Wyborcza to Wy, piszcie: listy@wyborcza.pl
Tekst po raz pierwszy został opublikowany na portalu karne.24com.
Publikacja filmu „Tylko nie mów nikomu” Tomasza Sekielskiego, poświęconego zjawisku pedofilii wśród duchownych, spotkała się z olbrzymim zainteresowaniem opinii publicznej.
W odpowiedzi na niezwykle silne emocje społeczne niemal natychmiast pojawiły się wypowiedzi polityków prześcigających się w pomysłach na nowe rozwiązania prawne, mające w założeniu ostatecznie i na dobre doprowadzić do „rozprawienia się” z problemem pedofilii.
Dynamika nastrojów społecznych związanych z tym tematem i reakcji na nie wykazuje pewne cechy, które pozwalają obecną sytuację uznać za spełniającą warunki zjawiska paniki moralnej wokół problemu pedofilii. Można bowiem wskazać następujące przesłanki „paniki moralnej”:
W ciągu dwóch dni od premiery filmu miał on ponad 10 milionów odsłon w serwisie YouTube, 106,5 tysiąca udostępnień i 164 tysiące reakcji w serwisie Facebook.
Temat całkowicie zdominował dyskusję w mediach społecznościowych. Hashtag #TylkoNieMowNikomu był w ciągu czterech dni od premiery najpopularniejszym w serwisie Twitter.
Wieloletnie zaniedbania Kościoła katolickiego w sferze przeciwdziałania nadużyciom seksualnym oraz dotychczasowa tabuizacja problemu bez wątpienia doprowadziły do wybuchu silnych emocji, które przekładają się na powstanie poczucia zagrożenia. W tej atmosferze można było się więc spodziewać natychmiastowej reakcji polityków, którzy od kilku dni prowadzą licytację na nowe pomysły coraz surowszych, coraz bardziej represyjnych regulacji prawnych.
Warto przyjrzeć się więc poszczególnym propozycjom legislacyjnym. Co ciekawe, zupełnie różne strony sporu politycznego proponują podobne rozwiązania, a co więcej mówią tym samym językiem, posługując się populistycznymi hasłami. I tak z każdej strony słyszymy o programach „zero tolerancji” oraz sugestiach o tym, kto „stoi po stronie ofiar”, a kto po stronie sprawców.
Po pierwsze, zarówno Grzegorz Schetyna, wspólnie z Kamilą Gasiuk-Pihowicz, jak i Zbigniew Ziobro zapowiedzieli projekty likwidacji instytucji przedawnienia przestępstw pedofilskich. Rozwiązanie to jest jedynie chwytem marketingowym, ucieczką przed istotą problemu. Należy bowiem pamiętać, że zmiana terminu przedawnienia nie powoduje przywrócenia karalności w tych przypadkach, w których na podstawie obowiązujących poprzednio przepisów termin przedawnienia już upłynął. W związku z powyższym, z uwagi na zasadę niedziałania prawa surowszego wstecz, nie jest możliwe przywrócenie odpowiedzialności karnej za pokazane na filmie Tomasza Sekielskiego przestępstwa.
Po drugie instytucja przedawnienia pełni w systemie prawnym określoną funkcję. Po wielu latach bowiem postępowanie dowodowe jest niezwykle trudne, a wielu faktów po prostu nie da się wykazać. Ponadto wymierzana wówczas kara w istocie ani nie działa wychowawczo na sprawcę, ani nie stanowi symbolicznego zadośćuczynienia pokrzywdzonemu. Skuteczny system prawny opiera się na karze nieuchronnej i wymierzanej sprawnie. Aby on funkcjonował, musi dojść do zmiany postaw społecznych, musi działać program reagowania na nadużycia i postępowania wobec ich ofiar tak, aby nie czekały one wiele lat ze zgłoszeniem.
Ponadto Grzegorz Schetyna i Kamila Gasiuk-Pihowicz zgłosili propozycję obligatoryjnego orzekania wobec sprawców pedofilii dożywotniego zakazu wykonywania zawodów związanych z wychowaniem, edukacją leczeniem i opieką nad małoletnimi. Również ta propozycja ma charakter czysto populistyczny. Już obecnie na gruncie art. 41 § 1a k.k. sąd ma obowiązek orzeczenia takiego zakazu na okres do 15 lat lub dożywotnio w przypadku skazania za każde przestępstwo przeciwko wolności seksualnej lub obyczajności na szkodę małoletniego, a więc nie tylko za przestępstwo pedofilii. Tymczasem problemem nie jest sama kwestia orzeczenia zakazu, ale jego rzeczywiste wykonanie.
Z drugiej strony politycznego sporu również można zaobserwować wzmożenie. W ekspresowym tempie rząd przyjął pakiet zmian (będących zresztą częścią szerszej nowelizacji kodeksu karnego), obejmujących m.in. podwyższenie granic kary za przestępstwo pedofilii do 30 lat, podwyższenie granicy wieku, poniżej której współżycie seksualne traktowane jest jako pedofilia (z 14 do 15 lat) oraz rozszerzenie informacji umieszczanych w publicznym „rejestrze pedofilów” (zob. informacje na stronie ministerstwa).
