Zapomniane pokolenie
Dlaczego w mediach nie widzę czerwonych pasków o zatrważających konsekwencjach społecznego zamknięcia? Dlaczego nie widzę starań rządu, by przywrócić starsze roczniki do nauczania stacjonarnego? Rysowanie szlaczków i literek w towarzystwie rodzica na pewno przyniesie gorsze konsekwencje niż trzymanie nastolatków na mediach społecznościowych przez minimum 8 godzin dziennie, krojenie ich materiału programowego, skracanie lekcji, izolowanie od rówieśników! Na pewno? Ciekawe, który mądry psycholog się pod tym podpisze.
Dlaczego nikt głośno nie powie, że pieniądze, które trzeba wypłacać rodzicom, są ważniejsze niż zdrowie emocjonalne, społeczne, relacje rodzinne młodzieży i dorosłych studentów.
Już wcześniej pisano o uzależnieniach od wirtualnego życia nastolatków, wtedy temat mnie nie dotyczył, a teraz?
Można to inaczej zorganizować
Jestem matką trójki nastolatków. Od ponad roku z bardzo małymi przerwami “uczących się zdalnie”. Świadomie używam cudzysłowu. Nie jest to nauka. Wiem, co mówię, słyszę, towarzyszę jako matka, obserwuję jako były nauczyciel.
Klasa ósma – lekcje 30-minutowe, często odwoływane, zadania domowe, brak wymogu uczestniczenia w lekcjach z kamerą, coraz to doskonalsze pomysły uczniów na “zepsuty mikrofon”, ściąganie, kombinowanie.
Potem – jak gdyby nigdy nic – próbny egzamin, obok siebie, bez maseczek, trzy dni. Następnie – szkoła zamknięta, bo pandemia. W małej szkole, gdzie jest po jednym oddziale na rocznik, widzę możliwość zorganizowania pracy zmianowej, czy kilka dni (nawet tydzień) – stacjonarnie, potem zdalnie. Nie widzę natomiast chęci. Widzę przedłużające się wolne, np. po świętach wydłużone do 11 kwietnia z powodu krótszych ferii. Ktoś patrzy na rodziców? Z mężem pracujemy zdalnie – od ponad roku. Owszem, mamy komfortowe warunki, osobne biuro (już nie, bo musieliśmy za plecami posadzić dziecko, by widzieć, co robi), co nie znaczy, że nie obchodzi mnie, co robią moje dzieci (wiem, wiem – młodzież).
Chcecie wiedzieć co?
- – jednoczesne do “lekcji” oglądanie filmów
- – Messenger, WhatsApp, Discord, Facebook, Tiktok itp. – dziesiątki grup, na których nie dyskutuje się o lekturach
- – YT włączony non-stop
- – Inne strony i kanały
- – Flirty, zakładają grupy z nieznajomymi lub znajomymi znajomych etc.
- – Granie – grupowe – w gry online (robi to także nauczyciel na lekcji, czym się chwali uczniom – Counter Strike, jest cool, nie?)
Córka była towarzyskim, energicznym dzieckiem
Odniosę się do przedostatniego punktu. Córka, obecnie lat 13, na początku lockdownu – 12. Pogodne, towarzyskie, energiczne dziecko lubiące ludzi. Przez całą pandemię, by zapewnić jej kontakt z rówieśnikami, chodzi na kilka zajęć w tygodniu w miejskim domu kultury. Namawiam ją na to, widząc, jak popołudniami snuje się po domu – nie lubi czytać, uczyć się także nie bardzo. Lekcje odrabia w przerwach albo na lekcjach. Zauważamy zmianę w jej zachowaniu, jest śpiąca, apatyczna. Początkowo składam to na karb dorastania, jednak rodzeństwo alarmuje mnie, że łamie zasadę panującą w domu, że smartfony odkładamy o 19, aby zapewnić sobie spokojny sen. Niedowierzając pytam o to – okazuje się, że to prawda, zaglądam w telefon. Jestem przerażona treściami, które jej rówieśnicy i ich znajomi umieszczają na grupach na Messengerze czy WhatsAppie, wyśmiewanie nauczycieli, przekleństwa, treści o niestosownym charakterze.
Nakazuję administratorom zamknięcie grup pod groźbą rozmowy z ich rodzicami i szkołą. Zamykają. Wydaje mi się, że temat został zażegnany. Córka ma szlaban na telefon. Proszę też – po zapoznaniu się z treścią pozostałych chatów (wielokrotne flirty z obcymi chłopakami, “związki” na odległość z chłopakami, których nigdy – lub raz – widziała na oczy etc.) o odinstalowanie FB, WhatsAppa oraz Messengera.
Córka dostaje telefon zastępczy – telefon, nie smartfon, dla kontaktów i bezpieczeństwa. Po jakimś czasie (kilka tygodni?) okazuje się, że znowu jesteśmy okłamywani, telefon został wykradziony, konta pootwierane, inne podkonta dodane – randkowanie w najlepsze trwa, teraz już z kim innym.
Rozmawiamy o uczuciach, potrzebach – nie pierwszy raz zresztą. Próbuję szukać pomocy psychologów etc. – kolejki online, wychowawca w szkole utwierdza córkę w przekonaniu, że “każdy tak robił”, że coś wykradał i zaśmiewa się z historii nie znając kontekstu. Zauważamy z mężem objawy uzależnienia i odstawienia – agresja przejawiona w naszym kierunku, oskarżenia o izolowanie przed światem. Zajęcia dodatkowe, rodzeństwo, wyjazdy rodzinne, harcerstwo – nie wystarczają.
