Piątek, 15 stycznia
Jako opiekunka 87-letniej, schorowanej i leżącej mamy od rana w piątek 15 stycznia przystąpiłam do rejestrowania jej do szczepienia. Zaczęłam od lekarza pierwszego kontaktu na Kartezjusza 2 w Warszawie, jednak numer nie odpowiadał. Tak jak i numer do punktu szczepień i do rejestracji, tamże. Kilkadziesiąt razy odsłuchałam komunikat "nie ma takiego numeru", po czym wysłałam maila do rejestracji, zgłaszając mamę do szczepienia. Odpowiedź przyszła szybko, że....mają awarię telefonów.
Zadzwoniłam więc pod numer 989. Bardzo miły pan konsultant powiadomił mnie, że dwa punkty szczepień w pobliżu miejsca zamieszkania mamy nie mają już wolnych terminów, a tego na Kartezjusza system nie widzi. Posiadanie zespołu wyjazdowego (wg innego konsultanta) było warunkiem utworzenia punktu szczepień, więc na pewno znajdę termin dla mamy, proszę cierpliwie do nas dzwonić.
To uśpiło moją czujność, poza tym był weekend.
Poniedziałek,18 stycznia
Zderzenie z rzeczywistością od rana w poniedziałek. Na Kartezjusza zapisy wypełnione do końca marca i zamknięte. W okolicznych punktach podobnie. Konsultant z 989 oferuje wyłącznie zapis na szczepienie stacjonarne. Zespół wyjazdowy mam sobie znaleźć we własnym zakresie, obdzwaniając wszystkie punkty szczepień.
Konsultant z NFZ potwierdza tę informację, w odruchu empatii chce mi podać adresy punktów szczepień z ogólnodostępnej mapy internetowej.
Dzwonię jeszcze do gminy, jednak tam oferują mi ewentualną możliwość dowiezienia mamy do punktu, jeżeli ją zapiszę na szczepienie stacjonarne.
Tłumaczę, że pacjentka z problemami oddechowymi, o saturacji 86%, do tego z chorobą Alzheimera, nie wyjdzie z domu, bo ma lęki. Pani potakuje współczująco, mówi, że może oddzwoni. Odrobina zrozumienia pomaga coraz mniej.
Wiem z prasy i różnych kontaktów z osobami o podobnych problemach, że jest to dziura w systemie, ukrywana pod obietnicami medialnymi. Za chwilę do totalnego chaosu dołączy kolejna grupa seniorów. Jednocześnie zarejestrowane już osoby otrzymują powiadomienia o odwołaniu szczepień z uwagi na ograniczenie liczby szczepionek.
No cóż, kiedyś przyjdzie czas na młodszych i ważniejszych, rząd dowieziony limuzynami do Narodowego Punktu Szczepień odtrąbi Wielki Sukces Narodowego Programu Szczepień.
Liczna grupa seniorów, tych leżących, najbardziej słabych i bezradnych, została w systemie pominięta. Ilu z nich nie doczeka?
Anna M.
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Tylko jedna uwaga dotyczy to WSZYSTKICH polityków.
Tylko nikt nie mógł odwiedzać tej osoby
Pytanie: czy prędzej powinna być zaszczepiona ta starsza Pani, czy może jednak odwiedzająca ją córka? Ja nie jestem pewien czy dobrze robimy zaczynając szczepienia od osob najstarszych? Z jednej strony oczywiste jest, że są to osoby najbardziej zagrożone śmiercią z drugiej strony pozostanie nie zaszczepione ich otoczenie i ludzie aktywni społecznie
KOSZ.
Wątpię, żeby ta pani mieszkała sama, skoro wymaga opieki.
Opóźnienia jak oznajmił Pfizer mają trwać tydzień.
W magazynach leży milion szczepionek, a już zaszczepieni na drugą dawkę potrzebują zaledwie pół miliona. Gdzie tu sens i logika?
Może lepiej już przestań myśleć. Nie wychodzi ci to na dobre.
Ale jeśli chodzi o szczepienia, to ja akurat uważam, że osoby bardzo słabego zdrowia, nie powinny się szczepić, bo szanse na to, że u nich wytworzy się właściwa reakcja immunologiczna, są niewielkie. Uważam, że państwo (każde) powinno postawić na jak najszybsze zatrzymanie epidemii, a więc priorytetowo szczepić aktywnych zawodowo, szczególnie tych, którzy mają liczne kontakty (sprzedawcy itp.), a jeszcze szczególniej tych, którzy mają kontakt z osobami narażonymi (opiekunowie(!) osób starszych, służba zdrowia...)