Niech losowanie przydzieli trzem dzisiaj powstającym blokom numery na jednej liście
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Lament o rozbiciu głosów demokratów i pewnej przegranej w wyborczym starciu z PiS słychać wszędzie. Padają wzajemne oskarżenia. Ostateczną decyzję o rozwodzie wszystkich ze wszystkimi podjął Grzegorz Schetyna i zewsząd słyszy z tego powodu pretensje, kiedy próbuje je łagodzić wciąż powtarzaną mantrą o własnej ponadpartyjnej otwartości, wycenionej z grubsza na 20 proc. miejsc na listach.

Czarnym charakterem koalicyjnej telenoweli został jednak nie Schetyna, ale Kosiniak-Kamysz, który osobny start zapowiedział natychmiast, gdy poznaliśmy wyniki wyborów europejskich, a w Polskę poszły w dodatku inne wypowiedzi polityków PSL sugerujące możliwość koalicyjnych porozumień z PiS.

Kosiniak-Kamysz wciąż deklarował co prawda gotowość startu w bloku z PO, lecz pod warunkiem, że nie będzie w nim ani SLD, ani tym bardziej Wiosny. PSL jest więc dzisiaj głównym rozłamowcem posądzanym o dywersję na rzecz PiS czy wręcz o nieudolnie zakonspirowany układ z rządzącym obozem.

Pluralizm ma wyborczą wartość

W połajankach tego rodzaju – jak to zwykle bywa – pomija się niepuste argumenty o konserwatywnej tożsamości PSL zniweczonej w koalicji z PO i lewicą (a te same argumenty dotyczą przecież symetrycznego „skrzydła” demokratów i tożsamości lewicy). Da się to przetłumaczyć na wyrażoną w sporych liczbach utratę społecznej bazy PSL na rzecz PiS lub na rzecz tej w Polsce wciąż największej siły politycznej, jaką są niegłosujący i najwyraźniej nikomu w polityce niewierzący obywatele.

Nikomu nie przychodzi też do głowy ani to, że wyborców demokracja musi próbować szukać po drugiej stronie polskiej kulturowej wojny, bo po naszej najwyraźniej nie ma wystarczającej większości, więc choćby PSL próby z Kukizem od rzeczy tu nie są – ani to wreszcie, że wysyłanie harcowników lub negocjatorów z prawej flanki, by wysondować prawicowego przeciwnika, w normalnej polityce bywa zachowaniem racjonalnym. Warto czasem przerwać bohaterskie walenie głową w zamknięte drzwi i zamiast tego spróbować pociągnąć za klamkę. Zostawmy jednak drzwi, bo to temat osobny i skomplikowany, jak wszystko, co składa się z więcej niż dwóch elementów konstrukcyjnych.

Dość, że nad rozlanym mlekiem rozbitych głosów płakać już nie ma po co, chociaż wciąż warto pamiętać o racjonalnym jądrze argumentów na rzecz rozważanego niedawno wariantu dwóch bloków: przy oczywistych ryzykach związanych z D’Hondtem dwa bloki miałyby szansę powiększyć elektorat demokratów w stosunku do koalicji efektywnie obcinającej „skrzydła”.

Po lewej stronie dało się to nawet zmierzyć sześcioma procentami Wiosny w ostatnich wyborach – a szacunki PSL o sile polskiego konserwatyzmu były bardziej optymistyczne, choć PSL samotnie ma niewielkie szanse ten potencjał zagospodarować. Warto o tym pamiętać, bo wspólne listy demokratów wcale nie są niemożliwe. I da się je skonstruować tak, by dodawały elektoraty „skrzydeł”, zamiast je obcinać.

Pod racjonalnymi wszakże warunkami, które koniecznie trzeba sformułować, zamiast powtarzać zaklęcia o historycznym momencie, arytmetycznych koniecznościach i o nieszczęściu, jakim będzie druga kadencja PiS, o większości konstytucyjnej nie wspominając.

Schetyna te warunki formułuje po swojemu – oferuje mianowicie 20 proc. miejsc i zapowiada, że będą dostępne dla każdego. To jest, po pierwsze, niezbyt wiarygodne, po drugie, niczego nie załatwia, poza znaną od dawna strategią wasalizowania politycznych klientów w zamian za ofertę latyfundiów w parlamencie.

Swoją ofertę KO skierowała m.in. do ruchów obywatelskich, więc niby także do Obywateli RP. W niedawnym wywiadzie "Wyborczej" z Grzegorzem Schetyną padło nawet w tym kontekście moje nazwisko – co zresztą uczyniło pytanie raczej retorycznym.

