Wyobrażam sobie, że instrukcja przygotowana przez PiS o uniknięciu odpowiedzialności za słowa i gesty może wyglądać następująco:
„Jeśli wykonałeś gest powszechnie uznany za obraźliwy lub powiedziałeś coś, za co mogą zażądać Twojej głowy, nie martw się. Wystarczy, że wmówisz wszystkim, iż mają omamy wzrokowe/słuchowe bądź nie umieją czytać ze zrozumieniem, bo Twój gest tudzież słowa znaczyły co innego, niż wszyscy widzieli i słyszeli. Nawet jeśli to mało prawdopodobne wytłumaczenie, próbuj, może się uda. Kłamstwo powtarzane wystarczająco długo staje się prawdą. W ostateczności możesz zadeklarować, że jesteś gotów przeprosić tych, którzy poczuli się urażeni - jest nadzieja, że nie poczuje się nikt, więc ostatecznie nie będziesz musiał. Generalnie i tak wszystko rozejdzie się po kościach, rozmyjemy sprawę, ewentualnie zdymisjonujemy cię na jakiś czas, aż sprawa przycichnie, a potem i tak damy ci ciepłą posadkę. Dopóki będziesz nam potrzebny i będziesz tańczyć, jak my ci zagramy, nie damy cię skrzywdzić”.
Ten wypróbowany już wielokrotnie przez przedstawicieli tej partii prymitywny chwyt, próbę wyślizgania się i uniknięcia odpowiedzialności podjął tym razem minister Przemysław Czarnek.
Profesorom uniwersytetów, sygnatariuszom wniosku o jego dymisję, postanowił powiedzieć rozbrajająco, że go po prostu źle zrozumieli. Może w takim razie pan minister byłby łaskaw wyrażać się na tyle jasno, żeby potem nie trzeba było tej całej ekwilibrystyki? Lub jeśli nie potrafi, to może niech zrobi aneks/legendę/klucz do interpretacji zawiłych produkcji jego zwojów mózgowych?
Nawiasem mówiąc, jeśli polscy profesorowie, zawodowo zobowiązani do właściwego rozumienia słowa pisanego, nie nadążają za geniuszem min. Czarnka, to kto ma nadążać?
W tym miejscu kojarzy mi się mój ulubiony dowcip: na autostradzie A1 jeden samochód porusza się pod prąd. Policja nadaje komunikat: „Uwaga, na autostradzie A1 jeden samochód porusza się pod prąd”. Kierowca tego pojazdu, słysząc komunikat, wzrusza ramionami i mówi z irytacją: „nie jeden, wielu!”.
beata
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
kosmisci czarnkowi tytylow naukowych nie nadali
tytuly dudy, pawlowicz tez nie wziely sie z nikad
rektor UG - dopiero po tylu latach cos sie dzieje, nagle ta wiedza stala sie powszechnie dostepna w srodowisku?
niech sygnatariusze przyjrza sie sobie nawzajem, kolegom na uczelniach i przekonali aby kto powinien odszedl na wzczesniejsza emeryture i odpuscil sobie dzialalnosc publiczna czy udzial w nadawaniu tytylow naukowych. bo inaczej, jescze dlugo dlugo dlugo beda pisac takie listy
Cóż, można napisać poprawny doktorat, habilitację będąc szują lub idiotą w kwestiach polityki czy ideologii.
Przy nadawaniu tytułów naukowych patrzy się na dorobek naukowy, nie na poglądy polityczne czy religię. I bardzo dobrze że tak.
Tak trudno, że doktorat udało się obronić nijakiemu Jakiemu, rzeczywiście wybitny intelekt.