Anna Rakowska-Trela, prawniczka konstytucjonalistka, prof. Uniwersytetu Łódzkiego
"Wyrok” Trybunału Konstytucyjnego, został wydany w składzie, w którym zasiadali niesędziowie, popularnie nazywani „dublerami”. Składowi temu przewodniczyła sędzia Julia Przyłębska, której wybór i powołanie na funkcję prezesa TK jest obarczony poważnymi wadami prawnymi. Co więcej, z orzekania nie wyłączyła się sędzia Krystyna Pawłowicz, mimo że w 2017 r. podpisała jako posłanka analogiczny wniosek do TK, a więc jej stanowisko w sprawie było z góry wiadome, co kłóci się z zasadą bezstronności sędziego. Stanowisko przedstawione przez marszałek Sejmu jako stanowisko Sejmu w tej sprawie natomiast nie zostało przyjęte zgodnie z obowiązującą procedurą.
Mimo jednak wszystkich tych fatalnych wad, które uzasadniają ocenę, że „wyrok” wcale nie jest wyrokiem, a organ, który go wydał, nie jest Trybunałem Konstytucyjnym w ustrojowym znaczeniu, to jeżeli tylko sędzia Julia Przyłębska prześle to orzeczenie premierowi celem opublikowania go w Dzienniku Ustaw, to powinno ono zostać opublikowane.
Powinno zostać opublikowane z trzech powiązanych ze sobą przyczyn:
Po pierwsze, jedną z podstawowych zasad ustroju Rzeczypospolitej jest zasada trójpodziału władzy. Mamy władzę ustawodawczą, sprawowaną przez Sejm i Senat, władzę wykonawczą, sprawowaną głownie przez rząd (i w pewnym zakresie przez prezydenta), mamy wreszcie władzę sądowniczą, której organami są sądy i trybunały, w tym Trybunał Konstytucyjny. Niezwykle istotnym założeniem trójpodziału władzy jest odrębność władzy sądowniczej. Ta odrębność ma – w normalnych warunkach – gwarantować obywatelom ich wolności i prawa w sytuacji, gdy rząd (władza wykonawcza) będzie miał ciągoty, by te wolności i prawa ograniczać. Historia uczy, że to nie rzadkość. To sądy i trybunały mają nas bronić przed niebezpiecznymi zakusami rządu, przed rozszerzaniem zakresu władzy rządowej kosztem naszych wolności i praw. Dlatego tak ważne jest, by nigdy, przenigdy, w żadnych okolicznościach nie pozwolić władzy wykonawczej – rządowi – na dokonywanie jakiejkolwiek wiążącej oceny wyroków sądowych. Postawiłoby to rząd ponad władzą sądowniczą, zburzyło ścianę dzielącą władzę wykonawczą od sądowniczej, poza którą żaden rząd posunąć się nie może.
Po drugie, postulowana przez niektórych polityków odmowa publikacji „wyroku” miałaby – jak rozumiem – opierać się na przesłankach merytorycznych, że to niewyrok nie-Trybunału. Mimo że taka ocena tego skandalicznego orzeczenia jest uzasadniona i w pełni ją podzielam, to wywodzenie stąd postulatu niepublikowania orzeczenia to tylko krok do dopuszczenia dokonywania przez rząd oceny innych wyroków i niestosowania się do nich. Na przykład sądów cywilnych, zasądzających obywatelom odszkodowania od skarbu państwa. Na przykład sądów karnych, skazujących urzędników państwowych za przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków, łapówkarstwo. Na przykład wyroków sądów administracyjnych, stwierdzających nieważność decyzji władzy i wytykających jej poważne naruszenia prawa. Postulat niepublikowania „wyroku” TK może otworzyć puszkę Pandory z anarchią i oczywistą szkodą dla obywateli.
Po trzecie wreszcie, władza sądownicza jest „najsłabszą” z władz w tym sensie, że nie dysponuje aparatem państwowym, środkami przymusu, policją, wojskiem. Nie decyduje sama o sobie; decyduje o niej władza polityczna w drodze ustaw (tej możliwości oczywiście w ostatnich latach poważnie nadużywa).
Zgodnie z powiedzeniem „daj człowiekowi palec, a weźmie całą rękę” nie mam wątpliwości, że silna aparatem państwa władza polityczna - wykonawcza w przyszłości ponownie wykorzystałaby tę raz daną jej możliwość dokonywania oceny orzeczeń sądowych.
Jednak wtedy urzędnik nadużywający obowiązków pozostanie bezkarny, a obywatel nie otrzyma odszkodowania od skarbu państwa, będzie musiał zapłacić nienależny podatek albo stanie się jeszcze coś gorszego. A silna jedynie mocą swojego autorytetu władza sądownicza i społeczeństwo nie miałyby mechanizmów, by się przed tym obronić.
Powstaje więc słuszne pytanie: co dalej? Czy jesteśmy w tej sytuacji bezbronni? Nie. O ile nigdy, przenigdy ważności orzeczeń sądowych i Trybunalskich nie może oceniać rząd, bo to prosta droga do tyranii, o tyle prawo takie można przypisać sądom.
Wyważmy bowiem wartości: czy jako obywatele mamy pogodzić się z tym, że niewyrok nie-Trybunału wydany niekonstytucyjnie i nielegalnie obowiązuje i ma być stosowany? Nie, wartości konstytucyjne, zasady ustrojowe, ustrojowa pozycja TK nakazują zwrócić się w stronę sądów, bo innej perspektywy chroniącej państwo prawa i konstytucję po prostu nie ma. Władza polityczna wyłączyła Trybunał Konstytucyjny. Sądów do tej pory nie wyłączyła.
Zdaję sobie sprawę, że badanie ważności orzeczeń TK przez sądy będzie wymagało od sędziów odwagi. Zdaję też sobie sprawę, że z konstytucji ani z ustaw wprost nie wynika taka sądowa kompetencja. Nie może to jednak oznaczać, że państwo prawa ma się poddać i pogodzić z oczywistym gwałceniem praworządności. Musi się bronić, a jedynymi organami, które mają legitymację do przeprowadzenia legalnej i skutecznej obrony, są organy tego samego segmentu władzy, czyli organy władzy sądowniczej – niezależne od rządu sądy, w których orzekają niezawiśli sędziowie.
Czekamy na Wasze listy, komentarze, opinie:listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
W państwie, gdzie TK jest zamiennikiem konstytucji - od momentu jego powołania - nic gorszego wydarzyć się nie może - teoretycznie. Praktycznie oczywiście może. - Kiedy ludzie to zrozumieją. Sadzę jednak, że elity zadbają, aby do tego nie doszło.
Ale jeśli teraz opozycja będzie nawoływała do niedrukowania wyroku to tylko "zalegalizuje" praktyki PiS sprzed 4 lat. TK pani magister popełnił wyrok i musi zostać opublikowany, a sądy powinny dokonywać interpretacji. Inaczej się nie da.
Wydaje mi się, że ono zostało w końcu opublikowane, z 3-letnim opóźnieniem. Dz. U. 2018 poz. 1077.
Dokładnie tak. Obawy Pani profesor są niepotrzebne, bo już teraz trójpodziału władzy w Polsce nie ma. Jest jeszcze tylko opór części dzielnych sędziów szykanowanych za to przez aparat państwa na każdym kroku.
To jest jak w tej bajce o wilku, który całe życie nie jadł mięsa i najcięższy był dla niego pierwszy raz - potem już zasmakował :)
To, że się jedno skrzyżowanie przejechało na czerwonym świetle, nie oznacza, że można/należy przejeżdżać tak samo kolejne. Pozostańmy przy niezgodzie na tamten manewr i nie zachęcajmy do jego powtarzania. Argumenty prof. Rakowskiej-Treli są bardzo przekonywające.
Prawda, ale to nie znaczy, że mamy powtarzać stare błędy. PiS zrobi co zechce, ale jeśli opozycja podpisuje się pod takim rozwiązaniem (niepublikowaniem wyroku) to znaczy, że ma w takiej samej pogardzie prawo jak Kaczyński.
Po prostu PiS rozciągnął sobie czas (odtąd "bez zbędnej zwłoki" = kilka lat).
Niestety tym bardziej nie do przyjęcia dla kaczorów.
Rozwinę tę myśl @Logicznego. Tylko PIS może (bo kto im zabroni) zapierdzielać na czerwonym świetle. Reszta ma czekać na zielone, nawet jak widać, że żarówka w sygnalizatorze wykręcona. Z taką logiką to nas zjedzą i wysr..ją :-(
też tak właśnie pomyślałem
"Drukuj ten wyrok, Beata drukuj ten wyrok" na melodię Guantanamery ma już kilka lat. Ten nierząd z nadpremierem i nadprezydentem i nadmarszałkiem Jarosławem Przebiegłym z defekacją na prawo ma już mocne doświadczenie.
W końcu go opublikowali........
Tak, po ilu miesiącach? I jak już pozmieniali prawo tak, że był nieaktualny ...
Ale wtedy nikt (poza PiS) nie miał wątpliwości jak być powinno.
Czyli jak już raz złamano prawo, to tego prawa nie ma lub można je łamać dowolnie wiele razy? Nonsens.
To nie autorka ma krótką pamięć, ale Pan/Pani nie rozumie. Jeśli ktoś raz ukradł auto to już zawsze ma kraść? PiS ma prawo w poważaniu i publikuje co mu się podoba, ale słyszę, że i pan Grodzki z PO postuluje takie rozwiązanie, a to dowodzi takiej samej pogardy dla prawa jak w mafii PiS.
niby logiczny, a czytać ze zrozumieniem nie potrafi ...
