Byliście "mężami lub żonami zaufania"? Zauważyliście jakieś nieprawidłowości? Piszcie: listy@wyborcza.pl
Zobaczyłem wybory od środka. No i mi się ulało.
Pojechaliśmy we troje na Podlasie jako obserwatorzy wyborów (formalnie nazywa się to "mąż zaufania"). W skrócie: jest ogrom nieprawidłowości, które mają miejsce podczas wyborów i choć nie wynikają one, moim zdaniem, z chęci fałszowania wyników, to mogą takowe umożliwiać i do nich prowadzić. To jest megapoważny problem i moim zdaniem dzieje się głównie na wsi, dlatego możesz nie czytać tego postu do końca, ale przy kolejnych wyborach ZAANGAŻUJ SIĘ!
Ale po kolei.
1. Na dzień dobry przewodnicząca komisji w dość niemiły sposób próbowała podważyć moje dokumenty. „Masz (!) nieważne upoważnienie”. Cierpliwie tłumaczyłem co i jak, wyszła wykonać kilka telefonów i do tematu nie wróciła, bo oczywiście miałem rację.
2. Liczba wyborców zdziwionych tym, że muszą zaprezentować dowód osobisty, przekroczyła moje oczekiwania. „A co to za nowe pomysły?”, „A po co dowód?” i tak dalej. Tak, gdyby nie moja obecność, nikt nie sprawdzałby dowodów tożsamości. I to nie tylko znajomym - myślę, że tu czy tam udałoby się wejść, powiedzieć, że jesteś Jan Kowalski ze wsi Pacanowo, i oddać głos.
3. Komisja kompletnie nie zwracała uwagę na „głosowanie rodzinne”, czyli gdy mąż z żoną wchodzili razem do kabiny zakreślić głosy.
4. No i cebula na torcie. Spotkałem się z sytuacją, z której za chorą (obecną na sali) podpis na liście i głos oddał ktoś inny (chyba mąż). Bez okazania wyborczego pełnomocnictwa, a podejrzewam, że go nie miał. Mój mózg nie zatrybił od razu, co się dzieje, i zwróciłem na to uwagę dopiero po fakcie. Przewodnicząca komisji: „A co pan się czepia, przecież to nasza Zosieńka”.
5. Gdy zażądałem wpisania powyższego incydentu do protokołu, rozpętała się karczemna awantura. Dziewięcioosobowa komisja wyborcza zaczęła na mnie krzyczeć (!), że co ja sobie wyobrażam. „Ci od Trzaskowskiego to tacy są!!!”, „Pan jest bez serca!”, „Kim pan jest?!”, „Co pan sobie wyobraża tutaj?!”, „Ona jest chora, sama nie mogła głosować!!” i tak dalej.
Próbowałem uspokoić sytuację i prosiłem, by przestali na mnie krzyczeć.
Trudno mi było dojść do głosu. Jak już się udało, to tłumaczyłem, że ja wszystko rozumiem. Ale to wybory, poważna sprawa i są jasno określone zasady, które mają obowiązek stosować. Jeśli ten pan miał za panią zagłosować, to powinien przedstawić specjalne pełnomocnictwo wyborcze, a oczywiście tego nie zrobił. „Co się pan czepia jednego głosu, pan nie jesteś człowiek!!!” I tak w kółko. Krzyk i ataki. „Ci od Trzaskowskiego to nie ludzie!”, „Co pan sobie myśli, jakbyśmy tu chcieli wałki robić, to nawet by pan nie zauważył!!!”
Postawiłem na swoim, wpis znalazł się w protokole.
Z tego co rozmawiałem z innymi obserwatorami, to powyższe sytuacje nijak nie są wyjątkowe, nieprawidłowości występują nie jednostkowo, ale MASOWO. Dużo częściej na wsi niż w mieście, bo tam się wszyscy znają i np. członkowie komisji nie pilnują się nawzajem.