Żadna z tych zmian nie stanowi jakiegokolwiek kroku w kierunku poradzenia sobie z problemem. Propozycja podwyższania kar (proponowane zagrożenie miałoby wynosić od 5 do 30 lat) to czysty populizm, który może uniemożliwiać racjonalną reakcję w konkretnych przypadkach. Pomysł zmiany w znamionach samego przestępstwa pedofilii de facto stanowi podwyższenie granicy legalnego rozpoczęcia współżycia seksualnego. Tymczasem wiek inicjacji seksualnej w Polsce regularnie się obniża. Z badań przeprowadzonych w 2014 roku w ramach międzynarodowego programu HSBC (Health Behaviour in School-Aged Children) wynika, że 18,5% dziewcząt i 16% chłopców w wieku 15 lat miało już inicjację seksualną za sobą. Proponowana zmiana prowadzić będzie do penalizacji takich zachowań. W efekcie 17-latek współżyjący ze swoją 15 letnią koleżanką będzie podlegał karze więzienia, której dolna granica wynieść ma, zgodnie z nowym projektem ministerstwa, 2 lata.
Propozycja ta nie ma nic wspólnego z racjonalną polityką karną, a stanowi jedynie przejaw „moralnego wzburzenia” i odwrócenia uwagi od patologii mających miejsce w ramach Kościoła katolickiego.
Jeżeli chcemy przeciwdziałać wczesnemu rozpoczęciu współżycia seksualnego, konieczna jest edukacja seksualna a nie regulacje prawa karnego.
Obecne zogniskowanie uwagi na przestępstwie pedofilii stanowiło również asumpt do obrony i rozszerzania zakresu informacji ujętych w publicznym rejestrze przestępców seksualnych. Tymczasem rozwiązanie to, stosowane – wbrew twierdzeniom urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości – wyłącznie w Stanach Zjednoczonych, nie ma dotychczas potwierdzonej skuteczności.
Zgodnie z opublikowanymi w 2017 roku przez amerykański Departament Sprawiedliwości monumentalnymi badaniami na temat polityki walki z przestępstwami seksualnymi w USA, intensywny nadzór i kontrola sprawców przestępstw seksualnych po odbyciu kary nie są skuteczne, o ile nie są połączone z ich efektywnym leczeniem. Z kolei publiczne rejestry nie dają jednoznacznych rezultatów w postaci spadku powrotności do przestępstwa.
Jako podstawowy model walki z przestępczością seksualną rekomendowano w raporcie strategię CoSA (Circles of Support and Accountability), polegającą na aktywności specjalnie przygotowanych wolontariuszy i pracowników socjalnych, wspierających przestępców seksualnych w powrocie do społeczeństwa po odbyciu kary.
Ponadto publiczne rejestry prowadzą do wielu poważnych, negatywnych następstw, takich jak stygmatyzacja osoby sprawcy i jego najbliższych czy utrata więzi rodzinnych. Co więcej, umieszczenie w rejestrze może, z uwagi na zerwanie więzi społecznych, zniechęcać osoby cierpiące na zaburzenia sfery seksualnej do podejmowania leczenia i w efekcie wręcz sprzyjać recydywie.
W rzeczywistości problemem nie jest surowość regulacji prawnokarnych, ale społeczne tło nadużyć. Problemem są niesprawne procedury i instytucje kościelne, których mechanizmy wręcz ułatwiają nadużycia.
Potrzebne jest zwiększenie instytucjonalnego nadzoru nad działaniami Kościoła, realizowanymi w sferze nauczania i opieki nad małoletnimi.
Problemem jest tabu wokół nadużyć seksualnych i postawy niedowierzania ich ofiarom. Potrzebna jest rzetelna, równościowa edukacja seksualna, przeciwdziałanie zjawisku „kultury gwałtu”, czyli akceptacji i normalizacji naruszeń sfery seksualnej, potrzebne są procedury reagowania na zagrożenia w ramach zhierarchizowanych relacji, występujących wszak nie tylko w Kościele katolickim.
Potrzebna jest wreszcie racjonalna reakcja na przestępstwa seksualne, obejmująca karanie, leczenie zaburzeń w sferze seksualnej oraz readaptację sprawców po odbyciu kary, zamiast ich stygmatyzacji. Aktywność polityków, jak to zwykle bywa w przypadkach paniki moralnej, skupiła się jednak na tematach zastępczych.
*Jacek Duda – absolwent studiów doktoranckich w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, autor bloga “Populizm po Polsku” na Facebooku.
Tekst ukazał się na stronie karne24.com.
Wyborcza to Wy, piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
jeśli matka nie wierzy dziecku, że jest gwałcone przez księdza, to nie istnieje "prostszy język".
