Odpowiedź na list czytelniczki krytycznej wobec fotowoltaiki.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Kilka dni temu na Wyborcza.pl został opublikowany list czytelniczki, która bardzo krytycznie odniosła się nie tylko do polityki rządu wobec wsparcia domowych instalacji fotowoltaicznych, ale i do samej fotowoltaiki prosumenckiej.

Oto odpowiedź dyrektora technicznego firmy N Energia dra inż. Michała Modzelewskiego co do przedstawionych zarzutów i obiekcji. Otwarta dyskusja na temat problemów i perspektyw OZE w Polsce leży w szeroko pojętym interesie społecznym.

Przede wszystkim nie szkodzić - obiekcje wobec fotowoltaiki domowej: komentuje dr inż. Michał Modzelewski, dyrektor techniczny firmy N Energia

Mimo spektakularnego rozwoju fotowoltaiki prosumenckiej w ciągu ostatniego roku w polskim społeczeństwie wciąż istnieją liczne obawy wobec domowych elektrowni słonecznych. Według badania przeprowadzonego przez firmę N Energia w grudniu 2020 roku wśród najczęściej występujących obiekcji są koszty instalacji i obsługi, opłacalność inwestycji oraz ewentualne problemy techniczne.

Czy to zasadne obiekcje? I tak, i nie.

Olbrzymia przewaga domowych instalacji fotowoltaicznych nad produkcją komercyjną wynika z faktu, że prosument, czyli właściciel takiej instalacji, część wyprodukowanej energii elektrycznej wykorzystuje na miejscu, dla zaspokojenia własnych potrzeb.

Co więcej, maksymalizowanie poziomu autokonsumpcji leży w interesie ekonomicznym państwa, ale w pierwszej kolejności samego prosumenta, ponieważ eliminuje koszty przesyłu prądu do sieci i z powrotem oraz skraca okres zwrotu z inwestycji.

Na opłacalność i bezusterkowe działanie instalacji równie mocno wpływają jakość jej projektu, jakość zastosowanych urządzeń oraz jakość montażu. Każda instalacja fotowoltaiczna może sprostać pokładanym w niej oczekiwaniom eksploatacyjnym wyłącznie wtedy, gdy wykonawca spełni wiele niezbędnych wymagań technicznych. Prawidłowo zaprojektowana instalacja, uwzględniająca profil zużycia prądu w konkretnym gospodarstwie domowym, obsługuje w pierwszej kolejności potrzeby samego gospodarstwa, nie generując przy tym większych problemów dla sieci przesyłowych.

Ośmielę się natomiast stwierdzić, że

problemy techniczne z oddawaniem wyprodukowanego prądu do sieci, ale też takie, które zmniejszają wydajność elektrowni słonecznej i zwiększają koszt jej obsługi, dotyczą wyłącznie nieprofesjonalnie wykonanych instalacji.

Niskiej jakości moduł będzie podatny na rozszczelnienie. Niskiej jakości falownik zamienia energię promieniowania słonecznego nie tylko na prąd, ale i na szkodliwe ciepło. A niskiej jakości zabezpieczenie nie rozłącza obwodu w przypadku wykrycia niebezpiecznego sygnału. Jakość projektu technicznego zależy od dopasowania modułów fotowoltaicznych do falownika, prawidłowego rozmieszczenia urządzeń instalacji oraz, co ważne, od właściwego podłączenia linii zasilającej elektrowni do rozdzielnicy elektrycznej.

Prowadzenie biznesu w branży odnawialnych źródeł energii wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Podobnie jak w medycynie, firmy obecne na tym rynku powinny kierować się zasadą – przede wszystkim nie szkodzić. Niestety, skutkiem dobrej koniunktury na rynku instalacji fotowoltaicznych jest pojawienie się na nim podmiotów zupełnie zaniedbujących kwestie jakości, co negatywnie wpływa na reputację całej branży.

Przykładem takiej niekompetencji jest przypadek prosumenta, któremu nierzetelni instalatorzy podłączyli linię zasilającą instalacji fotowoltaicznej w taki sposób, że przez pół roku okresu rozliczeniowego nie zasilała ona urządzeń elektrycznych w budynku oraz nie oddała nawet 1 kWh energii nadmiarowej do sieci. Po przeprowadzeniu audytu na zlecenie prosumenta odkryliśmy, że świeżo upieczony instalator podłączył przewody zasilające falownika w rozdzielnicy w sposób świadczący o zupełnym braku wiedzy elektrycznej. Coraz częściej zdarzają się również przypadki montażu tańszych, ale niecertyfikowanych na polski rynek falowników. Taka oszczędność jest nie tylko pozorna, ale przede wszystkim stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa.

Częściowo winę za to ponoszą sami inwestorzy, którzy podczas wyboru dostawcy usług kierują się wyłącznie ceną i często decydują się na zawarcie umowy z nieprofesjonalnym instalatorem.