Na wszelki wypadek odpowiem – nie, na listy Koalicji Obywatelskiej Obywatele RP się nie wybierają. Mówiąc bez ogródek, nie interesują nas wasalne lenna. Zamiast tego od dawna pokazujemy warunki naszego poparcia i racjonalną drogę tworzenia skutecznej koalicji, w której elektoraty „skrzydeł” dodadzą się do dominującego wprawdzie, ale niewystarczającego „centrum”.

 Nie tylko prawybory

W odpowiedzi na własną propozycję międzypartyjnych prawyborów wyłaniających wspólne listy demokratów od niemal dwóch lat słyszymy, że jest za późno. Że nie ma kim, za co i jak tego zrobić. Jeśli słyszymy to od ludzi z ruchów obywatelskich, świadczy to – niestety prawdziwie – o dość opłakanym stanie obywatelskiego społeczeństwa: być może naprawdę skazani jesteśmy na zbawców na białych rumakach.

Jest jednak skandalem, kiedy to samo słyszymy od partii dysponujących kadrami opłacanymi z publicznych pieniędzy i funduszami na działania wyborcze (która z partii zapłaciła ostatnio za eksperckie opracowania dotyczące choćby zielonej energetyki, hę?).

Skoro nie da się zorganizować prawyborczych spotkań i poustawiać na tydzień namiotów z urnami do głosowania, co w takim razie znaczą zapowiedzi ciężkiej, kampanijnej pracy w każdej gminie? Chodzi przede wszystkim o to, że poza prawyborami możliwych jest wiele innych strategii zapewniających kandydatom wiarygodność i uruchamiających ideowe „skrzydła” skoncentrowane na tych elementach programu, o których w koalicji mówić nie wolno, bo budzą zbyt wielkie emocje i dzielą Polaków, jak aborcja, albo politykom wydają się niebezpieczne, jak 500+ czy wiek emerytalny.

Jedną z takich propozycji sformułował już dawno temu Marek Borowski. Niech losowanie przydzieli trzem dzisiaj powstającym blokom numery. Niech numer kandydata na liście – ten sam ustalony dla każdego z 41 okręgów wyborczych w Polsce – wskazuje na jego przynależność partyjną.

Wszędzie w Polsce pięć pierwszych miejsc może np. zająć KO, kolejne pięć może przypadać Koalicji Polskiej Kosiniaka-Kamysza, trzecia piątka może przypaść lewicy itd. – a nie będzie w Polsce list krótszych niż na 16 nazwisk. W ten sposób przy urnach będziemy mogli naprawdę wybierać pomiędzy lewicą, prawicą i centrum, nie ryzykując zmarnowania głosów, z których każdy umocni wynik demokratów.

Trzy bloki nie muszą się programowo dogadywać w żadnej sprawie poza tą, że szanują konstytucyjną praworządność oraz debatę i rozstrzygający głos obywateli jako sposób rozwiązywania politycznych i programowych sporów. Ten prosty system można uzupełniać o dowolne elementy dodatkowe, jak publiczne wysłuchania kandydatów, albo prawybory wyłaniające jedynkę wspólnej listy w każdym z 41 okręgów do Sejmu. Ale nie trzeba tego robić. Jasne i transparentne, uczciwe reguły zupełnie tu wystarczą.

 W stu jednomandatowych okręgach wyborczych do Senatu wspólnego kandydata trzeba jednak wyłonić koniecznie i żadne losowanie miejsc tu nie pomoże. Albo przeciw PiS stanie jeden kandydat demokratów, albo Senat przegramy. Nie jest jednak wszystko jedno, jak zostanie wyłoniony. Jeśli stanie się to w wyniku gabinetowych targów, mamy znów gwarancję porażki. Prawybory byłyby tu rozwiązaniem idealnym. Ale znów nie jedynym.

Tyle chcę powiedzieć wobec porażki idei szerokiego frontu demokratów, że gdyby decydujący dziś w Polsce o wszystkim panowie Schetyna, Kosiniak-Kamysz i Czarzasty te swoje nieszczęsne rozmowy prowadzili na oczach kamer, a nie w ukryciu przed nimi, nie mielibyśmy dzisiaj powodów do lamentu – żaden z nich nie śmiałby zająknąć się o interesie własnego partyjnego aparatu. Cała nadzieja w presji opinii publicznej.

 Organizujemy opinię publiczną

 Odpowiadając więc na owo retoryczne pytanie red. Justyny Dobrosz-Oracz o mój udział na liście Schetyny – jest rolą ruchów obywatelskich wywierać presję i żądać uczciwych reguł skutecznej gry. Byłoby zaprzeczeniem tej roli targować się o miejsca dla siebie.

Ponawiamy wezwanie liderów do publicznej debaty. Co tydzień nagrywamy ją przy Kanciastym Stole. Nie przysyłajcie ludzi z „przekazem dnia”. Przyjdźcie porozmawiać. Przynieście oferty.

