W obronie niezależnej szkoły. Chcą zastraszyć dzieci, rodziców, nauczycieli. Abyśmy nie protestowali, nie organizowali "Tęczowych piątków" i nie posyłali dzieci na lekcje edukacji seksualnej. Razem możemy się temu przeciwstawić. Piszcie: listy@wyborcza.pl
„Wyborcza” rozmawiała z matką tegorocznej absolwentki publicznej podstawówki w Warszawie, która jako członkini rady rodziców w zeszłym roku szkolnym zaproponowała, by zorganizować w szkole fakultatywne zajęcia antydyskryminacyjne i z edukacji seksualnej.
– Zależało mi na przekazaniu dzieciom wiedzy na temat, jak stawiać granice, czym jest zły dotyk. Kiedyś to było w miarę normalne, że do szkół przychodzili edukatorzy. Ale teraz zderzyłam się ze ścianą – opowiada. Nie chce ujawnić nazwiska, bo obawia się konsekwencji w życiu zawodowym.
Propozycji sprzeciwiła się w korespondencji mailowej część rodziców. Padły argumenty, jakie dziś najczęściej używane są w prowadzonej przez prawicę i Kościół kampanii anty-LGBT, m.in. że edukatorzy seksualni uczą masturbacji, a pomysłodawczyni zajęć sama promuje homoseksualizm.
Zajęć nie zorganizowano. Ale nasza bohaterka pozwała o publiczne naruszenie dóbr osobistych członkinię rady rodziców, która w mailu rozesłanym do wielu rodziców (spoza rady) zasugerowała, że dąży ona do seksualizacji uczniów.
Reprezentuje ją bezpłatne Kamila Ferenc, prawniczka z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, oraz radcowie prawni Adam Kuczyński i Agata Bzdyń. Pozwanej kobiecie pomaga kancelaria prawna Jerzego Kwaśniewskiego, szefa Ordo Iuris.
– Naszej klientce zasugerowano intencje, których nie miała, czyli dążenie do „seksualizacji dzieci” i działanie „na rzecz lobby LGBT”. To narusza jej cześć i dobre imię oraz może jej zaszkodzić w sferze zawodowej – tłumaczy Ferenc.
I dodaje: – W polskiej szkole jest coraz gorzej. Edukacja nie spełnia swoich celów, czyli dostarczenia rzetelnej naukowej wiedzy o tym, jak się zabezpieczyć przed niechcianą ciążą i infekcjami przenoszonymi drogą płciową, jak dbać o swoje zdrowie seksualne.
Ordo Iuris bardzo konsekwentnie forsuje ortodoksyjnie katolicką wizję świata, czasami idącą nawet dalej niż nauczanie Kościoła katolickiego. Zmierza do tego, by odciąć młode pokolenie od tematu seksualności. Rodzice, którzy nie będą się na to godzić i będą wchodzić z tego powodu w konflikty, muszą mieć pewność, że nie zostaną wtedy sami. Jesteśmy gotowi na kolejne sprawy.
Pisaliśmy niedawno w „Wyborczej” o innych stołecznych szkołach, w których toczy się walka o to, czy organizować zajęcia z edukacji seksualnej. – Widać, że zadziałał apel konserwatywnej strony, by rodzice wchodzili do rad rodziców, by kontrolować program. W jednej ze szkół taki rodzic zablokował przyjęcie programu profilaktyczno-wychowawczego, który był realizowany przez lata, m.in. były w nim zajęcia antydyskryminacyjne i równościowe. Szkoła robiła to, co powinna, a teraz jest z tym problem. Obawiam się, że nauczyciele przestraszą się grupki aktywnych, konserwatywnych rodziców. Po co mają się tłumaczyć, bać doniesienia do kuratorium – mówił nam jeden z urzędników ratusza.
– Dotarła do mnie relacja matki, która zaproponowała niedawno trójce klasowej nasze zajęcia. Rodzice zareagowali bardzo negatywnie. Przykro myśleć, że potrzebna jest dziś odwaga, by organizować w szkołach edukację seksualną. Ale tak jest – mówi Katarzyna Banasiak, koordynatorka Grupy Edukatorów Seksualnych "Ponton".
Dorota Łoboda, radna Warszawy i jedna z liderek ruchu Rodzice przeciwko Reformie Edukacji: – Chociaż rodzice i uczniowie nalegali, szkoła na Żoliborzu nie zorganizowała w zeszłym roku zajęć konstytucyjnych, bo dyrektor wprost przyznał, że nie chce u siebie interwencji Ordo Iuris. Tegoroczne rady rodziców jeszcze się tworzą. Niedługo przekonamy się, w którą stroną zmierza polska szkoła.
Episkopat i konserwatywna organizacja Ordo Iuris wezwały na początku roku szkolnego rodziców, by wchodzili do trójek klasowych i rad rodziców. Mają blokować próby organizowania zajęć z tematyki, którą uznają za szkodliwą. A to – poza edukacją seksualną – m.in. zajęcia z obrony przed dyskryminacją czy hejtem.
Przez ostatnie dwa lata Instytut w niemal 700 szkołach szukał przypadków działalności grożącej „demoralizacją dzieci”. Prześwietla, czy na dodatkowe zajęcia prowadzone w szkole zgodziły się rady rodziców. Kiedy dopatrzy się nieprawidłowości, zgłasza sprawę kuratoriom.
Na nowy rok szkolny organizacja przygotowała „Szkoła wolna od ideologii LGBT – przewodnik dla nauczycieli” oraz poradnik dla rodziców „Jak powstrzymać wulgarną edukację seksualną w szkole”.
---
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Wszystkie komentarze
---edukacja seksualna to nie seksualizacja tylko odarcie z intymności, uczynienie publicznym tego co jest najbardziej prywatne, zagarnięcie intymności przez państwo. Niech edukują, ale pojedynczo. W zaciszu gabinetu, a nie publicznie, jak bydło.---
W zaciszu zakrystii...
Musisz mieć coś z głową... Naprawdę wierzysz w to, co napisałeś? Przecież to jakiś absurd. Edukacja w zaciszu gabinetu? Powiedz, że to żart, jakaś ironia... Przecież nis możesz być aż tak głupi.
Niech edukują, ale pojedynczo z matematyki, biologii (!!), chemii,.... W zaciszu gabinetu, a nie publicznie, jak bydło. Każdy ma prawo nie rozumieć tych spraw i to jest sprawa intymna a nie publiczna. Rodzice jednoczcie się przeciwko nauczycielom narzucającym im niepotrzebną wiedzę.
Z intymności i romantyzmu. Jakże romantyczne i intymne jest nieświadome zrażenie się chorobą przenoszoną drogą płciową. Jakże intymny i romantyczny jest niechciany seks, przed którym przede wszystkim młode dziewczyny nie potrafią się obronić, bo nikt im nie powiedział jak. Najlepiej, kiedy zakończy się niechcianą ciążą, a w szpitalu podczas porodu powiedzą, aby się nie darła, bo mogła nie rozkładać nóg. Jakże intymna i romantyczna jest nieznajomość antykoncepcji, a potem dramat aborcji.
Najbardziej intymne i romantyczne jest małe t?te-?-t?te ministranta z klechą na plebanii.
Uważam, że każdego w jakiś sposób należy edukować. Nawet Tiberium.
Proszę, aby @tyberium1111 zauważył, że odarciem z intymności, zagarnięciem intymności jest m.in. pojedynczy (a także zbiorowy) gwałt.
Wyedukowana seksualnie przez edukatora indywidualnego tyberium 1111 będzie umiała poznać gwałciciela, będzie wiedziała co to jest inna czynność seksualna i na pewno im się cicho przeciwstawi. A tyberium i całe ordo juris będzie zachwycone.
Nie wiedzą jak zachować się, co im wolno, a co narusza granice drugiego człowieka. Kiedy jednak wydarzy się dramat, to winny jest młody człowiek. Nie mama, nie tata, nie szkoła. Powinien wiedzieć. A skąd, skoro nikt mu nie powiedział ?
Matkom córek dziwię się szczególnie, bo wychowują naiwne, nieświadome dziewczynki, które są łatwym celem dla rówieśników i starszych mężczyzn.
Ja też nie miałam wychowania seksualnego, ale moja mam waliła w tych sprawach prosto z mostu. Dostałam sporo racjonalnej nauki, pozbawionej romantyzmu. Być może dlatego uniknęłam niebezpiecznych dla siebie sytuacji.
Niepokojąca myśl mi przyszła do głowy po lekturze artykułu i komentarzy: chodziłam do szkoły w PRLu i miałam więcej wolności wyboru w sprawach światopoglądowych niż młodzież ma teraz !
Przede wszystkim moja szkoła była "wolna od kościoła", żadnych symboli w środku, żadnych księży plątających się po szkole, żadnych obowiązkowych mszy z okazji czegokolwiek. Na religię w podstawówce prowadzoną przez siostry zakonne chodziło sie do kościoła i już. Nikogo to nie obchodziło kto chodził a kto nie pomimo tego że praktycznie byliśmy z jednej parafii.
W liceum już kompletnie nie było wiedzy na ten temat bo była tam młodzież z całego miasta i okolicznych wsi. Poza tym młodzież ze szkoły średniej sama decydowała czy chodzi na religie czy nie. Nikogo nie obchodziło czyjeś wyznanie czy jego brak. Nie było między nami tego tematu.
A teraz kościelna indoktrynacja jest koszmarem szkolnym. Nie chciałabym chodzić do takiej szkoły! Za nic!
Jeżeli nic z tym nie zrobimy, to twoje dziecko będzie chodzić do takiej szkoły, a może chodzi ? Ja chodziłam do szkoły z religią i w dodatku uważałam, że moja szkoła jest bardzo kruchtowa. Dopiero teraz widzę, jak bardzo myliłam się. W LO nie było nawet prowadzania uczniów przez nauczycieli na rekolekcje, a tylko skrócone zajęcia, aby chętni mogli pójść sami.
Teraz widzę, jak stopniowo czarna pętla zaciska się na szyjach i finansach Polski, i Polaków.
Moje dzieci zaliczyły oba warianty: w podstawówce bez a w liceum już z religią w szkole. Większość uczniów chodziło na religię żeby nie siedzieć na korytarzu - siadali w klasie i czytali sobie lub odrabiali inne lekcje. Nie przywiązywali do tego wagi, uważali te sytuacje za nieszkodliwe. Nic bardziej błędnego! Bo raz zdobytego przyczółka kościół nigdy nie odda!
Zgadzam się z Tobą w zupełności - im dalej tym gorzej - z każdym rokiem kościół wchodzi coraz głębiej w życie szkoły a i w życie prywatne również.
Robię co mogę w tej sprawie - głosuję na partie podkreślające w swoim programie rozdział kościoła od państwa, nie płacę kościołowi nic dobrowolnie (a państwo robi to za mnie na potęgę), staram się rozmawiać na te tematy ze znajomymi. A i tak "czarna pętla" się zaciska.
Za to było dużo Leninów, Dzierżyńskich i innych morderców. Naprawdę, nie wiem, co gorsze.....
U nas w swoim czasie zabito zdecydowanie zbyt mało klechów. Dla przykładu, we Francji dostali swego czasu taki wpiedrol, że do dzisiaj siedzą cicho.
Nie wiem czy zauważyłaś, ale dyskutujemy tu głównie o sprawach światopoglądowych w edukacji. Twoja odpowiedź jest więc delikatnie mówiąc - nie na temat.
No niestety...
Niestety tak, a to za sprawą kościoła ingerującego za mocno w życie szkoły. Bezpośrednio i pośrednio np poprzez organizacje typu Ordo Iuris. Szkoła ma przekazywać wiedzę - na temat seksualności człowieka również. A kościół próbuje na siłę taką edukację zablokować i zastąpić wiedzę kwestiami związanymi z wiarą. Z niewiedzy żaden pożytek nie wyniknie, może się jedynie zwiększyć ilość nieletnich matek czy ofiar molestowania z traumą na całe życie.
A teraz są Jasie Pawły, wszystkie inne papieże - proszę zobaczyć program historii dla 5 klasy podstawówki.
Rozumiem wpływ Feliksa i Jasia Pawła na historię. Ale trzeba mieć umiar w obie strony. Dlaczego historia w szkole jest nauką o papieżach a nie np. o religiach? Dlaczego nie ma religioznawstwa - dzieci nie poznają kultury innych religii, tylko są straszone wymysłami "pójdziesz do piekła"? Gdzie jest historia chrześcijaństwa? Przecież był Joszua, facet przeżył trzydzieści parę lat, stworzył swoją religię za którą dał się ukrzyżować. Ideologia wymaga ofiar.
A gdzie są wierzenia naszych przodków? Były święte gaje, źródełka. Czym one były gorsze od faceta na krzyżu? Fakt, powstała religia umocowana militarnie, pozwoliła oczadzić umysły maluczkich, tym samym wziąć ich pod but, rządzić nimi.
Pozdrawiam Warszawiankę.
Już dawno tak skończyliśmy. Przez denokratycznie wybranych zdrajców jak Kwaśniewski, którzy oddali ten kraj pod watykańską okupację...
Panie miziantrop. Nie trzeba daleko szukać w pamięci, był rok 1993.
Bliżej jest jeszcze Wikipedia. Tylko trzeba chcieć. A jeśli nie, to proszę przeczytać skopiowany fragment z Wikipedii:
Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską (1993)
Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską[1] ? umowa międzynarodowa zawarta 28 lipca 1993 w siedzibie Rady Ministrów przez arcybiskupa Józefa Kowalczyka, ówczesnego nuncjusza apostolskiego w Polsce, i Krzysztofa Skubiszewskiego, ówczesnego ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej w rządzie Hanny Suchockiej.
Ustawa o wyrażeniu zgody na ratyfikację konkordatu została zgłoszona do Sejmu III kadencji w dniu 8 stycznia 1998 r. i poddana pod głosowanie w trybie art. 89 ust. 1 Konstytucji RP[2], co oznaczało, że przyjęcie ustawy wymagało zwykłej większości głosów. Za przyjęciem ustawy głosowali głównie posłowie koalicji rządowej AWS-UW oraz PSL, ROP i posłów niezrzeszonych (273 za, 161 przeciw, 2 głosy wstrzymujące się)[3]. Ustawa została następnie przyjęta przez Senat (bez poprawek, 67 głosów za, 24 przeciw, 2 głosy wstrzymujące się)[4]. Dokument ratyfikacyjny został podpisany przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego 23 lutego 1998[5].
A dlaczego Kwach podpisał? Bo tak stanowi polskie prawo.
A w nagrodę Hanka jest ambasadorem! Gdzie? Oczywiście w Watykanie. Modli się za popełnione grzechy uzależnienia Polski od watykańskiego Ciemnogrodu.
Pytanie: dlaczego nie jest to jednym z haseł wyborczych tzw. opozycji?
Mylisz zapewne Ordo Iuris z Opus Dei. Poza tym pełna zgoda. Gilead nadciąga wielkimi krokami.
...Gilead ? ?