Czy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro spełni postulaty protestujących pracowników sądowych? Opiszcie nam swoje historie: listy@wyborcza.pl
Trudno nam czytać, że nasza praca to kawka i gazeta
Jestem pracownikiem jednego z sądów rejonowych w Łodzi. U nas odwoływanych jest mnóstwo spraw, a te, co się odbyły, to tylko dzięki aplikantom lub stażystom. Nie działa biuro podawcze ani biuro obsługi interesanta, KRK (krajowy rejestr karny) i księgi wieczyste. Bałagan straszny, a planowany jest przyszły tydzień L4.
Politycy zakłamują rzeczywistość. Szykowana ustawa jest na dzień dzisiejszy dla nas niekorzystna. Jak informują nas związkowcy, nie ma umówionego z nimi żadnego spotkania, bo spotkanie ministerstwa w sprawie tej ustawy to narada wewnętrzna, bez związkowców.
Przeczytaj również: "Prawnicza grypa" już w ponad 100 sądach w całej Polsce
Dostrzegam kłamstwo i przykrywanie naszych postulatów i protestu w mediach aferą KNF i premierem.
Mówią nam, że możemy iść do innej pracy, lepiej płatnej, a nie marudzić… A co z naszym doświadczeniem, które w tej pracy jest niezwykle ważne?
Wszyscy chcą uśmiechniętych urzędników, ale skoro jesteśmy tak traktowani, to nawet na uśmiech nie ma siły. Ministerstwo Sprawiedliwości oszczędza etaty, więc pracujemy jak za dwóch, a jak się nie wyrobimy w czasie, to gnębią nas, zastraszają.
Masakra, gdyby było dobrze, tobyśmy się nie zapisywali do związków zawodowych. Wymagają wyższego wykształcenia, trudny staż i egzamin zawodowy. Odpowiedzialność, praca w stresie. Sam dyrektor nas informował, że ludzie nie chcą do pracy przyjść. Sędziowie nie mieli zamrożonych pensji. Co roku mają podwyżki po paręset złotych.
Niejeden sędzia nawet komputera nie potrafi obsłużyć, a sami są na tyle obłożeni pracą, że nie rozumieją, jak bardzo ich efektywność zależy od naszej pracy.
Wielu pracowników kończy depresją, można by sprawdzić takie statystyki. Już nie wspomnę o mobbingu w wielu komórkach sądowych zarządzanych przez nieodpowiednie kierownictwo.
Jest trudno, wiele staramy się wytrzymać, ale przy tak licznych podwyżkach cen chcemy godnie żyć, móc zrobić opłaty, utrzymać się, nie żyć z zasiłków.
Trudno nam czytać, że nasza praca to kawka i gazeta. Mnie osobiście to boli, bo krytyczni są ludzie, którzy nie mają pojęcia o naszej pracy. Obrywamy za sąd, bo wielu ludzi dostrzega mankamenty w sądach, a my jesteśmy na pierwszej linii odbioru ich opinii.
Dziękuję.
Urzędnik sądowy z 14-letnim stażem z Łodzi
Jestem oburzona słowami p. Ministra
Jestem pracownikiem sądu z 25-letnim stażem i całym sercem popieram protest. Od prawie 10 lat żaden rząd, ani poprzedni, ani obecny, nie poczynił żadnych ruchów, aby poprawić naszą sytuację finansową.
Fakt, poprzedni rząd zamroził nasze pensje na blisko osiem lat, jednakże po wygraniu obecnego rządu liczyliśmy na poprawę naszych wynagrodzeń. Były podwyżki, jednakże, jak się okazało, trzeba było wyrównać tzw. kominy, w efekcie czego pracownicy ze stażem 20, 30, 35 lat dostali podwyżki ok. 20-40 czy też 50 zł.
Jestem oburzona słowami p. Ministra, który twierdzi, że pracownicy zarabiają ponad 4000 zł, wystarczy spytać każdego pracownika, to każdy powie, że odgórnie jest ustalone, iż wynagrodzenie starszego sekretarza wynosi 3100 zł brutto. I tyle wynosi wynagrodzenie zasadnicze pracowników ze stażem 20-30 lat pracy, z wykształceniem wyższym.
Coraz więcej się od nas wymaga, coraz więcej wchodzi nowych systemów, do których co rusz są nowe loginy i hasła, które trzeba pamiętać, nie mówiąc o dźwiganiu stosów akt, kontaktu ze stronami, które niejednokrotnie trzeba uspokajać i rozmawiać z nimi, jakby się było psychologiem - tego nikt nie widzi.
