Katarzyna Fiołek, polonistka z podstawówki w Sochaczewie, jak cały świat od kilkunastu dni śledzi wiadomości z antyrasistowskich protestów w USA. Jak wieloma innymi osobami wstrząsnęło nią nagranie, na którym biały policjant Derek Chauvin morduje czarnego zatrzymanego George'a Floyda, przez niemal dziewięć minut klęcząc mu na szyi.
Pod jego wpływem w środę napisała pierwszą w życiu petycję. Adresat: minister edukacji Dariusz Piontkowski. Cel: wyrzucenie z listy lektur w szkole podstawowej powieści Henryka Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy". Punktowała Sienkiewicza za utrwalanie szkodliwych stereotypów. Wylała się na nią fala hejtu, petycję była zmuszona wycofać. Sprawa opisana przez Emilię Dłużewską wywołała lawinę komentarzy.
Nie wyrzucajmy, tłumaczmy
Nasza czytelniczka uważa, że w tej sprawie powinni wypowiadać się głównie uczniowie.
Z zainteresowaniem przeczytałam tekst o lekturze "W pustyni i w puszczy". Moje zdanie jest zbieżne z tym, jakie przedstawia prof. Ryszard Koziołek [literaturoznawca, przewodniczący kapituły Nike i świeżo wybrany rektor Uniwersytetu Śląskiego].
Absolutnie bym nie wyrzucał. Potrzebujemy go zwłaszcza w takich momentach jak teraz, gdy konflikt rasowy eskaluje. Czy są tu wątki rasistowskie, seksistowskie, kolonialne? Jasne. Ale dzięki temu świetnie nadaje się do opisania współczesnych napięć.
Nie o moje zdanie jednak chodzi. Chciałabym zwrócić uwagę na tekst młodej czytelniczki nadesłany na konkurs czytelniczy biblioteki miejskiej w Zielonej Górze:
(...) Mnie nie spodobała się ta powieść, uważam, że jest pisana starym, trudnym do czytania językiem, a opisy, które przecież nie są nikomu potrzebne, bo mamy internet, przerywają akcję. Poza tym akcja dzieje się w XIX wieku, więc trudno mi zrozumieć niektóre zachowania bohaterów i wydarzenia. Jest też w niej za dużo egzotycznych imion i miast, a zapamiętanie ich wszystkich jest niemożliwe. Jak na dzisiejsze czasy Stasia można by uznać za rasistę, ponieważ bez szacunku zwracał się do Kalego i uważał swoją kulturę za lepszą od afrykańskiej (...)
CZYTELNICZKA: Powiedziałam dziecku - nie musisz czytać
To była chyba jedyna lektura w szkole podstawowej, przy której powiedziałam dzieciom, że nie muszą w ogóle tego czytać. Zamiast tego omówiliśmy fabułę i sposób przedstawienia postaci (widzieli wcześniej film). Porozmawialiśmy też o tym, czym jest rasizm, jak poglądy zmieniały się w czasie, co było kiedyś normalne czy dopuszczalne, a co jest dzisiaj. Przy okazji odwołaliśmy się tu również do bajek dla dzieci (w których kiedyś np. zabicie kogoś, by mu odebrać coś, czego chcemy, było dowodem zaradności - a współczesne bajki uczą jednak innych postaw).
To nie jest lektura dla dzieci
Czy ktoś z licznie komentujących w ogóle zauważył, że petycja nie wnosiła o spalenie książki na stosie, tylko o przesunięcie tej lektury do wyższych klas? To nie jest lektura dla dzieci. Uczy fatalnych wzorców, a jak każda propaganda nie mówi wielu rzeczy wprost, tylko sączy w formie pewnej narracji. Wiele dzieci się przed tym nie obroni. Nauczyciele nie mają dość czasu, by to omówić, zresztą kto powiedział, że nie mamy nauczycieli, którzy sami w te rasistowskie bzdety wierzą i z radością podeprą się "wielkim" Sienkiewiczem, przy oklaskach rodziców również przekonanych o wyższości białego człowieka? Krytyczna lektura? Już widzę, jak tłumy wyborców PiS rzucają się tłumaczyć dzieciom, co jest niewłaściwego w tej lekturze.
Nie kwestionujemy Pitagorasa
Dziesięcioletnie dziecko bez pomocy nie jest w stanie krytycznie przeanalizować takiego tekstu, może co najwyżej bez mrugnięcia okiem uznać, że skoro w szkole tak mówią, to tak jest. Na matematyce nie kwestionuje prawa Pitagorasa, na geografii nie zastanawia się, gdzie leży Australia, tylko przyjmuje to jako fakt, a na polskim nie kwestionuje przedstawianych opisów świata, tylko tak jak poprzednie informacje po prostu je przyjmuje. Notabene z religią w szkole wykorzystano podobny myk.