---

Piszcie: listy@wyborcza.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    I to jest naprawdę świetny pomysł. Pytanie czy politycy do niego dorośli.
    @silop7
    To nie jest takie proste. Głosowanie na wybranego kandydata na liście jest zarazem głosem na całą listę i nie gwarantuje, że poszczególne ugrupowania z tej listy dostaną liczbę mandatów proporcjonalną do liczby oddanych na nią głosów. Jeśli np. 1 kandydat PO zgarnie 70%, 1 PSL 10%, dwóch z lewicy po 5%, a reszta mniej, i jesli na tę listę przypadną 4 mandaty to zgarną je te 4 osoby.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @silop7
    to, czy politycy do niego dorośli, to jedna sprawa. Druga jest taka, że ludzie muszą to zrozumieć. Sam jestem gorącym zwolennikiem sprytnej walki z dyktaturą ciemniaków, ale widzę jak ta idea jest wyciszana z każdej strony. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że istnieje jakaś zmowa publicystów, mediów, polityków, którzy z góry nie zamierzają się w to angażować. Teksty pana Kasprzaka pojawiają sie na wyborczej co kilka miesięcy, chyba tylko dla przyzwoitości, zaraz znikną z całą dyskusją na ten temat. I nie pojawi się to ani w TVNie, ani nigdzie indziej. Nikt o tym nie wie, popytałem znajomych, nie wiedzą, a jednak orientują się w sytuacji polityczniej.

    Takie rozwiązanie ma sens, ale tylko przy szerokiej kampanii informacyjnej, pozytywnym wku...e wolontariuszy, przy metodzie podaj dalej, przy wsparciu mediów, przy kąśliwych pytaniach dziennikarzy, gdy istnieje ...jakaś pozytywna energia. Tutaj wszyscy milczą, a politycy pewnie mają ataki potliwości na samą myśl o takim "wydziwianiu".
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Idea z numerami na listach świetna. Prawyborów również. Z tym że zamiast namiotów sugerowałbym wykorzystać internet. Szkoda tylko że nasi politycy są głusi na te rozsądne ze wszech miar pomysły.
    @anekelea
    Można zastosować obie formy.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    W zasadzie to można mówić, że mamy dwa bloki - KO i Lewicę (zakładając, ze wszyscy chętni pójdą razem). Bo z PSL sprawa jest mocno niejednoznaczna i najwyraźniej po eurowyborach zwątpiła ona w sojusz partii opozycyjnych i być może przymierza się do jakiegoś układu z PiS (albo - w ostateczności - próby samodzielnego zdobycia 5%).

    W tej sytuacji wszyscy zainteresowani losem demokracji i przestrzegania Konstytucji mają tylko 2 bloki do wyboru i problem w tym, żeby oba przeszły do Sejmu.
    @jg_gw1
    Zgadza się - wróciła idea partii obrotowej. Już prowadzą jakieś rozmowy z pisowcami. Jeśli nie opowiedzą się po jasnej stronie mocy, to lepiej, żeby w ogóle nie dostali się do Sejmu.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @Alina7777 (wróciła idea partii obrotowej):

    cóż, jest to partia bardzo pragmatyczna (mówiąc oględnie), partia władzy, a teraz niespodziewanie znalazła się w opozycji. To dość oczywiste, ze PSL nie będzie umierać za Konstytucję.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Propozycja godna przemyślenia. Na pierwszy rzut oka ma dużo sensu. Stawka jest bardzo wysoka, albo znienawidzony PIS albo SZANSA dla DEMOKRACJI. Kariery partyjnych bonzow i aparatczyków, strefy wpływów powinny być w tym momencie drugorzędne. Może koalicja koalicji mogła by być rozwiązaniem?Docierać w ramach poszczególnych koalicji będziecie się później.
    już oceniałe(a)ś
    13
    3
    Mleko już się rozlało, powstają trzy bloki koalicyjne antypisowe, więc ten apel - słuszny skądinąd - jest mocno spóźniony.

    Jeśli uwzględnić również wypowiedź szanownego Autora, że nie zamierza być uwzględniony na listach KO, to dalsze dywagacje na przedstawione propozycje przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.

    Chcecie brać udział jako kandydaci w najbliższych wyborach - to zgłoście się tam, gdzie Wam najbardziej pasuje. Nie zachowujcie się jednak jak przysłowiowy i kolejny "koń trojański" pośród opozycji.
    @Melania65
    Ten apel, proszę Pani, dotyczy właśnie tych trzech bloków, z których -- o ile szefowie nie otrzeźwieją -- przynajmniej jeden ma wszystkie szanse pójść pod próg. To jest propozycja, by bloki podzieliły się w czytelny sposób miejscami na wspólnej liście.

