Dziękuję za tak życzliwe dla mnie komentarze w "Gazecie Wyborczej." Jedna rzecz mnie bardzo
zmartwiła. Wiele komentarzy niestety zawiera poglądy, które są dla mnie nie do przyjęcia. To przeciwstawianie wsi – inteligencji!
Jak można w Polsce, kraju, który dopiero dzięki reformie rolnej przeprowadzonej przez komunistów po 1945 roku (tak! tak! - czytajcie książkę „Prześniona rewolucja" prof. Andrzeja Ledera!) uporał się z wielowiekowym wstydem, jakim była pańszczyzna i nędza wsi w czasie dwudziestolecia – przeciwstawiać wieś – miastu, chłopów – inteligencji. Wszyscy przecież pochodzimy ze wsi! Mój dziadek – ojciec mojego Ojca - był kolejarzem, dobrze go pamiętam, bo bardzo go kochałam. Mój Ojciec był inteligentem pierwszego pokolenia. Jak większość z nas.
Pamiętam "Solidarność" w niezapomnianym roku 1981. Pracowałam cały ten rok w Regionie Mazowsze w dziale kultury prowadzonym świetnie przez Teresę Bogucką i nigdy nie zapomnę tej wspólnoty i współpracy ze wspaniałymi ludźmi, którzy przychodzili do nas ze wsi i zakładów pracy, żeby wspólnie zmienić nasz kraj. Gdybyśmy naprawdę zadbali po 1989 roku o edukację i komunikację – ten podział by zniknął.
Proszę wszystkich - nie poddawajmy się temu - teraz prawdziwa "Solidarność" jest nam potrzebna jak powietrze.
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Przedmiot ten powinien być najważniejszy zaraz po polskim i matematyce!
Taki przedmiot już istnieje, nazywa się wiedza o społeczeństwie. I jego istnienie dowodzi, że taki sposób przekazywania wiedzy daleki jest od ideału. Dzieci muszą uczyć się demokracji itd. w praktyce, nie posłuchać o niej na lekcji.
przed
Menno ter Braak, Narodowy socjalizm jako doktryna urazy
W sedno, musi wymrzeć pokolenie 55+ wraz z kościołem, wtedy może coś się w Polsce zmieni
Pleciesz. Wajda według ciebie ile ma lat? A ile mają lat zwolennicy Bosaka? Obrażasz ludzi starszych od siebie, zakładając niesłusznie, że wiek=poglądy i wrzucając wszystkich ja leci do jednego worka. Czyli, niestety, robiąc to, o czym między innymi traktuje powyższy artykuł.
Co do kościoła pełna zgoda, że musi zniknąć z życia publicznego, ale bierne czekanie aż "wymrze" tego nie zapewni, właśnie dlatego, że wśród młodych dość jest chętnych na zapełnienie miejsca po tych wszystkich starych ludziach.
Polska wieś po drugiej wojnie doświadczyła ogromnego awansu społecznego, ale go nie docenia. Czytałam wypowiedzi, jak to komuna zniszczyła polską wieś. Nie 500 lat niewoli, wyzysku pańszczyźnianego. Oni nie mają pojęcia, że ich przodkowie wcale nie tak dawno jeszcze byli niewolnikami pańszczyźnianymi. Nie chcą pamiętać, że kler katolicki trzymał ich w niewoli razem z ich ciemiężycielami. To duchowni nauczali ich, że władza pochodzi od boga i bunt przeciw niej, to jak bunt przeciw bogu. To kler ich zastraszał, zdzierał dziesięcinę i nie było zmiłuj, nawet jak w domu bieda wyglądała z każdego kąta.
Oni chcą być jak szlachta. Ta sama, która ich niszczyła, niewoliła, nie pozwalała nawet nauczyć się pisać i czytać. Oni sami się wykorzenili. Zapomnieli. Chyba ze wstydu. A wstydzić powinna się szlachta, magnateria i kler, bo to oni doprowadzili do upadku cywilizacyjnego kraju i narodu. Do zniknięcia Polski z mapy świata.
A tymczasem potomkowie szlachty głowy noszą wysoko i odzyskują majątki, na które pracowali przez wieki pańszczyźniani niewolnicy.
Taka nieodrobiona lekcja może się zemścić, bo znowu może pojawić się pan, który zniewoli, a oni tego nie zauważą.