Do komisji nie idą pilnować wyborów, idą zarobić. I często pracują tak, jak robią wszystko inne: byle jak. Jedna z członkiń komisji była zdziwiona, gdy przewodnicząca po moim przyjeździe (była godzina 17!!) przypomniała jej o sprawdzaniu dowodu. Podejrzewam, że nigdy wcześniej tego dowodu nie sprawdzała nikomu. Członkowie komisji dostają przecież materiały, mają szkolenie itd., ale olewają to.
W ciągu dwóch dni, przygotowując się do społecznej roli obserwatora, nauczyłem się więcej o wyborach niż członkowie komisji przez całe lata.
Moim zdaniem nie robią tego wszystkiego, by sfałszować wybory. Tak samo jak jadący 120 km/godz. po mieście nie robi tego, by zabić przechodnia. Robią to, bo są jak kierowcy parkujący na trawniku „na pięć minut”. Albo zastawiający mi bramę osiedla „na chwilę”. Nie czują powagi czegoś takiego jak wybory, bo mają poczucie, że ewentualne błędy w ich komisji nie mają znaczenia, a prawo czy zasady to tylko ogólny wyznacznik. Tylko że obwodów w kraju jest ponad 27 tysięcy, więc sobie policzcie... Tu 10 głosów, tam 20 głosów.
Absolutnie nie sugeruję nieuczciwości czy próby oszustwa. Ale nietrzymanie się procedur i zasad to też poważna sprawa. O agresji werbalnej i ataku na obserwatora nie wspominam.
Takie olewanie prawa i zasad demokracji czy zwykła nieuważność komisji dają oczywistą furtkę do oszustw. Kuszą do tego, by unieważnić głos na nielubianego kandydata przy liczeniu albo pozwolić, by Nowak zagłosował za Kowalskiego, bo przecież o wóz strażacki walczymy.
Ilu takich chorych czy starszych ludzi jak w mojej komisji zagłosowało, choć nie powinno? Ile osób oddało głos bez pokazania dowodu osobistego? W ilu komisjach w pośpiechu źle policzono głosy, bo przeliczono je tylko raz zamiast krzyżowo co najmniej dwa razy?
Działaj! Nie akceptuj bylejakości, walcz o jakość. Nie bądź tym, co tylko marudzi, broń standardów. Po wczorajszym dniu wiem, że takie w 100 proc. uczciwe wybory nie zrobią się same, trzeba im w tej uczciwości pomóc i bardzo Was o to proszę przy kolejnych wyborach.
Autor wpisu, który oryginalnie został opublikowany na Facebooku, prosił o anonimowość.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Polska wieś, zwłaszcza na wschodzie, tkwi mentalnie w czasach "Konopielki".
doplaty..... się skończą, jak nas wykopią z UE. wtedy będzie płacz
Nie tylko polska wieś. Całe polskie społeczeństwo. Wszędzie łamie się prawo, nie przestrzega procedur. Dlaczego? Bo można.
PRL to im oświecenie przyniósł.
Autorasizm, niedasizm, tupolewizm, antyproceduralizm, Kultura dezinformacji, nibypanstwo i wyrodne panstwo. Kozloofiaryzm i widzimisizm... czyli polskie grzechy glówne
- ksiazka Piotra Stankiewicza
Niestety, nie polska wieś, a Polska. Po prostu. Od morza do Tatr, od Bugu po Odrę olewamy procedury, łamiemy przepisy. Którz z nas nie ściągał w szkole, którz z nas nie jechał 60 zamiast 50 po mieście, którz z nas nie jechał tramwajem bez biletu. Grube sprawy zaczynają się od drobnych.
Bo im się należy.
Czy sie stoi czy sie lezy dwa patyki sie nalezy.
Te przepisy chciał PIS wprowadzac :) Może jednak miał rację?
Gdy zaczęli wygrywać, to im przeszło. Tak, jak z podziałem władzy.
Ale to było zanim doszli do władzy.