    Śpieszę również poinformować Panią, że w demokracji liczą się jednak ci, którzy głosują i udzielają poparcia lub go odmawiają, a nie jedynie ci, którzy startują w wyborach. Zechce więc Pani nie odmawiać głosu tym, którzy z uzasadnionych powodów kandydowania odmawiają. Zwłaszcza na warunkach obarczonych kilkoma istotnymi wadami.
    już oceniałe(a)ś
    18
    4
    @P_Kasprzak
    Napisał Pan, że apel dotyczy:
    "trzech bloków, z których -- o ile szefowie nie otrzeźwieją -- przynajmniej jeden ma wszystkie szanse pójść pod próg".

    I zapewne tak się stanie, ponieważ liderzy już podjęli (a niektórzy bardzo wcześnie) decyzję o rozłącznym starcie lewicy, chadeków i ludowców.

    Przypomnę, że Pana apel sprzed mniej więcej dwóch tygodni (opublikowany w GW) nie odniósł spodziewanego skutku, więc podejrzewam że dzisiejszy też nie spowoduje żadnej zmiany.

    Niektórym "chłopcom" polityki wydaje się, że mocne wybicie się na "niepodległość", zwaną tożsamością, tradycją, etc. przyniesie upragnione profity. Może nadeszła pora, żebyśmy jak pokerzyści powiedzieli im SPRAWDZAM.

    Z drugiej strony patrząc, jeśli głoszone są tak kluczowe dla niektórych ugrupowań hasła, jak te wymienione powyżej, a nie jest istotna najważniejsza kwestia, jaką jest przywrócenie państwa prawa będącego opoką dla KAŻDEGO obywatela, to i Pana apel i moje opinie w tej sprawie nie zmienią podejścia niektórych "wybitnych" liderów.

    Uważam więc, że musimy pogodzić się z tym, że w najbliższych wyborach będą trzy listy opozycyjne, a każdy z wyborców znajdzie tym bardziej swojego najlepszego kandydata na dowolnej z nich.

    Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak namawiać jak najwięcej "nie idących dotychczas" uprawnionych do pójścia jesienią do wyborczych urn.
    już oceniałe(a)ś
    9
    1
    @P_Kasprzak
    Przepraszam, jeśli zabrzmi to z lekka ironicznie.
    Czy Obywatele RP są - w jakimśtam stopniu - " sierotami " po Kijowskim ?
    Na pewno odbierani przez ogół w ten nie przynoszący chwały sposób !
    Jeśli to prawda, proszę się przez najbliższe ćwierć wieku
    trzymać możliwie jak najdalej od polskiej Realpolitik ...
    Tak będzie chyba najlepiej i z korzyścią dla wszystkich.

    :)
    już oceniałe(a)ś
    3
    11
    @Melania65
    sadze, ze czynny udział aktywistów w wyborach ruchów Obywatele RP, czy KOD pod swoimi sztandarami odbierze tym ruchom uniwersalizm.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @miaumiau
    Raczej chciałbyś, aby tak byli odbierani przez ogół, sieroto po elementarnej zdolności myślenia.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Panie Pawle,
    dyskusje na te tematy panią Melanią nie mają większego sensu, niestety. Ustawiła się ona już jako jawna propagandystka PO. U niej mleka się samo rozlewa, ewentualnie z poduszczenia PSL albo za sprawą zaporowych warunków SLD - nigdy z winy PO, głównej organizatorki nieboszczki KO/KE. Jeśli nie chce Pan być lennikiem PO, Pańskie propozycje przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.
    już oceniałe(a)ś
    1
    2
    @gregg84
    Nie widzę w tym nic zdrożnego, że popieram program Koalicji Obywatelskiej. Poza tym było już wiele moich komentarzy na tym forum o konieczności zbudowania dużej koalicji demokratycznej, nawet z uwzględnieniem propozycji Marka Borowskiego, co niestety się nie udało z różnych powodów. Nie zamierzam wnikać w szczegóły, dlaczego liderzy różnych partii zachowali się mało poważnie i nieodpowiedzialnie, decydując się ostatecznie na rozbicie opozycji na trzy bloki.
    Podjęli decyzje, ich zdaniem słuszne, więc uważam że próby namawiania ich na ponowny alians nie mają teraz żadnego znaczenia, bo w jakimś sensie klamka zapadła.
    Teraz jest już najwyższy czas na pracę każdego bloku na własny rachunek.
    I tyle.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    @Melania65
    "Nie zamierzam wnikać w szczegóły"

