy liczne obostrzenia i ograniczenia, z którymi musimy się mierzyć mieszkając w strefie objętej stanem wyjątkowym. Doceniamy również wysiłki służb czuwających przy zabezpieczaniu naszych granic, tym bardziej że muszą konfrontować się z licznymi prowokacjami ze strony białoruskiej. Rozumiemy powagę tej sytuacji, będąc świadomymi i odpowiedzialnymi obywatelami, gotowymi znosić ograniczenia, a nawet sami pomagać polskim służbom w ich pracy.
Z chwilą jednak, gdy piszemy nasz apel, mają tu miejsce również zdarzenia i zjawiska, które w Polsce niespotykane były od ponad siedemdziesięciu lat, które zaliczyliśmy już do czasu przeszłego. Zjawisk tych nie rozumiemy, nie umiemy dostosować się do nich i wobec nich nie umiemy pozostać obojętni.
Niedaleko naszych domów, w nadrzecznych trzcinowiskach, ojciec trójki dzieci próbuje ochronić je przed nocnymi przymrozkami. Jedno z dzieci, trzyletni chłopiec, jest chory, ma problemy żołądkowe, przypuszczalnie od picia brudnej wody, niestety, nie ma pieluch i ubrań na zmianę. Cała czwórka spędza noc w brudnych i mokrych ubraniach. W lesie leży kobieta z cukrzycą, od tygodni niemająca dostępu do leków. Nie może wstać. Mąż próbuje leczyć ją potajemnie zdobywanymi lekarstwami, dnie spędzają ukryci w gęstych krzewach na skraju wsi.
W nadrzecznym lesie, na mokrej ziemi siedzi czternastoletni chłopiec. Stopy ma okropnie spuchnięte, nie może iść, spodnie i buty ma całkowicie mokre. Obok leży jego matka, jest nieprzytomna. Przypadkowi świadkowie, mieszkańcy strefy, wynoszą ją własnymi siłami z bagien, gdzie nie zajrzą żadne służby.
Przy moście nad rzeką ukrywa się kilka rodzin z dziećmi, chowają się głębiej w pokrzywach, gdy sąsiednią drogą przejeżdża samochód. Część z ukrywających się osób nie ma butów, od kilku dni idą lasem boso przy temperaturze spadającej nocą poniżej zera. W lesie błąka się samotnie starsza kobieta z wyraźnymi oznakami demencji, nie bardzo rozumie, w jakiej sytuacji się znalazła. Ma ze sobą jedynie damską torebkę. W powiatowym szpitalu leży kobieta, która odchodzi od zmysłów, bo jej pięcioletni syn został gdzieś w lesie. Nie wie gdzie, nie wie, czy ktoś z nim jest. Nocami do domów podchodzą grupy przerażonych ludzi, szukają pomocy, błagając, by nie wzywać policji.
To sceny, których jesteśmy świadkami i za których autentyczność ręczymy, zaznaczając równocześnie, że to jedynie kropla w morzu dramatu mającego miejsce każdego dnia tuż obok naszych miejscowości.
Ludzie ci znaleźli się na Białorusi w wyniku własnej lekkomyślności i naiwności, ale też celowej dezinformacji ze strony białoruskich władz. Jednak po przylocie na Białoruś ich aktywna rola w rozgrywającym się dramacie dobiega końca – od tej pory są figurami na geopolitycznej szachownicy bez możliwości wycofania się. Według relacji wielu z nich są bici przez białoruskich żołnierzy, nie otrzymują jedzenia, ani wody i zmusza się ich do nielegalnego przekraczania polsko-białoruskiej granicy: nie mogą udać się na przejście graniczne, lecz muszą pokonać drut żyletkowy. Wielu z nich usłyszało zapowiedź z ust białoruskich służb, że gdy wrócą z Polski na Białoruś zostaną zastrzeleni, wielu z nich grożono bronią. Nie ulega wątpliwości, że na Białorusi spotykają się z nieludzkim traktowaniem, a ich zdrowie i życie jest tam zagrożone, dlatego przedostanie się do Polski, nawet jeśli następuje w wyniku nielegalnego przekroczenia granicy, jest dla tych ludzi ratunkiem.
