Lokalni członkowie komisji nie łamią procedur, by sfałszować wybory. Tak samo jak jadący 120 km/godz. po mieście nie robi tego, by zabić przechodnia. Robią to, bo są jak kierowcy parkujący na trawniku "na pięć minut". Nie czują powagi czegoś takiego jak wybory, bo mają poczucie, że ewentualne błędy w ich komisji nie mają znaczenia. Tylko że obwodów w kraju jest ponad 27 tysięcy, więc sobie policzcie... Tu 10 głosów, tam 20 głosów.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Byliście "mężami lub żonami zaufania"? Zauważyliście jakieś nieprawidłowości? Piszcie: listy@wyborcza.pl

Zobaczyłem wybory od środka. No i mi się ulało.

Pojechaliśmy we troje na Podlasie jako obserwatorzy wyborów (formalnie nazywa się to "mąż zaufania"). W skrócie: jest ogrom nieprawidłowości, które mają miejsce podczas wyborów i choć nie wynikają one, moim zdaniem, z chęci fałszowania wyników, to mogą takowe umożliwiać i do nich prowadzić. To jest megapoważny problem i moim zdaniem dzieje się głównie na wsi, dlatego możesz nie czytać tego postu do końca, ale przy kolejnych wyborach ZAANGAŻUJ SIĘ!

Ale po kolei.

1. Na dzień dobry przewodnicząca komisji w dość niemiły sposób próbowała podważyć moje dokumenty. „Masz (!) nieważne upoważnienie”. Cierpliwie tłumaczyłem co i jak, wyszła wykonać kilka telefonów i do tematu nie wróciła, bo oczywiście miałem rację.

2. Liczba wyborców zdziwionych tym, że muszą zaprezentować dowód osobisty, przekroczyła moje oczekiwania. „A co to za nowe pomysły?”, „A po co dowód?” i tak dalej. Tak, gdyby nie moja obecność, nikt nie sprawdzałby dowodów tożsamości. I to nie tylko znajomym - myślę, że tu czy tam udałoby się wejść, powiedzieć, że jesteś Jan Kowalski ze wsi Pacanowo, i oddać głos.

3. Komisja kompletnie nie zwracała uwagę na „głosowanie rodzinne”, czyli gdy mąż z żoną wchodzili razem do kabiny zakreślić głosy.

4. No i cebula na torcie. Spotkałem się z sytuacją, z której za chorą (obecną na sali) podpis na liście i głos oddał ktoś inny (chyba mąż). Bez okazania wyborczego pełnomocnictwa, a podejrzewam, że go nie miał. Mój mózg nie zatrybił od razu, co się dzieje, i zwróciłem na to uwagę dopiero po fakcie. Przewodnicząca komisji: „A co pan się czepia, przecież to nasza Zosieńka”.

5. Gdy zażądałem wpisania powyższego incydentu do protokołu, rozpętała się karczemna awantura. Dziewięcioosobowa komisja wyborcza zaczęła na mnie krzyczeć (!), że co ja sobie wyobrażam. „Ci od Trzaskowskiego to tacy są!!!”, „Pan jest bez serca!”, „Kim pan jest?!”, „Co pan sobie wyobraża tutaj?!”, „Ona jest chora, sama nie mogła głosować!!” i tak dalej.

Próbowałem uspokoić sytuację i prosiłem, by przestali na mnie krzyczeć.

Trudno mi było dojść do głosu. Jak już się udało, to tłumaczyłem, że ja wszystko rozumiem. Ale to wybory, poważna sprawa i są jasno określone zasady, które mają obowiązek stosować. Jeśli ten pan miał za panią zagłosować, to powinien przedstawić specjalne pełnomocnictwo wyborcze, a oczywiście tego nie zrobił. „Co się pan czepia jednego głosu, pan nie jesteś człowiek!!!” I tak w kółko. Krzyk i ataki. „Ci od Trzaskowskiego to nie ludzie!”, „Co pan sobie myśli, jakbyśmy tu chcieli wałki robić, to nawet by pan nie zauważył!!!”

Postawiłem na swoim, wpis znalazł się w protokole.

Nie mówię, że fałszowali, ale nie trzymali się procedur i zasad

Z tego co rozmawiałem z innymi obserwatorami, to powyższe sytuacje nijak nie są wyjątkowe, nieprawidłowości występują nie jednostkowo, ale MASOWO. Dużo częściej na wsi niż w mieście, bo tam się wszyscy znają i np. członkowie komisji nie pilnują się nawzajem.