Chciałbym również odnieść się do przekonania, że domowa instalacja fotowoltaiczna podłączona do sieci energetycznej nie może działać po zaniku napięcia. Z technicznego punktu widzenia taki stan rzeczy wynika z faktu, iż usuwający awarię serwisant linii niskiego napięcia musi mieć pewność, że żadne źródło wytwórcze energii elektrycznej nie podaje napięcia na słup. Z tego powodu falowniki sieciowe do zastosowań fotowoltaicznych projektuje się w sposób zapewniający ich wyłączenie w momencie wykrycia braku napięcia w sieci.

Jednak za pomocą prostych urządzeń elektrycznych dokładanych do rozdzielnicy jesteśmy w stanie zagwarantować prosumentom możliwość korzystania z energii słonecznej również po zaniku napięcia w sieci.

Urządzenia te w standardowych warunkach przewodzą prąd we wszystkich kierunkach. Po zaniku napięcia w sieci automatycznie i niezwłocznie przełączają się w tryb zasilania wszystkich urządzeń w budynku i - co najważniejsze - oddzielają wysokie napięcie pochodzenia fotowoltaicznego od uszkodzonej sieci zewnętrznej. Instalacja prosumenta działa w tym przypadku w trybie autonomicznym, produkując energię wyłącznie na potrzeby wynikające z chwilowego zapotrzebowania.

W tym kontekście warto się zastanowić również nad zakupem domowego magazynu energii. Oferta jest tym bardziej warta rozważenia, że w następnej edycji programu “Mój prąd” takie rozwiązanie wraz z innymi zwiększającymi autokonsumpcję energii słonecznej, czyli pompami ciepła, ładowarkami do samochodów hybrydowych i elektrycznych, będzie aktywnie wspierane. Nawet jeśli w momencie montażu instalacji fotowoltaicznej przyszły prosument nie jest gotowy na poniesienie dodatkowych kosztów na magazynowanie energii, radzę wybrać tak zwany falownik hybrydowy, który umożliwia podłączenie akumulatorów w dowolnym momencie w przyszłości.

Reasumując, okres zwrotu z inwestycji w domową elektrownię słoneczną z uwzględnieniem obecnych warunków prawnych, ulg i dotacji nie przekracza kilku lat. Jesteśmy dopiero przed prawdziwym boomem tej technologii na polskim rynku. Fotowoltaika w Polsce nadal jest młodą branżą i z tego powodu cierpi na wiele przypadłości wieku młodzieńczego. W interesie całego społeczeństwa leży uczynienie jej bardziej odpowiedzialną, co wymaga wysiłku nie tylko od państwa, lecz wszystkich uczestników ekosystemu, w tym i samych prosumentów.

Dr inż. Michał Modzelewski, dyrektor techniczny firmy N Energia

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    A mnie razi wyjątkowo nietrafione zdjęcie ilustrujące artykuł. Poprawić!
    @violinmaker
    dokładnie. ale dla redaktorkow kolektor słoneczny czy panel pv to jeden czort. nie pierwszy i nie ostatni raz widzę taki kwiatki.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    trudno się z dr inż. nie zgodzić, natomiast warto chyba doprecyzować przynajmniej 2 szczegóły:
    1) różnica w wycenie instalacji przez firmy "wiodące" i "niewiodące" sięga 15% i więcej.
    dla niejednego inwestora oznacza to zwrot szybszy o ok. 2 lata.
    mówiąc wprost firmom "wiodącym" dobra koniunktura również nie umknęła...
    2) o ile wiem "podłączenie akumulatorów" oznacza na obecną chwilę koszt inwestycji x 2.
    przedstawiając uroki hybrydy wypada więc wspomnieć, że NIE nada się do tego zwykły ups za 500zł i że "dowolny moment w przyszłości" może okazać się dość odległy...
    @ALICE_2.0
    ad pkt 2. dodanie magazynów energii oczywiście kosztuje, ale warto pamiętać, że stają się one w krajach bardziej zaawansowanych w wykorzystaniu fotowoltaiki coraz bardziej popularne. Więc za kilka lat staniemy przed wyborem czy dołączyć baterię czy nie więc tu muszą zdecydować rachunki. Bo może ten "stary" falownik może służyć jako rezerwa.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @empi4822
    nie znam sytuacji w innych krajach, natomiast u nas na tą chwilę zasadność magazynów raczej nie jest oczywista (celowo "zasadność" a nie "opłacalność", bo ta druga nie dla wszystkich musi być kluczowa).
    w uproszczeniu i skrócie: stosując magazyn możemy odzyskać w porywach do 20% wytwarzanej energii (zabieranej nam przez ZE za "magazynowanie"). tyle, że z reguły instalacje są o te 20% przewymiarowane - czyli odzyskamy energię, która nie jest nam potrzebna...no chyba, że zwiększymy zużycie.
    uniezależnienie się od przerw w dostawie prądu...jest jakimś argumentem, dla większości drobnym.

    ps: uściślając jeszcze odnośnie ofert - różnica na _tych samych_ podzespołach.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0