Prosiłabym, aby redaktorzy piszący artykuły sprawdzali dokładnie, jak faktycznie wygląda nasza praca i jakie mamy wynagrodzenie.
imię i nazwisko do wiadomości redakcji
Cieszymy się, że zaczęliście nagłaśniać nasz protest
W nawiązaniu do artykułu dotyczącego protestów w sądach pragnę poinformować, że w Sądzie Rejonowym w Olkuszu również prowadzony jest protest.
W okręgu krakowskim jesteśmy jednym z najmniej zarabiających pracowników sądownictwa. Nasza frustracja i zdeterminowanie, by polepszyć swoją sytuację materialną, osiągnęły apogeum.
Cieszymy się, że zaczęliście nagłaśniać ten temat, ponieważ zarówno media publiczne, jak i samo Ministerstwo Sprawiedliwości lekceważą problem.
Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik informuje opinię publiczną, że protest nie jest prowadzony na skalę masową, że sprawy w większości się odbywają bez zakłóceń. Dane, którymi operuje wiceminister, nie odzwierciedlają rzeczywistości.
Dyrektorzy sądów przesuwają wszystkich pracowników, którzy są zdrowi, do protokołowania, w związku z czym nie wykonują swoich podstawowych zadań. Poza tym statystyka nie zakłada takiej możliwości, że sprawa może nie być odwołana, ale i tak po pięciu minutach trwania jest przerywana lub odraczana. W związku z czym czas trwania postępowań zdecydowanie się wydłuży itd.
pracownik sądu
---
Czy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro spełni postulaty protestujących pracowników sądowych? Opiszcie nam swoje historie: listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
nomen omen
Problem jest jednak złożony. Po pierwsze, Z jednej strony, praca typowego pracownika sądów JEST b. PROSTA I NIE WYMAGA WIĘKSZYCH KWalifikacji zawodowych niż matura i umiejętność pisania na komputerze i obsługi 2-3 programów ( z tym, że jeden z nich "TZW "kurenda") to jakiś skandal - trudny w obsłudze, praktycznie niekompatybilny z WORD, trudny system wprowadzania danych nie iem dlaczego wygrał przerasta (no chyba że był organizowany przez SA w Krakowie!). W wielu komentarzach piszą - zapewne zainteresowani - że zarabiają "mniej niż kasjerki w Biedronce") - sorry - PRACA W biedronce jest o wiele bardziej odpowiedziana (kasa) plus dźwiganie ciężarów, układanie towarów, często do godz. 22, również w soboty! Tego rodzaju praca biurowa na ogół, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach jest TANIA i jest wielu chętnych, co zresztą pokazał protest, bardzo łatwo było znaleźć substytutów na zastępstwo!
Z drugiej strony, gdzieś z 20 lat temu nie wiem czemu zaczęto wymagać od tych pracowników - tak jak wszystkich w administracji państwowej WYŻSZEGO Wykształcenia (po co, tylko po to aby zarabiały liczne wydziały prawa i Administracji oraz liczne prywatne szkoły wyższe, które powstały jak grzyby po deszczu?) . Obecnie ci ludzie czuję sie niedowartościowani,m po co kończyłem studia? Po drugie NIE można utożsamiać pracy ASYSTENTÓW z pracownikami adm. - od nich rzeczywiście należy wymagać wyższego wykształcenia i powinni rzeczywiście dostać podwyżkę ok. 500 zł na rekę (obecnie już zarabiają więcej niż inni pracownicy ale nieznacznie.
Reasumując - każdy kto bierze L4 nieuczciwie lub nawet tylko podżega do PARALIŻU sądów - łamie konstytucje i nie powinno mieć dla niego miejsca w wymiarze sprawiedliwości, wszelkie inne formy protestu tak, należy im podnieść płace, ale nie w wyniku tego protestu bo to demoralizujące i nie o 1000 zł, bo to spowoduje, ze będzie totalny strajk w Polsce jak w latach 80 - tych !!! P.s. NIe jestem sędzią, nie jestem referendarzem, ale kiedyś pracowałem w sądzie i wiem, ze na ogół jest to nudna odtwórcza praca, głównie się wpisuje dane do komputerów, drukuje pisma, następnie je kopertuje, protokołuje na rozprawach. Powtarzam praca ta nie wymaga szczególnych kwalifikacji intelektualnych, tylko solidności. Ale to przecież i murarz, i sprzątaczka i pani w Biedronce i sędzia, każdy powinien być solidny, bo inaczej powinien byc zwolniony!