Do komisji nie idą pilnować wyborów, idą zarobić. I często pracują tak, jak robią wszystko inne: byle jak. Jedna z członkiń komisji była zdziwiona, gdy przewodnicząca po moim przyjeździe (była godzina 17!!) przypomniała jej o sprawdzaniu dowodu. Podejrzewam, że nigdy wcześniej tego dowodu nie sprawdzała nikomu. Członkowie komisji dostają przecież materiały, mają szkolenie itd., ale olewają to.

W ciągu dwóch dni, przygotowując się do społecznej roli obserwatora, nauczyłem się więcej o wyborach niż członkowie komisji przez całe lata. 

„Co pan sobie wyobraża, ja na wyborach zęby zjadłam!”

Moim zdaniem nie robią tego wszystkiego, by sfałszować wybory. Tak samo jak jadący 120 km/godz. po mieście nie robi tego, by zabić przechodnia. Robią to, bo są jak kierowcy parkujący na trawniku „na pięć minut”. Albo zastawiający mi bramę osiedla „na chwilę”. Nie czują powagi czegoś takiego jak wybory, bo mają poczucie, że ewentualne błędy w ich komisji nie mają znaczenia, a prawo czy zasady to tylko ogólny wyznacznik. Tylko że obwodów w kraju jest ponad 27 tysięcy, więc sobie policzcie... Tu 10 głosów, tam 20 głosów.

Absolutnie nie sugeruję nieuczciwości czy próby oszustwa. Ale nietrzymanie się procedur i zasad to też poważna sprawa. O agresji werbalnej i ataku na obserwatora nie wspominam.

Takie olewanie prawa i zasad demokracji czy zwykła nieuważność komisji dają oczywistą furtkę do oszustw. Kuszą do tego, by unieważnić głos na nielubianego kandydata przy liczeniu albo pozwolić, by Nowak zagłosował za Kowalskiego, bo przecież o wóz strażacki walczymy.

Ilu takich chorych czy starszych ludzi jak w mojej komisji zagłosowało, choć nie powinno? Ile osób oddało głos bez pokazania dowodu osobistego? W ilu komisjach w pośpiechu źle policzono głosy, bo przeliczono je tylko raz zamiast krzyżowo co najmniej dwa razy?

Apeluję do Was, byście się angażowali. Wymagasz od kraju? Daj mu coś od siebie.

Działaj! Nie akceptuj bylejakości, walcz o jakość. Nie bądź tym, co tylko marudzi, broń standardów. Po wczorajszym dniu wiem, że takie w 100 proc. uczciwe wybory nie zrobią się same, trzeba im w tej uczciwości pomóc i bardzo Was o to proszę przy kolejnych wyborach.

Autor wpisu, który oryginalnie został opublikowany na Facebooku, prosił o anonimowość.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Polska wieś tkwi mentalnie jeszcze w czasach PRL , dla nich sie liczy tylko dopłaty , zapomogi , teraz 500 no ta 13 od Kaczyńskiego - koszmar
    @AKomin
    Polska wieś, zwłaszcza na wschodzie, tkwi mentalnie w czasach "Konopielki".
    już oceniałe(a)ś
    39
    0
    @AKomin
    doplaty..... się skończą, jak nas wykopią z UE. wtedy będzie płacz
    już oceniałe(a)ś
    30
    0
    @AKomin
    Nie tylko polska wieś. Całe polskie społeczeństwo. Wszędzie łamie się prawo, nie przestrzega procedur. Dlaczego? Bo można.
    już oceniałe(a)ś
    25
    0
    @AKomin
    PRL to im oświecenie przyniósł.
    już oceniałe(a)ś
    11
    0
    @s.pochlod
    Autorasizm, niedasizm, tupolewizm, antyproceduralizm, Kultura dezinformacji, nibypanstwo i wyrodne panstwo. Kozloofiaryzm i widzimisizm... czyli polskie grzechy glówne
    - ksiazka Piotra Stankiewicza
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    @AKomin
    Niestety, nie polska wieś, a Polska. Po prostu. Od morza do Tatr, od Bugu po Odrę olewamy procedury, łamiemy przepisy. Którz z nas nie ściągał w szkole, którz z nas nie jechał 60 zamiast 50 po mieście, którz z nas nie jechał tramwajem bez biletu. Grube sprawy zaczynają się od drobnych.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Dla porównania procedury maturalne: w każdej !!!! komisji w szkole nawet pilnującej jednego abiturienta MUSI być 1 przedstawiciel INNEJ szkoły, który patrzy pozostałym na ręce. Jak abiturient wychodzi do WC to odnotowuje się to w protokole "wyszedł o..., przyszedł o .." Komisja nadzorująca ma wykonać kolorowy (sic!) plan kto kogo z uczniów kontroluje. (jak byłaby afera odpowiada imiennie ten komu przypadł uczeń trefniś). Po zakończeniu zostawia się w sali jednego ucznia w OBECNOŚCI którego pakuje się matury. Nazwisko ucznia jest zapisywane jakby co to jest świadkiem. Koperty oczywiście tzw. bezpieczne, nieprzezroczyste, nie do otwarcia i ponownego zamknięcia. A teraz pytanie. To Co do k###y n###y jest ważniejsze matura czy WYBORY ?
    już oceniałe(a)ś
    66
    0
    "Do komisji nie idą pilnować wyborów, idą zarobić. I często pracują tak jak robią wszystko inne: byle jak."

