Rozmowa z dr. nauk medycznych Adamem Paszkowskim, który prowadzi w Bielanach Wrocławskich prywatną praktykę lekarską. Pod koniec 2020 r. zgłosił ją jako punkt szczepień przeciw COVID-19.
DR ADAM PASZKOWSKI: Obecność w programie to, oprócz satysfakcji, ciągła udręka: konieczność odbierania telefonów od pacjentów odesłanych przez infolinię, nieterminowe dostawy szczepionek, konieczność przekładania już zarejestrowanych wizyt i szczepień wskutek opóźnień w dostawach, konieczność dostosowania się do zawiłych komunikatów Ministerstwa Zdrowia zmieniających zasady szczepień.
Nie zawsze działa też możliwość uruchomienia tzw. slotów, czyli miejsc dostępnych do szczepienia w naszym punkcie przez centralny system zapisów. Zgłaszam te wolne miejsca, ale nie pojawiają się w systemie e-rejestracji. Taką sytuację miałem dzisiaj.
Do tego dochodzą coraz gorsze doświadczenia z finansowaniem szczepień przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Całość rozliczana jest elektronicznie, co ma dwa cele: płatnik wie, ile ma zapłacić punktowi szczepień, a poza w systemie jest potwierdzenie, że dany pacjent został zaszczepiony. To będzie potrzebne np. do wydania paszportu szczepionkowego uprawniającego do, np., zagranicznych podróży.
Za styczeń dostałem pełną kwotę, ale w lutym już nie. Wystawiłem fakturę za 120 wykonanych u siebie w punkcie i udokumentowanych szczepień, ale Fundusz zatwierdził mi zaledwie osiem i za tyle był mi gotowy zapłacić.
Cały czas wyjaśniam tę sytuację, jestem w kontakcie z Funduszem, m.in. z Wydziałem Ekonomiczno-Finansowym dolnośląskiego oddziału. Przede mną jeszcze konsultacje z prawnikiem.
Wszystko rozbija się o błąd powstały najprawdopodobniej na skutek niekompatybilności systemów rejestracji i dokumentacji szczepień, opisywany jako niepoprawny status e-skierowania. Błąd uznawany przez NFZ za krytyczny, mimo że dotyczył on szczepień osób uprawnionych do szczepień, m.in. z grup wiekowych 70+ i 80+.
Ponieważ NFZ zaproponował, że zapłaci za 8 szczepień ze 120 wykonanych, moja desperacja osiągnęła apogeum i w ostatni czwartek, kiedy szczepiłem 60 pacjentów, większość z nich poprosiłem o zapłacenie za szczepienie, wystawiłem faktury i powiedziałem, by o refundację zwrócili się do NFZ. Wyjaśniłem, że Fundusz za szczepienia mi nie płaci.
Tyle, ile powinien płacić Fundusz: 61,24 zł. To kwota za obsługę pacjenta, nie samą szczepionkę, bo ją samą dostajemy z hurtowni za darmo. Pacjenci zostali poinformowani, że powiadomię NFZ o fakcie obciążenia ich tą kwotą.
Większość przyjęła to ze zrozumieniem, ale oczywiście zrobiła się z tego straszna burza. Tłumaczyłem im swoją motywację. Większość zapłaciła. W przypadku pacjentów, co do których miałem przypuszczenia, że to kwota przekraczająca ich możliwości, nie prosiłem o zapłatę.
Zrobiłem to raz i kolejny nie zamierzam, chciałem w ten sposób wstrząsnąć Funduszem, choć możliwe, że sobie tym zaszkodziłem.
Według Dyrektora ds. Finansowych dolnośląskiego oddziału NFZ, rozliczanych jest 99,5 proc. wykonanych szczepień, a za błędy stanowiące podstawę odmowy finansowania odpowiadam ja, który najprawdopodobniej nie radzę sobie z obsługą systemu.
Ale od innych lekarzy prowadzących punkty szczepień wiem, że kwestionowanych jest ok. 10 proc. szczepień. Część otrzymuje komunikaty z NFZ, cytuję z relacji ustnej: „proszę się cieszyć, że [NFZ kwestionuje] tylko tyle, bo innym kwestionuje jeszcze więcej”. Mogę podejrzewać, że większość punktów szczepiących przechodzi nad tymi uszczupleniami do porządku, wystawia faktury zgodnie z wolą NFZ i szczepi dalej.
Tak, to pacjenci zakwalifikowani przez system - ze skierowaniami, zarejestrowani przez infolinię, internet albo bezpośrednio u nas.
