Przedstawił nam się kandydat na rzecznika praw obywatelskich w osobie posła Bartłomieja Wróblewskiego; wielce wykształconego, czynnego polityka PiS (jak ustalił w porannej rozmowie z p. Dworczykiem p. Robert Mazurek, zgodność głosowań w Sejmie pana Wróblewskiego z głosowaniami pozostałych posłów PiS wynosi ponad 90 proc.)
Dziewięćdziesiąt procent! A teraz poseł Wróblewski mówi, że będzie apolityczny.
Czy nie obowiązuje już kandydatów na rzecznika obowiązek braku przynależności do partii i ugrupowań politycznych? Zmieniło się coś i nie zauważyłam? Odpuściliśmy sobie ten wymóg wobec kandydatów na rzecznika?
A gdzie poparcie organizacji pozarządowych?
A gdzie doświadczenie w działaniu na rzecz praw obywatelskich?
Pan Wróblewski twierdzi, że ma doświadczenie w udzielaniu pomocy obywatelom. Ma je, bo długo był radnym, jest posłem i spełnia (mam nadzieję) swoje obowiązki wobec wyborców.
Ale kobietom zabrał ich prawa, składając stosowny wniosek (praktycznie zakazujący aborcji) do Trybunału Przyłębskiej. Ominął trudniejszą ścieżkę sejmową, gotowy zestaw podpisów jest zawsze do dyspozycji w sekretariacie PiS, i doprowadził do masowych protestów przeciw temu drakońskiemu orzeczeniu.
Pan profesor Adam Bodnar uczynił Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich jeszcze bardziej otwartym i dbającym o prawa człowieka; jego urząd był wszędzie tam, gdzie obywatele stykali się z łamaniem podstawowych praw obywatelskich.
Trudno będzie go zastąpić, z pewnością nie zrobi tego żaden czynny polityk.
Konstancja
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Nie będę cię nawet minusować