PO w przeciwieństwie do PiS ma podstawy, TK obecny jest nieprawny, nielegalny a wyrok z wadami prawnymi (osoby nieuprawnione), PiS miał tylko widzimisię geniuszu
Dokładnie tak! A ja czekam, aż pani Godek zaskarży nieopublikowanie wyroku TK. Będzie jeszcze ciekawiej.
Ale to jest nie na temat. Mowa o tym, czy publikować, czy nie publikować teraz, a nie o tym, co zrobimy z uzurpatorami w przyszłości.
Pomysł PSL, aby "ich" bezprawie stało się usprawiedliwieniem dla "naszego" bezprawia
TO POGRZEB PAŃSTWA PRAWA!!
p.s.
Wystarczy trzymać się oczywistej oczywistości: TK JP to nie jest legalny Trybunał Konstytucyjny
1. Wprawdzie dublerzy są nielegalni ale TK jest legalny,
2. Wprawdzie niepublikowanie jest nielegalne, ale wobec braku legalności TK nikt nie poniesie odpowiedzialności z niepublikowanie.
Ktoś, kto zarzuca powyższym zdaniom sprzeczność albo brak logiki po prostu nie zna się na polskiej szkole prawa.
Specjalnie wyszkolone psy powinny wskazać niezawisłych sędziów.
Nie ma innego wyjścia niż uznać każdego sędziego powołanego zgodnie z zasadami jako niezawisłego. Znaczy trzeba wywalić trzech dublerów oraz Piotra i Pawła Wiczów (jako powołanych niezgodnie z ustawą mówiącą, że kandydat ma mieć poniżej 65 lat), a resztę zostawić.
To TK, a SN, a zwykłe sądy, bo jak rozumiem to na nich miałaby się oprzeć depisizacja, a nie wiadomo, jak głęboko sięgnęła podła zmiana zera i spółki..
Z SN problem jest mniejszy, bo wszyscy nowi sędziowie wsiedli tam wadliwie z powodu niekonstytucyjnego trybu powołania i składu KRS.
W SN na moje oko wszyscy powołani przez nielegalną KRS podlegają weryfikacji po powołaniu legalnej KRS (w której wyborach oczywiście uczestniczą tylko sędziowie powołani wcześniej). Legalna KRS orzeknie kto z nich jest sędzią SN, a kto nie...
tu chodzi o niezawisłość w sensie instytucjonalnym, czyli, że żaden organ państwa formalnie nie jest w stanie wpływać na jego orzeczenie. To daje po prostu dobrze skonstruowane prawo, w którym dobrze odgrodzono sądy i sędziów od działań władzy wykonawczej a władza ustawodawcza określona jest konstytucją.
W tym kontekście obecny TK, instytucja wynaleziona w PRL i wtedy nawet pozytywnie odebrana, nie spełniał nigdy warunku niezależności od władzy politycznej, bo przecież jego skład wybierany jest przez Sejm, czyli przez czynnych polityków (czyli władzę ustawodawczą i wykonawczą).
A niedawno okazało się nawet, że również prezydent może wpływać na skład TK - bezprawne niezatwierdzenie w 2015 r. wybranych przez Sejm sędziów było przecież
początkiem "dojnej zmiany". To był przy okazji ewidentny akt uzurpacji władzy, bo przecież żadne prawo nie nadawało mu takich uprawnień, mógł tylko mianować, jako głowa państwa, tak jak formalnie, jako owa Głowa, mianuje innych urzędników, czy np. profesorów. Prezydent ma tyle władzy, ile zapisano w ustawach.
Totalna niezawisłość sędziów nie jest możliwa w naturze, bo są przecież oni członkami większego organizmu społecznego, w związku z czym podlegają choćby ograniczeniom z obowiązującej w nim kultury i poglądów.
Wybacz, ale to są oczywiste oczywistości. Chodzi o niezawisłość w orzekaniu, czyli, że nie pozostaje pod nieformalnym naciskiem/szantażem. To będzie bardzo ciężko zweryfikować. Bo pal licho , jeśli Sędzia ma sympatie do podłej zmiany i stosuje łagodniejsze wyroki, ale w granicach prawa i zgodnie z zasadami orzekania, ale co jeśli sabotuje postępowanie ? Kto to sprawdzi, poza najbardziej rażącymi przypadkami ? A takie cyrki dzieją się na niskich szczeblach, tak w sprawach karnych jak i cywilnych. No i zostaje problem prokuratury. Tu nie widzę innego rozwiązania, jak nowe otwarcie i pełna weryfikacja prokuratorów to w końcu oni będą oskarżać i zbierać dowody. I jeśli to ma zadziałać, to nie może się to przekształcić w zemstę, ani w grubą kreskę.