Czy Staś Tarkowski to rasista? Jak tłumaczyć dzieciom "W pustyni i w puszczy"? Czy książka Sienkiewicza powinna być lekturą, czy może powinno się ją traktować jako tekst źródłowy? Czekamy na wasze opinie: listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Sienkiewicz nie uznawał na przykład powstania Mahdiego za walkę o niepodległość, co było dość zaskakujące biorąc pod uwagę ówczesną sytuację Polski. Po prostu stawał po stronie białego człowieka i wierzył, że bez niego w Afryce nastanie chaos. Arabowie są okrutni i wyrachowani, a czarnoskórzy to sympatyczne dzikusy, które jednak same sobie nie poradzą. Nawet biednego słonia wsadzili na koniec do ZOO. Uważam jednak, że książka powinna zostać, ale omawiać ją należy w kontekście kolonializmu.
Kolonializm? Świat nie jest szczególnie duży. Ktoś kogoś musiał odkryć: albo Biali Czarnych (i innych), albo na odwrót. Dziękujmy Bogu, że to my byliśmy wyżej rozwinięci kulturowo, a nie oni. W przeciwnym przypadku okręty z umierającymi Białymi pod pokładami płynęłyby do Afryki i Ameryki. Nie uwzględnianie tego to pięknoduchowstwo. Rolę Białych w cywilizowaniu innych kontynentów doskonale pokazał (ostatnie sceny) Mel Gibson w "Apokalipsie Majów".
Właśnie, to chyba jest główny problem - brak krytycznego omawiania lektur. Pamiętam, że "W pustyni i w puszczy" bardzo mi się w dzieciństwie podobało,oczywiście ze względu na przygody. Ale już włożenie w usta Kalego sławetnego zdania o moralności, by przeciwstawić je doskonałości chrześcijaństwa było, nawet w oczach dziecka, zgrzytem. Mądry polonista z takiej lektury pomógłby wyciągnąć naukę, ale wciąż widzę, że nie tylko dzieci, ale i młodzież jest zmuszana do wykuwania na pamięć fabuły ("Dziady", "Lalka"), zamiast uczyć się, że literatura jest komentarzem do rzeczywistości, że powstawała w określonym kontekście, że nie jest tylko warstwą dosłowną utworu.
Właśnie przed godziną rozmawiałam z dziewczynką z ósmej klasy, która przed egzaminem powtarza sobie lektury szkolne (spisani: bohaterowie, opisane wydarzenia). Wśród tych lektur jest, ku mojemu zaskoczeniu, "Quo Vadis". Dzieło, moim zdaniem, koszmarne, o wiele gorsze od "W pustyni i w puszczy". Dobrzy chrześcijanie, straszny Neron, krwawe wizje prześladowań chrześcijan, igrzysk, pożaru Rzymu - wszystko napisane z jakimś sadomasochistycznym zacięciem. Oczywiście, jak u Sienkiewicza, dwuznaczny seksualnie wątek prześladowanej dziewicy, pod której wpływem bohater nawraca się na jedynie słuszną religię. Postacie niewiarygodne psychologicznie do granic możliwości, jedyna postać budząca sympatię to Petroniusz, ale cóż, poganin, więc kończy źle, choć malowniczo i z gestem... I taką lekturę też serwuje się dzieciom w podstawówce?! Co one z tego wyniosą?
I tu niespodzianka - fragment, z którego wywodzi się określenie "moralność Kalego", brzmi w całości tak:
"? Powie? mi ? zapytał Staś ? co to jest zły uczynek?
? Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy ? odpowie?iał po krótkim namyśle ? to jest
zły uczynek.
? Doskonale! ? zawołał Staś ? a dobry?
Tym razem odpowiedź przyszła bez namysłu:
? Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy.
Staś był zbyt młody, by zmiarkować, że podobne poglądy na złe i dobre uczynki
wygłaszają i w Europie ? nie tylko politycy, ale i całe narody."
Tyle w temacie przeciwstawienia doskonałości chrześcijaństwa. A "Quo vadis" to straszny gniot.
Rzeczywiście, tej końcowej uwagi nie pamiętam, wówczas też pewnie nie zwróciłam na nią uwagi. Może nawet intencją Sienkiewicza było stworzenie scenki, do której mógłby dodać taki komentarz. Niemniej scenka jest żenująca, naiwna (a nawet wręcz prymitywna) i krzywdząca dla Kalego.
