Starsza pani wydłubywała monety ze skórzanej portmonetki w kształcie podkowy.
- Jaka to drożyzna wszędzie. Niedługo nie stać mnie będzie, żeby wnuki do kina zabrać - mówiła do biletera, wyławiając pięciozłotówki.
- Gdy urodziłem pierwsze dziecko, jeździliśmy do Warszawy do opery. Gdy urodziłem drugie, chodziliśmy do teatru. Gdy urodziłem trzecie, chodziliśmy tylko do kina. Po czwartym i piątym oglądaliśmy już tylko telewizję, bo nie stać nas było na bilety - odpowiedział bileter, zgadzając się z kobietą.
- Urodził pan...?
- Tak, urodziłem pięcioro.
Kobieta wzięła bilety, wrzuciła portmonetkę do torebki, rzuciła pospieszne: "dziękuje i do widzenia" i odeszła szybko od kasy, w której siedział wyglądający na pięćdziesięciolatka mężczyzna w zielonych szortach i jaskrawych skarpetkach do pół łydki.
Mężczyzną był mój transpłciowy znajomy Adam, urodzony jako Ada. Był bileterem w publicznej instytucji w moim rodzinnym mieście. W tej samej instytucji pracował też jego były mąż, któremu Adam urodził piątkę dzieci.
Fot. Fot . Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
I.
To będzie historia dla starszych z nas, takich, którzy słabo rozumieją, o co chodzi w tym dżenderze, facetach, którzy mówią, że są kobietami, lub odwrotnie. Język będzie prosty, niepoprawny.
II.
Ada odchowała piątkę dzieci. Większość z nich była dziećmi z małżeńskiego gwałtu. Mąż Ady pił i miał zaburzenia psychiczne. Bił i gwałcił. Po piątym dziecku pobił tak, że już następnych być nie mogło. Wtedy Ada zdecydowała się na rozwód. Wzięła ze sobą wszystkie dzieci. Jedna córka odziedziczyła po ojcu schizofrenię i była w ciąży. Były mąż płacił alimenty z pensji stróża i mieszkał z nimi w tym samym mieszkaniu. Zaczął się leczyć. Mieszkanie w końcu sprzedano i podzielono pieniądze. Ada z dziećmi i wnuczką zamieszkali razem. Dzieci usamodzielniły się szybko i wkrótce z Adą mieszkała już tylko chora córka ze swoim dzieckiem. Ada skończyła 60 lat i wtedy poszła do lekarza i powiedziała, że jest Adamem i że chce wyciąć z siebie całą kobietę, przyprawić penisa i jądra i sikać na stojąco.
III.
Gdy powiedziała dzieciom, że jest Adamem, czwórka z nich wstała i wyszła. Nie chciały słyszeć i znać. Córka ze schizofrenią została.
IV.
Gdy się ma 60 lat, to skóra już się robi zwiotczała. Mięśnie też są już takie „brechlawe”, jak mówiła moja babcia. Wydłubać z kobiety macice, jajniki i piersi to dużo operacji. Gdy się ma 60 lat, to ta skóra jakby wolniej się goi. Człowiek jest słabszy. Ale nie Ada. Z Ady promieniowała radość nawet pod narkozą. Po testach psychologicznych, terapii hormonalnej przyszła kolej na ciąg operacji. Ada leciała do szpitala na skrzydłach pozbywać się wszystkich atrybutów kobiety. Ból po amputacji piersi nie miał szans pojawić się na twarzy Adama. Był tam tylko szeroki uśmiech i jakieś nieśmiałe, pierwsze włoski zarostu. Jakaś woda zbierała się w brzuchu po laparoskopowym usunięciu macicy i jajników, nie goiło się, pobyty w szpitalu były częstsze i coraz bardziej krępujące, bo rosły wąsy, a operacje były na ginekologii, ale Adam był szczęśliwy. Na ginekologii też opowiadał współpacjentkom o tym, jak urodził pięcioro dzieci.
V.
