Mój tato miał zespół muzyczny, który w czasach PRL-u wykonywał na imprezach zachodnie przeboje. Nagrywali je z radia na kasety, a potem uczyli się grać ze słuchu. To on mi pokazał, jak to się robi, byłam zafascynowana i nagrywałam wszystko jak leci – serwis sportowy, wiadomości, każdą piosenkę z przypadkowo włączonej stacji.
Kasety skończyły mi się w jeden dzień i on mi wtedy powiedział, że nie o to w tym chodzi, że trzeba oszczędzać taśmę i powinnam nagrywać tylko te piosenki, które mi się podobają. Miałam wtedy może dziewięć lat. Spędzałam całe dnie przy radiu, szukając fali z ładnymi piosenkami. Nie pamiętam tego dnia, gdy przestałam szukać, gdy pokrętło zatrzymało się na falach Trójki, ale pamiętam, że w końcu zabrakło mi miejsca na półce z tymi nagrywanymi kasetami.
Nie zmieści się też w jednym akapicie opisanie tego, czym było to radio dla dziewczyny dorastającej na prowincji w latach 90., gdzie nie było sklepów z płytami, kina, koncertów, internetu. Obietnicą innego świata? Łącznością z fascynującymi ludźmi? Trudno jest mi to wyrazić, nie używając górnolotnych frazesów.
W każdym razie, słuchając Trójki, wiedziałam, że to jest możliwe – wydostanie się poza schemat prowincjonalnego życia. „To Wish Impossible Things” The Cure stało się brzmieniem tego przekonania. Nie pamiętam, czy akurat w Trójce usłyszałam po raz pierwszy The Cure, którego muzyka została miłością mojego życia, ale na pewno w Trójce, i nigdy w żadnym innym radiu, usłyszałam najpiękniejszą piosenkę na świecie – „Crazy Mary” Pearl Jam. O tej prowincji, w której nie ma miejsca dla włóczęgów i z której można uciec tylko starym, niebieskim samochodem. O „Crazy Mary” napisałam maturę z języka polskiego i dostałam szóstkę. A mój pierwszy samochód jest oczywiście stary i niebieski i ma na imię Mary. Nie muszę nim znikąd uciekać, bo między innymi Trójka nauczyła mnie tego, że prowincja to nie jest miejsce, to jest stan umysłu.
Jest jeszcze druga opowieść, która też nie zmieści się w jednym akapicie, opowieść wpisana w przeciwny kontekst – o tym, czym jest Trójka w wielkim świecie – na emigracji. O tym, jak w samotności, w zupełnie obcym kraju, wśród samych obcych ludzi, niezrozumiałych zdań i zachowań włącza się w piątek wieczorem w internecie radio i czuje się jak w domu, jak na imprezie wśród przyjaciół, słysząc, że pani Beata spod Leszna nazbierała mnóstwo grzybów, pan Krzysztof z Warszawy właśnie został ojcem, a pani Magda z Zabrza prasuje welon, bo jutro wychodzi za mąż. Te jedyne w swoim rodzaju newsy Listy Przebojów miały moc niweczenia emigracyjnej samotności, bo kiedy ludzie mówią ci o swoim szczęściu, to znaczy, że jesteś dla nich ważny.
Na poddaszu w Brukseli dowiedziałam się, że mogę być ważna dla pani Beaty spod Leszna, pana Krzysztofa z Warszawy i pani Magdy z Zabrza. Dowiedziałam się, że jednym kliknięciem w przycisk „play” w internetowym odtwarzaczu można dołączyć do spotkania przyjaciół w eterze, i przestałam wtedy wierzyć w samotność. Trójka stała się dla mnie radiem dobrych wieści z życia Polaków. I taka pozostanie, w pamięci, nawet jeśli państwo polskie chce nazwać to oszustwem.
Aleksandra Ewa Furtak – pisarka, blogerka muzyczna, animatorka kultury, historyk.
Czekamy na Wasze listy, opinie, komentarze. Wyborcza to Wy. Piszcie: Listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
I być może to prawda, że to był niemal stan umysłu - ale jakże pozytywny. Ile dostarczał energii do życia, albo zwykłych ludzkich odruchów. Jak choćby w jednej z audycji pana Marka Niedźwieckiego, życzenia z okazji rocznicy ślubu dla mojej lubej...
Trójka to był łącznik z przeszłością!
Wspaniała stacja!
Komu chciałoby się szukać muzy i nagrać 3. godzinną audycję radiową, przeplataną tłumaczeniami i stanowiącą całość pod względem tematycznym o miłości - "Noc z Lacrimosą" autorstwa Tomasza Beksińskiego.
Nawet bym nie chciał, żeby próbowali się ze słuchaniem tego pisowcy. Niech sobie mają swojego Zenka i traktują go, jak współczesnego Chopina. Zabrali mi cząstkę mojego świata, mojej miłości do muzyki i piękna tego, jak byłą prezentowana na falach eteru, czyli w programie 3. polskiego radia. Obecnie tratuję to jak kontrast totalnych troglodytów z kulturą i sztuką. Nigdy w historii Polski nie było czegoś podobnego! Poza oczywistymi próbami degradacji narodu polskiego przez Rosjan po powstaniu styczniowym, czy eliminacji inteligencji podczas II wojny światowej. Tak teraz mamy degradację narodu, którą pod szyldem patriotyzmu wprowadzają idioci. Mamy się kolektywnie do nich równać, bo inaczej obrażamy prezesa tysiąclecia.
Zbiorowo zwariowaliśmy? Tak! Trójka jest tego świadectwem.