Strajk Kobiet - pokojowa pikieta przeciw zaostrzaniu prawa aborcyjnego. Policja potraktowała demonstrantów gazem. Warszawa, 11 listopada 2020 Fot. Jedrzej Nowicki / Agencja Gazeta
- Ludzie byli wkurzeni, bo mieli świadomość, że ta policja to już nie służba, która stosuje prawo i chroni obywateli, ale faceci w mundurach działający na rozkazy Kaczyńskiego. I tak teraz będzie, bo policja nie ma autorytetu, nie jest uznawana za służbę państwową, ale partyjną - mówi Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet po tym, jak w środę późnym wieczorem policja użyła siły wobec uczestników protestów na ulicach Warszawy.
Według danych Komendy Stołecznej Policji podczas demonstracji wylegitymowanych zostało 479 osób, skierowano 320 wniosków do sądu o ukaranie oraz 297 notatek do sanepidu o nałożenie kar administracyjnych za łamanie pandemicznych obostrzeń. 23 osoby zostały zatrzymane, w środę rano nadal przebywały na komendach. Zdaniem rzecznika KSP Sylwestra Marczaka miały one m.in. naruszyć nietykalność funkcjonariuszy. W środę rano wciąż przebywały na komendach.
Najbardziej dramatyczne wydarzenia rozegrały się na Placu Powstańców przed siedzibą TVP, przeciwko której demonstrowano. - Najpierw zamknęli nas w kotle na Placu Powstańców. Kordon policji przerwano w kilku miejscach. Wtedy został użyty wobec nas gaz, zostali nim potraktowani również dziennikarze i posłanka Magdalena Biejat. Drugim trudnym momentem była sytuacja, kiedy tajniacy zaczęli wyciągać pojedyncze osoby z tłumu. Tę władzę szczególnie wścieka, kiedy śmiejemy się z TVP. To, że tam wczoraj poszliśmy, i że powtarzamy, że to nie media, a partyjna agencja, budzi ich furię. Stąd szczególnie ostre działania policji właśnie przed siedzibą TVP - relacjonuje Lempart.
Policja przyznała, że nieumundurowani funkcjonariusze wzięli udział w akcji. - To nie jest pierwsze wydarzenie, w którym biorą udział. Od wielu lat stosowane są przez policjantów takie metody. Są niezwykle istotne, a ich działania pozwalają na zatrzymanie tych, którzy prowokują - mówił w czwartek rano Marczak.
Strajk Kobiet zwołał na godz. 13 w czwartek konferencję prasową, aby skomentować wydarzenia podczas środowych protestów.
Strajk Kobiet - pokojowa pikieta przeciw zaostrzaniu prawa aborcyjnego. Policja potraktowała demonstrantów gazem. Warszawa, 11 listopada 2020 Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Materiał będzie aktualizowany.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych,
lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej.
Tacy jak wy wyslugiwali sie mną a ludzie pluli mi na mundur! tak to chyba szlo ale tak historia się powtarza
Wytłumaczyć prosto. Rządzący zwyrodnialcy napuścili na obywateli ZOMO i ochotników pokroju Bąkiewicza i kiboli. Oni rwali się do bicia, szarpania i pałowania. To było widać.
Może ta "wielka opozycja" jasno obwieści że KAŻDY funkcjonariusz Państwa czy to policjant czy to prokurator, nadużywający swej władzy dzisiaj w imię lizania dupy pisowcom, po zmianie władzy na dzień dobry wyleci z roboty, stanie przed sądem (tu kara w zależności od naruszeń prawa) i zostanie pozbawiony uprawnień emerytalnych.
Tego oczekuję jako obywatel bo to może ostudzić zomowsko-milicyjne zapędy niektórych sku...eli.
Bo tajniak jest wyselekcjonowanym z grupy tępych osiłków sadystą i z definicji jest tajny. Dlatego może bić bezkarnie.
Na to pytanie odpowiada stara piosenka "Prowokator" (pewnie jeszcze z lat 70. XX wieku):
To ja wychodzę gdy nadchodzi ciemność.
Człowieka szukam, który dzisiaj zgrzeszy.
Być może go obrażę, być może się uniesie,
bo chce uderzyć, lecz niech on uderzy pierwszy.
Taka jest rola tajniaków w czasie demonstracji: sprowokować bójkę, rzucić kamieniem w umundurowanych kolegów, wybić szybę w sklepie, podpalić samochód itd. Wszystko po to, by dać pretekst do gazowania, bicia i zatrzymań.
Bicie pałką agresora to represja, bicie spokojnego to prewencja, żeby ten nie stał się agresorem.
Sam jest złamany. I na dodatek chu.em jest, ten jaroslaw.