Nie wszyscy decydują się na „kompletną” zmianę płci. Jedni nie obcinają niczego, tylko biorą hormony, drudzy obcinają piersi i chwatit, najbardziej zdeterminowani idą na całość: doszywany jest penis i reszta. Zaraz powiem, jak to się robi. Wspomnę jednak najpierw, że u panów, którzy są w środku, w duszy i głowie paniami, też najpierw są hormony, potem wstawia się biust, a następnie ucina penisa, jądra i robi waginę i łechtaczkę. Bardzo to ciekawe operacje. Zmieniały się w czasie, doskonaliły. Dziś zrobiony przez człowieka penis ma czucie, tak jak i „fałszywa” łechtaczka oraz piersi wypchane silikonem. Tak, można z takim penisem uprawiać seks. Jak się ma penisa mercedesa to można też przez niego sikać.
Fot. Fot . Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
VI.
Sarę MacBride poznałam w Human Rights Campaign, amerykańskiej organizacji praw człowieka. Sara była dyrektorką komunikacji. Zanim trafiła do HRC, była mężczyzną. Po tranzycji zakochała się w transmężczyźnie, czyli facecie, który urodził się kobietą. Pobrali się i wszystko zmierzało do bajecznego happy endu, ale rak zabił małżonka. W takie historie zwykle wierzę niechętnie, bo trącą szmirą i zwykle są naciągane. Ale Sarę znam osobiście. Poza tym Sara jest sławna. W 2016 r. była pierwszą osobą trans w historii, która przemawiała na konwencji wyborczej Partii Demokratycznej, gdy Hillary Clinton została nominowana na kandydatkę na prezydentkę. Wszystko więc było historyczne na tej konwencji. W niedalekiej przyszłości Sara wystartuje do kongresu w stanie Delaware.
VII.
Adam wycinał z siebie kobietę na NFZ, a doszywał klejnoty w większości prywatnie, bo mu spieprzyli w państwowych szpitalach penisa, a właściwie cewkę przez penisa. Z pensji biletera nie starczało na prywatne kliniki i Adam musiał wziąć kredyt na penisa. W Stanach takie operacje samego podwozia kosztują około 25 tys. dol. Poddaje im się tu około 1,5 mln ludzi trans. Biznes się kręci. Dorabianie penisa nazywa się po angielsku "phalloplasty". Procedura tworzenia mniejszych penisów, bez koniecznych transplantów skóry z przedramienia, brzucha lub uda nazywana jest "metoidioplasty".
VIII.
Na stronie amerykańskiej agencji rządowej jest dokładny opis, jak to się wszystko robi. Są tez zdjęcia, jak się odkrawa skórę, np. z przedramienia, żeby zrobić penisa. Jeśli nie chcecie tego oglądać, to opiszę: obdziera się przedramię z pasa skóry długiego na długość penisa dookoła, czyli otrzymujemy długi cylinder. W przedramieniu obdartym ze skory widać wszystkie mięśnie jak na rysunkach Leonarda da Vinci. Obdzieranie ze skory boli jak skur... Taka skóra na penisa musi być żywa, więc przez jakiś czas nosi się ją przyszytą, żeby była ukrwiona. Potem, tak w skrócie, roluje się z niej penisa i na koniuszek zakłada czapeczkę zrobioną z łechtaczki.
IX.
Jak się bardzo bardzo, bardzo chce być sobą, ale najpierw trzeba urodzić pięcioro dzieci z gwałtu i je odchować, to potem człowiek idzie na całość. Na całość to znaczy, że chce się sikać na stojąco, bo wtedy czuje się „prawdziwym mężczyzną”. Prawie 80 proc. procedur przedłużania cewki moczowej do penisa kończy się powikłaniami. Adam miał 16 operacji na tę „głupią zachciankę”. Nie zrezygnował. Kroili i zszywali. Wił się z bólu, zdrowiał, szedł do domu, sikał na stojąco i znowu coś się psuło, robiła infekcja i znowu pod nóż. Był bileterem, płacił za swoje marzenie sikania na stojąco z kredytu.
X.