Przyznaję, że oprócz tego zdarzyło się mi się zaszczepić pacjentów spoza listy, np. syna czy córkę seniora, który przyszedł na szczepienie, aby nie zmarnowała się żadna dawka, szczególnie w tygodniu, kiedy wskutek błędu System Dystrybucji Szczepionek otrzymałem dwukrotnie więcej szczepionek od ilości zarejestrowanych pacjentów. Musiałem błyskawicznie znaleźć 30 osób do zaszczepienia partią rozmrażających się szczepionek. Do dziś nie musiałem utylizować nawet jednej.
Takie sytuacje zdarzyły się w naszym punkcie dwukrotnie. Jak zawsze, nie każdy jest wobec takiej zmiany wyrozumiały. Pacjenci to przeżywają, boją się, że w ogóle nie zostaną zaszczepieni, a ja przy okazji czasem usłyszę, że skoro tak się dzieje, to będę mieć czyjeś życie na sumieniu.
Traktuję to jako powinność społeczną, musimy jak najszybciej zaszczepić nasze społeczeństwo.
Codziennie wysłuchuję pacjentów, którzy mówią mi o tym, że się boją, że chcą żyć, a ta szczepionka jest dla nich jedyną nadzieją.
Przynoszą mi kartki z danymi, aby zapisać ich na listę, wysyłają smsy, telefon dzwoni non stop. Proszą o sygnał, gdy tylko zwolni się miejsce, są gotowi stawić się w każdym momencie. Nie mogę zostawić tych ludzi, mimo wszystkich niedogodności muszę szczepić dalej.
Na razie to 60 osób tygodniowo, ale jestem w stanie szczepić 200-300 osób w tygodniu. A gdyby sama organizacja była lepsza, mogłoby to być jeszcze więcej.
Pewne terminy - co do dnia i godziny - dostaw szczepionek.
Poza tym byłoby dużo prościej, gdybyśmy ograniczyli biurokrację, a przede wszystkim uprościli system rejestracji i dokumentacji szczepień, bo dziś angażuje to zbyt wielu pracowników. Kwalifikowałem do szczepień również w innych punktach i tam do każdego szczepienia zaangażowane były w sumie cztery osoby.
Ponieważ szczepienia odbywają się w godzinach 8-15, tak niepotrzebnie duże zaangażowanie personelu powoduje, że w wielu miejscach poza szczepieniami inne sprawy leżą odłogiem, co znaczy, że zaniedbywane są inne problemy zdrowotne Polaków.
Piszcie:listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Trzeba wziasc przykład z Czech i Słowacji i zacząć zapisywać ludziom lekarstwa na Covid-19 do domu.
Odciazy to system služby zdrowia.
masz tu przepis na lekarstwo w domu: sproszkowane skrzydło nietoperza, rozpuść w gwiaździstą noc w wodzie z kałuży i zażywaj za każdym razem jak będziesz umieszczał głupi wpis w internecie
Za punktowanie idiotyzmów. I za poczucie, że trzeba mimo to.
Szkoda zdrowia na kopanie się z koniem...
Widzisz wstrząsającą różnicę z wywiadem?
I NFZ funkcjonuje tak nadal. W grudniu sobie przypominają, że się kończy rok i trzeba wygenerować aneksy przedłużające lub nowe umowy. I zwykle są one gotowe w lutym, a do tego czasu w tym państwie bezprawia udziela się świadczeń bez umowy. Ale za PO bylo identycznie.
Owszem - błąd i zaniedbanie PO, że przez osiem lat nic z tym nie zrobili. Ale rozwalenie systemu Kas Chorych (który działał całkiem dobrze) i powrót to centralnego planowania (NFZ) zawdzięczamy SLD a zwłaszcza towarzyszom Millerowi i Łapińskiemu (ówczesnemu Ministrowi Zdrowia). Nigdy nie zostali za to rozliczeni.
Dlatego ten cyrk !!!
NFZ tradycyjnie nie zapłaci za szczepienia i co im zrobisz ?
Dlatego są te hasła roczniki, skierowania żeby ograniczyć za wszelka cenę liczbę szczepień i zapłacenie za wykonaną prace,
Pis dał TVP dwa miliardy bo to reklama władzy a nie twoje zdrowie !
Rozumiecie teraz dlaczego małe punkty nie będą szczepić i są tam zapisy na zeszyty,
a jak miasta organizują swoje punkty to dworczyk bredzi ze ich jest za dużo i są niepotrzebne,
dalej aby się szczepić w zakładach pracy bo dostarczą tylko szczepionkę a zakład płaci całą resztę i gdzie to rozliczy ?
Na co komu to reklamowane szczepienia w aucie skoro nie ma szczepień po domach ludzi którzy tam leżą ?