Termin "notariusz" odnosi się do ważnego społecznie i ustrojowo zawodu zaufania publicznego. Ale w ostatnich paru latach termin ten jest wykorzystywany w debacie publicznej w sposób iście kuriozalny - pisze czytelniczka.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Warto najpierw zwrócić jednak uwagę, że debata publiczna, w tym polityczna, pełni istotne funkcje społeczne i realizuje ważne cele. Służy do wymiany poglądów, polemiki, zaprezentowania określonych racji i argumentów; ma na celu przekonanie oponentów albo ich zdyskredytowanie, promocję protagonistów, wyrobienie opinii u słuchaczy i obserwatorów. Często przybiera charakter rytualny, także w sferze doboru argumentów. Uczestnicy debaty wykorzystują rozmaite strategie komunikacyjno-argumentacyjne. W ramach tychże powszechnie stosowane są automatyczne i łatwe skojarzenia myślowe naprowadzające na określone emocje, stosowana jest także nowomowa i „odwracanie pojęć” – klęska określana jest jako sukces, przegrana jest zwycięstwem.

Powszechnie używany jest również mechanizm perswazyjny oparty na wartościowaniu. Do tego celu służą między innymi tworzone ad hoc w ostatnich latach figury retoryczne o charakterze zdecydowanie pejoratywnym i deprecjonującym, takie jak „wykształciuch”, „nadzwyczajna kasta”, „kasta sędziowska” czy „notariusz rządzących”.

Tym ostatnim określeniem posłuży się uczestnik debaty jako – jego zdaniem – czytelnym i jasnym ze względu na kontekst użycia „puszczeniem oka”, wyobrażeniem, stereotypem myślowym, zgodnie z którym notariusz to osoba dokumentująca bezmyślnie, bezwolnie i całkowicie pasywnie wolę innych. Niestety, zwłaszcza wystąpienia polityczne w ostatnim czasie nie są wolne od posługiwania się tym stereotypem na określenie krytyki działań urzędującego prezydenta – i nie jest moją intencją obrona tych poczynań. Spotyka się w sferze publicznej wypowiedzi oceniające prezydenta właśnie jako notariusza niekonstytucyjnych i bezprawnych działań rządu. W istocie posłużenie się w debacie odniesieniem do notariusza w takim kontekście stanowi klasyczne „odwrócenie pojęcia”, pomieszanie pojęć.

Pytanie retoryczne brzmi – czy notariusze łamią nagminnie prawo i konstytucję? Otóż w świetle praktyki notarialnej oraz obowiązującego w Polsce i innych systemach prawa ustawowego, przeciwnie – notariusz to osoba, która stoi na straży prawa, gwarantuje zgodność działania z prawem, zasadami współżycia społecznego i dobrymi obyczajami.

W zasadzie przynajmniej uczestnicy debat politycznych – elity polityczne, dziennikarze i prawnicy – muszą to wiedzieć. Zwłaszcza że każdy uczestnik dialogu powinien przyjąć założenie o zdolności uczestników debaty do posługiwania się racjonalną argumentacją, opartą w dodatku na kulturze stosowanych argumentów (J. Habermas). Z tego punktu widzenia argument „notariusza” w zamyśle dyskredytujący kogoś ocenianego – to argument chybiony merytorycznie, a w dodatku nieuczciwy, niegodziwy i niedopuszczalny, a poza tym – szczęśliwie – zupełnie nieugruntowany społecznie.

Uczestnik dyskursu publicznego musi zdawać sobie sprawę z tego, że odniesienie się do poczynań urzędującego prezydenta jako notariusza niekonstytucyjnych i bezprawnych działań rządu nie jest w rzeczywistości argumentem przeciwko prezydentowi, ale przeciwko notariuszom.

Innym bardzo niepokojącym skutkiem posługiwania się w toku debat publicznych odwróconym znaczeniem pojęcia „notariusz” jest psucie państwa i deprecjacja jego demokratycznych instytucji, utrwalanie nieprawdziwych i niezgodnych z praktyką notarialną asocjacji, podważanie zaufania do urzędu notariusza, budowanie nieadekwatnego stereotypu myślowego.

W interesie społecznym apeluję zatem o stosowanie w toku publicznych debat adekwatnych i racjonalnych argumentów, z uwzględnieniem także faktów instytucjonalnych, na zasadzie ustrojowej i demokratycznej poprawności w wymiarze choćby minimum minimorum.

Piszcie: listy@wyborcza.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Dlatego ja nie piszę "notariusz" tylko "długopis".
    już oceniałe(a)ś
    1
    0