    Bo im się należy.
    @Franek.Dolas
    Czy sie stoi czy sie lezy dwa patyki sie nalezy.
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    Pan ma rację. Komisje tak pracują: albo są nowi i nieprzeszkoleni, albo są starzy wyjadacze, którzy liczą "w podgrupach, bo byśmy przez tydzień nie wyszli". A wynik z minimalną różnicą nie budzi zaskoczenia, więc nikt nie będzie drążył tematu i sprawdzał ile tak naprawdę było głosów oddanych na konkretnych kandydatów ("zawieruszenia" jak te zgłoszone w pierwszej turze), nieważnych (bo komisja liczy z długopisem w dłoni, a nikt nie sprawdza czy krzyżyki są identyczne, czy może jeden czerwony, a drugi czarny...) itp. Wiele osób lubi być prowadzonych na smyczy - od dziecka uczeni wiary w dogmaty, a nie krytycznego myślenia. Skoro ten rząd im tak odpowiada, to ja już nie biorę udziału w zbiórkach na odbudowę domów, leki itp. Niech rząd w końcu da. Jak zaczęła się pandemia, to zrzutki na medyków, na rachunki dla tych co stracili pracę... A rząd dotował narciarzy...
    już oceniałe(a)ś
    52
    0
    Byłem mężem zaufania w Warszawie na Pradze Południe. Było bardzo poprawnie, wszystko zgodnie z przepisami. Długopis ze stołu do liczenia kart zabrałem na drugą stronę sali. Został przez przypadek, nie mam żadnych wątpliwości. Członkowie komisji nie byli bliskimi znajomymi, pilnowali się wzajemnie. Rozumiem, że w miejscowościach, gdzie wszyscy się znają może być inaczej (bez żadnych oskarżeń, po prostu mogę to sobie wyobrazić). I rzeczywiście jest tak, że "zgrana komisja" teoretycznie może prawie wszystko, np. wiedząc kto nie przyjdzie nie wybory. Trudniej jest w trakcie liczenia głosów, tę część mąż zaufania może nagrywać (powinno to być obowiązkowe). Trzeba patrzeć dokładnie, w tej fazie nie odchodzić nawet na chwilę. Kiedyś miały wejść przepisy, że cały lokal ma być nagrywany od liczenia kart do wysłania protokołów, szkoda ze to nie weszło.
    @danek46
    Te przepisy chciał PIS wprowadzac :) Może jednak miał rację?
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @piotr_kaliszek
    Gdy zaczęli wygrywać, to im przeszło. Tak, jak z podziałem władzy.
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    @piotr_kaliszek
    Ale to było zanim doszli do władzy.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    W jednej z komisji widziałam, ż przyszły karnie zakonnice z pobliskiego klasztoru, przywiozły ze sobą nawet dobrze ponad 90-letnie siostry, ledwo dowidzące i niesprawne ruchowo, oczywiście młodsze asystowały tym staruszkom za przepierzeniem, inaczej nie było mowy, żeby samodzielnie zakreśliły krzyżyk.
    już oceniałe(a)ś
    16
    0
    Nasza zgoda na bylejakość. Byle jak w komisji, byle jakie wybory, byle jaki prezydent, byle jaki kraj, byle jacy krajanie. A jedna jaskółka wiosny nie czyni. Ile takich byle jakich komisji było? A ile mamy na ten temat głosów?
    już oceniałe(a)ś
    11
    0
    Bylejakość jest znakiem szczególnym naszej nacji, niestety. To bardzo powoli się zmienia.
    już oceniałe(a)ś
    11
    0