    Pomysł jednej koalicji technicznej, by był kompletny, powinien iść w kierunku roliczenia PISu za łamanie konstytucji i pełzający zamach stanu. A na to "działacze demokratyczni" nie pójdą. Służby specjalne, haki, jeden drugiego ciągnie na dno. Nawet demokraci bzykają na boku, mają za uszami przekręty (władza demoralizuje), bywają ponad prawem. Rozliczanie PISu, w polskim chaosie, przy wzmożeniu, histerii, przysługuje tylko "żonom Cezara".
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @ityle
    Wprawdzie wymieszałeś w swoim komentarzu wiele wątków, to napiszę w odpowiedzi że KO zaproponowała na "dzień dobry" cofnięcie wszystkich niekonstytucyjnych i niedemokratycznie przyjętych przez pisowców zmian w prawie. Poszła również w przestrzeń publiczną informacja o skasowaniu "bizancjum" obecnej władzy.
    Co KO zrobi dalej dowiemy się zapewne już po wyborach.

    Patrząc realistycznie na obecną sytuację, osobiście nie spodziewam się teraz w trakcie kampanii żadnych dodatkowych i "radykalnych" pomysłów.
    Poczekam w tych sprawach na jesienne wyborcze rozstrzygnięcia.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @Melania65
    gadać sobie okrągłe zdania o "rozliczeniach" z jednej strony, by z drugiej rozbijać opozycję i ustawiać tak sytuację polityczną, że nie trzeba będzie żadnych gwałtownych ruchów wykonywać, to sobie można. Ryzyko przejęcia władzy żadne, stołki obronione, przynajmniej na razie.

    Druga sprawa, jest zasadnicza róznica pomiędzy "kasowaniem Bizancjum" oraz "cofaniem zmian", a rozliczeniem zamachu stanu. Jeśli to co piszesz jest prawdą, to wygląda mi na to, ze nie będzie winnego zamachu stanu, a jedynie "naprawione zostaną wypaczenia". Nawet tutaj brak jasnego przekazu.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @ityle
    Nie bardzo wiem jakiego przekazu spodziewasz się ode mnie, osoby której tylko podoba się program zaprezentowany przez KO. I poważnie mówiąc, uważam że to raczej nie KO rozbiła opozycję, tylko ludowcy bawiąc się w "kółko graniaste" i pokazując, że tego nie chcę, tamtego nie lubię.

    Nie jestem przedstawicielem KO, więc nie wiem, o czym KO sobie wewnętrznie rozmawia.
    A to, że jako wyborcy możemy i powinniśmy naciskać na rozliczenie obecnej władzy oraz na adekwatne osądzenie winnych, to zupełnie inna i oczywista dla mnie sprawa.

    To my wyborcy musimy artykułować nasze oczekiwania wobec opozycji w tej sprawie.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @Melania65
    w obliczu tego co się dzieje teraz, wystawić jedną listę byłoby bardzo prosto. No chyba, ze PSL nie zamierza potępiać faszyzmu, który rozlewa się w Polsce coraz bardziej. Wszystkie ręce na pokład, kraj nam podpalają, kler jawnie szczuje na obywateli, popiera faszystów rzucających kamieniami. KIEDY JEŚLI NIE TERAZ????!!!
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @ityle
    No to wygląda na to, że sam sobie odpowiedziałeś na wszystkie wątpliwości.
    Dodam, że skoro ludowcom tak bardzo bliskie są wartości chrześcijańskie, a te według kościoła pozwalają na tępienie, bicie i obrzucanie kamieniami wszelkich "innych", to nie możemy spodziewać się "cudu" przyłączenia się ludowców do wspólnej listy.
    Widać "stołki" w terenie są ludowcom znacznie bliższe niż kwestia "podpalania" kraju i potępienie odradzającego się faszyzmu.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @Melania65
    natomiast możemy spodziewać się cudu przyłaczenia PSLu to PISu, razem z Kukizami. A to może zagwarantować PISowi większość konstytucyjną. To teraz jest ten czas, by postawić ten temat na forum i przycisnąć liderów partii politycznych. Faszyzm się rozlewa, wspólna lista demokratów, nie po to, by kombinować, ale po to, byśmy przetrwali tę nawałnicę. Niech ten Kosiniak-Kamysz powie wprost. Dlaczego on nie jest zmuszony?
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Obywatelskie otwarcie w wyborach parlamentarnych to nie tylko technika układania listy ( w proponowanym przez Autora systemie : ustawmy namioty i zorganizujmy prawybory). Problem polega rownież na publicznej wiarygodności kandydatów . Jak mam głosować na obywatela, którego główną cechą jest to, źe do tej pory nie był politykiem i prezentuje ożywczą świeżość dobrych intencji? Jaką mam gwarancję , że po wybraniu nie poprze radośnie np. walki z trójpodziałem władz pod hasłem kontroli ludu nad wymiarem sprawiedliwości? Wole głosować na kogoś niedoskonałego ale znanego z konkretnego zachowania się w sprawach publicznych.
    @kotwbutach
    Nie rozumiemy się. Ani ja sam (który nie byłem poitykiem) nie zamierzam kandydować, ani nie proponuję wciskać na listy politycznych nowicjuszy (to kompletnie osobny temat). Śmiem jedynie twierdzić, że partyjna nominacja nie zapewnia "publicznej wiarygodności kandydatów", a niektórych przypadkach i w niektórych kręgach, potrafi ją odebrać. Pozostaje oczywiście problem definicji wiarygodności. Leszek Miller jest znany każdemu i przedstawiać go nie trzeba. Czy jest wiarygodny? Np. wtedy, kiedy w dealu między Schetyną a Czarzastym umieszono go na czele listy w Poznaniu? Wygrał i przeszedł. Z bardzo dobrym wynikiem. Tyle, że całej koalicji zabrakło przecież nie łutu szczęścia, ale czegoś więcej -- właśnie wiarygodności, moim zdaniem.
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    @P_Kasprzak
    W takim sensie zgadzam się :)
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @kotwbutach
    > Jak mam głosować na obywatela, którego główną cechą jest to,
    > źe do tej pory nie był politykiem i prezentuje ożywczą świeżość dobrych intencji?

    Nie był politykiem, ale mógł zrobić sporo dobrego na poziomie samorządowym czy w NGOsach.
    Powinno nam zależeć na przyciągnięciu jak największej liczby takich ludzi.
    Ale nie tak, by pierwszym i obowiązkowym punktem tego przyciągania były przystrzyżyny do partyjnej ramki.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @kotwbutach
    popieram
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Panie Pawle, zgadzam się w 100%.
    Przy niektórych akapitach miałem wręcz wrażenie, jakbym czytał własne wpisy sprzed roku ;-)
    (Tylko... proszę tego nie odebrać tego jako podejrzenia o plagiat. Sam pisałem inspirując się słowami mądrzejszych ode mnie).

    > Jest jednak skandalem, kiedy to samo słyszymy od partii dysponujących kadrami
    > opłacanymi z publicznych pieniędzy i funduszami na działania wyborcze
    > (która z partii zapłaciła ostatnio za eksperckie opracowania dotyczące choćby
    > zielonej energetyki, hę?).

    Ten niepozorny akapit wydaje mi się jednym z ważniejszych.
    Czekając na białokonnego rycerza oduczyliśmy się stawiać politykom wymagania.
    Poddaliśmy się szantażowi "Jeśli nie my to ONI". Owszem, argument o ONYCH jest ważki, jednak nie może zwalniać NASZYCH z odpowiedzialności za jakość swoich poczynań.
    A stawianie wymagań, odpuściliśmy ("my", tzn wyborcy, media,..) zupełnie.

    Pisałem niegdyś, co - moim zdaniem - powinno odróżniać PROGRAM, od tego co politycy zwykli "programem" nazywać. A okazuje się zwykle koncertem życzeń z podkładem muzycznym w postaci chórku wyśpiewującego nierealne obietnice.

    Zacytuję fragment swojego tekstu, dokładnie sprzed roku.
    Był to cierpki wpis zadresowany do Platformy po jakiejś kolejnej durnej wolcie G.S. Niemniej odnosi się do każdej, racjonalnej partii startującej w wyborach.
    -----------
    "PROGRAM...
    Bronicie się, że nikt rozsądny nie zaprezentuje programu na rok czy dwa przed wyborami. Bzdura!
    Program nie jest czymś, co w ostatniej chwili wyciąga się z kapelusza. Chyba, że za program uważacie zbiór miło brzmiących obietnic. Obietnic adresowanych do jak najszerszego elektoratu, częściowo sprzecznych, w większości nierealnych już w chwili składania i nawet nie popartych zamiarem realizacji.

    * Najpierw musi być idea.
    * Potem trzeba ją skonfrontować z potrzebami społecznymi i realiami (choćby ekonomicznymi). Dać przestrzeń i czas na wykrystalizowanie i wyartykułowanie poglądów. Możliwie, że całkiem nowych i odmiennych od pierwotnych.
    * Wtedy dopiero może powstać plan realizacji czyli coś, co Wy, partyjni funkcjonariusze, nazywacie "programem" i chcielibyście mieć na samym początku.
    Bez wkładania wysiłku, pracy i pieniędzy. A przede wszystkim bez odpowiedzialności.
    * Na koniec zostaje najtrudniejsze - trzeba przekonująco trafić z programem do wyborców.
    -----------

    Z uwagą patrzyłem na Biedronia, który tworzenie Wiosny zaczął nie od pisania "programu" a od żmudnego jeżdżenia w teren, szukania rzeczywistych problemów i ludzi, którzy się nimi realnie zajmują. Czyli zaczął od wypełniania pierwszych dwóch punktów z powyższej listy.
    Potem wprawdzie, zbyt dużo pary poszło w gwizdek, mimo to nie tracę nadziei.

    cdn...
    @mdzj

    cd...

    Zacytuję jeszcze parę fragmentów sprzed 12 miesięcy. Adresowane wówczas do PO, dziś są wciąż aktualne i po części odnoszą się do KAŻDEJ partii.
    ---------
    1)
    IDEA...
    Jakie są wasze _realne_ poglądy?
    Chodzi o _fundamenty_, których nie zmienia się we takt falowania słupków.
    Nie da się być jednocześnie trochę liberałem, trochę konserwatystą i wspominać (ciut, ciut.. aby nie za mocno) o lewym skrzydle, trzymając się jednocześnie kościelnej klamki. Nie da się mówić o swobodzie gospodarczej i jednocześnie pomijać kwestie wolności jednostki. Nie da się mówić o państwie prawa, uchylając się w ważnych momentach od egzekwowania tegoż prawa.
    ---------

    Panie Pawle, czy może to właśnie miał Pan na myśli pisząc o WIARYGODNOŚCI?

    ----------
    2)
    PRACA...
    Na co przeznaczacie dotację budżetową dla partii? A pieniądze na utrzymanie biur poselskich?
    Na finansowanie think-tanku, na kampanie edukacyjne, na pracę u podstaw?
    Czy raczej na cykliczne sondaże i wpatrywanie się w słupki partyjnej popularności?
    Tylko SKĄD chcecie brać tą popularność?
    -----------

    > (która z partii zapłaciła ostatnio za eksperckie opracowania dotyczące choćby
    > zielonej energetyki, hę?).

    Otóż to.
    Która z partii przeprowadziła poważną, ogólnokrajową debatę na JAKIKOLWIEK z ważnych obecnie tematów?

    Przykłady można mnożyć.
    Choćby problem malejących zasobów wodnych. Szkoda czasu na spory z płaskoziemcami o genezę zmian klimatycznych. Jednak tego, że klimat się zmienia, pogoda wariuje a wody ubywa obecnie nie neguje chyba już nikt poważny. Czy nie warto zająć się tym tematem?
    Np.:
    "Drogi suwerenie. Wiadomo, że zachodzą zmiany klimatyczne niosące ze sobą braki wody.
    Jako partia, która BĘDZIE RZĄDZIĆ(!) w następnych kadencjach chcemy się do tego dobrze przygotować. Liczymy, że wskażesz nam, ze swojego punktu widzenia, czego się obawiasz i jakie twoim zdaniem można podjąć kroki zaradcze. Chcemy formułować nasz program w oparciu o realne potrzeby"
    Czy nie jest to sposób, żeby zaistnieć w świadomości Polski Powiatowej?
    Zaistnieć jako pretendent do objęcia rządów?
    Czy nie jest to sposób, by zaistnieć jako siła szanująca obywatela, DBAJĄCA o obywatela, niemal opiekuńcza? Nie będąc przy tym zmuszonym do składania szaleńczych obietnic bez pokrycia?

    Trzeba chcieć, zakasać rękawy i UMIEĆ. A jeśli się nie umie, to nie blokować pola tym, którzy potrafią.

    ----------
    3)
    ODPOWIEDZIALNOŚĆ...
    Politycy - w kampani wyborczej opowiedziano masę głupot. Po jednej i po drugiej stronie. Ale teraz WSZYSCY zgodnie twierdzą, że to było Ok, bo "przecież kampania ma swoje prawa".
    Kolejna bzdura!
    Jakiego szacunku i zaufania oczekujecie od wyborców, jawnie i z uśmiechem plując im w twarz? A może podchodząc do wyborów po prostu NIE MIELIŚCIE ŻADNYCH PROGRAMÓW, i jedyne na co było was stać, to wymyślone ad hoc głupoty?
    ------------
    4)
    SZACUNEK...
    Szacunek wobec PiS byłby dużym wyzwaniem. Trudno szanować kogoś, kto na każdym kroku pokazuje, że nie szanuje ciebie.
    Jednak spójrz Platformo, jak odnosisz się do innych ugrupowań opozycyjnych. Nawet tam, gdzie deklarujecie podobne poglądy, jedziecie na tym samym wózku i macie świadomość, że są sprawy ważniejsze niż doraźny interes.
    Dlatego tak mocno podkreśliłem - potrzeba DEBATY a nie WIECU PARTYJNEGO.
    Nie chce mi się tego dalej rozwijać... :-(
    -------------

    No właśnie. Minął rok, niewiele się zmieniło.
    Czy jest zatem sens coś rozwijać?
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @mdzj

    > Trzy bloki nie muszą się programowo dogadywać w żadnej sprawie poza tą,
    > że szanują konstytucyjną praworządność oraz debatę i rozstrzygający
    > głos obywateli jako sposób rozwiązywania politycznych i programowych sporów.

    O czym uparcie klepiemy od dawna.
    Pomysł technicznej koalicji "Europa" rzucony przez pirs-a w StudiuOpinii ma bodajże 2.5 roku. Ja, pisując o nim tutaj, roboczo nazwałem go "pro-Europa", ale sens i konstrukcja technicznej koalicji jest z grubsza ta sama. Pierwotne założenie dotyczyło swobodnego udziału wszystkich zainteresowanych ugrupowań. Zarówno dużych, jak i lokalnego politycznego planktonu. Zawężenie listy sygnatariuszy do trzech bloków, upraszcza sprawę od strony organizacyjnej. Zwłaszcza po uwzględnieniu pomysłu Marka Borowskiego ze stałą pulą numerów. W tej chwili, zawiązanie koalicji nie wymagałoby wiele, poza spisaniem zasad na kartce A4 i złożeniem podpisów przez trzech liderów.

    Klepiemy... klepiemy... znaczących przeszkód nie widać. No i co? No i.... NIC!
    (Choć tu bardzo chciałoby się wpisać coś, nadającego się wyłącznie do wykropkowania).
    Liderzy (i media też) nabrali wody w usta.

    Jako komentarz, zacytuję kolejny fragment swojego wpisu. Tym razem z grudnia '2018.
    Pisząc, miałem na myśli listę o losowej kolejności miejsc, jednak zastosowanie numeracja wg. Marka Borowskiego nie zmienia sedna poniższego tekstu.

    ---------
    Potrzeba jedynej odrobiny dobrej woli, żeby zbudować techniczną koalicję wyborczą sumującą głosy i zostawiającą koalicjantom pełną swobodę programową oraz odpowiedzialność za własne postępowanie.

    Główna przeszkoda leży gdzie indziej.
    Taka koalicja, oprócz zgodności co do fundamentalnych zasad (Konstytucja, UE, etc..), musi opierać się na poszanowaniu odrębności tworzących ją podmiotów. Czyli koniec z negocjowaniem pozycji poszczególnych osób przy partyjnym stoliku. Każde ugrupowanie może suwerennie zgłosić własnych kandydatów a sam układ listy nie może nikogo jawnie preferować. Co w praktyce oznacza, losową kolejność nazwisk.
    Wyborca głosowałby na wspólną listę opozycji, wskazując konkretną osobę (nazwisko/numer na liście) a dopiero pośrednio jej macierzystą partię.

    I tu, kolokwialnie mówiąc, jest pies pogrzebany.
    Demokratyczna lista wyborcza, oznacza w praktyce zaistnienie REALNEJ KONKURENCJI w obrębie obozu opozycyjnego.
    Z losowego układu kandydatów wynika brak "jedynek" i w ogóle "miejsc biorących". Zmienia się też pojęcie "lokomotywy", czyli lidera listy, ciągnącego za sobą stado partyjnych miernot. Osoby medialne, np. znani liderzy poradzą sobie bez problemu. ale jako "lokomotywy" będą ciągnąć wyłącznie całą listę. Z oczywistą korzyścią dla wyniku opozycji jako takiej.
    Natomiast partyjnym kolegom, robiącym dotychczas za wypełniacz ze środka i końca listy mogą tylko zaszkodzić. Bezbarwny działacz z dużej partii, który do tej pory okupowałby 4 czy 5, ale wciąż "biorące" miejsce na partyjnej liście wyborczej, staje przed wyborem jednej z dwóch opcji:
    - albo podciągnie kalesony, nauczy się partyjnego programu i podrepcze w teren by zająć się intensywną pracą nad rozpoznawalnością własnego nazwiska
    - albo przegra z rzutkim i rozpoznawalnym ekologiem z niszowego stowarzyszenia.

    Myślę, że:
    primo: konieczność posiadania w ogóle jakiegoś programu,
    secundo: perspektywa konkretnego wysiłku jaki trzeba by włożyć w jego promowanie,
    są tym co zdecydowanie odstręcza partyjnych działaczy od pomysłu demokratycznej koalicji wyborczej.

    Tyle, że dla nas - jako wyborców, znacznie ważniejsza jest przyszłość kraju niż komfort partyjnych czynowników.
    ------------

    A teraz do roboty!
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    piękna idea tylko tutaj nie o Polskę idzie a o stołki
    już oceniałe(a)ś
    3
    1