Jak wiecie, pisanie miłych rzeczy nie leży w mojej naturze. Muszę jednak dzisiaj – oczywiście z bolącym sercem – skrobnąć kilka optymistycznych myśli. Zgoda, nie udało się naszemu Kazikowi, ale wykrzesał z nas wszystkich niewidzianą od dawna energię i nadzieję. Jeszcze miesiąc temu, kiedy kandydatką PO (najgorszej partii świata) była Sophia Loren, przepaść między opozycją, a Sebą wydawała się gigantyczna i nikt nie miał pomysłu, jak ją zmniejszyć. Tymczasem Kazik to zrobił – dał nam wiarę, że jednak można (przyznajmy, że wszyscy ociupinkę uwierzyliśmy, że Kazimierz może wygrać).
Zobaczcie, ilu ludzi gromadziło się na wiecach Kazika, by poczuć wspólnotę (i złapać COVID). Zobaczcie, ilu odważnych ludzi z genialnymi transparentami i tęczowymi flagami (które stały się symbolem demokratycznej opozycji) protestowało na wiecach Seby, ryzykując lżenie, oplucie i pobicie.
Zobaczcie, ilu ludzi po raz pierwszy poszło głosować (najwyższa frekwencja w historii III RP!). Zobaczcie, jak fejsunia zalały zdjęcia sprzed urn wyborczych.
Zobaczcie, ile pobrano zaświadczeń potrzebnych do głosowania na wczasach (brawo wczasowicze w Splicie i Jastarni! darmowe gofry dla wszystkich!). Zobaczcie, jak genialnie zmobilizowała się sabotowana przez polskie placówki dyplomatyczne Polonia – stworzyła nawet Polonia Express, by dowozić głosy do komisji, a w siedliskach polskiego kołtuna – Chicago i Nowym Jorku – po raz pierwszy w dziejach kandydat opozycji zdobył 45 proc. głosów.
Udało się jeszcze coś. Po raz pierwszy od lat pisowszczyzna poczuła strach, po raz pierwszy od lat oni naprawdę nie wiedzieli, czy wygrają, mimo zaangażowania przeciw Kazikowi nie tylko machiny medialnej i kościelnych ambon (diabły w ornatach!), ale nawet Poczty Polskiej i RCB. Dosłownie cały aparat państwowo-kościelny musiał przepchnąć Sebę wraz z zestawem mebli "Agata", zalewając nas nienawiścią i kłamstwem, jakich współczesna Polska nigdy nie widziała.
Są więc dla mnie te wybory dowodem na to, że kiedy potrafimy się zjednoczyć, stajemy się potężną siłą, która może - jeśli jeszcze bardziej się postara i się nie teraz nie podda - pisowskiego smoka w końcu pokonać (z Kazikiem z włócznią w ręku na koniku).
Sursum corda!
Tekst pochodzi z profilu facebookowego autora.
*Mike Urbaniak jest dziennikarzem kulturalnym. mikeurbaniak.wordpress.com/about/
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze