Piszcie: listy@wyborcza.pl
Jestem świeżo po rozmowie w swoim zakładzie pracy dotyczącej kwestii organizacyjnych. Blok operacyjny, a konkretnie – sala nadzoru poznieczuleniowego – przekształcona być może w salę intensywnego nadzoru, do której mieliby trafić pacjenci z COVID-19 wymagający szczególnych środków leczniczych, a więc respiratora.
Od jutra personel bloku będzie ponadto delegowany na oddział intensywnej terapii celem nabycia umiejętności koniecznych do opieki nad tego rodzaju pacjentem. Dlaczego ja? Dlaczego my? Z prostej przyczyny – osoby z oddziału intensywnego nadzoru nie są już w stanie zapewnić kompletnej, bezpiecznej opieki chorym z uwagi na braki personalne.
I znowu – dlaczego? Ano dlatego, że część pielęgniarek i pielęgniarzy musiało odstąpić od pracy w dwóch placówkach.
Podstawą funkcjonowania systemu ochrony zdrowia w Polsce była od lat wymuszona sytuacją praca na rzecz kilku podmiotów, a więc w wymiarze 1,5-2 etaty. Uniemożliwienie dziś, słuszne czy nie, takiej wielozadaniowości skutkuje tym, czym kończy się obcięcie krzesłu jednej drewnianej nogi.
System rozpada się na naszych oczach. Dołóżmy do tego wszystkie pielęgniarki, które zrezygnowały z pracy na rzecz opieki nad dzieckiem lub poszły na zwolnienia lekarskie, tudzież urlopy wychowawcze, oraz pielęgniarki emerytowane dorabiające w szpitalu na rzecz miesięcznego uposażenia.
Obraz, jaki przedstawia nam rzeczywistość, jest jawnie katastrofalny jeszcze przed kataklizmem – to nie kwestia tylko i wyłącznie podnoszonych do rangi panaceum na wszystko respiratorów, ale i wysokospecjalistycznej kadry ludzi zdolnych je obsługiwać, której zwyczajnie brak!
Część z pracowników zwolni się jeszcze przed – obym się mylił – wcielającym się w życie włoskim scenariuszem, aby uchronić siebie i bliskich przed koronawirusem. Ale co z resztą? (...)
Chyba nikt dziś nie wierzy w to, że Polska będzie zieloną wyspą na tle krajów ościennych, znacznie bogatszych od nas. To kwestia jedynie czasu, dynamiki choroby, którą na drodze izolacji, bardziej lub mniej udanej, staramy się trzymać w boksach.
Gdybyśmy bowiem puścili cugle, scenariusz włoski byłby wręcz oczywisty, tym bardziej że w Polsce zasady higieny osobistej stały od zawsze na żenująco niskim poziomie. Kto z nas nie widział plującej czy smarkającej osoby o pół kroku od nas?
Jeśli minimum normy stanowią dwie pielęgniarki na nocnej zmianie zajmujące się 20-30 pacjentami, to szpital zatrudni nie mniej, nie więcej jak dwie pielęgniarki, bo i po co aż trzy? Minimalne normy zatrudnienia zaszkodziły szpitalom, redukując obsadę stanowiskową do granicy wydajności.
Praca na rzecz dwóch lub nawet trzech podmiotów pracy protezowała system, nadając mu miraż sprawności. A tymczasem, w obliczu faktycznego zagrożenia życia i zdrowia Polaków, nie ma kim oraz czym wypełnić narastającej luki. (...)
To dla nas wielka, odbywająca się na niespotykaną jak dotąd skalę lekcja – higieny osobistej, nowych nawyków profilaktyki zdrowotnej, przygotowania szpitali na wypadki masowe czy krytycznej oceny dotychczasowej kondycji systemu. Zrezygnujmy z norm minimalnych na rzecz norm maksymalnych. Zatroszczmy się o pacjenta, jak i o siebie nawzajem.
Imię i nazwisko autora do wiadomości redakcji.
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Byli też tacy, którzy z ław sejmowych krzyczeli - niech jadą. Kiedy jeszcze wirusa u nas nie było, słyszałam rozmowę z dziennikarzem, który długo zajmował się ochroną zdrowia i nawiązał sporo znajomości w tym środowisku. Kiedy w Chinach wirus szalał, zadzwonił do znajomego lekarza, który bardzo był oddany swojej pracy i pacjentom, cały czas dokształcał się za swoje. Chciał wiedzieć, co on o tej epidemii sądzi. Porozmawiali i w pewnym momencie ten lekarz mówi, ale pan wie, że ja wyjeżdżam, jestem już na walizkach. Chyba do Szwajcarii. Dotarło w końcu do niego, że w Polsce nic się nie zmieni.
Jak to gdzie? Przy władzy. I są ciągle wybierani.
Opieka zdrowotna w Polsce to była i jest fikcja. I nie mam tu nic do zarzucenia pielęgniarkom i lekarzom.
Mogą się dwoić i troić. Pracować po 25 h na dobę. Nic nie poradzą.
Czy można było i można teraz coś z tym zrobić.Kiedyś TAK, dzisiaj NIE. To musi trwać. To są lata.
Nie da się w krótkim czasie:
- wykształcić (pielęgniarek i lekarzy)
- wybudować/wyremontować szpitali
- doposażyć w sprzęt
- dokupić leków
nauczyć decydentów empatii.
Polskie, jakoś to będzie, przypomina ląduj, zmieścisz się.
Troll pisowski !!!
Żaden troll PiSowski - SZCZERA prawda!!!
Ilu tzw konslutantów wojewódzkich podało sie do dymisji po haniebnym liście v-ce minister zdrowia odnosie "mordy w kubeł" ?
ŻADEN!!!!
Wiem że nieliczni z personelu medycznego głosowali na pisiaków.
przecież w 2015 szli do wyborów z hasłem ?polska w ruinie?, prawda?
spełniają tylko obietnicę... A durny lud i tak uważa, ze są tacy super, bo dają pieniądze za darmo.
ł żeby ze składek na służbę zdrowie finansowac inne rzeczy, przez co dziwnym trafem pracownik i pracodawca płacili całe życie, a jak zachorowali to okazywało się że kolejka z powodu zakontraktowania i opłacania przez NFZ w sposób minimalny np.kardiologow wynosi rok. Ergo wszystkie polskie rzady oszukiwały Polaków i nadal oszukują, że płacąc ZUS w jakiejś części na służbę zdrowia, choć tak na prawdę trafia to wspólnego wora skąd rządzący dają tyle ile im się podoba, czyli najzwyczajniej w świecie oszukują...