Córka tęskni za sztucznym światem mediów społecznościowych, za autokreacją, za emocjami, które wywoływały.
Nadal szukamy pomocy, córka obwinia nas o całe zło.
Nikt nie włącza kamerek
Jak sytuacja wygląda w nie najgorszym wrocławskim liceum? Po pierwszym zebraniu zrezygnowałam z wypowiadania się. Kamerki nie są i nie były wymagane, dzieciaki już nie pamiętają, jak wyglądali ich koleżanki i koledzy, kamerek nie używają też nauczyciele. Na zebraniach wychowawca stwierdza, że jest dobrze, "dzieciaczki są grzeczne" i cała sytuacja im się podoba, bo nie muszą dojeżdżać i mają lepsze oceny. Lekcje są skrócone do 30, 35 minut, często odwoływane – nie wiem dlaczego, żeby nie siedzieć przed komputerem?
30 minut, 30 osób, sprawdzenie listy, a kiedy przekazanie i utrwalenie nowej treści?
Nie myślę o sobie, własnej pracy, staram się z mężem jak mogę, by pogodzić wszystkie obowiązki, jesteśmy wszyscy ze sobą od roku 24/7, ze wszystkimi lękami, zagrożeniami, strachem, niepewnością. Mając poczucie, że na rząd nie możemy liczyć. Drżąc o to, jakie druzgocące konsekwencje już przyniosła i jeszcze przyniesie ta izolacja. I to nie w IQ naszej młodzieży, w ich emocjach, relacjach, funkcjonowaniu społecznym.
Wiele rzeczy można by było zorganizować ,a ja nie widzę nawet chęci. Nauczyciele zaszczepieni, większość z nas przechorowała COVID kilka razy…, a nadal nic.
A może by tak odpowiedzialności obywateli pozostawić kontakty z dziadkami? Może by pokazać, że zależy nam na tych tysiącach zagubionych, zbuntowanych dzieciaków, którym “przecież jest dobrze”?
Wzywam myślących tego kraju o działanie! Chcę zwrócić uwagę na istotne kwestie, które dotykają tysięcy polskich rodzin. Na absurdy, na egoizm władz i samorządów.
Dlaczego Polska jest w czołówce krajów, które trzymają młodzież w zamknięciu? Łatwiej się rządzi ogłupionym i przesterowanym mediami społecznościowymi tłumem? Nigdy bym nie przypuszczała, że z rozrzewnieniem pomyślę o czasach, gdy jedynym zagrożeniem na telefonie/komputerze moich dzieci były instalowane bez mojej wiedzy gry – strzelanki. Obudźcie się!!!
matka nastolatków
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Zabieranie telefonu, odłączanie internetu, szpiegowanie - to raczej budowaniu relacji nie sluzy.
Pandemiczne odosobnienie to dramat, ale znajdźmy W SOBIE pokłady wsparcia dla dzieci.
Teraz widzicie, co robią wasze dzieci, bo siedzicie z nimi w domu, a nie macie pojęcia, co wypisywali i co robili przed pandemią. I nie jest tak, że dzieci nie mają kontaktów rówieśniczych - ja obserwuję codzienne bliskie kontakty bez maseczek dzieci i młodzieży a placu zabaw pod domem. Wrzaski i głośna muzyka do 22. Małe dzieci znikają trochę wcześnie, ale widzę je nawet po zmroku. A rodzice rozpaczają i nawet nie zauważają, że dzieci jakoś kompensują sobie braki.
Polska szkoła jest koszmarem i wiele dzieci odetchnęło - nie ma bicia, popychania, szydery, mobbingu. A w każdym razie jest mniej. Wiele dzieci wycofanych, nieśmiałych nauczyło się pracować i rozwijać zainteresowania, co sygnalizują moi znajomi nauczyciele.
1. Nie tylko rząd odpowiada za to, jak wygląda sytuacja pandemiczna, obywatele za to też odpowiadają. Możemy podziękować tym gromadom osób, które są jaśnie oświecone i nie wierzą w "koronaściemę", tym, którzy jednorazowe maseczki noszą po parę miesięcy i tym, którzy po wymazie idą jeszcze po zakupy do sklepu, chociaż wiedzą, że mają covid
2. Nie tylko sytuacja odpowiada za to, co dzieje się z dziećmi. Są one całkowicie nieprzystosowane do tego, że świat się zmienia i że nie zawsze jest pięknie. Są nieprzystosowane do tego, że praca zdalna będzie normą w przyszłości. Nie są nauczone, że komputer to nie zabawka, tylko narzędzie pracy. Tak retorycznie zapytam, kto miał je tego nauczyć...
3. Rząd nic nie zrobił i raczej nic nie zrobi. Więc albo zrobimy sami, albo będziemy się tak latami bujać. Antymaseczkowcy i inne szury radośnie rozsiewają swoje "objawione mądrości" a reszta milczy, bo trolla się nie karmi. I racja, nie karmi się. Trolla się ucisza
Uzależnienie od ekranów- wszyscy wiedzą że i przed pandemia młodzi non stop byli przylepieni do ekranów. To przecież nie tak, że jak codziennie damy komuś alkohol to stanie się alkoholikiem, prawda? Wystarczy dopilnować.
A tak w ogóle 500 plus Pani wzięła? No, to czego jeszcze się rzuca.
A tak serio, to pismo na Berdyczów. Dzieci i młodzież nikogo w tym kraju po narodzinach nie obchodzą. Mediów też nie, przecież od miesięcy szczuja na dzieci, a teraz będą mieli tematy na kolejne miesiące jak to młodzi są poharatani długotrwałym zamknięciem. I się będzie klikało.