Helsińska Fundacja Praw Człowieka postuluje, by na każdej uczelni był ktoś, kto się zajmuje tematyką dyskryminacji. Takie stanowisko funkcjonuje na razie tylko w 14 szkołach wyższych, w tym na UJ. Rozmawiamy z Katarzyną Jurzak, pełnomocniczką rektora UJ ds. bezpieczeństwa studentów i doktorantów.
KATARZYNA JURZAK: W ostatnich dwóch latach akademickich zgłoszono mi dwa takie przypadki, są wyjaśniane. Nie mam wątpliwości, że to nikły procent takich zachowań. Studentki i studenci często uważają, że nie warto zgłaszać. Ale jest też poprawa. Osiem lat temu rzadko się mówiło o różnych formach dyskryminacji. Dziś działania równościowe na uczelniach stały się standardem, którego osoby studiujące oczekują. Duża w tym zasługa m.in. ruchów Time’s Up i #MeToo. Osoby pokrzywdzone zobaczyły, że warto mówić głośno o niepożądanych zachowaniach, których doświadczyły, bo to sprawca powinien się wstydzić, a nie one.
– Prawo o szkolnictwie wyższym nie porusza kwestii molestowania (szykan) lub molestowania seksualnego. Odnosi się tylko do przesłanki niepełnosprawności w kontekście obowiązków uczelni na rzecz zapewnienia pełnego udziału w kształceniu i badaniach. A tzw. ustawa równościowa zakazuje nierównego traktowania w szkolnictwie wyższym tylko ze względu na kolor skóry, pochodzenie etniczne, narodowość. Nie ma słowa o płci, światopoglądzie, orientacji seksualnej, wieku.
– W mojej ocenie to absolutny błąd. Godność człowieka, równość wobec prawa, zakaz dyskryminacji są przecież wyrażone w konstytucji i dotyczą każdego. Ale dziś uniwersytety są zdane na siebie. My stawiamy mocno na edukację i prewencję. W statucie wprowadziliśmy przepisy o równym traktowaniu, zakazie stosowania szeroko rozumianej mowy nienawiści na terenie uczelni. Do obowiązkowego kursu BHP dodaliśmy zagadnienia poświęcone „zagrożeniom psychospołecznym”, a więc m.in. dyskryminacji, molestowaniu, również seksualnemu. Prowadzimy warsztaty, opracowaliśmy standardy antydyskryminacyjne. Uświadamiamy, co słowo 'molestowanie' w ogóle znaczy.
– Osoby studiujące zwykle wiedzą, czy jakieś zachowanie przekracza ich granice, jest niechciane. Instynktownie czują, że określone zachowanie nie jest etyczne. Ale często nie potrafią go odpowiednio zaklasyfikować. Mówią: „Ktoś mnie hejtuje”, ale nie wiedzą, czy to groźba karalna, uporczywe nękanie, znieważenie, zniesławienie, a może szykany, naprzykrzanie się. To „już” molestowanie czy jeszcze nie? Nie wiedzą, co mogą w danej sytuacji zrobić.
Każdego roku zgłasza się do mnie od 70 do 100 osób. Mają różne pytania i sprawy dotyczące bezpieczeństwa, w tym dyskryminacji. Staram się wskazywać ścieżkę postępowania, ale również zawsze szukać rozwiązań na przyszłość. Pokazywać, jak w podobnych sytuacjach mogą zareagować świadkowie albo wykładowcy.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Może powinni zrobić to samo co każdy inny obywatel.
Dowiedzieć się, poszukać porady prawnika, zorganizować
zebranie grupy, zgłosić sprawę do dziekana, poszperać w internecie.
Jeśli nic takiego nie przychodzi im do głowy, może wyższa
uczelnia nie jest dla nich właściwym wyborem.
''Staram się wskazywać ścieżkę postępowania, ale również zawsze szukać rozwiązań na przyszłość. Pokazywać, jak w podobnych sytuacjach mogą zareagować świadkowie albo wykładowcy.''
Oczywiście tego typu informacji nie da się zgromadzić na ogólnie dostępnej stronie internetowej, tylko trzeba zatrudniać specjalnego pracownika dla
każdej uczelni. Praktyka np. z amerykańskich uczelni dowodzi, że wkrótce
tego typu rzeczniczka otoczy się wianuszkiem asystentów, którzy będą
musieli usprawiedliwić czyms swoje pensje i gabinety, więc ilość problemów
zacznie rosnąć lawinowo - szukajcie a znajdziecie.
Ale czemu to uczelnie mają być uprzywilejowane? A co z urzędami pocztowymi?
Tam też można być molestowanym. Nie przydałby się rzecznik ofiar obok kapelana?
Ja zostałem oskarżony o molestowanie przez studenta (hic! ), bo powiedziałem mu, że 'wprawdzie ładny jest ale głupi'. Niepoprawne politycznie, ale prawdziwe.
Nie mówi się NIKOMU w twarz, że jest głupi (nawet, a zwłaszcza kiedy to jest prawda), panie docencie od siedmiu boleści z 57-letnim stażem.
Pracuje w szwedzkiej szkole sredniej i jesli ktoremus z moich ucznow czy uczennic powiedzialabym to, co pan powiewdzial studentowi, zostalabym zwolniona z pracy w trybie natychmiastowym.
Na szczescie nigdy nie przyszloby mi do glowy aby tak sie wypowiedziec, o kimkolwiek, bo jakos tak, szanuje innych ludzi, i mlodszych, i starszych?