Jeżeli komuś się wydaje, że przez zabronienie używania słowa "Murzyn", umieszczenie na indeksie "Murzynka Bambo", czy "W Pustyni i w Puszczy", że to, nawet wszystko razem do spółki z innymi jeszcze działaniami, zlikwiduje w Polsce problem przemocy wobec osób o innym kolorze skóry, to nie wie, w jakim kraju żyje. TO NIE JEST PROBLEM ISTNIENIA SŁOWA "MURZYN" W JĘZYKU POLSKIM ANI NAWET KWESTIA NADUŻYWANIA TEGO SŁOWA PRZEZ OSOBY !!!!!!!!!POSŁUGUJĄCE SIĘ AGRESJĄ NA CO DZIEŃ!!!!!!!!!!!!!
TO JEST PROBLEM POWSZECHNEGO PRZYZWOLENIA NA AGRESJĘ. To jest problem tego, że polska szkoła przyzwala na agresję, że polskie społeczeństwo przyzwala na agresję. To jest problem postrzegania agresji, jako metody rozwiązywania sporów i konfliktów. To jest problem chodzenia po linii najmniejszego oporu zamiast zmierzenia się z rzeczywistym problemem. To jest problem naszej zgody na bylejakość. Również na bylejakość nas samych.
100/100
Nikt chyba nie twierdzi, że przesunięcie "W pustyni i w puszczy" do omówienia w starszych klasach rozwiąże problem rasizmu. ALE nie oznacza to, że tego typu lektury, bezrefleksyjnie "przerabiane" w szkole, nie przyczyniają się do utrwalenia problemu.
To !!nie jest problem lektur!!. To jest ten problem, że te lektury niczego nie zmieniają. Zanim dochodzi do pracy z lekturą, dzieciaki już są przesiąknięte rasizmem, który zaszczepiają im rodzice. Nauczyciel(ka) może stawać na rzęsach a i tak niczego nie naprawi. Ale jak dziecko otrzymuje właściwe wychowanie od rodziców, jest nauczone szacunku dla drugiego człowiek, to mu nie zaszkodzi, nawet niewłaściwie omówiona lektura w szkole.
Nie zgodzę się z tobą. Owszem, jest pewien odsetek dzieci, które z domu wyniosą staranne wychowanie. Obawiam się jednak, że w większości mogą być te, na których postawy silnie wpłyną lekcje poruszające sprawy światopoglądowe - jak polski, religia, historia, etyka. W młodszych klasach to, co mówią i robią nauczyciele, ma silny wpływ na postawy dzieci.
To, o czym piszesz jest zjawiskiem indoktrynacji dzieci przez nauczyciela. Z taką, czy inną lekturą nie ma to nic wspólnego. Każdy bez wyjątku tekst, szczególnie młodszym, możesz przekazać tak, że będzie niósł treści odmienne niż się to powszechnie sądzi.
Uczniowie udają, że je czytają...
I tak sobie budujemy państwo z kartonu - oni naciskają, że to takie ważne, my udajemy, że damy radę - w końcu szkoła jest jak grypa, trzeba ją przejść...
W mojej opinii tak jest z wieloma rzeczami - oficjalna wykładnia i kto nie kombinuje to frajer - efekt państwo z kartonu, tupolewizm, "śmiało się zmieścisz", "co, ja nie dam rady, potrzymaj mi piwo"...
Pamiętam jak zacząłem czytać w szkole "W pustyni i w puszczy" - przestałem po 30 stronach, no nie dało się i tak samo było z wszystkimi innymi lekturami - maturę zdałem z bryków (jak wszyscy moi koledzy). Czytać literaturę zacząłem wiele lat później już jako dojrzały człowiek. Kanon lektur powinien zniknąć - nauczyciele powinni mieć wybór w przerabianiu materiału z dużej liczby książek - piszę to z kraju gdzie kanon nie istnieje.
Jako dziecko (10-latek bodajże) marzyłem o przeczytaniu "W pustyni i w puszczy". Niestety, w domu nie mieliśmy, a w bibliotece wciąż była w wypożyczeniu. Jakie było moje szczęście, gdy wreszcie trafiłem na powieść! Od razu po powrocie do domu zacząłem czytać i oczywiście nie przerwałem ani na chwilę.
Podobnie było z "Trylogią" w wielu lat 12.
I oczywiście fascynowały mnie przygody, a nie problemy rasow...
Wyrazy wspolczucia.
Dzieci, ktrorym czytano "Trylogie" do poduszki, bardzo mi zal.
Zal, ze ich rodzice NIE znali lepszych i bardziej wartosciowych ksiazek dla dzieci.
To było przed nakręceniem "black Panther" alternatywą było Serce Amicisa i chłopcy z placu broni molnara.
Lepszych i bardziej wartościowych - dla dzieci czy w ogóle? Trylogia pełna jest sadystycznego okrucieństwa i oczywiście ze współczesnego punktu widzenia politycznie niepoprawna, ale odbieranie jej wartości literackich to gruba przesada. To się czyta!