Wydaje się, że najwyższy czas ucywilizować procedury obowiązujące w polskim Sejmie i Senacie. Nie mam tu na myśli wrzasków, inwektyw oraz zwykłego chamstwa, bo do tego, niestety, rządząca ekipa zdążyła nas już przyzwyczaić.
Chodzi mi o wprowadzenie pewnych zmian prawnych dotyczących przechodzenia posłów i senatorów z partii do partii w czasie trwania ich mandatów.
Jest to jakaś kuriozalna sytuacja, kiedy wyborca nagle dowiaduje się, że poseł, na którego głosował, zmienia partię, czyli zaczyna być przedstawicielem np. partii rządzącej czy opozycyjnej albo innego ugrupowania, którego sam/sama nigdy by nie poparł/a. Jest to zwykłe oszustwo względem obywateli i jeżeli tacy posłowie nie mają wystarczającej przyzwoitości, żeby zrzec się sami mandatu, to należy wprowadzić prawnie taki obowiązek.
Rozumiem, że przykro zrezygnować z apanaży i statusu posła/senatora, ale powinni pamiętać, że wybory to nie jest casting do filmu, gdzie gra się wyłącznie na siebie; oni mają reprezentować nie siebie, ale przekonania i interesy nas, czyli swoich wyborców.
Jeżeli nie są w stanie zaakceptować linii swojej partii ani dojść do jakiegoś konsensusu z ugrupowaniem, z którego list zostali wybrani, to jedynym honorowym rozwiązaniem jest odejść z sejmu/senatu i przekazać swój mandat następnej osobie z tej samej listy. Jeżeli nie można liczyć na honorowe zachowanie, to powinno wkroczyć prawo.
W przeciwnym razie będziemy mieli wyłącznie reprezentujących nas wszelkiego rodzaju Kałużów i Kałużki.
Ewa Baj-Kozicka
Czekamy na listy, opinie, komentarze: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Oraz zwrócić do budżetu koszt swojej kampanii wyborczej, jeśli była finansowana z dotacji.
To nie jest dobra analogia - poseł reprezentuje wyborców, a nie partię. Tak w każdym razie wynika z Konstytucji RP, ale wiem, że to nie jest teraz popularny dokument :)
Na pewno naganna jest zmiana partii na taką, która sprzeniewierza się poglądom, które poseł głosił przed wyborami i które wyniosły go do władzy. Ale co jeżeli nowa partia aktualnie lepiej reprezentuje te poglądy?
A co jeżeli ja uważam co innego jak ten poseł który zmienia partię tak jak Mucha?
Poseł dostaje się do sejmu z listy partii. Gdyby jego partia nie uzyskała określonej liczby głosów, to on sam - nawet gdyby zdobył wszystkie głosy ze swojego okręgu wyborczego - do sejmu by nie wszedł. A zatem ma obowiązek pozostać w partii do końca kadencji albo zrezygnować z mandatu.
Okazja czyni złodzieja - czyli winna "okazja"?
Zawsze jest winny złodziej albo zdrajca.. Tylko "szmaciarze" nie oddają mandatów.
Liczą na to, że inni "szmaciarze" i tak wybiorą "swoich" ? 1/3 tutaj to hołowniacy,
którzy nie przewidują, że ci sami "potem" też mogą zrobić to samo ?
Takie zachowanie świadczy zarówno o nieuczciwości (wobec wyborców) zmieniającego partię jak i o mentalności szefa ugrupowania, które przyjmuje kameleona.
Kupiłaś propagandę ordynacji wyborczej i mylnie uważasz, że głosujesz na posła.
otóż głosujesz nie na posła a na partię.
Jeśli z Twojego okręgu wchodzi np. 10 posłów, Ty wskazujesz LISTĘ PARTYJNĄ i preferujesz z niej JEDNO nazwisko. Twój głos oddany na kandydata jest zawłaszczany przez partię i (jeśli jest "nadmiarowy") przekazany jest w ramach listy partyjnej innej osobie.
Podsumowując, głosowałaś na partię a nie na posła i dlatego masz prawo wymagać od posłów wierności partii, niby efekt końcowy ten sam ale uzasadnienie inne.
Gdybyś głosowała na posła, to niestety, musiała byś zaakceptować jego zmianę barw partyjnych, bo dałaś mu mandat aby jego wybory były Twoimi wyborami (przez 4 lata).
No to tym bardziej poseł, który zmienia partię, automatycznie powinien przestać być posłem.