Chcę się podzielić z „Wyborczą” moimi propozycjami. Chciałabym się dowiedzieć, jak wyobrażają sobie swój kraj moi sąsiedzi, koledzy moich dzieci, seniorzy, zdrowi i chorzy... – obywatele bardzo rozmaici. Przestaliśmy o tym mówić, przestajemy marzyć, pod naciskiem przykrych wiadomości i wydarzeń wszystko tak jakoś nam więdnie w oczach. Może warto się porwać i pomyśleć, spróbować tak to sobie na dwa lata przed wyborami parlamentarnymi – 100 lat po odzyskaniu niepodległości – dokładniej określić.
Zamiast referendum, w którym pytanie ogranicza wybór, proponuję zapytać nas: Czego chciałbym dla kraju, czego chciałbym dla siebie?
Z tych listów/tekstów mogliby czerpać także politycy, którzy dopiero się rodzą lub czekają na dojście do głosu. Ci, którzy już doszli do głosu, sprawdzają, co myślimy o ich propozycjach, poprzez pospieszne wprowadzanie kontrowersyjnych, źle dopracowanych ustaw, a tu byłaby okazja do odwrócenia sytuacji: zobaczmy najpierw, o czym myśli suweren, co zajmuje człowieka w Polsce 2018 – potrzeba.
Oto moje marzenie:
Chciałabym, aby to, co dzieje się obecnie społecznie w Polsce, stanowiło dzwonek do odnowy wartości, które uniosły nas ponad podziały i pokazały naszą wspólną moc w walce o godność w 1980, 1989 roku. Chodzi o nową „SOLIDNOŚĆ wzajemną”. Wyobrażam sobie, że rządy PiS i to, co się dzieje od strony społecznej – nienawiść, agresja, ksenofobia... – nagle powoli, przez działania nas, członków świadomego społeczeństwa, zostaną pokojowo zneutralizowane i to my powiemy naszym skłóconym politycznie rodzinom i znajomym: – Tak nie można, tak się nie godzi.
Jest co robić. Mamy media i możliwość komunikowania się, nikt nie musi nam mówić – i o nas mówić – czego my naprawdę potrzebujemy i jak to mamy osiągnąć. My nie potrzebujemy polityki, żeby się dogadać. Marzę, żeby powstał ruch ludzi dobrej woli (których – jak wierzę – jest więcej!), niesygnowany politycznie. Byłby to ruch świetnie zorganizowany, gdzie mógłby przyjść każdy, kto nie chce być sam ze swoimi problemami, gdzie nie byłoby stron: eksperckiej i niedouczonego plebsu, gdzie wspólnie artykułowano by politykom i działaczom, czego aktualnie potrzeba i co stanowi problem, oraz podsuwano by ustawodawcom rozmaite zagadnienia przydatne w stanowieniu prawa.
Taka organizacja – społecznego neutralnego tła dla polityki – gdzie człowiek i jego los znów jest wartością najwyższą, a nie ludzie zlepiani w masę polityczną i wyrywani sobie przed kolejnymi wyborami, a potem porzucani już nieważni!
„Solidność” – bo przypomina solidarność, a mamy w Polsce jej deficyt zarówno w relacjach państwo-obywatel, jak i w relacjach między nami samymi.
Piszcie swoje propozycje: listy@wyborcza.pl
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Marzenia ściętej głowy.
od nas - świadomych zależy - czy głowa będzie ścięta czy wcielone w życie marzenie ją ocali. Ile lat marzyli o wolności nasi dziadkowie. Też wszystko dookoła wyglądało im beznadziejnie. Warto ! Nie poddawajmy się !
tylko , broń boże , nie ta Walcząca !
Nie ma woli elit do prawdziwej zmiany kraju i to pomimo, że właśnie się zawaliło i zapaliło.
Nawet niby liberalne partie czy tytuły prasowe są w rzeczywistości śmiesznie konserwatywne, a na dodatek miałkie intelektualnie i tchórzliwe.
To elity nie nadążają za społeczeństwem.
Czyżby znów musiał pojawić się jakiś robotnik, który powie im wreszcie, co robić?
Niezupełnie tak jest. PiS podąża jak najbardziej za pewną częścią społeczeństwa. Wręcz jest jej emanacją. Pytanie - czy to jest większa część? A jeśli nie, to czy ta reszta wreszcie się obudzi?
Zastanów się co oprócz mentalności łączy wyborców PiS.
I jak to się ma do powszechnie znanego już faktu, że Kaczyński poprostu kupuje wyborców i popleczników (naszymi pieniędzmi oczywiście).
Pozostaje tylko pytanie, czy te elity są rzeczywiście marne czy poprostu interesowne (jedno i drugie to dramat).
Stara prawda mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi to...
Podpowiedź - zarówno politycy jak i publicyści, a więc ci którzy urabiają opinię publiczną jak najbardziej mają swoje 500+.
To dlatego może, owszem, krytykują "błędy i wypaczenia", ale nie dotykają istoty problemu czyli systemu, który niszczy nasz kraj?
Reszta najpierw musi zrozumieć w czym rzecz, popatrzeć na całość. Wtedy istotnie jest szansa, że nie zechce dłużej być ogłupiana za własne pieniądze utrzymując hordy różnych pasożytów.
Ale po 89 była szansa.
Cóż, kiedy stworzono dość żałosny grajdoł rządzony przez kler zwany "autorytetem", gdzie nie zadbano nawet o równe prawa, ale za to o religię w szkołach jak najbardziej. Gdzie pieprzy się na okrągło o demokracji, a facetowi, który choć próbował zmieniać kraj, wszyscy, od prawa do lewa, zgodnie rzucili się do gardła.
Widocznie mieli czego bronić.
"Krzyż twym papieżem jest ? twa zguba w Rzymie! Tam są legiony zjadliwe robactwa: Czy będziesz czekać, aż twój łańcuch zjedzą?" - Juliusz SLOWACKI