To tylko świadczy o tym, jak bardzo edukacja seksualna jest potrzebna w szkole. Właśnie brak naszego wspólnie wypracowanego język opowiadania o własnej seksualności sprawia, że dzieci i nie tylko przecież dzieci, są tak łatwą pożywką dla seksualnch drapieżców.
to oczywiście prawda. Dziecko rozumiejące sytuację prędzej pójdzie gdzie indziej po pomoc, jeśli na rodzicach nie może polegać.
Nie jest kwestią istotną, na ile lat pójdzie do więzienia pedofil, czy inny zboczeniec doprowadzający małoletnią ofiarę do innych czynności seksualnych - ważne jest to, żeby organy ścigania szybko i z urzędu zajęły się każdym takim sprawcą, czyli i świeckim i duchownym.
Kuriozalne zaś w obecnej sytuacji jest to, że rząd - pod pretekstem zaostrzania walki z pedofilią - próbuje wprowadzić zaostrzone prawo karne w wielu innych sytuacjach, czyli innymi słowy mówiąc, chce przepchnąć zmianę kodeksu karnego, którą ma gotową od dłuższego czasu.
Kolejnym kuriozum jest to, w jaki sposób te "prawne wampiry" próbują przepchnąć te zmiany - jak zwykle w tempie ekspresowym i zapewne nocą, opiniując w dziwnych komisjach oraz - co najważniejsze - niezgodnie z regulaminem Sejmu.
Pora wymienić tę ekipę, bo nie szanuje niczego i nikogo, a już najmniej prawo, które stosuje wybiórczo i na opak.
"...Problemem są niesprawne procedury i instytucje kościelne, których mechanizmy wręcz ułatwiają nadużycia." - Powiem krótko, procedury kościelne nie mają znaczenia, tak jak statut klubu tenisowego nie ma wpływu na to, czy zawodnik oddaje mocz na przystanku autobusowym. Ta instytucja powinna działać w obszarze jurysdykcji państwa. Działa jako byt równoległy, co jest uznawane przez wszystkie organy państwa: władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Tak naprawdę nawet nie równoległy tylko nadrzędny, ponieważ KK wpływa na działanie państwa na co są ewidentne dowody, a państwo na KK nie (na co też są zresztą ewidentne dowody).
Prawdziwym problemem jest to, czy państwo polskie jest suwerenne. Moim zdaniem nie.
Zgadzam się, przy uzupełnieniu, że każda struktura hierarchiczna niepodlegająca demokratycznej kontroli nie tyle może, co musi prowadzić do nadużyć władzy, wynaturzenia i przestępczości. Problemem jest to, że instytucje religijne, ze względu na swoje (nieuzasadnione) uroszczenia moralne są wygodnym instrumentem kontroli społeczeństwa w rękach władzy świeckiej. Władze religijne i świeckie mają interes we współdziałaniu, ze szkodą dla społeczeństwa.
Tylko proszę nie zasłaniać się tajemnicą spowiedzi, bo w obliczu czynów kryminalnych na dzieciach ta kwestia schodzi na plan dalszy.
Przypominam prawo kościelne: krzywdzenie dzieci jest "grzechem wołającym o pomstę do nieba". Kto tego nie akceptuje, obojętnie ksiądz czy hierarchia, niech opuści dobrowolnie stan duchowny zanim zostanie wymieciony wyrokami sądowymi i watykańskimi.
Tak naprawdę problem nie jest w istnieniu pedofilii wśród księży: są księża pedofile, tak samo jak nauczyciele pedofile, księgowi pedofile, wreszcie i murarze pedofile.
Prawdziwym problemem jest postawa hierarchów kościelnych wobec ich podwładnych, którym pedofilię się zarzuca: nauczyciel pedofil, któremu zaczyna się palić pod nogami nie ma żadnych szans porozmawiać z dyrektorem szkoły i liczyć na przeniesienie do innej placówki.
Problem opisany i w filmie braci Sekielskich to właśnie działalność instytucji (jaką jest kościół) i zapewnianie bezpieczeństwa i nietykalności jej członkom. To słabość państwa, które "nie ma ochoty i siły" aby ścigać przestępców pochodzących z określonej grupy zawodowej.
Obecne nasilenie starań o zaostrzenie prawa karnego względem pedofili jest niczym innym tylko populistycznym działaniem mającym na celu przekonanie społeczeństwa o "głębokim pochyleniu się nad tematem" i cechowanym przez nadzieję na przeczekanie kryzysu. Prawo - myślę - mamy wystarczająco ostre, należy tylko pracować nad tym, aby było skutecznie stosowane wobec wszystkich, aby niektórzy nie byli wobec niego bezkarni.
Przecież niedługo przestępstwo pedofilii będzie karane surowiej niż morderstwo. Pedofil będzie piętnowany do końca życia bez żadnej możliwości "rehabilitacji". Ja wolałbym (dzieci mam już dorosłe ;) ), żeby informowano mnie o mordercach i złodziejach mieszkających w moim sąsiedztwie, no ale na to się nie zanosi (i chyba słusznie)....