Człowieka, który urodzi się w ciele niezgodnym z jego płcią „w mózgu”, nazywa się transgender lub transseksualistą, choć to ostatnie określenie stało się dziś nie za bardzo poprawne. Takich ludzi jest na świecie ułamek procenta, ale na nich skupia się najbardziej ognista i potężna nienawiść homofobów. Oni są najczęściej torturowani na śmierć. Najpopularniejsza torturą jest zbiorowy gwałt oraz obcinanie genitaliów. Penisy i jądra okupione wielkim bólem i kosztami są im obcinane i wkładane do gardeł i w ten sposób umierają, uduszeni własnymi genitaliami.
Protest środowisk LGBT przeciwko zatrzymaniu aktywistki Margot Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
XI.
Ludzie nie wiedzą, a gdy nie wiedzą i nie znają, to się boją. Lęk jest zwykle podłożem agresji. Nasi biali polscy prawicowi bracia reagują na ludzi transpłciowych tak jak buszmeni w Afryce na albinosów: "Trzeba zabić!". Niewiedza i brak edukacji są tego przyczyną.
XII.
Unikatowość ludzi transgender jest wymarzonym tematem do skandalizujących opowieści. W prawicowych homofobicznych mediach zwykle epatuje się gawiedź tym, że procedury zmiany płci są „zachciankami”. Legendy opowiadane są o rzekomych tragediach tych, którzy poobcinali sobie wszystko, a potem przyszło opamiętanie i żal i było już za późno. Sama oglądałam kiedyś dokument o facecie, który został kobietą, a potem się rozmyślił i z kobiety przerobili go ponownie na faceta. Jako dziennikarka sama pewnie zrobiłabym taki materiał, bo byłoby to jak wywiad z jednorożcem w wianku kwiatów paproci, bardzo unikatowe i interesujące. To się jednak zdarza może raz na 10 milionów, ale jest wspaniałym narzędziem do epatowania ludzi „igraszkami z własną płcią” i„frywolnością” tego problemu zmiany płci. Zatrzymajmy się tu na chwilę, zamknijmy oczy i wyobraźmy sobie obdzieranie przedramienia ze skóry, obcinanie penisów, rozciąganie delikatnej łechtaczki, przedłużanie cewki moczowej i ból, ten ból, ten straszny, potworny ból każdej operacji. Takie wyobrażenie wzmacniania mięśnie wyobraźni.
XIII.
Kiedyś nosiłam na barana przyszłego transmężczyznę. Była śliczną i drobną dziewczynką. W ogólniaku miała romanse z dziewczynami, myśleliśmy, że jest lesbijką. Gdy skończyła 18 lat, zaczęła tranzycję. Przyznaję, że gdy zmieniła imię na męskie, często potykałam się o końcówki i zdarzało mi się mówić „ona”. Wszyscy się uczyliśmy nowej sytuacji. Najbardziej podziwiałam dwie rzeczy w tej historii: mamę mojego znajomego trans, bo była bardzo religijna, a nie mrugnęła okiem, gdy przyszło do wsparcia „nowego” syna. Siedziałyśmy kiedyś na ganku w moim leśnym domku i Marta powiedziała mi, zaciągając się głęboko papierosem:
- To dziwne uczucie mieć córkę przez 18 lat, a potem syna, ale moja miłość do niego jest taka sama.
Drugim obiektem mojego podziwu były silikonowe jądra syna. Chciał mieć wszystko tak jak trzeba, więc zdecydował się na wszycie tych protez. Wstawia się je w najdelikatniejszą skórę w kroczu. Nawet na silnych lekach przeciwbólowych nie mógł chodzić przez kilka dni, a pierwsze kroki stawiał, jakby miał między nogami beczkę, tak bolało.
XIV.
Mam kilka ulubionych historii o ludziach transgender. Jedna to historia o dwóch siostrach bliźniaczkach jednojajowych, które rosły obok siebie i ukrywały przed sobą tragedię pomylonych płci. Jak to bywa wśród bliźniaków, decyzję, by powiedzieć rodzicom, że chcą zmienić płeć, podjęły prawie dokładnie w tym samym czasie, choć każda oddzielnie. Rodzice byli w szoku, ale szybko wsparli chłopców.