"Czytałam wypowiedzi, jak to komuna zniszczyła polską wieś. Nie 500 lat niewoli, wyzysku pańszczyźnianego. Oni nie mają pojęcia, że ich przodkowie wcale nie tak dawno jeszcze byli niewolnikami pańszczyźnianymi. Nie chcą pamiętać, że kler katolicki trzymał ich w niewoli razem z ich ciemiężycielami. To duchowni nauczali ich, że władza pochodzi od boga i bunt przeciw niej, to jak bunt przeciw bogu. To kler ich zastraszał, zdzierał dziesięcinę i nie było zmiłuj, nawet jak w domu bieda wyglądała z każdego kąta."
Bardzo cenna, precyzyjna wypowiedz. Kiedy Polacy lub przynajmniej wiekszość Polaków zda sobie z tego, co Pani napisała, sprawę? Sam sobie odpowiem - nieprędko. Bo edukacja jest w rękach prawicy, przede wszystkim prawicy narodowo-katolickiej, IPN, jej instytucji, oraz KK.
Trochę smutne to powtarzające się "oni".
Większość ludzi w miastach to też "oni", tyle że przeszczepieni w miasta trochę wcześniej, a jeśli są bardziej światli (czy wszyscy faktycznie są?), to nie jest jakaś ich osobista zasługa, tylko dostęp do świata, do edukacji. To poczucie wyższości wynikające tak naprawdę z rzeczy, na które się nie miało wpływu, jest moim zdaniem nieuzasadnione. Dokładnie o tym mówi pani Wajda. Mieszkam na wsi i latami patrzę na to, jak kształtują się tutejsze dzieciaki, jak bardzo ich poglądy zależne są od najbliższego środowiska, znajomych, nauczycieli. No właśnie, najbliższego. Nie ma sensu przypisywać im jakichś mitycznych "nie mają pojęcia", "nie chcą pamiętać".
Moje dzieci jeździły ze mną kilkadziesiąt razy w roku na jakieś tam imprezy kulturalne, różnej maści warsztaty, zajęcia na uczelniach, demonstracje i tak dalej. Koledzy z klasy raz w roku mogli wyrwać się na seans w kinie z klasą. Ci rówieśnicy nie są w niczym gorsi ani głupsi, po prostu nie dano im szansy. Dzieci tu na wsi nie są jakąś zaściankową ciemnotą. Po prostu poziom szkół tutaj jest tragiczny, a dojazd do najbliższego dużego miasta komunikacją publiczną tragiczny.
Ci wasi "pańszczyźniani chłopi" byli tymi dziećmi parę lat wcześniej.
Kurczę, zaczynam się na tej swojej wsi czuć tym przysłowiowym Murzynem. Przecież o czarnych mówi się dokładnie tak samo, przypisuje negatywne cechy i za nic ma uwarunkowania środowiska.
Nie mam nic złego ani wykluczającego na myśli, pisząc oni. Po prostu nie identyfikuję się ze wsią. Nie znam wsi, nie mam tam rodziny, choć na pewno i moja rodzina pochodzi ze wsi. Kiedyś już próbowałam dowiedzieć się jak i kiedy moi przodkowie opuścili wieś, ale nikt nie wie. Już moi pradziadkowie mieszkali w miastach, kończyli szkoły, choć nie studia. Ich dzieci, czyli moi dziadkowie nie mieli rodziny na wsi. Mam też świadomość, że kapitał kulturowy, jaki zgromadziła moja rodzina, a który w kolejnych pokoleniach był powiększany, nie jest moją zasługą, a posagiem. Moją zasługą będzie nie zmarnowanie go i dorzucenie czegoś od siebie kolejnemu pokoleniu. Nie czuję wyższości.
Czuję złość, że te nasze wolnościowe elity tak bardzo zaniedbały edukację, a PiS ją dobił.
Wiedzę o pańszczyźnie zdobywałam sama, bo choć skończyłam tzw. elitarne LO, to nie miałam pojęcia jak bardzo była dla nas wyniszczająca. Pytałam o pańszczyznę moich dziadków, ale oni nic nie umieli mi powiedzieć oprócz tego, że była.
