Pragnę podzielić się refleksjami w sprawie uposażenie dla pierwszej damy i polemiką z artykułem: Dlaczego Agata Duda nie powinna zarabiać? Bo państwo nie płaci za bycie żoną.
Opinia, że pierwsza dama powinna być doceniana i odpowiednio wynagradzana, nie znajduje zrozumienia w społeczeństwie. Państwo płaci tylko za wykonywaną pracę każdego obywatela, a nie za rolę, jaką on w życiu odgrywa. Możemy oczywiście przeanalizować, czy rola życiowa spełnia kryteria pracy i spójrzmy na to pragmatycznie, bez emocji i politycznych kontekstów.
Codzienne wychowanie dziecka nie inicjuje nawet debaty o minimum uposażenia
W wielu rodzinach przychodzi taki moment, kiedy po pojawieniu się dzieci i dobrze zarabiającym mężu matka popłynie z nurtem swojego instynktu macierzyńskiego i podejmie się ich wychowania. I podobnie jak w przypadku Agaty Dudy i kandydującego na prezydenta Andrzeja Dudy - decyzję o nowej roli dla współmałżonka z pewnością podejmuje się wspólnie, po gruntownych debatach i analizie konsekwencji z nią związanych.
Posiłkujmy się najprostszą definicją pracy. Dlaczego świadoma czynność (działanie) pierwszej damy polegająca na wkładanym wysiłku (funkcja reprezentacyjna), by osiągnąć założony cel (obecność na trybunie honorowej), ma być wynagradzana prawie czterema średnimi płacami, podczas gdy świadoma działalność polskiej kobiety polegająca na codziennym wysiłku opieki nad dziećmi i prowadzenia domu celem ich wychowania w szczęśliwym otoczeniu - nie inicjuje nawet debaty o minimum uposażenia.
Państwo płaci pierwszej damie za luksusowe życie
Pierwsza dama miała pełną świadomość czekającego ją życia na świeczniku, ekspozycji medialnej, oczekiwań, krytyki, stresu. Ale w zamian jest utrzymywana przez państwo, które płaci horrendalne pieniądze za jej luksusowe życie, podróże i spotkania z wielkimi tego świata - co jest bezsprzecznie wyróżnieniem i honorem. A dla polskiej matki z jednej strony to bezmierne szczęście bycie z dzieckiem - co jest unikatowym doświadczeniem - a z drugiej trudy macierzyństwa, wyczerpanie i rutyna. Każdy kij ma dwa końce i są to ludzkie, nie zawsze łatwe wybory, ale podejmują je dojrzali ludzie i w konsensusie.
Dlaczego Agata Duda nie powinna zarabiać? Bo państwo nie płaci za bycie żoną, tak jak nie zauważa niepracujące zawodowo matki. Zgadzam się jednak, że jakakolwiek by była nasza rola w społeczeństwie - polskiej matki, pierwszej damy - państwo powinno co najmniej pokryć koszty składek emerytalnych, płacić minimalne uposażenie i prawnie usankcjonować te role związane z wymiernym wysiłkiem psychicznym i fizycznym. Bo cele są chyba oczywiste i wzniosłe. Taki powinien być jeden z ważnych punktów programów socjalnych partii, bez dyskryminowania środowiska kobiet, z równą atencją dla każdej z ról i sprawiedliwie rozłożonymi akcentami.
Milczenie pierwszej damy w sprawie palących spraw dziwi
Co do milczenia pani prezydentowej, to jest ono kompletnie niezrozumiałe. Nikt nie oczekuje, by krytykowała działania męża, bo nie podcina się gałęzi, na której się rodzinnie i politycznie siedzi. Dziwi jej obojętność na ciągle aktualne i palące problemy, zwłaszcza dotyczące kobiet lub bliskiego jej środowiska nauczycielskiego. Na pewno ma jakieś stanowisko, a jako prezydentowa - wierzmy, autonomiczna jednostka nieodgrywająca żadnej roli politycznej - może wyrazić swoje zdanie bez jakichkolwiek konsekwencji. Pani redaktor pisze, stając w jej obronie, "dlaczego ma się odzywać, jeśli nie chce". Bo prezydentową się bywa, a reagować - to takie ludzkie, empatyczne i naturalne. A zwłaszcza przy tak proponowanym sowitym wynagrodzeniu. W tym obozie politycznym casus pani prezydentowej Marii Kaczyńskiej jest wzorem, jak widać, niedoścignionym.
Czekamy na Wasze listy, opinie, komentarze. Listy@wyborcza.pl
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych,
lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej.
Niechlujstwo językowe dziennikarzy G.W. jest coraz bardziej powszechne.
albo niepracującej zawodowo matki ;) tak czy siak, korekta w GW nie istnieje.
Fajnie, tylko że autorka NIE jest dziennikarzem.
Będę przytaczał ten list jako dowód na rzekomo lepsze "wykształcenie" kobiet, o którym tak lubią trąbić. Nie wątpię przy tym, że autorka tego żałosnego listu posiada wykształcenie uniwersyteckie. Nie mogę tylko pojąć, jakim cudem zdobyte, lub tez zupełnie bez cudu, przy wykorzystaniu pewnych technik, dostępnych wyłącznie kobietom. Ale pomilczmy już nad tym.
A cóż to za dowód?
Zapewne znalazłbyś i kobietę niepiśmienną, tylko co z tego?
Jesteś nastolatkiem z bladym pojęciem o życiu? Czy może ojcem, który porzucił rodzinę, bo dziecko było "kiepskiej jakości"?
Znasz jakiś sposób na rozróżnienie, która matka chce pracować, a której się nie chce?
Czy matka, której dziecko ciągle choruje, więc nie nadaje się do żłobka ani przedszkola, chce pracować czy nie? Co jest bardziej ekonomicznie uzasadnione: zostać z dzieckiem w domu czy faszerować je lekami, zostawiać w szpitalu, a może po prostu zostawić gdzieś w lesie albo na parkingu, bo koszty z nim związane są za duże? Co z dziećmi przewlekłe chorymi, których choroby były niewidoczne w ciąży albo wystąpiły jakiś czas po urodzeniu?
Czyja to jest decyzja, że pojawia się chorowite lub przewlekłe chore dziecko? Matki? Ojca? Dziecka? Siły wyższej? Kto powinien brać odpowiedzialność za pojawienie się takiego dziecka na świecie? Co robić z takimi dziećmi? Kierować się tylko kryterium ekonomicznym? Brać pod uwagę inne czynniki, np etyczne?
Bardzo fajnie jest się mądrzyć, nie biorąc pod uwagę wszystkich okoliczności i ferować kategoryczne wyroki.
Tak, ale mieszkamy w kraju w którym rządzą określone przepisy prawne i normy społeczne. Jesteśmy wspólnotą bez względu na nasze indywidualistyczne zapędy. Jako społeczeństwo wszyscy tworzymy przestrzeń do wychowywania dzieci, a te oprócz rodzicielskiej miłości potrzebują innych ludzi, jedzenia, dachu nad głową i wykształcenia. Dzieci nie wychowuje się dla siebie.
Rozważania o których piszesz to czysta teoria, zgromadzony na wykształcenie dzieci majątek diabli biorą jedną decyzją polityczną.
Zgadzam się, że wydatki ze środków budżetowych powinny być transparentne, a decyzje o ich wydawaniu poprzedzone dyskusją społeczną. Tak, to też tylko teoria.
To proste, matka której nie chce się pracować to taka która mogłaby pracować ale tego nie robi.
Od pomagania chorym i opiekunom jest system opieki społecznej. W skrajnych przypadkach są hospicja.
Nie ma to nic wspólnego z wynagradzaniem za pracę i składkami odprowadzanymi od wynagrodzeń. Nie myl dwóch rożnych światów.
Dzieci wychowuje się DLA SIEBIE. No chyba że deklarujesz publicznie że zajdziesz w ciążę i urodzisz dla dobra Rzeczypospolitej. Kuriozum w stylu Makarenki.
Nie za bardzo podoba mi się wypowiedź Twojej interlokutorki, ale z jednym jej zdaniem się zgadzam: kompletnie nie wiesz o czym piszesz.
Nie da się polemizować ze zdaniem pozbawionym treści.
Weź mnie nie rozśmieszaj z tym systemem opieki społecznej wyrywnym do pomagania chorym i opiekunom. Widziałeś kiedyś taką pomoc? W takim zakresie, żeby matka mogła iść do pracy?
System Opieki Społecznej jest do kitu. Wymaga naprawy. To go naprawmy a nie zastępujmy fikcyjnym zatrudnieniem dla osób opiekujących się swoimi chorymi dziećmi.
Dzieci wychowuje się dla przyszłych pokoleń, nie dla siebie! To są samodzielne byty które żyją własnym życiem czasami bardzo daleko od rodziców.
Kiedy nie są już dziećmi, tak. Ale kobieta CHCE MIEĆ DZIECKO. MIEĆ - taką ma zachciankę. I nie myśli wtedy o przyszłych pokoleniach tylko o koleżankach które JUŻ MAJĄ dziecko.
Tak jak chce mieć nową sukienkę czy nowe buty.
Z cała pewnością są też kobiety mające inna motywację ale stanowią raczej margines.
Zwolnienia na chore dziecko powinni otrzymywać na zmianę ojcowie z matkami. Po równo. Bez dyskusji. Sama jestem kobietą lecz wiem z rozmów, że wielu kobietom w ciąży pracować się nie chce. Na forum fb Polaków w Szwecji pani zadała pytanie: " ile tygodni trzeba czekać będąc w ciąży w Szwecji na zwolnienie z tytułu ciąży zagrozonej"? Odpowiedź jest, że w Szwecji takiego manipulanctwa nie ma. Zdrową ciążę kobiety noszą w pracy do ostatniej chwili. Samo pytanie na forum utwierdziło mnie co do mentalności pytającej. Są oczywiście liczne przypadki kiedy matki lub ojcowie muszą korzystać ze zwolnień, ale cała reszta to zwykłe nadużycia kosztem całego społeczeństwa.
Trzeba by do równania wprowadzić także mężczyzn.
Pani Duda nie została wybrana przez wyborców na funkcję publiczną. Nie ma też podpisanej umowy o pracę z Państwem Polskim.
Na jakich zatem zasadach chcesz jej dawać publiczne pieniądze? I kto ma decydować ile?
Nie ma jak sądzę przepisów które zabraniają żonie prezydenta wykonywania pracy zawodowej. Problemy z jej bezpieczeństwem oczywiście istnieją ale nie widzę powodu by profesjonalna ochrona sobie z nimi nie poradziła.
Nieprawda. Państwo Dudowie zostali wybrani razem. Wystarczy sobie przypomnieć skok popularności Andrzeja po zaprezentowaniu żony i córki. Wystarczy przejrzeć przedwyborcze artykuły Wyborczej. Każdy kandydat prezentował żonę, każda żona się prezentowała i jej prezentacja miała zasadniczy wpływ na pozycję kandydata w sondażach.
Mógł też prezentować ulubionego psa. Pies też zostałby wówczas wybrany?
Poczytaj sobie przepisy a nie gazety to może ogarniesz temat.
Jakoś nie wyobrażam sobie SOPu stojącej pod szkołą, pod biurem, urzędem, firmą, gdziekolwiek, bo w środku "pracuje prezydentowa". To raz, dwa to nie tylko kwestia fizycznej ochrony 1. damy, to i tak najmniejszy problem. To kwestia obecności 1. damy w przestrzeni publicznej, żeby jej nikt nie podrzucił urządzenia podsłuchowego, co niekoniecznie musi być zauważone od razu.
PS. A prezydent ma podpisaną umowę o pracę?
Prezydent świadomie uczestniczył a akcie wyborczym i został wybrany przez większość obywateli. Jest to forma umowy o pracę. Obie strony tej umowy wiedziały na co się piszą.
Wielu ważnych i zamożnych ludzi ma profesjonalna ochronę, która nie rzuca się w oczy. Da się to zrobić.
Poza tym nawet biernik pyta w formie osobowej "kogo?". Pytanie "co?" skierowane jest wyłącznie do form bezosobowych. A jest to powszechnie mylone przez mnóstwo ludzi. Kiedyś ktoś, kto nie umiał odmieniać przez przypadki, nie był w stanie dotrzeć do matury, automatycznie obniżało to ocenę każdej pracy pisemnej. Dziś nieznajomość koniugacji jest częsta również na uniwersytetach. Przykre.
Tytul zostal poprawiony ale w tekscie jest ten sam blad.
A w zamian za Twoją pracę masz dach nad głową, jedzenie, ubranie, rozrywki, wakacje.
Gdybyś była sama musiałabyś na to ZAROBIĆ na zewnątrz domu, przy czym praca domowa by Cię nie ominęła.
I o ile to wykonywanie zadań dla ogółu powinno być opłacane jak każda inna praca "urzędnicza", to sam fakt bycia matką do takich zajęć już nie należy.
Osobiście jestem w stanie przyjąć do wiadomości że trzeba takiej pierwszej damie finansować (z mojej kasy między innymi) działalność którą wykonuje. Ale mój głęboki sprzeciw budzi przeznaczanie pieniędzy publicznych na płacenie kobiecie która, że zacytuję: "popłynie z nurtem swojego instynktu macierzyńskiego", gdyż to "płynięcie" to jest prywatna sprawa jej i jej rodziny.
W pełni się zgadzam. Wychowałam samotnie dwoje dzieci pracowałam cały czas. Nie widzę powodu, by czyjeś płynięcie z instynktem finansować.
Jeśli Jej nie odpowiada taka funkcja i takie przywileje, to może się nie zgodzić albo w skrajnym przypadku, rozwiązać małżeństwo z wybrańcem narodu.
'W takiej sytuacji Pierwsza Dama ma świadomość o plusach i minusach tej funkcji'
Ale nie ona podejmuje decyzję.