Druga historia jest o pływaczce. Była mistrzynią Stanów Zjednoczonych. Zdecydowała się na „dostosowanie swojej płci” do tego, kim się czuła, gdy dostała się do Harvardu. Brała hormony, przeszła amputację piersi i na tym się na razie zatrzymała. Jednocześnie chciała nadal pływać. Została przyjęta do prestiżowej męskiej drużyny reprezentacji Harvardu. We wszystkich zawodach, ta kiedyś mistrzyni, teraz zajmowała ostatnie miejsca. Gdy raz przypłynęła przedostatnia, płakałam razem z nim przed telewizorem.
XV.
Adam przeszedł w sumie z 30 operacji. Spłaca kredyty, sika na stojąco i jest szczęśliwy. Jest silnym i dumnym facetem. Historia Adama, Sary, bliźniaków i pływaka Harvardu, którym tak niewielu w życiu pomogło, a tak wielu nienawidziło, to opowieść o uwięzieniu w obcym ciele i determinacji, by z niego uciec za cenę niewyobrażalną dla nas wszystkich. Dlatego chciałam ją opowiedzieć, żeby pomoc naszym wyobraźniom wyobrazić sobie tę potężną siłę przyrody, która nakazuje nam być, kim zostaliśmy stworzeni w naszym środku. I nie dotyczy to tylko młodej Margot, ale i sześćdziesięcioletniego Adama, który urodził piątkę dzieci.
---
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Natomiast sama już dawno używam argumentu, że nie wolno żartować i lekko traktować spraw korekty płci - bo jeżeli ktoś jest gotów na tak ogromne cierpienie fizyczne i takie odrzucenie społeczne, tzn że jego/jej poprzednie cierpienie było wiele gorsze.
Tak to wspaniała, a przede wszystkim bardzo szczera wypowiedź Adama,
a może też i wielu innych ale przemilczających swe cierpienia.
Co najgorsze to co najmniej do 75- 80% nierozumiejącego ich społeczeństwa !!!
To tak ja próba wytłumaczenia osaczającej zgłodniałej zwierzynie,
że pokarm ich czeka na nich w ostojach przygotowanych na obrzeżach, a nie
osoba która im to przygotowywała.
Szkoda, że nie przyczytałeś/aś (?) ze zrozumieniem - cały artykuł jest właśnie o tym, że nie, płeć to nie tylko konstrukt kulturowy. To bardzo skomplikowany mechanizm biologiczny - dużo bardziej skomplikowany niż binarne XX/XY.
Wykształcony człowiek powiedział mi kiedyś, że on to uważa to, co uczono go w szkole: że XX/XY i już. No tak, ale w szkole nikt go nie uczył fizyki Einsteina, czy w związku z tym ma ignorować konieczność jej użycia choćby przy systemie GPS? Szkoła uczy podstaw, no cóż - szkolnych.
Dla mnie wszystko, co związane z trans, pokazuje, że właśnie płeć jest sprawą biologii, dużo głębszą niż się wydaje. NIe ma "zmiany płci", jest korekta.
Co nie zmienia faktu, że naprawdę, nie trzeba kamieniować kobiet za to, że chodzą w spodniach - to jest już tylko gender (płeć kulturowa). Podobnie jak tylko gender jest, czy ta konkretna kobieta, po odpowiednich egzaminach, nadaje się na lekarkę czy programistkę.
A brak feminatywów jest raczej sztuczny, dla nas naturalny, bo wychowaliśmy się wszyscy w PRL, ale dla pokolenia Kolumbów naturalne były feminatywy.
czy coś może zrozumieć istota która nie ma o tym pojęcia,
ale mimo wszystko chce zaistnieć i pisze o tym ???
aby to zrozumieć potrzeba jest posiadać chłonny umysł.
A do tego nie wystarcza przynależność do aktywu PiS.
Nie ma czegoś takiego jak "prawdziwa" "zmiana" płci. Po pierwsze, nie jest to zmiana tylko potwierdzenie (gender confirmation). Po drugie, jak jasno wynika z artykułu, nie ma jednego sposobu na tranzycję. Gender nie jest zjawiskiem binarnym, tylko spektrum. Osoby niebinarne, tak jak Margot, mają prawo do identyfikowania się w taki sposób. To, że tobie się to nie podoba jest tylko i wyłącznie twoim problemem.