Tymczasem stosowana jest przez polskie służby okrutna procedura push-backu, polegająca na wyszukiwaniu, wyłapywaniu i wywożeniu schwytanych uchodźców z powrotem na białoruską stronę, gdzie ich życie będzie ponownie zagrożone. Jest to działanie nieludzkie – skoro nie ma wątpliwości, że białoruski reżim jest wobec uchodźców okrutny, dlaczego polskie służby – by ująć rzecz przenośnią, którą każdy Polak powinien zrozumieć – odstawiają tych uciekinierów wprost pod bramę obozu?
Przyjęta strategia rozwiązania problemu na granicy ma szereg dramatycznych konsekwencji i generuje niespotykany od dziesięcioleci kryzys humanitarny.
Ludzie wypychani na granicę ponownie próbują dostać się na terytorium Polski, bo nie mają możliwości powrotu przez Białoruś do swego kraju. Spotykamy uchodźców, którzy doświadczają tego procederu nawet po kilkanaście razy, lecz z każdą taką próbą są w coraz gorszym stanie: są wycieńczeni, chorzy, są coraz bardziej zdesperowani. Desperacja uchodźców sprowadza w region pogranicza przemytników, gotowych za pieniądze podjąć próbę przerzucenia ich na zachód, co pogłębia stopień kryminalizacji całego procederu. Obowiązująca procedura push-backu uniemożliwia również udzielanie niezbędnej pomocy medycznej potrzebującym, w tym małym dzieciom, często niemowlętom, co przecież jest absolutnym standardem cywilizowanego świata: uchodźcy wolą pozostać bez pomocy, bo wiedzą, że wraz z karetką pogotowia przyjedzie służba graniczna, która – po udzieleniu pomocy lub nawet bez niej – wywiezie ich na Białoruś.
Jako mieszkańcy pogranicza i bezpośredni świadkowie zachodzących tu wydarzeń chcemy głośno powiedzieć, że obecna sytuacja jest całkowicie nie do zaakceptowania.
Służby powołane i utrzymywane w celu pomagania i zapewnienia bezpieczeństwa są w wyniku przyjętej strategii push-backu nieefektywne, a nawet stają się zagrożeniem dla osób potrzebujących pomocy. Zamiast zgłaszać się do służb o pomoc, chorzy, zagubieni, głodni i przemarznięci ludzie, w tym małe dzieci, muszą się przed nimi ukrywać. Nasze, mieszkańców strefy, człowieczeństwo jest okrutnie testowane, bo wobec braku możliwości wjazdu służb powołanych do udzielania pomocy i zapewniania bezpieczeństwa, musimy działać sami. W obliczu nadchodzącej zimy przewidujemy, że sytuacja stanie się dramatyczna.
Apelujemy o wdrożenie takich mechanizmów rozwiązywania kryzysu, które przyniosą kres cierpieniom ludzi, a równocześnie o rezygnację z tych, które kryzys pogłębiają. Wierzymy, że te obecnie stosowane nie są jedynymi możliwymi. Apelujemy o wpuszczenie do strefy stanu wyjątkowego służb medycznych działających na zasadzie wolontariatu oraz organizacji zajmujących się pomocą humanitarną, gdyż lokalna służba medyczna, dysponująca dwiema karetkami na cały powiat, nie jest w stanie sprostać wszystkim pilnym potrzebom nie tylko uchodźców, ale także mieszkańców regionu. Ta pomoc jest absolutnie niezbędna tu, w strefie stanu wyjątkowego. Apelujemy o utworzenie korytarza humanitarnego w strefie stanu wyjątkowego, który uratuje życie wielu ludziom i nie pozwoli na dalszą eskalację konfliktu.
Mieszkańcy regionu Puszczy Białowieskiej
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Tak jak nikt przecież Polakom nie udowodni, że to oni zagonili Żydów do stodoły w Jedwabnem, i nie tylko...
WOT to nie bojówki, ale każdy uzbrojony mundurowy bez nadzoru z zewnątrz może szybko posunąć się do rzeczy, których normalnie by nie zrobił. Zimbardo i eksperyment stanfordzki to wyraźnie wykazał.
Trzeba robić to, co jest możliwe. Albo samemu ratować, kogo się da albo przesłać pieniądze na ratowanie tych nieszczęśników.
Niestety, odpowiedzialność za Państwo wymaga podejmowania bardzo trudnych decyzji. Tu nie chodzi o bezduszność, ale o dokonywanie wyborów bez kierowania się emocjami. Lepiej mieć teraz 50 czy 100 trupów niż za rok 10000.
TEŻ TAK MAM
No to działaj :)