Mnie po prostu przeraża to, co się z nami dzieje. Z "nami" czyli także tą stroną barykady (barykady!), gdzie ceni się wartości demokratyczne, tolerancję, otwartość. Coś mnie cały czas uwierało, aż w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że i my, ci mądrzy, wykształceni, otwarci na różnorodność i tak dalej, daliśmy się jednak wciągnąć w ten pisizm. Że jedna strona atakuje LGBT i wszelkich "obcych" (UE, "ciapatych" i tak dalej), ale i druga gotowa jest do hejtu bez zastanowienia, w podobnym stylu, po prostu wybiera inne grupy - mieszkańców wsi i kobiety mające dziećmi. Pardon, pańszczyźnianą ciemnotę i madki rozwydrzonych bachorów. To już nie jest kwestia dyskusji, poglądów, ale sącząca się nienawiść (wyrażana w prostacki bądź kulturalny sposób). Przez oba obozy oczywiście racjonalizowana, ale poczytaj komentarze pod artykułami dotyczącymi matek, dzieci, wsi, prowincji. Czy w swojej wymowie różnią się szczególnie od pisowskiego szlamu?
A, i nie piję tu do ciebie osobiście, bo zawsze z zainteresowaniem czytam twoje komentarze.Sądzę po prostu, że - po obu stronach tej barykady - czasem nawet nie dostrzegamy, że jesteśmy bardzo umiarkowaną może, ale jednak częścią większego zjawiska, które nie jest niczym dobrym.
A piszę pod twoim komentarzem, bo zakładam, że bez problemu zrozumiesz, co mam na myśli.
WF - bo wszyscy chcemy być sprawni i zdrowi
Śpiew - by umieć cieszyć się życiem
Prace Ręczne - by potrafić przyszyć guzik, przetkać zlew, zbudować dziecku latawiec i karmnik dla ptaków
Wychowanie Obywatelskie - by rozumieć wartość 'społeczeństwo obywatelskie'
Matematyka, polski, historia, przyroda, ........... - same w sobie są tak piękne, że zdrowe, radosne i świadome społeczeństwo będzie dążyło, by je zgłębiać.
Taki przedmiot od dawna istniej, nazywa się wiedza obywatelska. Problem w tym, że usłyszeć na lekcji co to jest konstytucja i demokracja to trochę za mało.
W 100% się zgadzam. W naszym środowisku, tak samo jak u "pisowskiej strony", niestety często leje się jad, cóż z tego, że z reguły w bardzo eleganckim opakowaniu, no i obiekt jest inny - zamiast obcych i LGBT głęboko gardzimy kobietami mającymi dzieci czy osobami mieszkającymi na prowincji. Tak jak i druga strona wrzucamy całe grupy do jednego worka i etykietujemy na podstawie wybranych zachowań - dla jednych LGBT jako całość lata półnago w miejscach publicznych epatując seksualnością, dla drugich dzieci to generalnie rozwydrzone bachory hałasujące w miejscach publicznych.
"Nie jestem rasistą ALE..." to zjawisko dotykające obu stron politycznego konfliktu. I zobacz, jaką tu mamy zaskakującą symetrię - nic nie mam przeciwko gejom, ale niech się nie obnoszą z tym w miejscach publicznych, oczywiście nic nie mam przeciwko posiadaniu dzieci, ale wara od miejsc publicznych, niech madki siedzą z nimi w domu. Obie strony równie ochoczo odbierają innych grupom prawa dostępu na równych prawach do publicznej przestrzeni, bo im coś (w obu przypadkach po prostu biologicznie normalnego) w taki czy inny sposób przeszkadza i chcą sobie z tym poradzić wyrzucając takie grupy poza nawias "swojej" przestrzeni, bo to łatwiej niż zaakceptować, że ludzie są zwyczajnie różni. Jedna strona rozumie, że gej po prostu urodził się gejem i to jest zwyczajnie normalne, druga rozumie, że dziecko jest dzieckiem, bawi się, eksploruje, wielu rzeczy dopiero się uczy i to jest zwyczajnie normalne.
Może gdyby nie diablo skuteczny kaczystowski plan rozbudzania niechęci, te dwie strony częściej by ze sobą rozmawiały i obustronnie na tym skorzystały, poszerzyły swoje horyzonty? Mówiły do siebie nawzajem nie o tym, czego nie znoszą, ale właśnie o tym, co znają, rozumieją? Żeby w tej wymianie potrafiły się dzielić swoim zrozumiem dla innych, a nie tym, co w tej chwili widzimy na forach od lewa do prawa?