Wychowywaliśmy dzieci wraz z żoną w Niemczech, gdzie przechodziły cały tak zwany cykl
edukacji, i ja chcąc wspierać i obserwować ich postępy w nauce, uczyłem się wraz z nimi.
Kochałem je każde z osobna miłością jaką można tylko kochać czyli bezwzględną i za to że
są i spełniały moje najszczersze i najskrytsze marzenia, bo bardzo ich pragnąłem i stale tak
jest i obecnie. Są moim szczęściem i dumą i wiem że obojętnie co mogło by się stać, będę
Je kochał niezmiennie, dlatego choć jest to smutne powątpiewam nieraz w szczerość takich
zapewnień przez osoby mówiące kocham, ale po jakimś przypadku nie tolerujących swych
dzieci. To dla mnie jakby zaprzeczenie samego siebie i swojego jesteśtwa swojej rzetelności.
Ale czego nauczyłem się tam wraz z wychowywaniem dzieci to; wyrozumiałości, zrozumienia
i chyba najważniejsze akceptacji. Tak akceptacji również i innego gustu, zapatrywania, wiary,
ale też i innego wyboru. Bo czyż nie jest również i mowa w przypowiedni ,, Syna Marnotrawnego"
o miłości ojca do syna który wybrał inną drogę życia, którą chciał mu zabezpieczyć dobry byt,
a syn postanowił inaczej. Wręcz odwrotnie od młodszego syna który nie tolerował samowoli
brata, ojciec przyjmuje go ze wszystkimi honorami, bo wraca przecież do domu jego SYN.
Nie ważne jest w jakim stanie zamożności, liczy się tylko OSOBA SYNA. I tu w tej historii
jest nam przekazana kwestia miłości bezwzględnej do drugiej osoby, obojętnie kim jest,
to; albo ją kochamy bezwzględnie na wszystko, albo jesteśmy obłudnikami samego siebie !!!
Zrozummy wreszcie że wszyscy jesteśmy względem siebie, rodzicami, rodzeństwem lub
kuzynostwem czy bliskimi sobie osobami i pozwólmy każdemu z NAS żyć tak jak każdy
sobie to życie układa, nie ingerujmy w ich życie tak jak i nie życzymy sobie sami żadnej
ingerencji z zewnątrz w nasze życie. Dlatego jeśli stworzył nas Bóg i obdarzył nas samych
możliwością samostanowienia i decydowania o sobie, to nie odbierajmy Mu tego prawa.
Szanujmy Go jeśli co dziennie zapewniamy Go o swej miłości i wiary w Niego !!!
I dzieci moje są bardzo szczęśliwe, pomimo że żyjemy teraz w oddali od siebie, ale One
wiedzą że miłość moja do Nich jest naprawdę szczera i to bez względu na Ich wybory.
Wspaniała wypowiedź Adama, szczera i pełna przeżyć
i taką zachowam ją w pamięci. Życzę Mu choć teraz w okresie
dojrzałości codziennego uśmiechu na ustach i wyrozumiałości
dla obłudników i sprzeniewierców samego siebie. W górę serca !!!
Zostało wyraźnie napisane: "z pełnym zrozumieniem i szacunkiem dla Pana Adama", bez żadnych podtekstów i ironii, które zrodziły się, nie wiedzieć czemu, w Pana umyśle. To, że ktoś priorytetowo po lekturze artykułu pomyślał o ludziach umierających na potworne choroby genetyczne ( bo ich ciało też jest dla nich więzieniem) i to demokratycznie zwerbalizował, NIE ZNACZY, że nie akceptuje i odmawia innym prawa do samostanowienia. Proponuję czytać ze zrozumieniem i nie robić żadnych hiperboli.
to wszystko co czytasz lub próbujesz sobie przyswoić
musisz jeszcze próbować zrozumieć, bo bez tego to
wszystkie próby edukacji i oświaty na nic.