"W 2003 roku zwodowałem na Mazurach jacht żaglowy zaopatrzony w zbiornik na fekalia. W owym czasie punkty odbioru nieczystości na szlaku Wielkich Jezior można było policzyć na palcach jednej ręki. W chwili obecnej na dwóch" - pisze czytelnik. Proponuje konkretne rozwiązania.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Piszę po przeczytaniu tekstu Marty Danielewicz o znikaniu jezior na Pojezierzu Gnieźnieńskim. Dziękuję bardzo za ten artykuł.

Mam od 20 lat dom na Pojezierzu Gnieźnieńskim i z wielkim smutkiem obserwuję jego degradację. Wody te, niedawno najczyściejsze w Polsce, obecnie są mniej przejrzyste niż wiele jezior na Szlaku Mazurskim. Niestety, lobby górniczo-energetyczno-polityczne bezwzględnie niszczy największe dobro, jakim jest czyste powietrze i czysta woda. Dzięki takim artykułom może uda się ich powstrzymać.

Chciałbym jednak nawiązać do innego tematu poruszonego w zapowiadanych tekstach, a mianowicie do "tysiąca łódek zrzucających do mazurskich jezior nieczystości".

W 2003 roku zwodowałem na Mazurach jacht żaglowy zaopatrzony w zbiornik na fekalia. W owym czasie punkty odbioru nieczystości na szlaku Wielkich Jezior można było policzyć na palcach jednej ręki. W chwili obecnej - na dwóch. Przy czym większość z nich działa nieregularnie, "bo nie ma pracownika, bo szambo się wypełniło, bo zepsute" itd. Punkty działają tylko w ograniczonych godzinach i tylko w ścisłym sezonie. Jedynym łatwo dostępnym i zawsze działającym (oczywiście w swoich godzinach) jest punkt należący do miasta w Węgorzewie.

Wydaje mi się, że nie należy zrzucać odpowiedzialności na żeglarzy, tylko na brak możliwości odbioru ścieków.

Uważam, że należy:

  • Zaproponować gminom mazurskim (i nie tylko, np. Powidzowi, Wdzydzom i innym gminom "wodnym"), aby wydały zarządzenie, że każda zarejestrowana przystań musi mieć punkt odbioru ścieków.
  • Każdy nowo rejestrowany jacht z kingstonem musi mieć szczelny zbiornik.
  • Ułatwić przystaniom instalację odbioru ścieków.

Obecnie armatorzy instalują zbiorniki wyłącznie na zasadzie dobrej woli. Przystanie również zaopatrują się w instalacje ściekowe na tej samej zasadzie i na  własny koszt.

Przystanie narzekają, że nie mogą pompować zwykłych jachtowych nieczystości do zwykłej kanalizacji, tylko muszą je specjalnie utylizować.

Na jeziorach szwajcarskich, gdzie pływają duże jachty z kingstonami, każdy z nich ma szczelny zbiornik i każda przystań punkt poboru ścieków. Nawet w małych przystaniach przychodzi pracownik z pompą na kółkach do każdego jachtu i odpompowuje ścieki.

Prof. Tomasz Hirnle

Kapitan Jachtowy

listy@wyborcza.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    proste rozwiązania i dbałość o naturę nie są w polandii popularne.
    jaka Szwajcaria, jaki odbiór nieczystości...?
    Trzeba stworzyć NPOG+ (narodowy plan odbioru gówna )
    @nitkami
    za mało plusów w NPOG. :-D

    A na serio, taka pocztówka z rejsu:
    miejsce: Szkiery poniżej Sztokholmu
    jacht: morski, z zbiornikiem (i możliwością spustu za burtę, ale nieużywaną).
    Podpływamy do jednej z marin w celu uzupełnienia zapasów, paliwa i odessania fekaliów. Po wszystkim w biurze mariny m.in. taka konwersacja:
    - ile płacimy za odpompowanie nieczystości?
    - pracownik (robiąc wielkie zdziwione oczy): płacić? odbiór jest zawsze za darmo...

    Ot, kwestia cywilizacji.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Przy takiej ilości jachtów żaglowych i motorówek jaka jest u nas na 100mkw wody, to nie ma szans na odbiór ścieków... nawet przy dobrej woli. Jak spojrzeć na Zalew Zegrzyński w weekend to jest jasne że nikt niczego nie kontroluje in nie planuje regulować. Zagęszczenie bliskie zagrożenia śmiertelnego. Niedoświadczeni ludzie za sterami. Pływanie 'wytwarzaczami' fal w ślizgu na wyciągnięcie bosaka, pływanie na dużych prędkościach pod mostem.... itd. Jeśli nie zapobiega niebezpieczeństwu zagrożenia życia w ruchu wodnym to kogo obchodzi zwyczajne gó...???
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Na Wielkich Jeziorach Kanady i USA szczelne zbiorniki obowiązują od wielu dekad (żeglowałem tam w ciągu dwudziestu lat). Wszystkie mariny komercyjne i większe kluby jachtowe mają punkty odbioru ścieków. Nośne toalety chemiczne są tam nielegalne... a na Mazurach, wiele łodzi jest czarterowane nawet bez toalety chemicznej. PRLowska tradycja pakowania jak najwięcej ludzi do jednej łódki jeszce działa, z tego powodu nie ma nawet miejsca na toaletę chemiczną, a bindugi są w opłakanym stanie zanieczyszczenia, nie przypominając co się dzieje z wodą akwenu.

    Ja bym proponował rządowy program pożyczek dla armatorom by wszystkie kabinowe jednostki były wyposażone w szczelnich zbiornikach, i dla marin i samorządów by powstała sieć instalacji do wypompowania zbiorników. Standardy i regularna inspekcja byłyby niezbędne. Czas najwyższy! To wszystko można zrobić bardzo szybko z odpowiednim planowaniem. Sytuacja hygeniczna na polskich jeziorach jest dużo więcej wrażliwa niż na Wielkich Jeziorach Północnej Ameryki.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0